[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kustand¿i wcisn¹³ di kieszeni kurtki milicjanta paczkê banknotów. Napiszê protokó³, ¿e dokonana rewizja nie wykry³a nic karygodnego  rzek³ Burow.Chcê pokazaæ memu przyjacielowi wasz pa³acyk, towarzyszu Kustand¿i! Bardzo proszê! Mo¿e winka, koniaczku?  zaproponowa³ Ormianin. Nie, dziêkujemy.jesteSmy abstynentami surowymi!  zaSmia³ siê Burow. Aj  aj  aj! Napró¿no!  cmokaj¹c g³oSno, mrukn¹³ Kustand¿i. Mo¿e jutro ju¿ ¿yæ niebêdziecie, poco siê krêpowaæ.Aj  aj  aj!Ormianin pobieg³ na spotkanie nowych goSci.Byli to jacyS zupe³nie proSci ludzie, a ich groxne, drapie¿ne twarze i Smia³e oczy zwraca³yna siebie uwagê. Chi  chi!  cicho zaSmia³ siê Burow. Weso³o tu dziS bêdzie! Przybyli bandyci, a ciz nimi sam herszt Cze³kan.Nie bój siê! Nikogo rabowaæ nie bêd¹ ci d¿entelmeni.Wczorajuda³a siê im pewna dochodowa impreza.Przyszli siê rozerwaæ, graæ w karty, hulaæ, bo comaj¹ robiæ z pieniêdzmi? I tak jutro wpadn¹ w rêce  czeki ; sami pójd¹ pod mur, a pieni¹-dze, je¿eli coS zostanie z nich,  do kieszeni towarzysza Guzmana, prezesa tej wielce sza-nownej instytucji! O ile zrozumia³em, to Kustand¿i da³ ci.³apówkê?  szeptem zapyta³ Bo³dyrew. Fi, jakie bur¿uazyjne s³owo!  odpar³ ze Smiechem Burow. Zap³aci³ mi okup.A có¿ ty my-Slisz, ¿e ja ca³e ¿ycie zamierzam spêdziæ w tem bagnie komunistycznem? O, nie, mój drogi! Uciu-³am sobie kilka tysiêcy dolarów i drapnê zagranicê.DoSæ ju¿ mam tych zbrodniarzy i oszustów?Piotr z podziwem patrzy³ na kolegê.Pycie i jego ugniot³o i przerobi³o na swoj¹ mod³ê, inaczej, ni¿ jego brata Grzegorza i rodzinê Sergejewych. Nie s¹dx, a nie bêdziesz os¹dzony.Spyta³ kolegê ju¿ spokojnym g³osem: Jak to mo¿e byæ, ¿e bandyci wchodz¹ do lokalu, w którym znajduje siê milicja? Cha  cha! Oni wiedz¹, ¿e Kustand¿i ju¿ tê sprawê za³atwi spokojnie!  zaSmia³ siêBurow. Ale chodxmy! Poka¿ê ci lokal.Wart jest obejrzenia! Jestem przekonany, ¿e nic po-dobnego nie istnieje na ca³ym Swiecie.Mo¿e w Buenos Ayres, bo Kustand¿i przysiêga, ¿enaSladowa³ najlepsze wzory argentyñskie.MySlê jednak, ¿e ³¿e.Szli d³ugim korytarzem.Z obu stron jego ci¹gnê³y siê pokoje, wspaniale przybrane kobier-cami, wschodniemi tkaninami, wzorzystemi poduszkami, zwierciad³ami.Drzwi, zas³oniêteprzezroczystemi draperjami, pozwala³y widzieæ wszystko, co siê dzia³o w pó³ciemnych przy-tu³kach rozpusty.Przychodzili tu goScie z sali gry i z dancingu, przygl¹dali siê z zaciekawieniem, z podnie-ceniem w oczach i robili g³oSne uwagi, ¿artuj¹c i Smiej¹c siê. Kraj, w którym rozpusta tak bezczelnie siê panoszy, skazany jest na zag³adê! dziwniepowa¿nym g³osem zauwa¿y³ Burow.299 Piotr ze zdumieniem podniós³ na niego oczy.Milicjant, nie zmieniaj¹c tonu i patrz¹c ponuro, mówi³: Zgasili wiarê, pozamykali i zbezczeScili koScio³y, ikony Swiête sprzedali do muze-ów zagranicznych.Gwa³t i rozpustê uczynili religj¹ swoj¹.To musi siê zemSciæ! Tembardziej, ¿e Lenin zupe³nie szczerze, jak fanatyczny asceta, pêdzi ¿ycie moralne, skrom-ne i proste, wierzy niewzruszenie, ob³êdnie niemal, i¿ d¹¿y do szczêScia ludzkoSci.Jestw tem wszystkiem djabelski fa³sz, odurzaj¹ca ludzi trucizna, tumani¹ca mózgi i parali-¿uj¹ca wolê.Gdyby Lenin przyszed³ do Kustand¿i, nie w¹tpiê, ¿e paln¹³by mu w ³eb,a póxniej  sobie!Przeszli do  czarnego buduaru.By³a to spora sala o wielkiem lustrze na suficie.Rciany,draperje, kobierzec  wszystko czarne; na tem tle ponurem wisia³y w bia³ych ramach ciemnesztychy, przedstawiaj¹ce sceny pornograficzne, straszne, wymySlne, przejmuj¹ce dreszczem.Na niskich otomanach, stosach poduszek i wprost na kobiercu le¿eli goScie, trzymaj¹cw objêciach nagie, wiotkie cia³a dziewczynek.Bia³e, cienkie ramiona ich, niby japoñskie hafty jedwabne na czarnem tle, majaczy³y cochwila.Leniwie, ociê¿ale pochyla³y siê nad stolikami i wrzuca³y do wysokich kieliszków z li-kierami drobne pastylko kokainy, lub podawa³y srebrne tabakierki z odurzaj¹cym, zatrutymproszkiem do w¹chania.GoScie powoli wpadali w b³ogi stan pó³omdlenia.Sciskaj¹c ma³e, rozpustne dziewczynki,le¿eli z rozmarzonemi twarzami i oczami szeroko rozwartemi, które widzia³y przed sob¹blad¹ zjawê Smierci.Niektórych porywa³ sza³ ob³êdny, zmusza³ do krzyków, wybuchów Smiechu, ryku zwie-rzêcego.Ci rzucali siê na s³u¿ebnice, drapali ich bia³e cia³a, gryxli cienkie szyje i gnietli w lu-bie¿nym uScisku, podniecaj¹c siê jêkami i krzykami bólu [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl