[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W dłoniach trzymała pęk zielo-nych banknotów studolarowych i potrząsała nim, uśmiechając sięprzyjaznie. Jeśli tylko chcesz, zbuduję z tego pomost, po którym przej-dziesz nad przepaścią  zdawała się mówić. Ale pamiętaj o ce-nie!Przetarłem zdumione oczy.Więc to był sen? Nawet nie zauwa-żyłem, kiedy się zdrzemnąłem, lecz teraz byłem pewien, że śni-łem, że krótki, jak mgnienie oka, sen przerwał mój własny okrzyk: Chcę, Cissy! Za wszelką cenę chcę się ratować od upadkuw tę przepaść!Tak zawołałem we śnie lub na jawie, dość że po tym okrzykuoprzytomniałem zupełnie.Byłem zdecydowany.Lecz przyszła kolej na inne obawy.Co będzie, jeśli świadko-wie zlękną się odpowiedzialności za odwołanie i radykalną zmia-nę poprzednich zeznań lub jeśli, chcąc wyzyskać okazję, zażądająsum nieprawdopodobnie wysokich? Co będzie, jeśli Cecily,149 zastanowiwszy się przez tę noc, doszła do przekonania, że chciałapopełnić czyste szaleństwo, ofiarując swą rękę życiowemu ban-krutowi?Zgrzyt klucza w zamku przerwał te niewesołe rozważania. Zniadanie.Ze szczerym obrzydzeniem spoglądałem na miskę mętnej, klei-stej cieczy, która nosiła zaszczytne a niezasłużone miano  zupy , ina bochenek czarnego chleba.Ale żołądek ma swoje prawa.Wy-głodzony, wyposzczony na wikcie więziennym, przeprosiłem sięrychło z chlebem i zacząłem powoli żuć niezbyt mocno spieczonąskórkę. Inaczej się jadało w Hedgeville  westchnąłem, i znowuotoczył mnie rój obaw, co będzie, jeśli Cecily z tych czy innychpowodów, cofnie swoją propozycję.Dopiero koło jedenastej zjawił się w mej celi ponury cerber zupragnioną wieścią, że ma mnie zaprowadzić do rozmównicy. Powoli, powoli, ptaszku  upominał mnie co chwilę po dro-dze, wyprzedzałem go bowiem ustawicznie, nie mogąc doczekaćsię tej chwili, kiedy.Nareszcie!.Niespokojny, pytający wzrok utkwiłem w zielonych oczachCecily i odetchnąłem, spotkawszy dobre, przyjazne spojrzenia.Nie wiem, doprawdy, czy sprawiło to uczucie szczerej wdzięczno-ści z mej strony, czy mistrzowska kokieteria Cissy, że moja dawnakochanka, a od tej chwili narzeczona, nie wydała mi się nigdy takświeżą i ponętną, jak wówczas.Nie była to już zupełnie owa szan-ghajska Mrs.Hedge, tęgawa niewiasta w balzakowskich latach,niezbyt dbająca o swój wygląd zewnętrzny i posiadająca tylkojedną pasję, pasję kolekcjonowania pereł i najpiękniejszych bry-lantów.Kuracja po pamiętnym wypadku przysłużyła jej się lepiej,niż najradykalniejsza metoda odchudzająca, a wstrząs, wywołanymorderczym zamachem chińskiego napastnika, i lęk przed śmier-cią wzbudził szalone pragnienie wyzyskania ocalonego cudemżycia, którego jesień wszakże dopiero się rozpoczynała.Więc150 opuściła lecznicę, odmłodzona co najmniej o dziesięć lat, pełnawerwy, żądna silnych wrażeń, spragniona męskiej pieszczoty, odktórej odwykła, pochłonięta i ogarnięta całkowicie przez swą ko-lekcjonerską manię; zeszczuplała w sposób naturalny w okresierekonwalescencji, a systematyczne masaże, kąpiele w doskona-łych ingrediencjach, w miarę uprawiane sporty, dieta, higienicznytryb życia oraz wyrafinowana kultura ciała dokonały reszty i dziśstała przede mną typowo nowoczesna kobieta, w wieku trudnymdo określenia, ponętna, urocza, w której nikt z dawnych szanghaj-skich znajomych nie poznałby zdziwaczałej milionerki, Mrs.Ceci-ly Hedge. Więc mogę cię już uważać za narzeczonego?  