[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Następnie dotarł do rozwidlenia i uchwycił wzrokiem zarys biegnącej, ciemnejsylwetki, przemykającej najwyrazniej równoległym korytarzem po jego prawej.Drizzt instynktownie wiedział, że to Entrerł, a wydawało się oczywiste, że zna oninną drogę wyjścia z tego poziomu.Drizzt ostrożnie udał się w prawo.Był teraz ścigającym, nie ściganym.Przystanął, gdy dotarł do równoległego tunelu, wziął głęboki oddech i rozejrzałsię.Ciemna sylwetka, poruszająca się szybko, znajdowała się daleko w przedzie, znówskręcając nieoczekiwanie w prawo.Drizzt zastanawiał się nad tą zmianą kierunkuz dość sporymi podejrzeniami.Czy Entreri nie powinien iść w lewo, trzymać się bliskotrasy, którą według niego podążał Drizzt?Drizzt podejrzewał, że zabójca wie, iż jest śledzony, i prowadził Drizzta domiejsca, które mu odpowiadało.Drow nie miał jednak czasu na rozważenie tychpodejrzeń, nie, gdy na włosku wisiał los jego zagrożonych przyjaciół.Udał sięw prawo, szybko, tylko po to, by stwierdzić, że nic nie zyskał, że Entreri zaprowadziłich obydwóch do labiryntu przecinających się tuneli.Nie mając już zabójcy w zasięgu wzroku, Drizzt skoncentrował się na podłodze.Ku swojej uldze znajdował się wystarczająco blisko, by widzieć, że ciepło wywołaneprzez przechodzące stopy Entreriego było, choć niewyraznie, wciąż widoczne dla jegoinfrawizji.Zdał sobie sprawę, że jest narażony na atak, idąc z opuszczoną głową.Niemiał pojęcia, jak wiele sekund przed nim może być zabójca lub też jak wiele sekund zanim, jak przypuszczał Drizzt, był bowiem pewien, że Entreri zaprowadził go w tęokolicę, by móc zawrócić i dojść do drowa od tyłu.Jego kroki ledwo dorównywały Entreriemu, gdy wąski tunel ustąpił szerszymgrotom.Zlady pozostawały niewyrazne i szybko stygły, lecz Drizztowi udawało sięjakoś za nimi podążać.Zatrzymał go krótki krzyk w przedzie.Drizzt wiedział, że to nie Entreri, sądziłjednak, że nie znalazł się jeszcze dostatecznie blisko, by dołączyć do swoich przyjaciół.Któż to więc był?Drizzt wykorzystał swe uszy zamiast oczu i przedarł się słuchem przez licznedrobne echa, by podążyć za ledwo słyszalnym łkaniem.Był w tym momenciewdzięczny za trening na drowa wojownika, za lata badania wzorów echa w krętychtunelach.PDF stworzony przez wersję demonstracyjną pdfFactory www.pdffactory.pl/Akanie stawało się głośniejsze.Drizzt wiedział, że jego zródło znajduje się tuż zarogiem, w czymś, co pod tym kątem wydawało się małą, owalną komnatą.Z jednym sejmitarem wyciągniętym oraz dłonią na rękojeści Błysku, drow wpadłza róg.Regis!Wymęczony i ranny pękaty haifling leżał oparty o przeciwległą ścianę, zezwiązanymi ciasno rękoma, gałganem zawiniętym ciasno wokół ust oraz policzkamipokrytymi krwią.Pierwszym odruchem Drizzta było podbiec do rannego przyjaciela,zatrzymał się jednak gwałtownie, obawiając się kolejnej z przebiegłych sztuczekEntreriego.Regis zauważył go i spojrzał na niego z desperacją.Drizzt widział już wcześniej tę minę, rozpoznał w niej szczerość wykraczającąpoza wszystko, co Entreri, z maską lub bez niej, był w stanie powielić.Natychmiastznalazł się u boku halflinga, przecinając więzy i wyrywając knebel. Entreri. zaczął bez tchu haifling. Wiem powiedział spokojnie Drizzt. Nie odparł ostro Regis, zwracając uwagę drowa. Entreri.był zaledwie. Przemknął tędy nie więcej niż minutę przede mną dokończył Drizzt, nie chcąc,by Regis walczył bardziej niż to konieczne o swój utrudzony oddech.Regis przytaknął, rozglądając się swymi okrągłymi oczyma, jakby spodziewał się,że zabójca zaraz wypadnie i zabije ich obu.Drizzt bardziej się troszczył o obejrzenie licznych ran halflinga.Każda z nichoddzielnie wydawała się powierzchowna, razem jednak dawały poważny stan.Drizztpozwolił, by minęło kilka chwil, aby krew zaczęła płynąć przez dopiero co rozwiązaneręce i stopy Regisa, po czym spróbował postawić halflinga.Regis potrząsnął natychmiast głową.Wielka fala zawrotów głowy spowodowała,że przewrócił się i uderzyłby silnie w kamienną podłogę, gdyby Drizzt go nie złapał. Zostaw mnie powiedział Regis, okazując niespodziewaną dozę altruizmu.Niezrażony drow uśmiechnął się uspokajająco i podniósł Regisa do swego boku. Razem wyjaśnił niedbale. Nie zostawię cię tu, tak samo jak ty nie zostawiłbyśmnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Następnie dotarł do rozwidlenia i uchwycił wzrokiem zarys biegnącej, ciemnejsylwetki, przemykającej najwyrazniej równoległym korytarzem po jego prawej.Drizzt instynktownie wiedział, że to Entrerł, a wydawało się oczywiste, że zna oninną drogę wyjścia z tego poziomu.Drizzt ostrożnie udał się w prawo.Był teraz ścigającym, nie ściganym.Przystanął, gdy dotarł do równoległego tunelu, wziął głęboki oddech i rozejrzałsię.Ciemna sylwetka, poruszająca się szybko, znajdowała się daleko w przedzie, znówskręcając nieoczekiwanie w prawo.Drizzt zastanawiał się nad tą zmianą kierunkuz dość sporymi podejrzeniami.Czy Entreri nie powinien iść w lewo, trzymać się bliskotrasy, którą według niego podążał Drizzt?Drizzt podejrzewał, że zabójca wie, iż jest śledzony, i prowadził Drizzta domiejsca, które mu odpowiadało.Drow nie miał jednak czasu na rozważenie tychpodejrzeń, nie, gdy na włosku wisiał los jego zagrożonych przyjaciół.Udał sięw prawo, szybko, tylko po to, by stwierdzić, że nic nie zyskał, że Entreri zaprowadziłich obydwóch do labiryntu przecinających się tuneli.Nie mając już zabójcy w zasięgu wzroku, Drizzt skoncentrował się na podłodze.Ku swojej uldze znajdował się wystarczająco blisko, by widzieć, że ciepło wywołaneprzez przechodzące stopy Entreriego było, choć niewyraznie, wciąż widoczne dla jegoinfrawizji.Zdał sobie sprawę, że jest narażony na atak, idąc z opuszczoną głową.Niemiał pojęcia, jak wiele sekund przed nim może być zabójca lub też jak wiele sekund zanim, jak przypuszczał Drizzt, był bowiem pewien, że Entreri zaprowadził go w tęokolicę, by móc zawrócić i dojść do drowa od tyłu.Jego kroki ledwo dorównywały Entreriemu, gdy wąski tunel ustąpił szerszymgrotom.Zlady pozostawały niewyrazne i szybko stygły, lecz Drizztowi udawało sięjakoś za nimi podążać.Zatrzymał go krótki krzyk w przedzie.Drizzt wiedział, że to nie Entreri, sądziłjednak, że nie znalazł się jeszcze dostatecznie blisko, by dołączyć do swoich przyjaciół.Któż to więc był?Drizzt wykorzystał swe uszy zamiast oczu i przedarł się słuchem przez licznedrobne echa, by podążyć za ledwo słyszalnym łkaniem.Był w tym momenciewdzięczny za trening na drowa wojownika, za lata badania wzorów echa w krętychtunelach.PDF stworzony przez wersję demonstracyjną pdfFactory www.pdffactory.pl/Akanie stawało się głośniejsze.Drizzt wiedział, że jego zródło znajduje się tuż zarogiem, w czymś, co pod tym kątem wydawało się małą, owalną komnatą.Z jednym sejmitarem wyciągniętym oraz dłonią na rękojeści Błysku, drow wpadłza róg.Regis!Wymęczony i ranny pękaty haifling leżał oparty o przeciwległą ścianę, zezwiązanymi ciasno rękoma, gałganem zawiniętym ciasno wokół ust oraz policzkamipokrytymi krwią.Pierwszym odruchem Drizzta było podbiec do rannego przyjaciela,zatrzymał się jednak gwałtownie, obawiając się kolejnej z przebiegłych sztuczekEntreriego.Regis zauważył go i spojrzał na niego z desperacją.Drizzt widział już wcześniej tę minę, rozpoznał w niej szczerość wykraczającąpoza wszystko, co Entreri, z maską lub bez niej, był w stanie powielić.Natychmiastznalazł się u boku halflinga, przecinając więzy i wyrywając knebel. Entreri. zaczął bez tchu haifling. Wiem powiedział spokojnie Drizzt. Nie odparł ostro Regis, zwracając uwagę drowa. Entreri.był zaledwie. Przemknął tędy nie więcej niż minutę przede mną dokończył Drizzt, nie chcąc,by Regis walczył bardziej niż to konieczne o swój utrudzony oddech.Regis przytaknął, rozglądając się swymi okrągłymi oczyma, jakby spodziewał się,że zabójca zaraz wypadnie i zabije ich obu.Drizzt bardziej się troszczył o obejrzenie licznych ran halflinga.Każda z nichoddzielnie wydawała się powierzchowna, razem jednak dawały poważny stan.Drizztpozwolił, by minęło kilka chwil, aby krew zaczęła płynąć przez dopiero co rozwiązaneręce i stopy Regisa, po czym spróbował postawić halflinga.Regis potrząsnął natychmiast głową.Wielka fala zawrotów głowy spowodowała,że przewrócił się i uderzyłby silnie w kamienną podłogę, gdyby Drizzt go nie złapał. Zostaw mnie powiedział Regis, okazując niespodziewaną dozę altruizmu.Niezrażony drow uśmiechnął się uspokajająco i podniósł Regisa do swego boku. Razem wyjaśnił niedbale. Nie zostawię cię tu, tak samo jak ty nie zostawiłbyśmnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]