[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dostrzegałam oczywiście zmianynie tylko w jego sposobie bycia, ale także wwyglądzie, zupełnie jakby zrzucał z siebiestarą skórę, za każdym moim przyjazdemwydawał mi się wyższy, bardziej rozrośnięty wramionach.Może to praca na świeżympowietrzu przy odbudowie gazdówki tak musłużyła. Co do wywiadu, byłam już po słowie zredakcją, ale naczelny długo kazał mi czekać.W końcu przyparłam go do muru i zaczęliśmyrozmawiać o konkretach. Ujawni się, pokaże twarz?  spytał. Chyba żartujesz, był sądzony zamorderstwo.Ty byś się ujawnił?Naczelny uniósł brwi. Kogo on właściwie zabił? Nikogo, pomyłka sądowa  wyjaśniłam. To ładnie.A w ogóle co to za facet? Musi byćniezle poprzestawiany w środku.Dwadzieścialat za kratami. Zdziwisz się, ale jest całkiem normalny.Totwardy góral. W jakim jest wieku? Po czterdziestce. Tak? A przekonywałaś mnie, że średnia życiamieszkańca Podhala to czterdziestka.Podobnozapijają się na śmierć, a jak powieje wiaterek,idą do stodoły i wieszają się na pasku. Nie wiaterek, ale halny  sprostowałam  amój góral nie miał szansy się zapić. Czyli San Quentin wyszło mu na zdrowie? Tak jakby  odrzekłam, ale było mi przykro,że w taki sposób rozmawiamy o Adamie.Dla mojego kolegi był kimś anonimowym, a jazwiązałam się z nim emocjonalnie, co z pewnością nie wyjdzie mi na dobre.Powinnamzachować dystans wobec swojego bohatera,niestety nie bardzo mi się to udawało.***Którejś nocy, kiedy po powrocie z dziury niemogłem zasnąć, bo bolały mnie poturbowanekości, zacząłem opowiadać Robertowi o swoimbracie Staśku i o tym, że z jego powodu siętutaj znalazłem.Nie odezwał się, o nic mnienie zapytał, ale wiedziałem, że nie śpi.Mówiłem więc i mówiłem, bardziej do siebieniż do niego. Chyba nie zdawał sobie sprawy, że tenkuchenny nóż do warzyw za jednym zamachemgłęboko skaleczy nas obu, on straci życie, a jawolność.Zawsze coś odgrywał.Kiedyśjeszcze jako dzieciak schował się w sianie wstodole na strychu, siedział tam przez dwa dni.Całe Kościelisko go szukało, nawet milicjanci zpsami.Potem, już w szkole, gdy dostał od ojcalanie za złe stopnie, pociął sobie żyletkąręce.A tamtego dnia.kiedy pochyliłem sięnad nim, wyszeptał:  Teraz już będziedobrze..Gdyby wiedział, że umrze, a jazostanę skazany na dwadzieścia lat ciężkiegowięzienia, czy też by zrobił coś takiego?Zamilkłem, ale przed oczami nadal przesuwałymi się obrazy z czasów, gdy ja i mój brat byliśmy dziećmi.On nigdy nie strugałbohatera.Kiedy stając w jego obronie,dostawałem lanie od silniejszych od siebiekolegów, nigdy nie włączał się do bijatyki.Aprzecież był tak samo sprawny fizycznie jak ja,razem wspinaliśmy się, jezdziliśmy na nartach.Wtedy mi się wydawało, że jest słabszy ipowinienem go chronić, a on był po prostutchórzem.Wszystkie jego działania były jakieśpokrętne, nie zawsze dla mnie zrozumiałe.Jagoda pierwsza to odkryła i częstopowtarzała:  Za Staśkiem nikt nie trafi, ktowie, co siedzi w tej jego głowie.Tak jakciotka Barbara nie lubiła go.Kiedyprzyjeżdżała do domu z Krakowa, całowałamamę, całowała mnie, jego nigdy.Pewnie byłomu z tego powodu przykro.Mama też tomusiała widzieć, bo ona z kolei wyróżniałanaszego brata.Przynosząc do domu jedzenie,które zostawało w hotelowej kuchni, jemunakładała na talerz najwięcej. Niech mamusianie tuczy tego darmozjada  buntowała sięsiostra. My z Adamem porąbaliśmy całedrewno, a on nawet nie powrzucał polan doszopy. Dajcie mu spokój  odpowiadałamama, ona chyba uważała, że chroni swojesłabsze dziecko.Po jej odejściu Stasiek musiał poczuć się samotny, a my z Jagodą tego nie zauważyliśmy,przesiadując często u ciotki Barbary, gdzie onnie miał wstępu.Po śmierci siostry przestałemdo niej chodzić, więcej przebywałem w domu,siłą rzeczy zbliżyliśmy się z bratem.Stasiekstał się bardziej aktywny, włączył się w pracedomowe, teraz on pilnował porządku, zmywałnaczynia, nawet sam rąbał drewno.Możedlatego, że nagłe zniknięcie siostry zupełniemnie wybiło z rytmu, a potem, kiedy sięodnalazła, jakoś tak zapadłem się w sobie.Chodziłem na lekcje, tamtego roku czekałamnie przecież matura, ale po powrocie dodomu kładłem się na łóżku i patrzyłem w sufit.Szkoła chciała zapewnić mnie i Staśkowiopiekę psychologiczną, ale obaj odmówiliśmy.A pytali nas o to osobno.W domu zagadnąłembrata, czy on będzie chodził, ale pokręciłgłową. A ty? Ja też nie  odrzekłem. Psycholog będzienam grzebał w głowach, a życia naszejsiostrze nie wróci. I dodałem:  Ten, kto jątak skrzywdził, niech się smaży w piekle bezżadnego wybaczenia.Stasiek dziwnie na mnie popatrzył, chybawtedy pierwszy raz przyszło mi na myśl, że jaswojego brata nie znam i nie wiem, co on naprawdę przeżywa.Nie lubili się za bardzo zJagodą, ale jakby było trzeba, ona by oddałażycie za nas obu, bardzo była rodzinna.Tylko czy on o tym wiedział?Kilka dni pózniej Robert jednak odniósł się dotego, co mu wyznałem tamtej nocy. Każdy człowiek ma wolną wolę  powiedział i powinno mu się pozwolić na decydowanie otym, kiedy chce umrzeć.Ale ja tak naprawdę nie wiedziałem, przed kimmój brat uciekał w śmierć.Jego oczy mówiłyże chciał żyć.Bardzo się zdziwiłem, gdy któregoś dniazostałem wezwany do rozmównicy.Do tej porynikt mnie nie odwiedzał: wuj po moim procesiei skazaniu wyparł się pokrewieństwa ze mną.To była nieznana młoda kobieta.Pomyślałem,że może jakaś psycholog, bo za namowąRoberta złożyłem prośbę o przedterminowezwolnienie. Pamiętasz Jane Daren?  spytała.Odtamtego dnia minęło sporo czasu, ale trudnoby mi było o niej zapomnieć, szczególnie że toz jej powodu zostałem pobity donieprzytomności, a potem dogorywałem wdziurze na betonie.Milczałem. Ona niemogła przyjść, sam rozumiesz  ciągnęła takobieta. Jestem jej przyjaciółką. Wyjęła z torebki zdjęcie małego chłopca o jasnychwłosach i pucołowatej buzi.Nie wiemdlaczego, ale wydało mi się, że widzępodobieństwo do mojej siostry Jagody najednym zdjęciu, zrobionym, jak była mała.Nafotografii mama trzyma ją na kolanach, a onauśmiecha się do obiektywu. Możesz sobiezatrzymać to zdjęcie  dodała. To twój synekMatthew. Patrzyłem na nią, mrugającpowiekami, z wrażenia nic nie mogłempowiedzieć. Ma teraz trzy lata.Jane mieszkana Florydzie, wyszła za mąż, spodziewa siędrugiego dziecka.Jej mąż adoptowałMatthew.Prosiła, aby ci przekazać, żeświadomie urodziła waszego synka.Jestbardzo szczęśliwa, że go ma, ale nie mogła cięwcześniej powiadomić.Zawarła pewien układz ojcem.Po powrocie do celi powtórzyłem Robertowicałą rozmowę, nie umiałem bowiem zostać ztym sam. Chyba muszę zmienić zdanie o twojej byłejukochanej, ładnie się zachowała i rozsądnie,sama nie mogła przyjść, to oczywiste, aleznalazła sposób, aby ci donieść o losachtwojego syna. A skąd ona wie, że to moje dziecko? wybuchnąłem, emocje mnie rozsadzały.  Kobiety wiedzą takie rzeczy. Byliśmy ze sobą jeden raz!Robert uśmiechnął się. Widocznie miałeś celny strzał! Ja zresztą, jaktylko wróciłeś z tej fuchy, widziałem, że tałania uczyniła z ciebie mężczyznę.Dobrze było Robertowi tak mówić, ale mnie tostrasznie rozwaliło.Nie wiedziałem, co mam ztym zrobić, w żaden sposób nie czułem sięojcem.To jak kolejny kop od losu: ktośzdecydował, że moje dziecko nie będzie moimdzieckiem, bo więznia się o nic nie pyta [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl