[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zegar ścienny miarowoodmierzał godziny, a Justin wciąż nie wracał.Patsy nie mogła dłużej tkwić bezczynnie w jednymmiejscu.Wstała-i poszła do kuchni poszukać czegoś do zjedzenia, musiała się czymś zająć.Poszukiwania okazały się bezowocne, wobec czego wróciła do pokoju i zabrała się za sprzątanie.Zajęło jej to niewiele czasu.Justin skrupulatnie dbał o porządek.Pozbierała z podłogi rozrzuconeubranie.Parsknęła śmiechem, wieszając na krześle pelerynę i czarny negliż, tak absurdalne wydały sięjej teraz te części garderoby.Dlaczego nie zabrała do samochodu torby z czymś na zmianę? Miałazamiar paradować po ulicach w pełnym świetle dnia w tak skąpym i niedorzecznym stroju? Cóż,przyznała w duchu, jadąc tu, nie myślała o następnym dniu.Pragnęła jedynie spędzić cudowne chwilew ramionach Justina i doprowadzić go do stanu całkowitego zatracenia.Podniosła z podłogi spodnie Justina i w tym momencie drobny przedmiot wypadł z kieszeni i potoczyłsię pod łóżko.Zanurkowała tam za nim i przykryła dłonią.Poczuła, że trzyma w ręce aksamitnepudełeczko.Jej serce na chwilę zgubiło rytm.228Wyczołgała się spod łóżka na kolanach i przyjrzała ze zdumieniem czerwonemu etui.Nagle z całąwyrazistością odkryła plany Justina na miniony wieczór - obiad, romantyczna atmosfera, przyćmioneświatła, a potem oświadczyny.Drżącymi palcami otworzyła wieczko.Na jedwabnej podściółce leżałpierścionek.Brylant osadzony w szerokiej złotej obrączce.Mimo sporych rozmiarów kamieniaklejnot nie przywodził na myśl prostackiej ostentacji.Był gustownym, prostym i eleganckimświadectwem miłości i zrozumienia.On wiedział, pomyślała Patsy i jej oczy zaszły łzami.Zdała sobie sprawę, że gesty Willa miałykreować publiczny wizerunek człowieka sukcesu - zbytkowna biżuteria, paradne samochody,wystawne domy.Pierścionek, który trzymała w ręku, dowodził jedynie, że Justin Adams ją kocha.Inic ponadto.- Och, Justin - wyszeptała ze ściśniętym gardłem.Co będzie, jeśli z jakichś przyczyn ona nie dostanie rozwodu? Co będzie.Nie, nie zniosłaby tego,lepiej nawet o tym nie myśleć.Machinalnie wsunęła pierścionek na palec.Justin na pewno znajdziejakiś sposób.Kiedy wróci z akcji, będą mogli zacząć planować wspólną przyszłość.Zwitało niemal, kiedy Patsy usłyszała szczęk klucza w zamku.Porwała się jak szalona i pobiegła dosalonu.Stanęła jak wryta, porażona tym, co zobaczyła.Justin przypominał matadora zmaltretowanegoprzez wyjątkowo zadziornego byka.Brudny, pomięty mundur wisiał na nim w strzępach, twarz miałpodrapaną do krwi i posiniaczoną.Ale żył.Dzięki Bogu!Spojrzał na Patsy i oczy mu rozbłysły, a radość przegoniła z twarzy zmęczenie.229Patsy postąpiła kilka kroków i przystanęła, strwożona.- Jesteś ranny?- Drobnostka, nic takiego, tylko kilka siniaków i zadrapań.Klient się stawiał, musiałem go dogonić iobezwładnić.Pech chciał, że wpadliśmy na drut kolczasty.No i skutki tego sama widzisz.Drutwygrał.- Ale złapałeś tego typa?- No pewnie - odparł Justin z pyszałkowatym uśmieszkiem.- Równi faceci zawsze są górą.- Zajrzałjej głęboko w oczy.- Czyż nie?- Przypuszczam, że zależy, co chcą osiągnąć.- Wiesz, co chcę osiągnąć.Mam to powiedzieć głośno? Jesteś gotowa wysłuchać?Patsy wyciągnęła rękę.- Czy to ma coś wspólnego z tym oto cackiem? Justin patrzył na pierścionek, zdezorientowany.- Jak go znalazłaś?- Wypadł z kieszeni spodni, kiedy sprzątałam.- I doszłaś do wniosku, że przeznaczony jest dla ciebie?- A dla kogo innego mógłby być przeznaczony?- Może dla kobiety, która wie, czego chce.- Wiem, czego chcę.- Czyżby?- Zawsze wiedziałam.- Objęła Justina w pasie i przytuliła twarz do jego torsu, delektując siępoczuciem bezpieczeństwa, jakie ją ogarnęło.- Musiałam mieć trochę czasu, żeby po tym, coprzeszłam, nabrać zaufania do własnych sądów.- Tym razem, kochanie, możesz sobie zaufać.Będę cię kochał aż do ostatniego tchnienia.Nigdy cięnie skrzywdzę.Billy'ego będę traktował jak własnego syna i postaram się ze230wszystkich sił, żeby nasz dom zapełnił się jego siostrami i braćmi, jeśli tylko będziesz tego chciała.- Tak, Justin, tego właśnie chcę - zapewniła, patrząc mu prosto w oczy.- Nie mam co do tegonajmniejszej wątpliwości.Uniósł jej dłoń i podziwiał pierścionek, który pasował jak ulał.- Rozproszyłaś mnie i straciłem wątek.Chciałem cię o coś wczoraj zapytać, ale okazało się, żeprzewidziałaś na wczorajszy wieczór inne atrakcje.- Nie słyszałam, żebyś zgłaszał zastrzeżenia.- Nic podobnego.Po prostu chciałem, żebyś mnie uważnie wysłuchała.To poważna sprawa.%7ładnychwygłupów, zgoda?Omiatał ją wzrokiem od stóp do głów, od rozpiętego kołnierzyka jego własnej koszuli, którą na sobiemiała, po gołe uda.Czuła na skórze palący płomień tego spojrzenia.- Chyba powinnaś coś na siebie włożyć.- Mam do wyboru tylko tę koszulę, czarny negliż albo pelerynę.- Mniejsza z tym.- Odchrząknął.- Muszę się odrobinę skoncentrować.- Czyżbyś zapomniał, co miałeś do powiedzenia? - Pomachała mu pierścionkiem przed nosem, poczym wsunęła mu go do ręki.- Czy to ma coś wspólnego z tym?-Ztym?A,taa.Nieśmiałość i nieporadność Justina wzruszyła Patsy do głębi.Will, zwracając się do niej, bezustanniesprawiał wrażenie człowieka zaabsorbowanego bardziej formą mowy, którą miał wkrótce wygłosić,niż tym, co chciał przekazać żonie.231- Czy to ma jakiś związek z przyszłością? - podpowiedziała.- Jesteś wspaniała, wszystko wiesz.- Z naszą wspólną przyszłością, twoją i moją - drążyła wytrwale, zachowując trzezwy umysł.- Uhm - wymamrotał i wziął w ramiona świeżo upieczoną narzeczoną.Pózniej, po pewnym czasie, zdołał w końcu ubrać swoje myśli w słowa i wypowiedział tradycyjnąformułkę, po czym wsunął Patsy na palec zaręczynowy pierścionek [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Zegar ścienny miarowoodmierzał godziny, a Justin wciąż nie wracał.Patsy nie mogła dłużej tkwić bezczynnie w jednymmiejscu.Wstała-i poszła do kuchni poszukać czegoś do zjedzenia, musiała się czymś zająć.Poszukiwania okazały się bezowocne, wobec czego wróciła do pokoju i zabrała się za sprzątanie.Zajęło jej to niewiele czasu.Justin skrupulatnie dbał o porządek.Pozbierała z podłogi rozrzuconeubranie.Parsknęła śmiechem, wieszając na krześle pelerynę i czarny negliż, tak absurdalne wydały sięjej teraz te części garderoby.Dlaczego nie zabrała do samochodu torby z czymś na zmianę? Miałazamiar paradować po ulicach w pełnym świetle dnia w tak skąpym i niedorzecznym stroju? Cóż,przyznała w duchu, jadąc tu, nie myślała o następnym dniu.Pragnęła jedynie spędzić cudowne chwilew ramionach Justina i doprowadzić go do stanu całkowitego zatracenia.Podniosła z podłogi spodnie Justina i w tym momencie drobny przedmiot wypadł z kieszeni i potoczyłsię pod łóżko.Zanurkowała tam za nim i przykryła dłonią.Poczuła, że trzyma w ręce aksamitnepudełeczko.Jej serce na chwilę zgubiło rytm.228Wyczołgała się spod łóżka na kolanach i przyjrzała ze zdumieniem czerwonemu etui.Nagle z całąwyrazistością odkryła plany Justina na miniony wieczór - obiad, romantyczna atmosfera, przyćmioneświatła, a potem oświadczyny.Drżącymi palcami otworzyła wieczko.Na jedwabnej podściółce leżałpierścionek.Brylant osadzony w szerokiej złotej obrączce.Mimo sporych rozmiarów kamieniaklejnot nie przywodził na myśl prostackiej ostentacji.Był gustownym, prostym i eleganckimświadectwem miłości i zrozumienia.On wiedział, pomyślała Patsy i jej oczy zaszły łzami.Zdała sobie sprawę, że gesty Willa miałykreować publiczny wizerunek człowieka sukcesu - zbytkowna biżuteria, paradne samochody,wystawne domy.Pierścionek, który trzymała w ręku, dowodził jedynie, że Justin Adams ją kocha.Inic ponadto.- Och, Justin - wyszeptała ze ściśniętym gardłem.Co będzie, jeśli z jakichś przyczyn ona nie dostanie rozwodu? Co będzie.Nie, nie zniosłaby tego,lepiej nawet o tym nie myśleć.Machinalnie wsunęła pierścionek na palec.Justin na pewno znajdziejakiś sposób.Kiedy wróci z akcji, będą mogli zacząć planować wspólną przyszłość.Zwitało niemal, kiedy Patsy usłyszała szczęk klucza w zamku.Porwała się jak szalona i pobiegła dosalonu.Stanęła jak wryta, porażona tym, co zobaczyła.Justin przypominał matadora zmaltretowanegoprzez wyjątkowo zadziornego byka.Brudny, pomięty mundur wisiał na nim w strzępach, twarz miałpodrapaną do krwi i posiniaczoną.Ale żył.Dzięki Bogu!Spojrzał na Patsy i oczy mu rozbłysły, a radość przegoniła z twarzy zmęczenie.229Patsy postąpiła kilka kroków i przystanęła, strwożona.- Jesteś ranny?- Drobnostka, nic takiego, tylko kilka siniaków i zadrapań.Klient się stawiał, musiałem go dogonić iobezwładnić.Pech chciał, że wpadliśmy na drut kolczasty.No i skutki tego sama widzisz.Drutwygrał.- Ale złapałeś tego typa?- No pewnie - odparł Justin z pyszałkowatym uśmieszkiem.- Równi faceci zawsze są górą.- Zajrzałjej głęboko w oczy.- Czyż nie?- Przypuszczam, że zależy, co chcą osiągnąć.- Wiesz, co chcę osiągnąć.Mam to powiedzieć głośno? Jesteś gotowa wysłuchać?Patsy wyciągnęła rękę.- Czy to ma coś wspólnego z tym oto cackiem? Justin patrzył na pierścionek, zdezorientowany.- Jak go znalazłaś?- Wypadł z kieszeni spodni, kiedy sprzątałam.- I doszłaś do wniosku, że przeznaczony jest dla ciebie?- A dla kogo innego mógłby być przeznaczony?- Może dla kobiety, która wie, czego chce.- Wiem, czego chcę.- Czyżby?- Zawsze wiedziałam.- Objęła Justina w pasie i przytuliła twarz do jego torsu, delektując siępoczuciem bezpieczeństwa, jakie ją ogarnęło.- Musiałam mieć trochę czasu, żeby po tym, coprzeszłam, nabrać zaufania do własnych sądów.- Tym razem, kochanie, możesz sobie zaufać.Będę cię kochał aż do ostatniego tchnienia.Nigdy cięnie skrzywdzę.Billy'ego będę traktował jak własnego syna i postaram się ze230wszystkich sił, żeby nasz dom zapełnił się jego siostrami i braćmi, jeśli tylko będziesz tego chciała.- Tak, Justin, tego właśnie chcę - zapewniła, patrząc mu prosto w oczy.- Nie mam co do tegonajmniejszej wątpliwości.Uniósł jej dłoń i podziwiał pierścionek, który pasował jak ulał.- Rozproszyłaś mnie i straciłem wątek.Chciałem cię o coś wczoraj zapytać, ale okazało się, żeprzewidziałaś na wczorajszy wieczór inne atrakcje.- Nie słyszałam, żebyś zgłaszał zastrzeżenia.- Nic podobnego.Po prostu chciałem, żebyś mnie uważnie wysłuchała.To poważna sprawa.%7ładnychwygłupów, zgoda?Omiatał ją wzrokiem od stóp do głów, od rozpiętego kołnierzyka jego własnej koszuli, którą na sobiemiała, po gołe uda.Czuła na skórze palący płomień tego spojrzenia.- Chyba powinnaś coś na siebie włożyć.- Mam do wyboru tylko tę koszulę, czarny negliż albo pelerynę.- Mniejsza z tym.- Odchrząknął.- Muszę się odrobinę skoncentrować.- Czyżbyś zapomniał, co miałeś do powiedzenia? - Pomachała mu pierścionkiem przed nosem, poczym wsunęła mu go do ręki.- Czy to ma coś wspólnego z tym?-Ztym?A,taa.Nieśmiałość i nieporadność Justina wzruszyła Patsy do głębi.Will, zwracając się do niej, bezustanniesprawiał wrażenie człowieka zaabsorbowanego bardziej formą mowy, którą miał wkrótce wygłosić,niż tym, co chciał przekazać żonie.231- Czy to ma jakiś związek z przyszłością? - podpowiedziała.- Jesteś wspaniała, wszystko wiesz.- Z naszą wspólną przyszłością, twoją i moją - drążyła wytrwale, zachowując trzezwy umysł.- Uhm - wymamrotał i wziął w ramiona świeżo upieczoną narzeczoną.Pózniej, po pewnym czasie, zdołał w końcu ubrać swoje myśli w słowa i wypowiedział tradycyjnąformułkę, po czym wsunął Patsy na palec zaręczynowy pierścionek [ Pobierz całość w formacie PDF ]