spytała z za-lotnym uśmiechem. Jeśli chcesz tylko.Błysk zniecierpliwienia zamigotał w jej zmrużonych oczach. Ja się pytam, czy ty chcesz? Chcę. Czy jedynie dlatego, żeby się wydostać z więzienia? Spójrzmi w oczy prosto.Wykonałem jej polecenie i, krzyżując swe spojrzenie z jejwzrokiem badawczym, odrzekłem spokojnie: Byłbym kłamcą, gdybym nie przyznał, że myśl o możliwo-ści pozostania w tych murach przeraża mnie do najwyższych gra-nic, ale przede wszystkim jestem wzruszony twoją przeogromnądobrocią i dlatego, wbrew własnemu interesowi, muszę ci razjeszcze zwrócić uwagę, że szaleństwem jest, aby kobieta tak do-bra, tak piękna i tak bogata poślubiła tego rodzaju rozbitka, jak. Słyszałam już tę piosenkę  wtrąciła  i nawzajem pozwolęsobie zwrócić tobie uwagę, że jestem od dawna pełnoletnią iwiem, co robię.Więc, koniec końcem, moją propozycję przyjmu-jesz? Przyjmuję z wdzięcznością i będę się starał być godnym za-ufania, jakim mnie obdarzyłaś, oraz zaszczytu. E, jaki tam zaszczyt!151  Będę ci najbardziej oddanym człowiekiem w świecie.Pra-cując z zapałem, będę zawsze pamiętał, że jedynie tobie zawdzię-czam, że mogę pracować, zamiast gnić w więzieniu, najdroższaprzyjaciółko  ciągnąłem szybko, przejmując się coraz więcejwłasnymi słowami. Będę tworzył z myślą. O, widzisz! Teraz trafiłeś w sedno.Masz tworzyć jak naj-więcej, jak najlepiej.Będziesz? Powiedz, Andrzeju, że będzieszpisał wiele, bardzo wiele; powieści, dramaty, scenariusze, kon-spekty do filmów. Jeśli tylko potrafię  odparłem z uśmiechem. Ty wszystko potrafisz, jeśli zechcesz  zawołała i namięt-nymi pocałunkami obsypała mi całą twarz, mówiąc nawiasem, zdawna nieogoloną.Od tej rozmowy wypadki zaczęły się toczyć z iście amerykań-ską szybkością.Po południu wezwano mnie do sędziego śledcze-go, gdzie podpisałem deklarację tej treści, iż na każde wezwaniesądu stawię się natychmiast, po czym zostałem wypuszczony nawolność za kaucją, którą złożył do depozytu adwokat Paddock.Ogolony, wykąpany, wymasowany, w nowej bieliznie, w smokin-gu, który Cecily przywiozła z sobą przezornie z Hedgeville, zasia-dłem wieczorem do obiadu w separatce pierwszorzędnej restaura-cji naprzeciw mej narzeczonej, która w wytwornej wieczornejtoalecie wydała mi się jeszcze bardziej uroczą, niż przedtem.Akiedy znalezliśmy się we dwoje w hotelowych apartamentach,kiedy Cissy, wzniósłszy toast na cześć mojej  światowej sławy ,wychyliła duszkiem szklaneczkę szampana a potem otoczyła miszyję białymi, jak alabaster, ramionami, kiedy, przymykając po-wieki, ujrzałem oczyma duszy, niby koszmar złowrogi, ponurącelę więzienną i swoją sylwetkę, skuloną pod brzemieniem cięż-kiej walki wewnętrznej, jaką stoczyłem uprzedniej nocy, stwier-dziłem, że świat jest jednak piękny i życie piękne, że wybór mójbył bardzo rozsądny i, zdając sobie sprawę z tego, komu zawdzię-czam tak korzystną odmianę losu, obdarzyłem moją Cissy najt-kliwszą, najgorętszą pieszczotą, na jaką mnie tylko stać było.152  Celująco!  wyszeptała w upojeniu i, ukazując zdrowe zębyw figlarnym uśmiechu, powtórzyła raz jeszcze:  celująco zdałeśdziś egzamin, mój Andrzeju, ale pomnij, że łatwiej osiągnąć tenstopień, niż się na nim stale utrzymać.Przyszłość udowodniła mi całą słuszność tego poglądu, lecznie chcę uprzedzać wypadków.Nazajutrz rozpoczęło się porządkowanie dokumentów, wyszu-kiwanie metryk i pielgrzymki po sklepach, a wielogodzinne trudyuwieńczyła wizyta w urzędzie stanu cywilnego, który nas jednak-że odesłał do Baton Rouge [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl