[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co prawda bardzo wesołych, ale.-Zamyśla się na moment.- Czasami mówił o nim tak, jakbywcale nie byli przyjaciółmi.Aż mnie te uwagi chwilamidotykały.Marianna uśmiecha się na te słowa.Ona rozumie, skąd siębierze ta nagła niechęć Zygmunta do kolegi.Ale cóż.Samtego chciał.Nikt nie ma prawa jej ignorować.Rozmowę kobiet przerywa Zenek niosący w dłoniszklaneczkę wypełnioną ponczem.- Może pani, pani Krystyno, też się napije?- Nie, dziękuje panu.- Spuszcza wstydliwie wzrok.- Proszę Krysi nie namawiać, ona ma słabą głowę.-Marie. - Może niech lepiej zaproponuje jej pan taniec.Zapada chwila pełna konsternacji.Krystyna jest wyrazniezawstydzona, Zenon wygląda, jakby się wahał i wcale nie miałchęci opuszczać swojej dotychczasowej partnerki.- Jeśli nie ma pan ochoty.- przyjaciółka zaczynaniepewnie.- Ależ nie! Skąd.Z największą przyjemnością.Delikatnie ujmuje podaną mu dłoń i oglądając się za siebie- jakby chciał sprawdzić, czy nie urazi Marianny, zostawiającją samą - prowadzi skrępowaną dziewczynę na środek pokoju,gdzie w takt melancholijnego: Całuję twoją dłoń madame(Piosenka: Całuję twoją dłoń, madame, słowa: AndrzejWłast.) wyśpiewywanego przez Aleksandra %7łabczyńskiegokołyszą się już inni.To będzie dla panny Wieruszewskiejpierwszy w życiu taniec z mężczyzną, który nie jest ani jejojcem, ani bratem i zapewne zapamięta go na długo.Marie zostaje sama.Przygląda się tańczącym, ale jej myślikrążą gdzie indziej.Czy właśnie teraz Zygmunt nie powiniendo niej podejść? Przecież nic nie stoi mu na przeszkodzie.Aona tu czeka tylko na niego.I czy on nie słyszy, jak Mariannago do siebie przyzywa? Czemu stoi z tym nudnym Janem?Cóż tamten ma ciekawszego do powiedzenia Jasieńskiemu niżMarianna?Do pozostawionej dziewczyny nie podchodzi jednak ten,na kogo czeka, a jakieś dwie młode kobiety, najwyrazniejtakże pozostawione same sobie przez partnerów, którzy wyszlina taras, by zapalić.Ich imion Marianna również nie pamięta, dlatego napytania odpowiada zdawkowo, choć stara się być uprzejma.Udaje zainteresowanie konwersacją, wodząc niemalniedostrzegalnie wzrokiem pomiędzy zatopionym w dyskusjiZygmuntem a tańczącą nieopodal parą, która porusza sięmiarowo do trzeciej z rzędu piosenki.Tymczasem obie kobiety trajkoczą jedna przez drugą - ojakiejś nowej modystce w Warszawie, o najlepszym saloniekapeluszy - próbując w swoje puste dywagacje włączyć takżeMariannę.Z odsieczą przychodzi jej dopiero pewien niezbytprzystojny młody człowiek, który dotąd - wraz z innymi - paliłna dworze.Zatańczyłaby teraz choćby i z samym diabłem, byle tylkonie słuchać tych dwóch pustych kobiet, więc z przyjemnościąchwyta podane ramię.Ze swoim partnerem niewiele rozmawia - dyskusja jakośim się nie klei - a pózniej do tańca proszą ją kolejni i następni.Powoli traci rachubę, jak długo już pozostaje na parkiecie.Pokój kręci się dookoła zbyt szybko, by mogła odnalezćwzrokiem Zygmunta.Ledwie udaje jej się na moment wyrwaćz kolejnych ramion, by się napić, gdy znowu ktoś ją porywa.Tym razem to Stefan, a jemu przecież nie może odmówić.Idopiero teraz - bo akurat z gramofonu płyną wolniejszedzwięki: Me kochać w taką noc to grzech.(Piosenka: Niekochać w taką noc to grzech, słowa: Jerzy Jurandot.) udaje jejsię wyłuskać postać Jasieńskiego wśród innych par.Tańczy wdrugim końcu salonu z Krystyną.Słucha uważnie, co mówipartnerka, uśmiecha się do niej łagodnie.Dlaczego on tak na nią patrzy, czemu tak głęboko zaglądajej w oczy?Marianna znowu czuje ukłucie zazdrości, znowu jakieśszaleństwo zatruwa jej głowę i kiedy utwór się kończy, a jejdłoń Stefan przekazuje Zenkowi, głucha rozpacz niemalrozrywa ją od środka.Tymczasem Zygmunt kłania siętancerce i przechodzi do gabinetu obok salonu, którego drzwiotwarto na oścież.W środku znowu ktoś go zaczepia.Znowuzatapia się w rozmowie, oddala się od niej.Muzyka wypełniająca pokój zwalnia, Zenon przygarniaMariannę bliżej. - Chyba nie najlepiej się dziś pani bawi.- Skąd to podejrzenie? - pyta niedbale.- Obserwuję panią.- Chyba nie na mnie powinien się pan koncentrować.- A to czemu? - Patrzy na nią z uśmiechem, zalotnie.- Bo w tym salonie na pewno znajduje się osoba, którąpańskie zainteresowanie, bardziej niż mnie, wprawiłoby wradość.Zenon patrzy na nią z góry, zagadkowy uśmiech nieschodzi z jego ust.- Myśli pani o pannie Krystynie?- Jeśli uważa się pan za wnikliwego obserwatora i takdobrze rozszyfrowuje mój nastrój, to na pewno zauważył panteż, że Krysia.- Tak.?Marianna wzdycha ciężko.- Proszę nie ciągnąć mnie za język.- To pani zaczęła ten temat.- Więc teraz go kończę.- Milknie.Przez chwilę poruszają się rytmicznie, nie odzywając siędo siebie.Piosenka się kończy.Zenon nie wypuszczaMarianny z ramion.Kolejny utwór wypełnia pokój muzyką.Znowu ruszają do tańca.- Ale ma pani rację.Pani przyjaciółka to bardzo miłaosoba.Na pewno wielu z obecnych tu mężczyzn byłobyszczęśliwych, gdyby obdarzyła ich swoim zainteresowaniem.- A pan? - pyta szybko.- Myślałem raczej o kimś innym.Czy to możliwe, by Zenon nic nie czuł do Krysi? Zawszewydawało się Mariannie, że idealnie by do siebie pasowali, żeprzyjaciółka obdarzyła uczuciem właściwego człowieka.I żeon to wie i je odwzajemnia.Tymczasem.- O kim pan myślał?Zenon patrzy Mariannie głęboko w oczy.Iskierkiuśmiechu połyskują w zielonym, kocim spojrzeniu.- Nie domyśla się pani?Nie odrywając wzroku od twarzy Zenona, przecząco kręcigłową.- Mówi pan o.o panu Zygmuncie?To niemożliwe! Niemożliwe! Zenon się myli albo drwi zniej.Odkrył jej tajemnicę i po prostu żartuje.Na pewno [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Co prawda bardzo wesołych, ale.-Zamyśla się na moment.- Czasami mówił o nim tak, jakbywcale nie byli przyjaciółmi.Aż mnie te uwagi chwilamidotykały.Marianna uśmiecha się na te słowa.Ona rozumie, skąd siębierze ta nagła niechęć Zygmunta do kolegi.Ale cóż.Samtego chciał.Nikt nie ma prawa jej ignorować.Rozmowę kobiet przerywa Zenek niosący w dłoniszklaneczkę wypełnioną ponczem.- Może pani, pani Krystyno, też się napije?- Nie, dziękuje panu.- Spuszcza wstydliwie wzrok.- Proszę Krysi nie namawiać, ona ma słabą głowę.-Marie. - Może niech lepiej zaproponuje jej pan taniec.Zapada chwila pełna konsternacji.Krystyna jest wyrazniezawstydzona, Zenon wygląda, jakby się wahał i wcale nie miałchęci opuszczać swojej dotychczasowej partnerki.- Jeśli nie ma pan ochoty.- przyjaciółka zaczynaniepewnie.- Ależ nie! Skąd.Z największą przyjemnością.Delikatnie ujmuje podaną mu dłoń i oglądając się za siebie- jakby chciał sprawdzić, czy nie urazi Marianny, zostawiającją samą - prowadzi skrępowaną dziewczynę na środek pokoju,gdzie w takt melancholijnego: Całuję twoją dłoń madame(Piosenka: Całuję twoją dłoń, madame, słowa: AndrzejWłast.) wyśpiewywanego przez Aleksandra %7łabczyńskiegokołyszą się już inni.To będzie dla panny Wieruszewskiejpierwszy w życiu taniec z mężczyzną, który nie jest ani jejojcem, ani bratem i zapewne zapamięta go na długo.Marie zostaje sama.Przygląda się tańczącym, ale jej myślikrążą gdzie indziej.Czy właśnie teraz Zygmunt nie powiniendo niej podejść? Przecież nic nie stoi mu na przeszkodzie.Aona tu czeka tylko na niego.I czy on nie słyszy, jak Mariannago do siebie przyzywa? Czemu stoi z tym nudnym Janem?Cóż tamten ma ciekawszego do powiedzenia Jasieńskiemu niżMarianna?Do pozostawionej dziewczyny nie podchodzi jednak ten,na kogo czeka, a jakieś dwie młode kobiety, najwyrazniejtakże pozostawione same sobie przez partnerów, którzy wyszlina taras, by zapalić.Ich imion Marianna również nie pamięta, dlatego napytania odpowiada zdawkowo, choć stara się być uprzejma.Udaje zainteresowanie konwersacją, wodząc niemalniedostrzegalnie wzrokiem pomiędzy zatopionym w dyskusjiZygmuntem a tańczącą nieopodal parą, która porusza sięmiarowo do trzeciej z rzędu piosenki.Tymczasem obie kobiety trajkoczą jedna przez drugą - ojakiejś nowej modystce w Warszawie, o najlepszym saloniekapeluszy - próbując w swoje puste dywagacje włączyć takżeMariannę.Z odsieczą przychodzi jej dopiero pewien niezbytprzystojny młody człowiek, który dotąd - wraz z innymi - paliłna dworze.Zatańczyłaby teraz choćby i z samym diabłem, byle tylkonie słuchać tych dwóch pustych kobiet, więc z przyjemnościąchwyta podane ramię.Ze swoim partnerem niewiele rozmawia - dyskusja jakośim się nie klei - a pózniej do tańca proszą ją kolejni i następni.Powoli traci rachubę, jak długo już pozostaje na parkiecie.Pokój kręci się dookoła zbyt szybko, by mogła odnalezćwzrokiem Zygmunta.Ledwie udaje jej się na moment wyrwaćz kolejnych ramion, by się napić, gdy znowu ktoś ją porywa.Tym razem to Stefan, a jemu przecież nie może odmówić.Idopiero teraz - bo akurat z gramofonu płyną wolniejszedzwięki: Me kochać w taką noc to grzech.(Piosenka: Niekochać w taką noc to grzech, słowa: Jerzy Jurandot.) udaje jejsię wyłuskać postać Jasieńskiego wśród innych par.Tańczy wdrugim końcu salonu z Krystyną.Słucha uważnie, co mówipartnerka, uśmiecha się do niej łagodnie.Dlaczego on tak na nią patrzy, czemu tak głęboko zaglądajej w oczy?Marianna znowu czuje ukłucie zazdrości, znowu jakieśszaleństwo zatruwa jej głowę i kiedy utwór się kończy, a jejdłoń Stefan przekazuje Zenkowi, głucha rozpacz niemalrozrywa ją od środka.Tymczasem Zygmunt kłania siętancerce i przechodzi do gabinetu obok salonu, którego drzwiotwarto na oścież.W środku znowu ktoś go zaczepia.Znowuzatapia się w rozmowie, oddala się od niej.Muzyka wypełniająca pokój zwalnia, Zenon przygarniaMariannę bliżej. - Chyba nie najlepiej się dziś pani bawi.- Skąd to podejrzenie? - pyta niedbale.- Obserwuję panią.- Chyba nie na mnie powinien się pan koncentrować.- A to czemu? - Patrzy na nią z uśmiechem, zalotnie.- Bo w tym salonie na pewno znajduje się osoba, którąpańskie zainteresowanie, bardziej niż mnie, wprawiłoby wradość.Zenon patrzy na nią z góry, zagadkowy uśmiech nieschodzi z jego ust.- Myśli pani o pannie Krystynie?- Jeśli uważa się pan za wnikliwego obserwatora i takdobrze rozszyfrowuje mój nastrój, to na pewno zauważył panteż, że Krysia.- Tak.?Marianna wzdycha ciężko.- Proszę nie ciągnąć mnie za język.- To pani zaczęła ten temat.- Więc teraz go kończę.- Milknie.Przez chwilę poruszają się rytmicznie, nie odzywając siędo siebie.Piosenka się kończy.Zenon nie wypuszczaMarianny z ramion.Kolejny utwór wypełnia pokój muzyką.Znowu ruszają do tańca.- Ale ma pani rację.Pani przyjaciółka to bardzo miłaosoba.Na pewno wielu z obecnych tu mężczyzn byłobyszczęśliwych, gdyby obdarzyła ich swoim zainteresowaniem.- A pan? - pyta szybko.- Myślałem raczej o kimś innym.Czy to możliwe, by Zenon nic nie czuł do Krysi? Zawszewydawało się Mariannie, że idealnie by do siebie pasowali, żeprzyjaciółka obdarzyła uczuciem właściwego człowieka.I żeon to wie i je odwzajemnia.Tymczasem.- O kim pan myślał?Zenon patrzy Mariannie głęboko w oczy.Iskierkiuśmiechu połyskują w zielonym, kocim spojrzeniu.- Nie domyśla się pani?Nie odrywając wzroku od twarzy Zenona, przecząco kręcigłową.- Mówi pan o.o panu Zygmuncie?To niemożliwe! Niemożliwe! Zenon się myli albo drwi zniej.Odkrył jej tajemnicę i po prostu żartuje.Na pewno [ Pobierz całość w formacie PDF ]