[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ka¿dy statek,który pojawi siê w sferze osi¹galnej dla naszych Srodków bo-jowych, bêdzie zlikwidowany bez uprzedzenia& Starczy?  zwróciÅ‚ siê do mnie szeptem Edik.Wszyscy zastygli jak na fotografii. Nie wiem  odparÅ‚em. Szkoda.Wiek bym sÅ‚uchaÅ‚. Niexle byÅ‚o  rzekÅ‚ Edik. Ale trzeba koñczyæ.Taki uby-tek energii mózgowej&  z tymi sÅ‚owami wyÅ‚¹czyÅ‚ remora-lizator. No, towarzysze!  wrzasn¹Å‚ Farfurkis. Przecie¿ niemo¿na tak pracowaæ, widzicie, gdzieSmy siê zapêdzili!&WybiegaÅ‚Å‚o poruszyÅ‚ ustami, popatrzyÅ‚ mêtnym wzrokiemi zabraÅ‚ siê do czesania brody. SÅ‚usznie!  powiedziaÅ‚ Chlebowwodow i usiadÅ‚. Trze-ba koñczyæ.Jestem w mniejszoSci, no có¿ ja?& Ja  proszêbardzo! Nie chcecie go na milicjê  to nie.No to zracjonali-zujemy tego magika jako niewyjaSnione zjawisko.MySlaÅ‚bykto, rêce sobie dwie doczepiÅ‚& Nie da rady!  szepn¹Å‚ ze smutkiem Edik. Ciê¿ka spra-wa, Sasza& ¯adnej moralnoSci ci hydraulicy nie maj¹& Hrrrm  rzekÅ‚ £awr Fiedotowicz i paln¹Å‚ niewielk¹mówkê.WynikaÅ‚o z niej, ¿e spoÅ‚eczeñstwo nie potrzebuje nie-wyjaSnionych zjawisk, które mog¹ przedstawiæ, ale z tych czyinnych powodów nie przedstawiaj¹ dokumentów uwierzytel-niaj¹cych ich prawo do niewyjaSnionoSci.Z drugiej strony,spoÅ‚eczeñstwo od dÅ‚u¿szego ju¿ czasu ¿¹da wykarczowania zewszystkich instancji biurokratyzmu i papierkowego opieszal-stwa.Na bazie tej tezy £awr Fiedotowicz wyraziÅ‚ powszechny77 pogl¹d, ¿e rozpatrzenie sprawy numer siedemdziesi¹t dwa na-le¿y przenieSæ na miesi¹c grudzieñ bie¿¹cego roku, by daæmo¿liwoSæ obywatelowi Konstantynowowi K.K.udania siêna miejsce staÅ‚ego zamieszkania i powrotu z nale¿ycie przy-gotowanymi dokumentami.Co siê tyczy materialnej pomocy,której okazania odmówiliSmy towarzyszowi Konstantynowo-wi K.K., Trójka ma prawo okazaæ takow¹ pomoc lub uwzglêd-niæ proSbê o okazanie takowej tylko w takich wypadkach, gdypetent reprezentuje sob¹ zidentyfikowane przez Trójkê nie-wyjaSnione zjawisko.A je¿eli obywatel Konstantynow K.K.jako takie zjawisko nie zostaÅ‚ jeszcze uznany, problem okaza-nia mu pomocy odkÅ‚ada siê do miesi¹ca grudnia, a dokÅ‚adniedo momentu peÅ‚nej identyfikacji&Wielka Okr¹gÅ‚a Pieczêæ nie pojawiÅ‚a siê na scenie.Wes-tchn¹Å‚em z ulg¹.Konstantyn, który nie do koñca jeszcze ro-zeznaÅ‚ siê w sytuacji, i którego dawno ju¿ coS rozpieraÅ‚o, de-monstracyjnie, caÅ‚kiem po naszemu, splun¹Å‚ i znikn¹Å‚. Agresja!  wrzasn¹Å‚ radoSnie Chlebowwodow. Widzie-liScie, jak charkn¹Å‚? PodÅ‚ogê caÅ‚¹ zapluÅ‚! Oburzaj¹ce  zgodziÅ‚ siê Farfurkis. Kwalifikujê to jakozniewagê. A nie mówiÅ‚em, ¿e to Å‚ajdak?  powiedziaÅ‚ Chlebow-wodow. Trzeba zadzwoniæ na milicjê, niech go posadz¹ natydzieñ, niech ulice pozamiata na cztery rêce& ! Nie, towarzyszu Chlebowwodow  zaprotestowaÅ‚ Far-furkis. To ju¿ nie kwestia milicji.Nie doceniacie tego, ¿emamy tu do czynienia ze spluniêciem w twarz spoÅ‚eczeñstwui administracji.To ju¿ podpada pod prokuratora!£awr Fiedotowicz milczaÅ‚, ale jego krótkie piegowatepalce nerwowo biegaÅ‚y po stole  to miêtosiÅ‚ jakiS przycisk,to skubaÅ‚ telefon.ZapachniaÅ‚o przestêpstwem politycznym.WybiegaÅ‚Å‚o, który kichaÅ‚ na Konstantyna, wykazywaÅ‚ Smier-teln¹ obojêtnoSæ.Chrz¹kn¹Å‚em i poprosiÅ‚em o gÅ‚os.Udzie-lono mi go, chocia¿ niezbyt chêtnie  oczy ju¿ nerwowopoÅ‚yskiwaÅ‚y, je¿yÅ‚y siê grzywy, szpony gotowe byÅ‚y szar-paæ, a kÅ‚y rozrywaæ.78 Staraj¹c siê mówiæ jak najbardziej dobitnie, ostrzegÅ‚emTrójkê, ¿e w jej interesie le¿y postawienie sprawy na galakto-centrycznych, a nie na antropocentrycznych pozycjach.Pod-kreSliÅ‚em, ¿e obyczaje i sposoby wyra¿ania uczuæ u istot z in-nych planet mog¹ i powinny ró¿niæ siê od ludzkich.PosÅ‚u¿yÅ‚emsiê oklepan¹ analogi¹, dotycz¹c¹ obyczajów ró¿nych plemioni narodów naszej planety.WyraziÅ‚em przekonanie, ¿e towarzy-sza Farfurkisa nie zadowoliÅ‚oby pocieranie nosami, bêd¹cenormalnym powitaniem praktykowanym wSród pewnych lu-dów północy, a jednak towarzysz Farfurkis nie uznaÅ‚by tegochyba za naruszenie jego godnoSci czÅ‚onka Trójki.Co siê tyczytowarzysza Konstantynowa, to obyczaj wypluwania na ziemiêznajduj¹cego siê w jamie gêbowej nadmiaru pÅ‚ynu o okreSlo-nym skÅ‚adzie chemicznym, obyczaj wyra¿aj¹cy u niektórychludów Ziemi irytacjê, niezadowolenie lub zamiar obra¿eniarozmówcy, u istoty z innej planety mo¿e i powinien wyra¿aæcoS zupeÅ‚nie innego, w tym nawet podziêkowanie za uwagê.Tak zwane spluniêcie towarzysza Konstantynowa mo¿e stano-wiæ absolutnie naturaln¹ reakcjê, zwi¹zan¹ ze specyfik¹ fizjo-logicznego funkcjonowania jego organizmu& (Jaka tam funk-cja!  rykn¹Å‚ Chlebowwodow. ZapluÅ‚ caÅ‚¹ podÅ‚ogê i spÅ‚yn¹Å‚!).W koñcu nie mo¿na wykluczyæ, ¿e wspomnian¹ czynnoSæ fi-zjologiczn¹ towarzysza Konstantynowa mo¿na rozpatrywaæjako dziaÅ‚anie zwi¹zane ze sposobem bÅ‚yskawicznego przeno-szenia siê w przestrzeni&DosiêgaÅ‚em szczytów krasomówstwa i z ulg¹ obserwo-waÅ‚em, jak palce £awra Fiedotowicza poruszaÅ‚y siê coraz wol-niej, a¿ w koñcu legÅ‚y spokojnie na stole.Chlebowwodoww dalszym ci¹gu porykiwaÅ‚ groxnie.Ale czujny Farfurkisszybko zorientowaÅ‚ siê w zmianie sytuacji i ostro natarÅ‚ w zu-peÅ‚nie nieoczekiwan¹ stronê.ObróciÅ‚ siê nagle przeciwko ko-mendantowi, który do tej pory, uwa¿aj¹c siê za absolutnie bez-piecznego z prostym zadowoleniem obserwowaÅ‚ rozwójsytuacji. Wielokrotnie zwracaÅ‚em uwagê na fakt  zagrzmiaÅ‚Farfurkis  ¿e dziaÅ‚alnoSæ propagandowa i wychowawcza79 w Kolonii NiewyjaSnionych Zjawisk jest postawiona do górynogami.Nie odbywaj¹ siê prawie wcale prelekcje politycz-no-wychowawcze.Gazetka Scienna od dawna jest zdezaktu-alizowana.Wieczorowy Uniwersytet Kultury praktycznie niefunkcjonuje.CaÅ‚a dziaÅ‚alnoSæ kulturalna w Kolonii ograni-cza siê do potañcówek, pokazów zagranicznych filmów i pry-mitywnych imprez estradowych.Pokazowe gospodarstwo jestzapuszczone.KoloniSci s¹ pozostawieni samym sobie, wieluz nich zdemoralizowaÅ‚o siê, nikt prawie nie ma pojêcia o sy-tuacji miêdzynarodowej, a najbardziej zacofani, na przykÅ‚adduch niejakiego Wienera, nawet nie zdaj¹ sobie sprawy, gdziesiê znajduj¹.W rezultacie mamy do czynienia z chuligañ-stwem i amoralnymi postêpkami i zalewani jesteSmy potokiemskarg ze strony spoÅ‚eczeñstwa.Przedwczoraj pterodaktylKuxma opuSciÅ‚ terytorium Kolonii i znajduj¹c siê niew¹tpli-wie w stanie nietrzexwym, fruwaÅ‚ nad klubem mÅ‚odzie¿y ro-botniczej i z¿eraÅ‚ ¿arówki okalaj¹ce transparent z napisem Serdecznie Witamy.Podaj¹cy siê za telepatê i spirytystê nie-jaki MikoÅ‚aj DoÅ‚gonosikow przenikn¹Å‚ nieuczciwym sposo-bem na teren ¿eñskiego internatu liceum pedagogicznegoi przeprowadzaÅ‚ tam rozmowy oraz dziaÅ‚ania, zakwalifikowa-ne przez administracjê jako propaganda religijna.I oto w dniudzisiejszym spotykamy siê z nowym smutnym faktem, bêd¹-cym skutkiem przestêpczej opieszaÅ‚oSci komendanta Ko-lonii, towarzysza Zubo, w dziedzinie wychowania i propa-gandy.Cokolwiek wyra¿aÅ‚o wypluniêcie przez towarzyszaKonstantynowa nadmiaru cieczy z jamy gêbowej, Swiadczyo jego niezrozumieniu faktu, gdzie przebywa i jak powiniensiê zachowaæ, co wszystko z kolei jest win¹ towarzysza Zubo,który nie wyjaSniÅ‚ kolonistom sensu ludowego porzekadÅ‚a: do cudzej Swi¹tyni ze swoj¹ religi¹ siê nie pchaj.I wydajemi siê, ¿e powinniSmy udzieliæ ostrze¿enia towarzyszowiZubo, upomnieæ go surowo i zobowi¹zaæ do podniesienia po-ziomu pracy wychowawczej w powierzonej mu Kolonii!Farfurkis uciszyÅ‚ siê i za komendanta zabraÅ‚ siê Chlebow-wodow [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl