[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Więc co właściwie nie daje ci spokoju? Twoje zdenerwowa-nie czy poczucie winy?- Sama nie wiem.W końcu to prawie to samo.Terapeuta skinął głową.- Mogę ci dać pigułki, które całkowicie uwolnią cię od wszel-kich uczuć i emocji związanych z tym nietypowym zadaniem.Spojrzała na niego.- Co to za pigułki?- W gruncie rzeczy wszystko jedno.Jakie byś wolała? Aspiry-nę? A może witaminy?- Bardzo śmieszne.Wzruszył ramionami.- Sądząc po tym, co mówisz, czujesz się dokładnie tak, jak na-leżałoby się spodziewać w podobnej sytuacji.Nic na to nie pora-dzę, że te odczucia ci nie pasują.Jedynym problemem pozostajeto, jak sobie z nimi poradzisz i czy zdołasz nad nimi zapanować,czy też im ulegniesz.Zdaję sobie sprawę, że jako piętnastolatkanie miałaś większych szans, żeby zapanować nad tymi uczuciami.Na szczęście.- Nie jestem już piętnastolatką - wpadła mu w słowo.Tony rozłożył szeroko ręce.- Wiem, co chcesz powiedzieć - podjęła Serena.- %7łe nie bę-dzie łatwo.288- Nigdy nie twierdziłem, że to proste.- W dawnych kiepskich czasach najczęściej uciekałam.Wy-dzieliłam takie miejsce w moich myślach, które nazwałam poko-jem nicości.Zamykałam się w nim i niczego nie czułam.W tensposób radziłam sobie z problemami.- Ale?- Ale po jakimś czasie utknęłam w nim.Nie mogłam się wy-dostać.Miałam wrażenie, jakbym spędzała całe życie w tym pu-stym pokoju.Dopiero gdy poznałam Jonny'ego, zdołałam się zniego wydostać i oto teraz, co przeraża mnie bardziej niż cokol-wiek innego, staję przed perspektywą powrotu do tego pokoju.Tony pochylił się w jej stronę i oparł łokcie na kolanach.- Zawsze możesz uciec od tego, kim jesteś, Sereno, ale wcze-śniej czy pózniej będziesz znowu musiała stawić czoło swojejprzeszłości.I dopiero wówczas przyjdzie dla ciebie czas na decy-zję, czy możesz w końcu ostatecznie wziąć z nią rozbrat.Stride jechał autostradą biegnącą wzdłuż północnego brzegu jezio-ra, zdającą się utrzymywać je w ryzach na odcinku od Duluth doTwo Harbors.Dzień był wspaniały, w górze czyste błękitne niebotworzyło sklepienie jak w gigantycznej katedrze.Trochę już za-pomniał, jak wygląda słońce, w każdym razie nie mógł sobieprzypomnieć, kiedy ostatni raz zmusiło go podczas jazdy do wło-żenia ciemnych okularów.Jego blask kładł się na wodzie szerokąroziskrzoną smugą.Do tego panował spokój, ruch na drodze byłniewielki.Gdyby nie ujemna temperatura, można by odnieść wra-żenie, że to letni dzień.Tymczasem po wschodzie słońca mrózchyba jeszcze przybrał na sile.Odnalazł domek letniskowy Kathy Lassiter jakieś piętnaściekilometrów na północ od miasta.Miał dobre kilkadziesiąt lat, byłduży i solidny, piętrowy, z dużymi oknami wychodzącymi na289jezioro.Pokrywała go warstwa świeżej szaroniebieskiej farbypołyskującej w słońcu.Rozległa, wieloakrowa działka była poro-śnięta lasem, wyróżniał się jedynie duży prostokąt niemal dziewi-czego śniegu, pośrodku którego stał dom.Zaparkował na rozjeż-dżonym błotnistym podjezdzie za audi należącym do gospodyni.Zanim zdążył wysiąść, drzwi się otworzyły i na ganek wyszłakobieta w kasztanowo-srebrzystym elastycznym kostiumie dojoggingu oraz fluorescencyjnie jaskrawych adidasach.Ciemno-blond włosy miała zebrane w koński ogon.- Pani Lassiter? - zawołał.Zeskoczyła na podjazd i podbiegła do niego.- Czym mogę służyć?Przedstawił się.Na jej twarzy odmalował się wyraz lekkiegozaskoczenia.Poprosiła go o okazanie legitymacji służbowej, aprzyjrzawszy się dokładnie odznace, zapytała:- O co chodzi? To sprawa natury prawnej?Przypomniał sobie, że ona jest wspólniczką dużej kancelariiprawnej z Minneapolis.- Nie, ale bardzo pilna.Czy możemy porozmawiać w domu?Pokręciła głową.- To pora mojego joggingu.Muszę się porozciągać.Proponuję,żeby przeszedł pan ze mną na drugą stronę autostrady i wyłusz-czył mi po drodze, o co chodzi.Przeszli przez szosę na niewielki leśny parking nad samym je-ziorem.Duży stół piknikowy z drewnianymi ławami do połowyzasypał śnieg, za nim lazurowe fale z uporem nacierały na oblo-dzoną kamienistą plażę.Zmrożony śnieg zaskrzypiał im pod sto-pami.Gałęzie otaczających ich wyniosłych sosen zwieszały sięnieruchomo w stojącym powietrzu.Lassiter podniosła wysoko lewą nogę, oparła piętę na brzegustołu i zaczęła ćwiczyć skłony, prawie dotykając czołem kolana.Po chwili zacisnęła dłonie na łydce, obróciła głowę w bok i utkwiła290w inspektorze spojrzenie inteligentnych piwnych oczu.Przekro-czyła już czterdziestkę i była bez makijażu, przez co uwidaczniałysię jej mocno zaróżowione policzki i zaczerwienione rozdęteskrzydełka nosa.- Więc o co chodzi, poruczniku? - zagadnęła zniecierpliwiona.Postanowił od razu przejść do rzeczy.- O dzisiejsze spotkanie w klubie erotycznym.Wzruszyła ramionami, zanim wykonała kolejny skłon.- Tak? I co?- Jeśli się nie mylę, ma pani odgrywać rolę tak zwanej dziew-czynki alfa.- To już nie pańska sprawa, jasne? - Stanęła wyprostowana izaczęła ćwiczyć obroty w jedną i w drugą stronę.- To nie jestżadne wykroczenie.Od kiedy to staliście się policją strzegącąmoralności?- Nie chodzi o moralność.Dwie dziewczyny alfa zostały na-padnięte po ich.występach w tym klubie.Lassiter przerwała ćwiczenia i skrzyżowała ręce na piersiach.Oddychała spokojnie i miarowo.- Jest pan pewien?- Tak.Wróciła do przerwanych ćwiczeń, ale przygryzła wargi w za-myśleniu.- Sugeruje pan, że powinnam zrezygnować?- Ani trochę bym się nie zdziwił, gdyby pani to zrobiła.- Ale chodzi panu po głowie coś innego, prawda? - podchwy-ciła.- Owszem.Gdyby spotkanie zostało odwołane, stracilibyśmyokazję schwytania sprawcy.Niewykluczone, że zacząłby szukaćinnych ofiar.- Innymi słowy, ma pan nadzieję, że tym razem ruszy za mną.291- Dostanie pani ochronę.Obejmiemy panią całodobową ob-serwacją.- To nie będzie takie łatwe.Dwa razy w tygodniu podróżujęmiędzy Duluth a Blizniaczymi Miastami.Moja kancelaria masiedzibę w Minneapolis.- Zajmuje się pani obsługą prawną firm, zgadza się?- Tak.Zwłaszcza przepisami federalnymi dla tworzących sięprzedsiębiorstw.- Praca niemal na okrągło, za to dobrze płatna.- Płatna całkiem niezle, ale jak ktoś chce się naprawdę wzbo-gacić, nie powinien brać honorariów według stawek godzinowych- odparła.Zerknął na duży i kosztowny dom letniskowy po drugiej stro-nie szosy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.- Więc co właściwie nie daje ci spokoju? Twoje zdenerwowa-nie czy poczucie winy?- Sama nie wiem.W końcu to prawie to samo.Terapeuta skinął głową.- Mogę ci dać pigułki, które całkowicie uwolnią cię od wszel-kich uczuć i emocji związanych z tym nietypowym zadaniem.Spojrzała na niego.- Co to za pigułki?- W gruncie rzeczy wszystko jedno.Jakie byś wolała? Aspiry-nę? A może witaminy?- Bardzo śmieszne.Wzruszył ramionami.- Sądząc po tym, co mówisz, czujesz się dokładnie tak, jak na-leżałoby się spodziewać w podobnej sytuacji.Nic na to nie pora-dzę, że te odczucia ci nie pasują.Jedynym problemem pozostajeto, jak sobie z nimi poradzisz i czy zdołasz nad nimi zapanować,czy też im ulegniesz.Zdaję sobie sprawę, że jako piętnastolatkanie miałaś większych szans, żeby zapanować nad tymi uczuciami.Na szczęście.- Nie jestem już piętnastolatką - wpadła mu w słowo.Tony rozłożył szeroko ręce.- Wiem, co chcesz powiedzieć - podjęła Serena.- %7łe nie bę-dzie łatwo.288- Nigdy nie twierdziłem, że to proste.- W dawnych kiepskich czasach najczęściej uciekałam.Wy-dzieliłam takie miejsce w moich myślach, które nazwałam poko-jem nicości.Zamykałam się w nim i niczego nie czułam.W tensposób radziłam sobie z problemami.- Ale?- Ale po jakimś czasie utknęłam w nim.Nie mogłam się wy-dostać.Miałam wrażenie, jakbym spędzała całe życie w tym pu-stym pokoju.Dopiero gdy poznałam Jonny'ego, zdołałam się zniego wydostać i oto teraz, co przeraża mnie bardziej niż cokol-wiek innego, staję przed perspektywą powrotu do tego pokoju.Tony pochylił się w jej stronę i oparł łokcie na kolanach.- Zawsze możesz uciec od tego, kim jesteś, Sereno, ale wcze-śniej czy pózniej będziesz znowu musiała stawić czoło swojejprzeszłości.I dopiero wówczas przyjdzie dla ciebie czas na decy-zję, czy możesz w końcu ostatecznie wziąć z nią rozbrat.Stride jechał autostradą biegnącą wzdłuż północnego brzegu jezio-ra, zdającą się utrzymywać je w ryzach na odcinku od Duluth doTwo Harbors.Dzień był wspaniały, w górze czyste błękitne niebotworzyło sklepienie jak w gigantycznej katedrze.Trochę już za-pomniał, jak wygląda słońce, w każdym razie nie mógł sobieprzypomnieć, kiedy ostatni raz zmusiło go podczas jazdy do wło-żenia ciemnych okularów.Jego blask kładł się na wodzie szerokąroziskrzoną smugą.Do tego panował spokój, ruch na drodze byłniewielki.Gdyby nie ujemna temperatura, można by odnieść wra-żenie, że to letni dzień.Tymczasem po wschodzie słońca mrózchyba jeszcze przybrał na sile.Odnalazł domek letniskowy Kathy Lassiter jakieś piętnaściekilometrów na północ od miasta.Miał dobre kilkadziesiąt lat, byłduży i solidny, piętrowy, z dużymi oknami wychodzącymi na289jezioro.Pokrywała go warstwa świeżej szaroniebieskiej farbypołyskującej w słońcu.Rozległa, wieloakrowa działka była poro-śnięta lasem, wyróżniał się jedynie duży prostokąt niemal dziewi-czego śniegu, pośrodku którego stał dom.Zaparkował na rozjeż-dżonym błotnistym podjezdzie za audi należącym do gospodyni.Zanim zdążył wysiąść, drzwi się otworzyły i na ganek wyszłakobieta w kasztanowo-srebrzystym elastycznym kostiumie dojoggingu oraz fluorescencyjnie jaskrawych adidasach.Ciemno-blond włosy miała zebrane w koński ogon.- Pani Lassiter? - zawołał.Zeskoczyła na podjazd i podbiegła do niego.- Czym mogę służyć?Przedstawił się.Na jej twarzy odmalował się wyraz lekkiegozaskoczenia.Poprosiła go o okazanie legitymacji służbowej, aprzyjrzawszy się dokładnie odznace, zapytała:- O co chodzi? To sprawa natury prawnej?Przypomniał sobie, że ona jest wspólniczką dużej kancelariiprawnej z Minneapolis.- Nie, ale bardzo pilna.Czy możemy porozmawiać w domu?Pokręciła głową.- To pora mojego joggingu.Muszę się porozciągać.Proponuję,żeby przeszedł pan ze mną na drugą stronę autostrady i wyłusz-czył mi po drodze, o co chodzi.Przeszli przez szosę na niewielki leśny parking nad samym je-ziorem.Duży stół piknikowy z drewnianymi ławami do połowyzasypał śnieg, za nim lazurowe fale z uporem nacierały na oblo-dzoną kamienistą plażę.Zmrożony śnieg zaskrzypiał im pod sto-pami.Gałęzie otaczających ich wyniosłych sosen zwieszały sięnieruchomo w stojącym powietrzu.Lassiter podniosła wysoko lewą nogę, oparła piętę na brzegustołu i zaczęła ćwiczyć skłony, prawie dotykając czołem kolana.Po chwili zacisnęła dłonie na łydce, obróciła głowę w bok i utkwiła290w inspektorze spojrzenie inteligentnych piwnych oczu.Przekro-czyła już czterdziestkę i była bez makijażu, przez co uwidaczniałysię jej mocno zaróżowione policzki i zaczerwienione rozdęteskrzydełka nosa.- Więc o co chodzi, poruczniku? - zagadnęła zniecierpliwiona.Postanowił od razu przejść do rzeczy.- O dzisiejsze spotkanie w klubie erotycznym.Wzruszyła ramionami, zanim wykonała kolejny skłon.- Tak? I co?- Jeśli się nie mylę, ma pani odgrywać rolę tak zwanej dziew-czynki alfa.- To już nie pańska sprawa, jasne? - Stanęła wyprostowana izaczęła ćwiczyć obroty w jedną i w drugą stronę.- To nie jestżadne wykroczenie.Od kiedy to staliście się policją strzegącąmoralności?- Nie chodzi o moralność.Dwie dziewczyny alfa zostały na-padnięte po ich.występach w tym klubie.Lassiter przerwała ćwiczenia i skrzyżowała ręce na piersiach.Oddychała spokojnie i miarowo.- Jest pan pewien?- Tak.Wróciła do przerwanych ćwiczeń, ale przygryzła wargi w za-myśleniu.- Sugeruje pan, że powinnam zrezygnować?- Ani trochę bym się nie zdziwił, gdyby pani to zrobiła.- Ale chodzi panu po głowie coś innego, prawda? - podchwy-ciła.- Owszem.Gdyby spotkanie zostało odwołane, stracilibyśmyokazję schwytania sprawcy.Niewykluczone, że zacząłby szukaćinnych ofiar.- Innymi słowy, ma pan nadzieję, że tym razem ruszy za mną.291- Dostanie pani ochronę.Obejmiemy panią całodobową ob-serwacją.- To nie będzie takie łatwe.Dwa razy w tygodniu podróżujęmiędzy Duluth a Blizniaczymi Miastami.Moja kancelaria masiedzibę w Minneapolis.- Zajmuje się pani obsługą prawną firm, zgadza się?- Tak.Zwłaszcza przepisami federalnymi dla tworzących sięprzedsiębiorstw.- Praca niemal na okrągło, za to dobrze płatna.- Płatna całkiem niezle, ale jak ktoś chce się naprawdę wzbo-gacić, nie powinien brać honorariów według stawek godzinowych- odparła.Zerknął na duży i kosztowny dom letniskowy po drugiej stro-nie szosy [ Pobierz całość w formacie PDF ]