[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ani trochę.- No więc przebywasz w domu mojej siostry i szwagra.- Czy to ta para na zdjęciu w ramce z muszli nad faksem?- Tak.Osobiście zrobiłam to zdjęcie.- Gdzie teraz są?- W Niemczech.Jej książki bardzo dobrze się tam sprzedają, toteż wydawcazorganizował jej literacką podróż.Jej mąż jest badaczem języków europejskich,więc kiedy ona wypełnia swoje pisarskie obowiązki, on myszkuje po bibliotekach uniwersyteckich.Siorbię swoją zupę.- To ciekawe.Pisarka? Czy pani siostra pracuje napoddaszu?- Woli  bajkopisarka.Ciekawa byłam, czy znajdziesz studio.- Mam nadzieję, że nic złego nie zrobiłem, wchodząc na górę.Nawet, yyy,zacząłem czytać takie opowiadania, które znalazłem na biurku.- Nie sądzę, żeby siostra miała coś przeciwko temu.Nieczytane opowiadaniaprzestają być opowiadaniami.- Pani siostra musi być niezwykłą osobą.- Kończ te kuleczki ryżowe.Dlaczego tak twierdzisz?- Ten dom.Niby w Tokio, a mógłby stać w lesie w epoce kofun.%7ładnychtelefonów, komputerów, telewizorów.Pani Sasaki ściąga wargi w uśmiechu.- Muszę jej to powiedzieć.Bardzo jej sięto spodoba.Telefon jest jej niepotrzebny - widzisz, jest głucha od urodzenia.Aszwagier twierdzi, że światu potrzeba mniej komunikacji, nie więcej.- Pani Sasakiobiera na desce pomarańczę tryskającą zapachem.Siada.- Mijake-kun.Chyba niepowinieneś wracać do Ueno.Nie mamy żadnego dowodu, że ci ludzie albo ichwspółpracownicy zechcą cię odnalezć, nie mamy też na to, że nie zechcą.Jestem zatym, żebyśmy nie podejmowali żadnego ryzyka.Wiedzieli, gdzie cię szukać wpiątek.Przezornie już poprzestawiałam twoje dane osobowe w Ueno.Myślę, żepowinieneś siedzieć tutaj kamieniem aż do końca tygodnia - jeżeli ktoś będzie ociebie pytał w Mknącej Gwiezdzie, Buntaro powie, że zwiałeś z miasta.Jeżeli nie,wybrzeże jest wystarczająco przestronne.To ma sens.- Zgoda.- O przyszłość będziesz się martwił od następnego tygodnia.- Pani Sasakinalewa herbatę.- Tymczasem odpoczywaj.Swoje problemy masz nie tylerozwiązać, co przeżyć. Zielona herbata z ziarnami jęczmienia.- Dlaczego pani i Buntaro pomagaciemi?-  Kto liczy się bardziej niż  Dlaczego.Jedz.- Nie rozumiem.- Nieważne, Eidżi.Pózniej, tego samego dnia.Słychać dzwonek u drzwi, a mnie serce znowupodchodzi do gardła.Odkładam rękopis.Nie Buntaro, nie pani Sasaki, więc kto?Jestem na górze, w studiu na poddaszu, ale słyszę, jak w drzwiach frontowychobraca się klucz.Wsłuchałem się już w cisze wypełniające ten dom i wiem, co jestdziełem mojej wyobrazni a co nie - drzwi otwierają się, kroki w holu u wejściaKsiążki także w natężeniu nasłuchują.- Mijake! Odpręż się! To ja, Juzu Daimon!Wyjdz, wyjdz, gdziekolwiek jesteś! Twój gospodarz dał mi klucz.- Spotykamy sięna schodach.- Wyglądasz lepiej niż ostatnim razem - mówię.- Większość ofiar wypadków drogowych wygląda lepiej niż ja w piątek -odpowiada.- Za to ty wyglądasz gorzej.A niech cię! To oni ci tak urządzili oko? -Daimon ma na koszulce napis  Kto umiera po większej dawce, ten wygrywa.-Przyszedłem z przeprosinami.Pomyślałem, że wart jestem tego, żebyś mi odrąbałmały palec.- A co niby miałbym robić z twoim palcem?- Cokolwiek.Zamarynować i trzymać w emaliowanej szkatułce: idealny, żebysobie podłubać w nosie w eleganckim towarzystwie.I takie rozmówki: Poprzednio najebał do tego wozu Daimona, wiecie.- Wolałbym korzystać raczej z własnego palca, dzięki.A - wykonujęnieokreślony ruch ręką - jeżeli chodzi o to, że tam wróciłem, to sam o tymzdecydowałem.- Ach, tak, kupiłem ci dziesięć paczek papierosów, żeby cię tymczasem wspomóc - mówi.Widzę, że nadal nie jest pewny, czy go przypadkiem nieukatrupię.- Gdybym przy okazji każdych przeprosin miał sobie obcinać palec, todzisiaj musiałbym już pewnie ciąć przy ramionach.Marlborci.Zapamiętałem, żetamtej fatalnej nocy w sali bilardowej paliłeś marlboro.A twój gospodarzpomyślał, że pewnie chciałbyś mieć do towarzystwa gitarę, dlatego przyniosłem -Zostawiłem na dole w holu u wejścia.Jak się czujesz? Jak się czuję? Dziwnie, alewściekły nie jestem.- Dzięki - odpowiadam.Daimon wzrusza ramionami.-Właściwie, jak się zastanowić.- Teraz ja wzruszam ramionami.- W ogrodziedobrze się pali.Kiedy już zacząłem - od momentu, gdy zapakowałem go do taksówki - tomusiałem już opowiedzieć wszystko do końca - do momentu, gdy Buntaro zgarnąłmnie do wozu.Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek tak długo opowiadał.Daimonw ogóle nie przerywa, chyba żeby zapalić papierosa albo wziąć piwo z lodówki.Opowiedziałem mu nawet o swoim ojcu i przede wszystkim o tym, dlaczegoprzyjechałem do Tokio.Kiedy kończę, słońce akurat zachodzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl