X




[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ból w rozciętej dłoni był nie do zniesienia, Do tegowykręcona ręka dawała o sobie znać.Zimno coraz boleśniej kąsało jejskórę, zdawało jej się, że łzy powoli zamarzają.Do tego nagle uświadomiła sobie, że jest strasznie głodna.Oprócz małego śniadania i szklanki wody od rana nie miała niczego wustach.Nagle przestała płakać.Spojrzała wilgotnymi oczyma na niebo.Była pełnia.Księżyc świecił tak jasno.Jednak robiło się corazciemniej.Ciemność napierała na jej oczy, chociaż księżyc byłwyjątkowo jasny i świecił z niezwykłą mocą.Powieki ciążyły, więczamknęła je.Położyła głowę na zimnej ławce, skuliła się i drżąc zzimna, utonęła w otaczającej ją nocnej ciszy.***Niezwykła jasność, nietypowe o tej porze roku ciepło wypełniałopark.Przyjemny ciepły wiatr poruszał lekko liśćmi drzew, trawazdawała się być zieleńsza niż zazwyczaj.Wszystkie elementyjesiennego krajobrazu pasowałyby do siebie, gdyby nie jedenszczegół.Była nim postać dziewczyny skulonej na brązowej ławce.Jej jasnobrązowe włosy opadały na ramiona.Miała zamknięte oczy.Medison Carpen ciągle spała, nie mogąc podziwiać piękna tegoporanka.***Obudziła się.Ze zdziwieniem stwierdziła, że zamiast w swoimłóżku leży na ławce w parku.Poranek był ciepły, liście na drzewachkołysały się jednak pod wpływem wiatru.Rozprostowała nogi, poczym usiadła na ławeczce.Nagle dotarły do niej szczegóły ostatniegodnia.Ostatniej nocy.Jego rozwścieczona twarz, oczy ciskające błyskawice i tennadrealistyczny zapach tytoniu.Zbyt prawdziwy.Nim spostrzegła, stało przy niej sześciu chłopaków w wiekuokoło piętnastu lat.Każdy z nich miał bluzę z kapturem i niskoopuszczone spodnie.Prymitywne twarze wyglądały spod kapturów.Widać było łyse głowy.Nagle jeden z nich chwycił ją za obolałą rękę i przygwozdził dodrzewa.Medison zaczęła się wyrywać, oszołomiona nagłympojawieniem się chłopców.Gdy jeden z nich wyjął nóż, ugięły się podnią nogi.Zaczęła ich gryzć, kopać, pluć, byle tylko uciec.Naglezapragnęła żyć.Powoli zaczęły opuszczać ją siły.Nie przestawałajednak walczyć.Widziała chłopaka z nożem, który zbliżał się do niej zszyderczym uśmiechem.Krzyczała, łzy spływały po jej policzkach,nikt jednak nie nadchodził.Część jej świadomości mówiła, że powinnapogodzić się z losem, druga kazała jej walczyć do końca.Zimny metal przyłożony do skroni otrzezwił ją.Na nowo podjęławalkę.Nie poddawała się, ponownie gryzła i kopała.Już prawie udałosię jej uwolnić prawą rękę, gdy otrzymała bolesny cios pięścią wbrzuch. Nagle opuściły ją resztki sił.Poczuła, jak nóż rozcina jej skórę naskroni, nie czuła jednak bólu.Ciepłe krople krwi spływały po jejskroniach, policzkach i wpływały do ust.W końcu oszołomionakolejnym ciosem w żołądek, upadła na ziemię.Przez na wpół przymknięte powieki widziała nastolatków, którzyśmiejąc się i lekko popychając nawzajem, odeszli, podczas gdy onawykrwawiała się na śmierć.Czuła ciepło na brzuchu, twarzy.Zdawałasobie sprawę, że nadchodzi jej koniec.Nagle zaczął padać deszcz.Mieszał się z krwią na jej twarzy.Coraz bardziej oddalała się od siebie.Czy umierała?W końcu zimne krople deszczu obudziły Medison.Po pięknym poranku nie było śladu.Zerwał się wiatr, trawa jakbyściemniała.Było mglisto, rozpadało się.Na brązowej ławce siedziała, cała i zdrowa, ale przemoczonaMedison.Bez śladu krwi na skroniach, bez ciemnej czerwonej plamyna brzuchu.To był tylko sen.Jednak nie czuła się tu bezpiecznie.Choć było pusto, miaławrażenie, że za chwilę zza krzaków wyłoni się szóstka nastolatków wkapturach.Nie tracąc czasu na oswajanie się z chłodem, wstała z ławki.Otrzepała ubranie z kurzu i podążyła w stronę wyjścia z parku.Nie wiedziała, dokąd ma się udać.Wolała nie ryzykowaćwracania do domu, w obawie, że jej ojciec będzie tam na nią czekał.Może uważał, że przyjdzie, aby się ogrzać, a wtedy pierścionek będziejego?Mogłaby iść do szpitala.Jednak obawiała się, że doktor Hogansw końcu przestanie tolerować zachowanie jej ojca i zadzwoni na policję.Wtedy będzie po niej.Jedyne, co mogła teraz zrobić, to albo wędrować bez celu pomieście, albo udać się do Daniela.Mgła gęstniała, a chmury stawały sięcoraz cięższe.Perspektywa marznięcia w tym miejscu wydawała się jejco najmniej odpychająca, biorąc pod uwagę ostatnią noc [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.