[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przestraszona złością w jego głosie, powiedziała,uśmiechając się zalotnie:- Jesteś strasznie gwałtowny, milordzie.- Ale nie wobec ciebie.- Podniósł na nią ciemneoczy.- Nigdy bym cię nie skrzywdził.- Głos mu sięzałamał.- To był najstraszniejszy moment w moimżyciu.Bałem się, że cię utraciłem.- Douglas.- Nadal chcesz, żebym cię pocałował? - spytał tonem,któremu niewiele kobiet potrafiło się oprzeć.Zamknęła oczy, kiedy położył ręce na jej ramionach.Ubranie spadło na ziemię.Nie umiała bronić się przedtakim mężczyzną jak on.I nie chciała się przed nim bronić.Uklękła, a Douglas ujął jej twarz w dłonie i pocałowałtak namiętnie, że zaczęła drżeć.Zrobiło jej się ciemnoprzed oczami.- Czy moje pocałunki są tym, o czym marzyłaś? -zapytał rozbawiony.251JILLIAN HUNTERNie mogła nic odpowiedzieć.Bez słowa objęła gow pasie.Miała nadzieję, że zrozumie, co się z nią dzieje.I że nie przestanie jej całować.Tak się też stało.Przesunął dłonie po jej piersiach.Kiedy pieścił delikatnie sutki, odchyliła głowę do tyłupod wpływem zdumiewającej rozkoszy.Całe ciało drżałopod dotykiem jego palców.Budziła się w niej jakaśnieznana tęsknota.Nieznana i niebezpieczna siła.Jej reakcja przyprawiła Douglasa o zawrót głowy.Jęknął, kiedy otarła się piersią o jego ramię.Zbyt długoudawał świętego.Pragnienie zaczynało wymykać musię spod kontroli.Mruknął groznie i zrzucił pled z pleców.- Wiedziałem, że nic mnie już nie powstrzyma, gdyzacznę cię całować.Miał tak zmieniony głos, że Rowena z trudem gorozpoznawała.Otworzyła oczy.Tak, to on, jej Smoki jego wspaniałe, potężne, męskie ciało uniesione tużnad nią.Pragnęła go dotykać.Przesunęła wzrok na blizny na ramionach.Po chwiliich oczy spotkały się.Otworzył usta, żeby to wytłumaczyć, ale ona odezwała się pierwsza:- Nic nie mów.Tych blizn nabawiłeś się ściągającpodczas burzy kociaka z drzewa.- Byłem niewolnikiem w Algierze - powiedział poważnie.- Uciekliśmy stamtąd razem z Daintym.- Wiem - szepnęła.Odgarnął jej włosy z twarzy.- Fryderyk żyje.Przynajmniej żył jeszcze, gdy goznalazłem.252SMOK- O tym też wiem.Aidan mi powiedział.- Chciałbym tak wiele wiedzieć o tobie, Roweno.Zaczniemy od tajemnic twojego ciała.Przyglądał jej się w świetle ogniska.- Nigdy bardziej nie pragnąłem żadnej kobiety -powiedział poruszając nozdrzami.Przesunęła językiem po wargach.Była pewna, żeDouglas słyszy bicie jej serca.Powiedziała pierwsząrzecz, jaka przyszła jej do głowy:- Jesteś zupełnie inny niż Mateusz.Zmrużył oczy.- Brat czy nie brat, tego przeklętego głupka też zabiję.Rowena powstrzymała śmiech.Położyła ręce na jegopiersi, a potem wstydliwie je cofnęła.- Może powinieneś zająć się sokolnictwem, milor-dzie.To ciekawsze zajęcie niż zabijanie ludzi.Douglas patrzył na nią w milczeniu.%7ładna kobietanie dotykała go dotąd z taką czułością.Ta mieszankai słodyczy i zmysłowości odbierała mu rozum.Budziław duszy coś, czego zaparł się wiele lat temu.Ciałopulsowało z fizycznego podniecenia, jednak w sercubudziło się coś łagodnego, jakaś nadzieja.- Dotknij mnie, Roweno - odezwał się półgłosem.-Dotknij mnie tak jak przed chwilą.Przesunęła palcami po twardych mięśniach jego piersi.Sięgnął ręką do jej biodra.- Chodz.Schowała twarz w zagłębieniu jego ramienia.- Tak - szepnęła.Dreszcz wstrząsnął jego potężnym ciałem.Delikatniepogładził ją po twarzy.JILLIAN HUNTER- Wiesz, jakich czynów się dopuszczałem? Czy naprawdę wiesz, kim byłem?- Wiem.- Pocałowała go w szyję.- Ale wierzę ci,Smoku, i wierzę, że jest w tobie dobroć.- A jeśli nie?W ciszy rozległo się jej głębokie westchnienie.- I tak będę twoją kobietą.Mary MacVittie prowadziła grupkę mieszkańcówwioski w stronę lasu.Wolałaby zaprowadzić ich doKamienia Czarownicy, gdyż czekała ich stara celtyckaceremonia, ale ludzie z doliny byli zbyt przestraszenitym, co się tam niedawno wydarzyło.Nie ulegało wątpliwości, że Neacail będzie się chciałzemścić, gdy tylko dowie się, co stało się z jego starszymbratem Eachuinnem.Gunther, działając na rozkaz Douglasa, powiedział wszystkim, by zebrali się w zamku przedświtem.Tam będą pod opieką jego lordowskiej mości.- Ogień Pociechy.- Doktor MacVittie pociągnąłłyk wody życia z butelki podawanej z rąk do rąk.-Jakby ktoś jeszcze wierzył w te bzdury.Księżyc świecił jasno.W powietrzu czuło się nadchodzącą zimę.Mary ubrała się w śnieżnobiałą jedwabną szatę.Właściwie była to jej koszula nocna, ale wiedziała, że niktw Dunmoral się tego nie domyśli.Poprosiła też o pomocstarego Bruce'a i Ailag, zielarkę z wioski, za sprawąktórej na lewym kolanie Olivera Cromwella wyrosłapodobno czarna brodawka.254SMOKMary uniosła magiczną gałązkę.Stary Bruce pobłogosławił płomienie, które rozbłysłya pochodni w jego dłoniach.- Zwiatło.- szepnęła Mary - pozostań z nami.I niech bogowie spojrzą na nas łaskawie.i22Douglas uśmiechnął się drapieżnie, jak zwierz, którypochwycił właśnie ofiarę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Przestraszona złością w jego głosie, powiedziała,uśmiechając się zalotnie:- Jesteś strasznie gwałtowny, milordzie.- Ale nie wobec ciebie.- Podniósł na nią ciemneoczy.- Nigdy bym cię nie skrzywdził.- Głos mu sięzałamał.- To był najstraszniejszy moment w moimżyciu.Bałem się, że cię utraciłem.- Douglas.- Nadal chcesz, żebym cię pocałował? - spytał tonem,któremu niewiele kobiet potrafiło się oprzeć.Zamknęła oczy, kiedy położył ręce na jej ramionach.Ubranie spadło na ziemię.Nie umiała bronić się przedtakim mężczyzną jak on.I nie chciała się przed nim bronić.Uklękła, a Douglas ujął jej twarz w dłonie i pocałowałtak namiętnie, że zaczęła drżeć.Zrobiło jej się ciemnoprzed oczami.- Czy moje pocałunki są tym, o czym marzyłaś? -zapytał rozbawiony.251JILLIAN HUNTERNie mogła nic odpowiedzieć.Bez słowa objęła gow pasie.Miała nadzieję, że zrozumie, co się z nią dzieje.I że nie przestanie jej całować.Tak się też stało.Przesunął dłonie po jej piersiach.Kiedy pieścił delikatnie sutki, odchyliła głowę do tyłupod wpływem zdumiewającej rozkoszy.Całe ciało drżałopod dotykiem jego palców.Budziła się w niej jakaśnieznana tęsknota.Nieznana i niebezpieczna siła.Jej reakcja przyprawiła Douglasa o zawrót głowy.Jęknął, kiedy otarła się piersią o jego ramię.Zbyt długoudawał świętego.Pragnienie zaczynało wymykać musię spod kontroli.Mruknął groznie i zrzucił pled z pleców.- Wiedziałem, że nic mnie już nie powstrzyma, gdyzacznę cię całować.Miał tak zmieniony głos, że Rowena z trudem gorozpoznawała.Otworzyła oczy.Tak, to on, jej Smoki jego wspaniałe, potężne, męskie ciało uniesione tużnad nią.Pragnęła go dotykać.Przesunęła wzrok na blizny na ramionach.Po chwiliich oczy spotkały się.Otworzył usta, żeby to wytłumaczyć, ale ona odezwała się pierwsza:- Nic nie mów.Tych blizn nabawiłeś się ściągającpodczas burzy kociaka z drzewa.- Byłem niewolnikiem w Algierze - powiedział poważnie.- Uciekliśmy stamtąd razem z Daintym.- Wiem - szepnęła.Odgarnął jej włosy z twarzy.- Fryderyk żyje.Przynajmniej żył jeszcze, gdy goznalazłem.252SMOK- O tym też wiem.Aidan mi powiedział.- Chciałbym tak wiele wiedzieć o tobie, Roweno.Zaczniemy od tajemnic twojego ciała.Przyglądał jej się w świetle ogniska.- Nigdy bardziej nie pragnąłem żadnej kobiety -powiedział poruszając nozdrzami.Przesunęła językiem po wargach.Była pewna, żeDouglas słyszy bicie jej serca.Powiedziała pierwsząrzecz, jaka przyszła jej do głowy:- Jesteś zupełnie inny niż Mateusz.Zmrużył oczy.- Brat czy nie brat, tego przeklętego głupka też zabiję.Rowena powstrzymała śmiech.Położyła ręce na jegopiersi, a potem wstydliwie je cofnęła.- Może powinieneś zająć się sokolnictwem, milor-dzie.To ciekawsze zajęcie niż zabijanie ludzi.Douglas patrzył na nią w milczeniu.%7ładna kobietanie dotykała go dotąd z taką czułością.Ta mieszankai słodyczy i zmysłowości odbierała mu rozum.Budziław duszy coś, czego zaparł się wiele lat temu.Ciałopulsowało z fizycznego podniecenia, jednak w sercubudziło się coś łagodnego, jakaś nadzieja.- Dotknij mnie, Roweno - odezwał się półgłosem.-Dotknij mnie tak jak przed chwilą.Przesunęła palcami po twardych mięśniach jego piersi.Sięgnął ręką do jej biodra.- Chodz.Schowała twarz w zagłębieniu jego ramienia.- Tak - szepnęła.Dreszcz wstrząsnął jego potężnym ciałem.Delikatniepogładził ją po twarzy.JILLIAN HUNTER- Wiesz, jakich czynów się dopuszczałem? Czy naprawdę wiesz, kim byłem?- Wiem.- Pocałowała go w szyję.- Ale wierzę ci,Smoku, i wierzę, że jest w tobie dobroć.- A jeśli nie?W ciszy rozległo się jej głębokie westchnienie.- I tak będę twoją kobietą.Mary MacVittie prowadziła grupkę mieszkańcówwioski w stronę lasu.Wolałaby zaprowadzić ich doKamienia Czarownicy, gdyż czekała ich stara celtyckaceremonia, ale ludzie z doliny byli zbyt przestraszenitym, co się tam niedawno wydarzyło.Nie ulegało wątpliwości, że Neacail będzie się chciałzemścić, gdy tylko dowie się, co stało się z jego starszymbratem Eachuinnem.Gunther, działając na rozkaz Douglasa, powiedział wszystkim, by zebrali się w zamku przedświtem.Tam będą pod opieką jego lordowskiej mości.- Ogień Pociechy.- Doktor MacVittie pociągnąłłyk wody życia z butelki podawanej z rąk do rąk.-Jakby ktoś jeszcze wierzył w te bzdury.Księżyc świecił jasno.W powietrzu czuło się nadchodzącą zimę.Mary ubrała się w śnieżnobiałą jedwabną szatę.Właściwie była to jej koszula nocna, ale wiedziała, że niktw Dunmoral się tego nie domyśli.Poprosiła też o pomocstarego Bruce'a i Ailag, zielarkę z wioski, za sprawąktórej na lewym kolanie Olivera Cromwella wyrosłapodobno czarna brodawka.254SMOKMary uniosła magiczną gałązkę.Stary Bruce pobłogosławił płomienie, które rozbłysłya pochodni w jego dłoniach.- Zwiatło.- szepnęła Mary - pozostań z nami.I niech bogowie spojrzą na nas łaskawie.i22Douglas uśmiechnął się drapieżnie, jak zwierz, którypochwycił właśnie ofiarę [ Pobierz całość w formacie PDF ]