[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Tu, w Batongaville wybuchła niesamowita wojna.Czegoś takiego wcześniej nie widziałem.Grenada.Zatoka Perska.Batongaville  nazwy tych miejsc będą wkrótce wymieniane jednym tchem.Roger gwałtownie zakołysał kamerą, tak by złapać Mickeya, który pojawił się w korzytarzu i, prowa-dząc za sobą posklejanych taśmą zakładników, jednym strzałem unieszkodliwiał właśnie jednego z więz-niów.Pozostali pensjonariusze zakładu karnego przebiegali z dzikim wrzaskiem tam i z powrotem, zatrzy-mując się czasami przed obiektywem by popatrzeć lub strzelić głupią minę. To trochę dziwne, ale spojrzałem na Mickeya i jego spluwę z uczuciem bezpieczeństwa", wspominałpózniej Herb Gaines. To było jak spełnienie najgorszych obaw.Gdziekolwiek spojrzałeś, tam wieszano,gwałcono, przebijano na wylot.Zanim ujrzałem więzniów niosących na kiju niczym totem głowę jednego zestra\ników, uświadomiłem sobie, \e dzieje się tu coś, co zobaczyć mogłem jedynie w najokropniejszychnocnych koszmarach."Kavanaugh gorliwie wypełniał rozkazy Mickeya, czyli prowadził go do celi Mallory.Było to mo\liwedzięki temu, \e grupa buntowników, zabijając przy okazji trzech stra\ników, wdarła się do więziennego cen-trum operacyjnego, uzyskując tym samym dostęp do wszystkich bram, które natychmiast otwarto na oście\,jak równie\ do tajnych kartotek, w których  na nieszczęście zainteresowanych  znajdowały się nazwiskawięziennych konfidentów.śadna z tych rzeczy nie interesowała jednak Mickeya Knoxa, który przez korytarze podą\ał na spotkanieze swym przeznaczeniem. To tu  oznajmił Kavanaugh wskazując przed kamerą rozpostartymi palcami zamknięte drzwi do ce-li.Przy oślepiającym blasku reflektorów, Mickey, trzymając broń w pogotowiu, kopniakiem utorował sobiedrogę do środka. Kochanie, ju\ jestem.Oczom jego i całej amerykańskiej widowni ukazał się obraz le\ącej na podłodze, sponiewieranej Mallo-ry.Mickey, jak to Mickey  najpierw strzela, potem myśli, jako pierwszy rozstał się więc z tym światemstra\nik Austin.Drugi stra\nik, Lesh, chwycił swój pistolet strzelając na prawo i lewo, ale i on, trafionyprzez Mickeya, przeleciał na drugi koniec celi.Prawdopodobnie zanim zorientował się do kogo strzela, Scagnetti otworzył ogień.Pierwsze strzały zabi-ły technika American Maniacs Josha Richmonda, który nie zdą\ył schować się za martwym Austinem.Równie\ Mickey padł na ziemię, kryjąc się za wcią\ ciepłym ciałem Richmonda.Broń wycelował prosto wScagnettlego.Przedstawienie toczyło się dalej.Jeden z nich musiał dzisiaj zginąć.Przypominało to pojedynek w  O.K.Corral".Po jednej stronie Mickey Knox, nadzwyczajny okaz ma-sowego mordercy, facet, który wie czego chce, posiadający charyzmę, zdolną ująć za sobą amerykańskiespołeczeństwo.Po drugiej stronie Jack Scagnetti, osławiony stró\ prawa, obrońca milczącej większości, któ-rego krucjata na rzecz sprawiedliwości sprawiła, \e miliony ludzi mogły spokojnie chodzić spać. Wygląda na to, \e mamy pata  te słowa Mickeya utkwiły w świadomości telewidzów mocniej ni\Schwarzeneggerowskie  Jeszcze tu wrócę" czy  Tak naprawdę, kochanie, to mam to wszystko gdzieś" Rhet-ta Butlera.Po raz pierwszy w swojej trzydziestodwuletniej karierze Scottowi Mabbuttowi zabrakło słów.Stan takizawdzięczał przytomności umysłu Antonii Chavez, która dzielnie domagała się od Wayne'a jakiegoś komen-tarza.  Wayne? Wayne? Słyszysz mnie? Co tam się u was dzieje.?Wydawało się, \e słowa Antonii przywracają Wayne'owi kontakt z rzeczywistością.Być mo\e sprawiłato równie\ wzrastająca w błyskawicznym tempie liczba widzów przed telewizorami.Wayne zdjął kamerę zramienia Rogera i wycelował ją prosto w oblicze Scagnettiego, niepomny faktu, \e gdyby detektyw zacząłstrzelać, Wayne niechybnie wylądowałby na stercie martwych ciał tu\ obok Mickeya.Scagnetti nie miał zamiaru wycofywać się.Zbyt wiele siedziało w nim profesjonalnego gliniarza, bymógł pozwolić temu cwelowi na ucieczkę. Rzuć karabin, gnojku, ręce na kark i twarzą do ziemi! Bo co? Chcesz mnie zranić, czy co?  spytał niebezpiecznie opanowany Mickey. Ja nigdy nikogo nie zraniłem.Moja spluwa jest wycelowana prosto między twoje oczy, Knox.Jeślinie rzucisz tej zabawki, to rozwalę cię w trzy dupy, a jeśli masz mnie na muszce, to lepiej strzelaj.Raz.Scagnetti był zdecydowany na wszystko. Wayne, co tam się dzieje?  dopytywała się Antonia Chavez. Dwa. odezwał się Mickey.Scagnetti był o włos od pociągnięcia za spust, gdy nagle i zupełnie niespodziewanie Mickey postanowiłsię poddać. Dobra Jack, udało ci się  powiedział, unosząc z rezygnacją lufę karabinu.Większość spośród członków rekordowej, studwudziestomilionowej publiczności (na taki wynik wska-zywały te\ zwykle konserwatywne sonda\e firmy Nielsen), uwa\ało, \e Jack Scagnetti był tak zaprzątniętyswym zwycięstwem, \e na parę chwil zapomniał o pozostającej w stanie szoku po oblaniu gazem, i le\ącejtu\ za nim Mallory.Potem jednak przyszło olśnienie  spekulowano, \e być mo\e detektyw po prostu cze-kał na to a\ Mallory podniesie się i własnoręcznie go wykończy, co wydawało sie lepszym wyjściem ni\spędzona po tej stronie krat reszta \ycia.Grupy feministyczne były jednak mniej wyrozumiałe; co bardziej bojowe niewiasty twierdziły, \e boha-terski zryw Mallory z widelcem w dłoni był zasłu\oną karą dla Scagnettiego za to, co wcześniej zrobił zHailey Robbins.Sto dwadzieścia milionów widzów wiedziało o tym, o czym Jack nie miał zielonego pojęcia jego zwycięstwo było iluzoryczne, a czas spędzony na tym padole dobiegał końca.Z dziką wściekłością, Mallory chwyciła Scagnettiego za włosy, odsłaniając przy tym jego gardło i wbija-jąc w nie zwykły kuchenny widelec.Dławiąc się, detektyw bezradnie upadł na podłogę.Wayne prze\ywał euforię widząc, jak Mallory potykając się o martwe ciała ląduje w bezpiecznych ra-mionach Mickeya.Jego wrodzony instynkt bulwarowego reportera dał znać o sobie, przyćmiewając jedno-cześnie wszelkie odruchy samoobrony i ochrony.Wayne bezceremonialnie  najechał" kamerą na szatańskąparę. Ten pocałunek nadchodził przez cały rok.A\ wreszcie nadszedł  oznajmił triumfalnie, wtykającswą głowę przed obiektyw, upewniwszy się wcześniej, \e kamera pokazuje go z właściwej strony. Dziejesię właśnie coś, co, jak wszyscy byli święcie przekonani, miało nigdy nie nastąpić.W tym momencie, Mic-key i Mallory są jedynymi ludzmi na tej planecie!Cała Ameryka z zachwytem obserwowała, jak Roger okrą\a wraz ze swą kamerą szczęśliwą parę jednak to, przed czym widzowie z niedowierzaniem przecierali oczy, było te\ niestety łabędzim śpiewemkamerzysty American Maniacs.Dla Mickeya Knoxa było to spełnienie przepowiedni, w którą wierzył tak mocno, \e gotów był dla jejspełnienia, bez cienia wątpliwości czy strachu, przewędrować bez szwanku przez piekielną otchłań [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl