[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wynalazca spełnił jej prośbę.- Miałam halucynacje? - zapytała.Pokręcił głową.- Czy słyszała pani coś o "matrycowaniu"?Chwila zastanowienia.- Tak, Andrzej wspominał kiedyś, że gdy umrze, mam się nie martwić, bo.To jest, to jest tendrugi?!! - zerwała się na równe nogi.- Tak, to dubler - powiedział spokojnie Denis Tassaud.- Chyba dość udany.Mam.jednak ogromną prośbę.On.on nie powinien wiedzieć, że jest kopią pani męża.To.mogłoby mieć psychologiczne nieciekawe następstwa.Dlatego właśnie przywiozłem go ja, a nieBauer, z którym pan Stocky stykał się w klinice.Alicja uspokajała się.- Właściwie nie bardzo mnie to powinno obchodzić.Jestem z Andrzejem w separacji.- Od kiedy?- Od ponad tygodnia.- A miesiąc temu? - zapytał z naciskiem Tassaud.Westchnęła.- Miesiąc temu wyglądało zupełnie inaczej.Wróciliśmy z wakacji na Hawajach.a on chybajeszcze nie poznał tej dziwki.- To w porządku! - ucieszył się wynalazca.- Ostatniej aktualizacji dokonaliśmy miesiąc temu,dokładnie 20 września.Wszystko, co zdarzyło się póznej, nie istnieje w jego świadomości.Otworzyły się drzwi.Stocky podbiegł do żony i przygarnął ją do szerokiej piersi.- Stęskniłem się za tobą, kochanie, tak jakbym nie widział cię całą wieczność.Następnego dnia Alicja wyszła dość wcześnie.Całkiem nowy, czy raczej zrewaloryzowany mążdodał jej chęci do życia.W planie była biosauna, fryzjer."Zmiennik"był bez zarzutu.Ciało miał młodsze o dziesięć lat, witalność bynajmniej nie osłabioną przez okresuśpienia."Dożyliśmy wspaniałych czasów - myślała Alicja - właściwie i ja powinnam pomyśleć o drugimwcieleniu".Dubler pozostał sam w mieszkaniu.Wszystko tu było znajome.A jednak, jednak czasami doznawałwrażenia, jakby całość spowijała mgiełka gazy, jakby meble, naczynia, ludzie pochodziły ztrójwymiarowego filmu.Składał to na karb szoku.Lekarz, który go obudził, poinformował go okatastrofie kolejowej, o częściowej amnezji.Zaskoczeniem był wiszący na ścianie kalendarz.Dubler przypuszczał, że kończy się sierpień, a tujuż nadchodziły ostatnie dni września.Zadzwonił do biura.Zaskoczeniem było, że nie odebrała Susan.Obcy głos ucieszyłsię wiadomością, że dyrektor wraca do zdrowia.Na pytanie o Susan nowa sekretarkapoinformowała, że Zuzia nie pracuje już od dwóch tygodni.Poprosił o dokumentacje ostatniegomiesiąca i o ważniejsze telefony.- Ciągle wydzwania jakaś Claudia.Po parę razy dziennie - poinformowała sekretarka. Zdziwił się i zajrzał do terminarza, potem do kalendarzyka z telefonami.Nigdzie ani śladu żadnejClaudii.Zamyślony odłożył telefon, nalał sobie drinka i sięgnął po poranne gazety.Zaskoczyła go notatka owizycie nowego premiera Francji (nie wiedział, że upadł poprzedni gabinet) oraz o pogrzebieprzywódcy Chin.Nawykowo odwrócił gazetę na stronę aktualności.Obok informacji opoprawiającym się stanie zdrowia 130 rannych w katastrofie kolejowej, jego uwagę przykuło jednozdjęcie.- Kim jest pacjent szpitala w Redford? - zapytywał nagłówek wybity tłustą czcionką.-Twarz mimo bandaża i siniaków wyglądała znajomo.Dubler zastanawiał się przez chwilę, nerwowoprzechadzając się po pokoju.Naraz stanął przed lustrem.Gazeta wysunęła mu się z rąk.Oczywiście pamiętał o zabiegu, wiedział, że ma kopię.Dotąd nie miał jednak pojęcia, że tą kopiąmoże być on sam.Andrzej obudził się w środku nocy.Cisza zalegała szpital, słychać było tylko tykanie elektrycznegozegara i odległy szum miasta przecinany charakterystycznym jękiem pędzącej karetki.Miał zły sen,choć teraz nie potrafiłby powtórzyć, co mu się właściwie śniło, leżałlepki od potu, czując przyśpieszony rytm serca.Strach nie miał określonej twarzy, ale czaił się wkącie, był blisko.I nie było to tylko zdenerwowanie własną amnezją.Nie, czuł, że grozi mu cośkonkretniejszego, bliższego.Kroki na korytarzu.Nauczył się już je rozpoznawali, stuk pantofelków pielęgniarki, energiczny.chód lekarza, człapanie chorego z pokoju obok.Tym razem stąpanie było lekkie, kocie.Pierzchła resztka snu.Kroki zatrzymały się przy drzwiach izolatki.Delikatnie poruszyła sięklamka.Wstrzymał oddech.O tej porze nie mógł to być ani lekarz, ani nikt z personelu.Drzwi otworzyły się, w zimnej poświacie z korytarza dostrzegł masywną sylwetkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl