[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co się stało? - Martinson odsunął od stołu krzesło i ciężko się na nie zwalił.Odgarnął z czoła wilgotne włosy.-Przypaliłeś kawior?- Nie ma kawioru, zablokowali.W ostatniej chwili -mruknął Kit,Babuschka podszedł do podajnika: - Trzy razy sok -powiedział.Trzy razy woda, zimna, na głębokim talerzu.--Duszkiem wypił swoje zamówienie.Larna równie zachłannie rzuciła się na wodę,- Ależ powiedz coś - zażądał Martinson.-- Powinniśmy wiedzieć, co się nie udało.- Właśnie - wtrącił się Babuschka.- W dobrej załodze nie mają przed sobą tajemnic, żadnych i nigdy - uzupełnił z naciskiem.- Ja, na przykład, mogę wam zdradzić, że ślady narkotyku już wyparowały z mojego organizmu.Kit i Martinson jednocześnie obrócili się i popatrzyli na pilota.Martinson pokiwał głową, jakby chciał powiedzieć:"A nie mówiłem!" Kit zarumienił się lekko.- Przepraszam cię -- powiedział do pilota.- Ale sugerowano, że wiadomość jest zaszyfrowana w obroży psa.Jednocześnie powiedzieli, że bez specjalnych blockerów, każdy lądujący na Geyeelli ma wzmożoną ochotę mówić prawdę.Dlatego.- Dlatego podsunąłeś mi myśl, że to robot jest ważny.Żebym im to wyśpiewał, a tymczasem ważny jest pies, którego się pozbędą.Kit pokiwał głową.- A po drugie "tymczasem", okazało się, że na obroży nic nie ma!-- No to masz! -- Babuschka podszedł do dowódcy i podał mu coś.-- Co to jest -- paznokieć?-- Pazur, dokładnie rzecz biorąc- Szósty pazur z lewej przedniej łapy Larny.A jakbyś mu się przyjrzał pod mikroskopem.-- Hura-a-a! - ryknął Kit.-- Mamy to!Wybiegł z mesy, w której został siedzący z rozdziawionymi ustami Martinson, głaszczący Larnę Babuschka i głaskana przez Babuschkę Larna.Kilka minut później podajnik rozćwierkał się kaskadą perlistych dźwięków, akurat w chwili, gdy Kit przekraczał próg messy.-- Ale podwójna wolta nam jednak wyszła! -- powiedział patrząc na pilota i nawigatora.-- Wszystko jest na mikrodysku!-- Nam, kurczę? Nam! -- powiedział z goryczą Babuschka, przytulając się do chłodnej, wilgotnej psiej sierści.- Mistrzowie intrygi, kurcze, Richelieu za dwa centy,-- No, dobrze, pilocie.-- Kit mrugnął do Martinsona.-- Gdyby nie ty.Kolejny raz.Jesteś wielki!-- Pewnie, że tak- - Babuschka wyprostował się, nadął klatkę piersiową,Larna podniosła się i otrzepała, a polem, patrząc na Babuschkę, szczeknęła.Wystraszony Martinson drgnął i szybkim ruchem ściągnął ręce ze stołu, uderzając się łokciami o oparcie krzesła.Syknął, Kit skokowo przestał się uśmiechać.Ogłuszony podajnik zamrugał skonsternowany, a potem poprosił:-- Proszę skonkretyzować zamówienie? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.- Co się stało? - Martinson odsunął od stołu krzesło i ciężko się na nie zwalił.Odgarnął z czoła wilgotne włosy.-Przypaliłeś kawior?- Nie ma kawioru, zablokowali.W ostatniej chwili -mruknął Kit,Babuschka podszedł do podajnika: - Trzy razy sok -powiedział.Trzy razy woda, zimna, na głębokim talerzu.--Duszkiem wypił swoje zamówienie.Larna równie zachłannie rzuciła się na wodę,- Ależ powiedz coś - zażądał Martinson.-- Powinniśmy wiedzieć, co się nie udało.- Właśnie - wtrącił się Babuschka.- W dobrej załodze nie mają przed sobą tajemnic, żadnych i nigdy - uzupełnił z naciskiem.- Ja, na przykład, mogę wam zdradzić, że ślady narkotyku już wyparowały z mojego organizmu.Kit i Martinson jednocześnie obrócili się i popatrzyli na pilota.Martinson pokiwał głową, jakby chciał powiedzieć:"A nie mówiłem!" Kit zarumienił się lekko.- Przepraszam cię -- powiedział do pilota.- Ale sugerowano, że wiadomość jest zaszyfrowana w obroży psa.Jednocześnie powiedzieli, że bez specjalnych blockerów, każdy lądujący na Geyeelli ma wzmożoną ochotę mówić prawdę.Dlatego.- Dlatego podsunąłeś mi myśl, że to robot jest ważny.Żebym im to wyśpiewał, a tymczasem ważny jest pies, którego się pozbędą.Kit pokiwał głową.- A po drugie "tymczasem", okazało się, że na obroży nic nie ma!-- No to masz! -- Babuschka podszedł do dowódcy i podał mu coś.-- Co to jest -- paznokieć?-- Pazur, dokładnie rzecz biorąc- Szósty pazur z lewej przedniej łapy Larny.A jakbyś mu się przyjrzał pod mikroskopem.-- Hura-a-a! - ryknął Kit.-- Mamy to!Wybiegł z mesy, w której został siedzący z rozdziawionymi ustami Martinson, głaszczący Larnę Babuschka i głaskana przez Babuschkę Larna.Kilka minut później podajnik rozćwierkał się kaskadą perlistych dźwięków, akurat w chwili, gdy Kit przekraczał próg messy.-- Ale podwójna wolta nam jednak wyszła! -- powiedział patrząc na pilota i nawigatora.-- Wszystko jest na mikrodysku!-- Nam, kurczę? Nam! -- powiedział z goryczą Babuschka, przytulając się do chłodnej, wilgotnej psiej sierści.- Mistrzowie intrygi, kurcze, Richelieu za dwa centy,-- No, dobrze, pilocie.-- Kit mrugnął do Martinsona.-- Gdyby nie ty.Kolejny raz.Jesteś wielki!-- Pewnie, że tak- - Babuschka wyprostował się, nadął klatkę piersiową,Larna podniosła się i otrzepała, a polem, patrząc na Babuschkę, szczeknęła.Wystraszony Martinson drgnął i szybkim ruchem ściągnął ręce ze stołu, uderzając się łokciami o oparcie krzesła.Syknął, Kit skokowo przestał się uśmiechać.Ogłuszony podajnik zamrugał skonsternowany, a potem poprosił:-- Proszę skonkretyzować zamówienie? [ Pobierz całość w formacie PDF ]