[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ale.Ja tego nie uczyniłem, oszalałyście chyba! Przybyłem tu chwilę przed wami.Nie, bojęsię.- %7łe to Tancred? Ja też - powiedziała Cecylia.- Co teraz zrobimy? Musimy chybazawiadomić o zbrodni?- Właśnie miałem to zrobić, kiedy weszłyście.Och, Boże, mój synu, co ty zrobiłeś?Jessica odczuła w głębi duszy głęboki sprzeciw i ocknęła się z oszołomienia.- Poczekajcie? Popatrzcie tu! - wskazała ręką na stół.Z szuflady wystawał cienki stosikpapierów.- List? - zapytała.- Hans Barth nigdy nie rozstałby się z tak ważnymi dowodami.Alexander jak zahipnotyzowany zbliżył się do paczuszki z listami i wyciągnął je.Na dwóchzewnętrznych widniały ślady krwi.- To nie jego palce trzymały je ostatnie - stwierdziła Cecylia.Alexander przeglądał papiery.- To ten - powiedział niemal bezgłośnie.- Włóż go do kieszeni, szybko - nakazała Cecylia.- Wymkniemy się stąd, nic nikomu niemówiąc.Teraz nie będzie już żadnych dowodów, ani przeciwko tobie, ani przeciwkoTancredowi.- Nie, wstrzymajcie się, to niebezpieczne - wtrąciła się Jessica.- Może nam zaszkodzić.Oberżysta wie, że mieli zwyczaj spotykać się tutaj.I Tancred był tu dzisiaj.Nie, list jestnajlepszym dowodem jego niewinności, czy tego nie rozumiecie? Tu leżą jeszcze cztery158listy, każdy pisany innym charakterem.Są zakrwawione.Położono je tak, by zostałyodnalezione.A list pana Alexandra pozostał wśród nich!- Chcielibyśmy, byś nazywała nas ojcem i matką, Jessiko - szybko powiedziała Cecylia.- Dziękuję - odparła jak nieprzytomna.- Wiele czasu upłynęło, od kiedy utraciłam rodziców.Awięc jak? Czy rozumiecie i przyjmiecie moją wersję?- Masz zupełną rację, kochana dziewczyno - powiedział Alexander z ulgą.- Tancred jestniewinny.Sprawcą jest ktoś inny.- W każdym razie żadna z osób, które napisały te listy.Listów na początku musiało byćsześć.- Brawo, Jessiko! - Cecylia uścisnęła jej ramię.- Gdybyśmy usunęli list Alexandra,podejrzenie natychmiast padłoby na Tancreda.- No właśnie.- Musimy zameldować u zabójstwie - powiedział Alexander.- Ale co zrobimy z listami?To był kłopot.Listy stanowiły dowód niewinności Tancreda i pozostałych osób, które jenapisały.Nie chcieli jednak publicznie rozgłaszać tajemnicy Alexandra ani też czwórki innychnieszczęśliwych ludzi.- Oberżysta musi wiedzieć, z kim spotykał się tu Hans Barth.Powinniśmy więc wyznaćwszystko.Ale na razie zatrzymaj listy, Alexandrze - rozstrzygnęła Cecylia.- Zobaczymy, jakrozwinie się sprawa.Zeszli na dół i opowiedzieli o zbrodni, listy oczywiście zostawiając w ukryciu.Gospodarznatychmiast posłał po mieszkającego w pobliżu wójta.- Już od dawna się tego spodziewałem - mówił oberżysta.- Wiele osób przeklinało tegotypa.- Zabrzmiało to pocieszająco.- Wielokrotnie powtarzałem mu, że nie chcę go tuwidzieć, ale on nic sobie z tego nie robił.Nadjechał wójt.Podczas gdy przeszukiwał izbę, oni siedzieli w pustej teraz jadalni i wnapięciu czekali.W końcu pojawił się na dole drobny, chudy jak szczapa nerwowyczłowieczek.- Słyszałem, że wasz syn kontaktował się dziś wieczorem ze zmarłym.- Tak.Przypuszczamy, że tak właśnie było.- Był tutaj - wtrącił oberżysta.- Siedzieli razem w jadalni przez chwilę.Wasz syn, panie, byłbardzo wzburzony.Potem poszedł do konia i zaraz odjechał do Kopenhagi.159- A ten drugi?- On został.Po chwili odszedł na górę.- Wobec tego.?- Nie mogę zaświadczyć, że pan Tancred nie wrócił tu jeszcze, panie.Wielokrotnie groził, żezabije pana Bartha, choć oczywiście nie był jedynym, który miał na to ochotę.Alexander westchnął i wyciągnął zza pazuchy listy, nie wypuścił ich jednak z ręki.Opowiedział o szantażu, plamach krwi i o tym, gdzie umieszczono listy.- Nie czytałem ich, panie wójcie - zakończył.- Ale znam treść mego własnego.Bezwątpienia wszystkie kryją w sobie tajemnice tragicznych ludzkich losów.Hans Barth nie byłdobrym człowiekiem.Wykorzystywał ludzkie słabości do własnych celów.Proponuję, byśmyspalili te listy bez czytania, uprzednio spisując nazwiska autorów, aby móc wyłączyć ich zesprawy.- Palenie dowodów jest absolutnie niezgodne z prawem.- Ci mężczyzni nie mieli nic wspólnego ze zbrodnią.Musiał być jeszcze jeden list.Wójt przerwał jego słowa.- Skąd wiecie, że to byli mężczyzni?Alexander nieznacznie się zawahał.- Nie ma tu kobiecego charakteru pisma.- Wy, gospodarzu, musieliście tu widywać różnych mężczyzn - wtrąciła Cecylia.- Jeślizaczniemy od podpisów, to być może przypomnicie sobie, kim oni są, i można będzie ichwyłączyć ze sprawy?- A jeśli na liście nic będzie podpisu?- Musi być.Inaczej nie byłaby powodu do szantażu.- Zaczynajmy więc - zdecydował wójt.- Ale jeśli to się nie powiedzie, przeczytam listy.Bezpardonu.Alexander w myślach odmówił cichą modlitwę.Do odczytywania podpisów wybrano Cecylię.Otworzyła pierwszy list.Napisane tam było:Twój na wieki Arne.160- Arne - powiedziała tylko.Oberżysta zastanowił się.- Tego znam.Był tu w poniedziałek.- Następny - nakazał wójt.- H.C.- Aha, to Clingen.Nie widziałem go już od jakiegoś czasu.I tak dalej.Raz było to pełne nazwisko, innym razem tylko drobna wskazówka.Oberżystazdołał zidentyfikować wszystkich z wyjątkiem jednego, ale i tak to nie miało znaczenia, gdyżna pewno nie był mordercą.- I co teraz? - zwrócił się Alexander do oberżysty.- Przypominacie sobie jeszcze kogoś, z kim Barth się tutaj spotykał, a kto nie zostałwymieniony w żadnym z tych listów?- Hmm.To chyba większość.No i jeszcze oczywiście pan Tancred.- Ten list mam tutaj - Alexander poklepał się po kieszeni.- Czy możemy go obejrzeć? - poprosił wójt.- Na razie tylko z zewnątrz.Alexander wyjął papier i pokazał napis na wierzchu.- Wygląda na stary.I jest na nim nazwisko Hansa Bartha.Dziękuję, to na razie wystarczy.- O jednym zapomniałem - nagle odezwał się gospodarz.- Jest jeszcze ktoś.A1e nie wiem,czy był tu dziś wieczorem.Chyba nie.Ale poczekajcie, zapytam innych.Wyszedł do kuchni i zaraz był z powrotem.- Moja żona mówi, że był tu dzisiaj tuż po odjezdzie młodego pana Tancreda.- Jego nazwisko?Gospodarz szepnął imię do ucha wójtowi, który słysząc je otworzył szeroko oczy.Wstał.- O, wcale mnie to nie dziwi.Ten człowiek to gwałtownik jakich mało.Dziękuję, możeciejechać do domu, margrabio.- A listy?161- Spalimy je tutaj.Nie jestem bez serca.- Dziękujemy, panie wójcie - powiedziała Cecylia.- Ale jeśli zaufalibyście mojej dyskrecji,lepiej byłoby odesłać je autorom, a przynajmniej powiadomić ich, że nie muszą się jużniczego obawiać.Gdyby gospodarz podał mi ich adresy.- Może tak będzie najlepiej - przyznał wójt, choć ukradkiem rzucał tęskne spojrzenia wkierunku tajemniczych listów.Miał wielką ochotę je przeczytać, ale nie chciał wyjść naczłowieka małego formatu wobec ludzi tak wysoko postawionych jak Paladinowie.- Niech mnie diabli porwą, jeśli nie uda nam się pojmać winnego - powiedział surowo, jakbychcąc ukryć swą ciekawość.- Nie pierwszy raz podejrzewany jest o zabójstwo.Teraz sięnam nie wymknie.- Dzięki za waszą zdolność podejmowania słusznych decyzji, panie wójcie - wielkoduszniepowiedziała Cecylia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.- Ale.Ja tego nie uczyniłem, oszalałyście chyba! Przybyłem tu chwilę przed wami.Nie, bojęsię.- %7łe to Tancred? Ja też - powiedziała Cecylia.- Co teraz zrobimy? Musimy chybazawiadomić o zbrodni?- Właśnie miałem to zrobić, kiedy weszłyście.Och, Boże, mój synu, co ty zrobiłeś?Jessica odczuła w głębi duszy głęboki sprzeciw i ocknęła się z oszołomienia.- Poczekajcie? Popatrzcie tu! - wskazała ręką na stół.Z szuflady wystawał cienki stosikpapierów.- List? - zapytała.- Hans Barth nigdy nie rozstałby się z tak ważnymi dowodami.Alexander jak zahipnotyzowany zbliżył się do paczuszki z listami i wyciągnął je.Na dwóchzewnętrznych widniały ślady krwi.- To nie jego palce trzymały je ostatnie - stwierdziła Cecylia.Alexander przeglądał papiery.- To ten - powiedział niemal bezgłośnie.- Włóż go do kieszeni, szybko - nakazała Cecylia.- Wymkniemy się stąd, nic nikomu niemówiąc.Teraz nie będzie już żadnych dowodów, ani przeciwko tobie, ani przeciwkoTancredowi.- Nie, wstrzymajcie się, to niebezpieczne - wtrąciła się Jessica.- Może nam zaszkodzić.Oberżysta wie, że mieli zwyczaj spotykać się tutaj.I Tancred był tu dzisiaj.Nie, list jestnajlepszym dowodem jego niewinności, czy tego nie rozumiecie? Tu leżą jeszcze cztery158listy, każdy pisany innym charakterem.Są zakrwawione.Położono je tak, by zostałyodnalezione.A list pana Alexandra pozostał wśród nich!- Chcielibyśmy, byś nazywała nas ojcem i matką, Jessiko - szybko powiedziała Cecylia.- Dziękuję - odparła jak nieprzytomna.- Wiele czasu upłynęło, od kiedy utraciłam rodziców.Awięc jak? Czy rozumiecie i przyjmiecie moją wersję?- Masz zupełną rację, kochana dziewczyno - powiedział Alexander z ulgą.- Tancred jestniewinny.Sprawcą jest ktoś inny.- W każdym razie żadna z osób, które napisały te listy.Listów na początku musiało byćsześć.- Brawo, Jessiko! - Cecylia uścisnęła jej ramię.- Gdybyśmy usunęli list Alexandra,podejrzenie natychmiast padłoby na Tancreda.- No właśnie.- Musimy zameldować u zabójstwie - powiedział Alexander.- Ale co zrobimy z listami?To był kłopot.Listy stanowiły dowód niewinności Tancreda i pozostałych osób, które jenapisały.Nie chcieli jednak publicznie rozgłaszać tajemnicy Alexandra ani też czwórki innychnieszczęśliwych ludzi.- Oberżysta musi wiedzieć, z kim spotykał się tu Hans Barth.Powinniśmy więc wyznaćwszystko.Ale na razie zatrzymaj listy, Alexandrze - rozstrzygnęła Cecylia.- Zobaczymy, jakrozwinie się sprawa.Zeszli na dół i opowiedzieli o zbrodni, listy oczywiście zostawiając w ukryciu.Gospodarznatychmiast posłał po mieszkającego w pobliżu wójta.- Już od dawna się tego spodziewałem - mówił oberżysta.- Wiele osób przeklinało tegotypa.- Zabrzmiało to pocieszająco.- Wielokrotnie powtarzałem mu, że nie chcę go tuwidzieć, ale on nic sobie z tego nie robił.Nadjechał wójt.Podczas gdy przeszukiwał izbę, oni siedzieli w pustej teraz jadalni i wnapięciu czekali.W końcu pojawił się na dole drobny, chudy jak szczapa nerwowyczłowieczek.- Słyszałem, że wasz syn kontaktował się dziś wieczorem ze zmarłym.- Tak.Przypuszczamy, że tak właśnie było.- Był tutaj - wtrącił oberżysta.- Siedzieli razem w jadalni przez chwilę.Wasz syn, panie, byłbardzo wzburzony.Potem poszedł do konia i zaraz odjechał do Kopenhagi.159- A ten drugi?- On został.Po chwili odszedł na górę.- Wobec tego.?- Nie mogę zaświadczyć, że pan Tancred nie wrócił tu jeszcze, panie.Wielokrotnie groził, żezabije pana Bartha, choć oczywiście nie był jedynym, który miał na to ochotę.Alexander westchnął i wyciągnął zza pazuchy listy, nie wypuścił ich jednak z ręki.Opowiedział o szantażu, plamach krwi i o tym, gdzie umieszczono listy.- Nie czytałem ich, panie wójcie - zakończył.- Ale znam treść mego własnego.Bezwątpienia wszystkie kryją w sobie tajemnice tragicznych ludzkich losów.Hans Barth nie byłdobrym człowiekiem.Wykorzystywał ludzkie słabości do własnych celów.Proponuję, byśmyspalili te listy bez czytania, uprzednio spisując nazwiska autorów, aby móc wyłączyć ich zesprawy.- Palenie dowodów jest absolutnie niezgodne z prawem.- Ci mężczyzni nie mieli nic wspólnego ze zbrodnią.Musiał być jeszcze jeden list.Wójt przerwał jego słowa.- Skąd wiecie, że to byli mężczyzni?Alexander nieznacznie się zawahał.- Nie ma tu kobiecego charakteru pisma.- Wy, gospodarzu, musieliście tu widywać różnych mężczyzn - wtrąciła Cecylia.- Jeślizaczniemy od podpisów, to być może przypomnicie sobie, kim oni są, i można będzie ichwyłączyć ze sprawy?- A jeśli na liście nic będzie podpisu?- Musi być.Inaczej nie byłaby powodu do szantażu.- Zaczynajmy więc - zdecydował wójt.- Ale jeśli to się nie powiedzie, przeczytam listy.Bezpardonu.Alexander w myślach odmówił cichą modlitwę.Do odczytywania podpisów wybrano Cecylię.Otworzyła pierwszy list.Napisane tam było:Twój na wieki Arne.160- Arne - powiedziała tylko.Oberżysta zastanowił się.- Tego znam.Był tu w poniedziałek.- Następny - nakazał wójt.- H.C.- Aha, to Clingen.Nie widziałem go już od jakiegoś czasu.I tak dalej.Raz było to pełne nazwisko, innym razem tylko drobna wskazówka.Oberżystazdołał zidentyfikować wszystkich z wyjątkiem jednego, ale i tak to nie miało znaczenia, gdyżna pewno nie był mordercą.- I co teraz? - zwrócił się Alexander do oberżysty.- Przypominacie sobie jeszcze kogoś, z kim Barth się tutaj spotykał, a kto nie zostałwymieniony w żadnym z tych listów?- Hmm.To chyba większość.No i jeszcze oczywiście pan Tancred.- Ten list mam tutaj - Alexander poklepał się po kieszeni.- Czy możemy go obejrzeć? - poprosił wójt.- Na razie tylko z zewnątrz.Alexander wyjął papier i pokazał napis na wierzchu.- Wygląda na stary.I jest na nim nazwisko Hansa Bartha.Dziękuję, to na razie wystarczy.- O jednym zapomniałem - nagle odezwał się gospodarz.- Jest jeszcze ktoś.A1e nie wiem,czy był tu dziś wieczorem.Chyba nie.Ale poczekajcie, zapytam innych.Wyszedł do kuchni i zaraz był z powrotem.- Moja żona mówi, że był tu dzisiaj tuż po odjezdzie młodego pana Tancreda.- Jego nazwisko?Gospodarz szepnął imię do ucha wójtowi, który słysząc je otworzył szeroko oczy.Wstał.- O, wcale mnie to nie dziwi.Ten człowiek to gwałtownik jakich mało.Dziękuję, możeciejechać do domu, margrabio.- A listy?161- Spalimy je tutaj.Nie jestem bez serca.- Dziękujemy, panie wójcie - powiedziała Cecylia.- Ale jeśli zaufalibyście mojej dyskrecji,lepiej byłoby odesłać je autorom, a przynajmniej powiadomić ich, że nie muszą się jużniczego obawiać.Gdyby gospodarz podał mi ich adresy.- Może tak będzie najlepiej - przyznał wójt, choć ukradkiem rzucał tęskne spojrzenia wkierunku tajemniczych listów.Miał wielką ochotę je przeczytać, ale nie chciał wyjść naczłowieka małego formatu wobec ludzi tak wysoko postawionych jak Paladinowie.- Niech mnie diabli porwą, jeśli nie uda nam się pojmać winnego - powiedział surowo, jakbychcąc ukryć swą ciekawość.- Nie pierwszy raz podejrzewany jest o zabójstwo.Teraz sięnam nie wymknie.- Dzięki za waszą zdolność podejmowania słusznych decyzji, panie wójcie - wielkoduszniepowiedziała Cecylia [ Pobierz całość w formacie PDF ]