[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Myśliwce wyholowano na zewnątrz.Zanim jeszcze piloci uruchomili silniki, poczuli, jak wiatr kołysze maszynami.Błądzili palcami po przyrządach i próbowali znaleźć najwygodniejszą pozycję w fotelach.Następnie, jeden po drugim, myśliwce odpaliły silniki i pokołowały na początek drogi startowej.Światła na pasie rozżarzyły się niczym niebieskie wstęgi wybiegające w mrok.Startowali pojedynczo, w minutowych odstępach, gdyż starty parami przy takich warunkach pogodowych były zbyt niebezpieczne, a tej nocy nie można było sobie pozwolić na niepotrzebne błędy.W chwilę później, dwa czterosamolotowe klucze sformowały się ponad chmurami, gdzie czyste niebo usiane było jasnymi gwiazdami.Po prawej stronie zorza mieniła się różnymi barwami, niczym kurtyna z migotliwej zieleni i purpury, gdy gwiezdne wiatry wpływały na naładowane cząstki w górnych partiach atmosfery.W oczach pilotów Raptorów widok tej przedziwnej kurtyny był zarówno cudowny, jak symboliczny.Pierwsza godzina lotu minęła normalnie.Dwa klucze myśliwców ciągnęły na południowy zachód z błyskającymi światłami antykolizyjnymi, ostrzegającymi przed nadmiernym zbliżeniem.Piloci przeprowadzili sprawdzian systemów, kontrolę przyrządów i zaczęli oddychać spokojniej, gdy dolatywali do tankowców.Załogi samolotów-cystern, rezerwiści w cywilu prowadzący samoloty pasażerskie, zadbały o zlokalizowanie miejsc, w których panowały dobre warunki atmosferyczne.Piloci myśliwców pomyśleli o nich z uznaniem, mimo że zwykli uważać wszystkich innych lotników za pilotów drugiej kategorii.Zatankowanie do pełna każdego myśliwca zabrało ponad czterdzieści minut, po czym tankowce zaczęły na powrót zataczać kręgi.Pewnie żeby piloci mogli doczytać „Wall Street Journal”, pomyśleli piloci myśliwców, wracając na kurs południowo-zachodni.* * *Sandy Richter zgłosił się do wykonania tej misji, jako że pomysł podobnej operacji zrodził się właśnie w jego głowie kilka miesięcy temu w bazie Sił Powietrznych Nellis.Powiodło się mu tam, a teraz trzeba się było przekonać, czy powiedzie się i tutaj.Stawką było jego życie.Richter robił w tej branży od kiedy skończył siedemnaście lat.Podał wtedy fałszywy wiek, a że był duży i silny, udało mu się oszukać komisję.Wprowadził później poprawkę do wpisu w danych personalnych, ale i tak mijał mu obecnie dwudziesty dziewiąty rok służby i wkrótce miał oddać się spokojniejszemu życiu.Przez cały ten czas Richter latał na maszynach bojowych.Jeśli śmigłowiec nie przenosił broni, nie interesował go.Zaczynał na AH-1 Huey Cobra, potem przesiadł się na AH-64 Apache.To właśnie za sterami tego ostatniego walczył podczas drugiej w swoim życiu wojny nad Półwyspem Arabskim.Siedząc teraz w ostatnim śmigłowcu, jakim miał latać, uruchomił silniki i według dziennika pokładowego rozpoczął sześć tysięcy siedemset pięćdziesiątą pierwszą godzinę lotu w swoim życiu.Dwa turbinowe silniki zaskoczyły i zaczęły obracać wirnikiem.Namiastka obsługi naziemnej w postaci paru Rangersów odgrywała małą komedię z jedyną gaśnicą, jaką mieli.Można by nią co najwyżej zgasić papierosa, pomyślał Richter gniewnie, gdy zwiększając moc oderwał się od ziemi.Rozrzedzone górskie powietrze negatywnie wpływało na osiągi śmigłowca, ale nie aż tak bardzo, by się tym strasznie przejmować.Wkrótce i tak zejdzie na poziom morza.Pilot potrząsnął głową, jak to zwykle robił, by sprawdzić, czy hełm trzyma się na miejscu i skierował się na wschód, prześlizgując się nad zalesionymi zboczami Sziraisz-san.* * *–Są – powiedział do siebie dowódca klucza Raptorów.Pierwszą oznaką zagrożenia był świergot w słuchawkach, po którym natychmiast pojawiła się informacja na monitorze:Radar Obrony Powietrznej, pokładowy, typ J, namiar 213.Następnie napłynęły dane przekazane z E -3B, który był na miejscu wystarczająco długo, by nakreślić pozycję celu.Tego wieczoru Sentry w ogóle nie korzystał ze swoich radarów.Przecież Japończycy dali poprzedniej nocy lekcję Amerykanom, którzy potrzebowali czasu, by ją sobie przyswoić…Odległość do celu numer l – 738 kilometrów.Pozostając nadal poniżej horyzontu, niewidzialny dla japońskiego samolotu, wydał pierwszy słowny rozkaz w tej misji.–Dowódca do grupy.Dzielimy się na pary!Natychmiast dwa klucze podzieliły się na pary, oddalone o dwa tysiące metrów.W obu przypadkach prowadziły F-22, i w obu przypadkach idące w ślad za nimi F-15E podsunęły się niebezpiecznie blisko, by uzyskać nałożenie się sygnałów radarowych.Pułkownik leciał tak prosto i równo, jak tylko pozwały mu na to umiejętności.Uśmiechnął się na wspomnienie uwagi pani major.Ładny tyłeczek, co? Była pierwszą kobietą, która latała w zespole Thunderbirds.Nie dostrzegłby jej teraz, nawet gdyby miał na to ochotę.Światełka na wskaźniku radiolokacyjnym zgasły i pułkownik mógł mieć tylko nadzieję, że wzmacniacz obrazu, który major miała na hełmie działał bez zarzutu.Od znajdującego się na południu E-767 dzieliło ich jeszcze sześćset kilometrów.Myśliwce szły z prędkością ośmiuset kilometrów na godzinę, na ekonomicznym pułapie jedenastu tysięcy metrów.* * *Wchodząc do budynku, nie zwrócili na siebie uwagi.W Ameryce dwie osoby otwierające o tej porze drzwi rzuciłyby się w oczy, ale w Japonii przedsiębiorcy często pracowali do późnych godzin.Strażnik w holu nie oderwał wzroku od telewizora, a Clark i Ding minęli go, idąc pewnym krokiem, jak gdyby znali drogę.Poza tym przestępczość w Tokio nie stanowiła problemu.Oddychając trochę gwałtowniej, wkroczyli do windy.Clark nadusił przycisk, po czym posłał partnerowi spojrzenie pełne ulgi, które wkrótce znów nabiegło niepokojem.Ding trzymał w ręku walizeczkę.Obaj mieli na sobie najlepsze garnitury, krawaty i białe koszule.Wyglądali jak biznesmeni, którzy śpieszą na późnowieczorną konferencję na taki czy inny temat.Winda zatrzymała się pięć pięter przed ostatnim, na poziomie, który wybrali z uwagi na brak świateł w oknach.Clark wysunął głowę na zewnątrz, świadomy, że zachowuje się trochę jak złodziejaszek.Korytarz był pusty.Szybko i cicho obeszli centralny korytarz budynku, w końcu trafili na drzwi prowadzące na schody pożarowe i ruszyli w górę.Szukali wzrokiem kamer telewizyjnych, ale dzięki Bogu niczego takiego nie było na tym piętrze.Clark sprawdził na dole i u góry.Na klatce schodowej nie było nikogo.Zaczęli piąć się dalej, rozglądając się i nasłuchując przed każdym krokiem.* * *–Nasi przyjaciele wrócili – oznajmił jeden z kontrolerów pokładowych przez interkom.– Kurs zero-trzy-trzy, odległość cztery-dwa-zero kilometrów, jeden, nie dwa kontakty, ciasny szyk, samoloty wojskowe, prędkość osiemset kilometrów na godzinę, lecą w naszym kierunku… – zakończył raptownie meldunek.–Świetnie – odparł gładko starszy kontroler.Przełączając kanały słuchawek, wybrał odpowiedni obraz na swoim monitorze.– Aktywność radarowa na północnym wschodzie?–Zero – odparł od razu oficer elektronicznych operacji zakłóceniowych.– Oczywiście może tam ktoś być i nas kontrolować.–Wakaremas.Kolejnym punktem programu było przesunięcie dwóch myśliwców zataczających kręgi na wschód od rozpoznawczego Kami.Oba F-15J niedawno dotarły na posterunek, miały więc pełne zbiorniki paliwa.Dodatkowo poprosili o przysłanie kolejnej pary z bazy Czitose [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl