[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Twarz oddziałowej nadal jest spokojna niczym odlew pomalowany według jejżyczenia.Pewna siebie, cierpliwa, niewzruszona.Oddziałowa nie podrywa już nerwowogłowy, siedzi nieruchomo z tą straszną, lodowatą maską i wyciśniętym z czerwonego plastykuspokojnym uśmiechem; na jej gładkim czole nie ma ani jednej zmarszczki świadczącej ozwątpieniu czy obawie, a płaskim, szerokim zielonym oczom już w odlewni namalowanospojrzenie, które mówi: mnie się nie śpieszy, może raz czy drugi pozostanę w tyle, ale mniesię nie śpieszy; jestem cierpliwa, spokojna, pewna siebie - wiem, że nie mogę naprawdęprzegrać.Przez chwilę wydawało mi się, że jest pokonana.Może tak jest w istocie.Teraz jednakwidzę, że to nic nie zmienia.Pacjenci jeden po drugim zerkają na nią ukradkiem, żebysprawdzić, czy jej nie drażni, że McMurphy stał się ośrodkiem zainteresowania, ale wszyscywidzą to samo co ja.Jest za potężna, żeby można ją było zniszczyć.Zajmuje całą ścianęniczym japońskie bóstwo.Samemu nie sposób jej nawet ruszyć z miejsca, a przecież znikądnie można oczekiwać pomocy.Tę rundę przegrała, ale była to tylko mała potyczka w wielkiejwojnie, którą dotychczas wygrywa i będzie wygrywać nadal.Nie możemy pozwolićMcMurphy emu, żeby rozbudził w nas fałszywe nadzieje, nie możemy dać się namówić narobienie głupstw.Oddziałowa nadal będzie zwyciężać tak jak Kombinat, którego potęgę maza sobą.Nic nie traci, kiedy sama przegrywa, a zyskuje za każdym razem, gdy myprzegrywamy.%7łeby odnieść zwycięstwo, nie wystarczy jej pokonać w dwóch potyczkach ztrzech albo w trzech potyczkach z pięciu; trzeba wygrać je wszystkie.A jak tylko opuści sięgardę i raz przegra, ostateczny triumf będzie należał do niej.Dlatego w końcu wszyscyponiesiemy klęskę.Nie ma dla nas ratunku.Oddziałowa włączyła mgielnicę i mgła napływa tak szybko, że oprócz twarzy siostrynie widzę nic; mgła staje się coraz gęstsza i gęstsza, a ja czuję się zupełnie bezradny, martwy,choć jeszcze niedawno byłem szczęśliwy, widząc, jak babsztyl podrywa nerwowo głowę -czuję się bardziej bezradny niż kiedykolwiek, bo wiem teraz na pewno, że nikt nie pokona jeji Kombinatu.McMurphy nie ma większych szans ode mnie.Wszyscy jesteśmy bezsilni.A imwięcej myślę o naszej bezsilności, tym szybciej napływa mgła.Na szczęście jest wreszcie tak gęsta, że mogę się w niej ukryć, dać się jej porwać iznów być bezpiecznym.W świetlicy odchodzi gra w monopol.McMurphy i Okresowi grają już trzeci dzień nadwóch stołach zsuniętych razem, żeby pomieścić akcje, stosy monopolowych banknotów orazplanszę, na której stoją teraz wszędzie domy i hotele.McMurphy przekonał wszystkich, żebywpłacali do banku centa za każdego monopolowego dolara, aby gra była bardziej emocjonująca; pudełko od gry jest teraz pełne drobnych.- Twój rzut, Cheswick.- Poczekaj chwilę.Co trzeba mieć, żeby kupić hotel?- Po cztery domy, Martini, na każdym polu tej samej barwy.Na miłość boską, gramy!- Nie, poczekaj.Nagle czerwone, zielone i żółte banknoty sypią się na wszystkie strony.- Co ty wyrabiasz, u diabła, kupujesz hotel czy świętujesz Nowy Rok?- Cholera, Cheswick, twój rzut!- Dwie jedynki! Ha, ha, Cheswick, powiedz, gdzie lądujesz? Czy przypadkiem nie umnie na Marvin Gardens? I czy przypadkiem nie należy mi się od ciebie, niech policzę,trzysta pięćdziesiąt dolarów?- Pieski los!- Co to za dziwoląg? Chwileczkę.Co to za dziwolągi łażą po całej planszy?- Do licha, Martini, od dwóch dni widzisz na planszy te swoje dziwolągi.Ciągle przezciebie przegrywam! Nie wiem, McMurphy, jak ci to nie przeszkadza, że Martini majaczy storazy na minutę!- Cheswick, niech ciebie głowa o niego nie boli! Sam świetnie sobie radzi.Lepiejdawaj mi te trzy pięćdziesiąt, a jego zostaw w spokoju; przecież płaci uczciwie, kiedy tedziwolągi lądują na naszych polach.- Moment.Jest ich tyle.- W porządku, Mart.Tylko mów nam, u kogo się zatrzymują.Cheswick, twoja kolej.Para; rzucasz jeszcze raz.Jazda.Trach! Posuwasz się o sześć.- I staję na. Szansa: Zostałeś wybrany prezesem zarządu: płacisz każdemu zgraczy. Pieski los, pieski los!- Czyj to hotel, do cholery, stoi na polu kolei?- Przyjacielu, przecież każdy widzi, że to nie hotel, tylko dworzec!- Hej, bracie, w tej grze nie ma żadnych dworców.McMurphy króluje po swojej stronie stołu; przesuwa akcje, układa banknoty,poprawia hotele.Z boku cyklistówki sterczy mu studolarowy banknot, który nazywa swoimzaskórniakiem.- Scanlon? Czy to nie twoja kolej, stary?- Dawaj kości.Wysadzę tę planszę! Martini, przesuń mnie o jedenaście!- Dobra, już się robi.- Nie tym, głupcze: to nie pionek, to dom. - Są tego samego koloru.- Co ten dom robi na polu Electric Company?- To elektrownia.- Martini, przecież ty trzęsiesz nie kośćmi, a.- Daj mu spokój, co za różnica?- On rzuca domami!- Trach! I Martini wyrzuca, niech się przyjrzę, dziewiętnaście.Zwietnie, Mart, stajeszna.Gdzie twój pionek, bratku?- Co? Tu.- Miał go w ustach, McMurphy.Doskonale.A więc z przedtrzonowego naprzedtrzonowy, potem cztery ruchy do planszy i ostatecznie lądujesz na.na Baltic Avenue,Martini.Na swoim jedynym polu.Niektórzy mają szczęście, przyjaciele! Martini już odtrzech dni niemal za każdym razem staje na własnym polu.- Harding, zamknij się i rzucaj.Twoja kolej.Harding zgarnia kości i obmacuje szczupłymi palcami niczym ślepiec.Jego palce sątej samej barwy co kości i wyglądają, jakby je sam wyrzezbił.Potrząsane kości grzechocząmu w dłoni, a rzucone zatrzymują się przed McMurphym.- Bach.Pięć, sześć, siedem.Ciężki los, stary.Stanąłeś na moich włościach.Jesteś miwinien.o, dwieście dolarów powinno wystarczyć.- Pech.Gra toczy się dalej, słychać grzechot kości i szelest banknotów monopolowych.Bywają długie okresy - trwające kilka dni albo kilka lat - kiedy nic nie widzę, aorientuję się, gdzie jestem, wyłącznie po muzyce płynącej z głośnika, który zastępuje mipławę dzwonową.Inni pacjenci, których czasami dostrzegam, poruszają się zupełnienormalnie, jakby w ogóle nie zauważali mgły.Pewnie działa im jakoś na mózg, choć na mnienie ma takiego wpływu.Nawet McMurphy nie wie, że się w niej porusza.A jeśli wie, niczym nie daje poznać,że mu to przeszkadza [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl