[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chciałam się poruszyć, ale mięśnieodmówiły mi posłuszeństwa, zesztywniały boleśnie i zamarły.Pojmał mnie swoimczarem, byłam ofiarą w jego oczach, ściskałam framugę drzwi, a nogi miałam jak zwaty.Nic się nie zmieniło.Mogłabym przypuszczać, że znam go lepiej, że znamkażdą bliznę pod jego lewym uchem, każdy nastrój, który wyczytywałam w jegooczach, ale wcale go nie znałam.Nie znałam go zupełnie, tak jak tamtej pierwszejnocy.Wiedziałam co prawda, kim jest, ale w ogóle go nie znałam.Tysiąceukradkowych spojrzeń, których nawet nie pamiętałam, powiedziało mi wiele o jegogatunku, ale nie o nim samym.Teraz pragnęłam& pragnęłam go poznać i dlategozostałam.Ten drapieżca schwytał mnie już na początku. Jestem już jego.Pragnę mu się oddać& Zachichotałam pod nosem, zdając sobie sprawę z tego, co właśniepomyślałam. Ciekawe, co miałaby na ten temat do powiedzenia moja pani odwychowania obywatelskiego? Feministka& Pokręcił głową z wyrazem rozbawienia na twarzy. Co jest? Nic& kiedy powiedziałam, że jestem twoja , miałam na myśli, że ulegamswoim pragnieniom.Kiwnął z zamyśleniem głową, jakby rozbierał to zdanie na części składowe. Uleganie własnym pragnieniom jest grzechem, pamiętasz? Nadal uważasz,że dokonałaś właściwego wyboru? , zasyczał mi do ucha mój głos złowieszczym,budzącym we mnie słuszne wątpliwości tonem.Nagle zgasło światło i mój zdradziecki wewnętrzny głos zapadł w ciemność,w której widziałam tylko dwoje lśniących czerwono oczu.Wróciła mi władza wnogach, odwróciłam się i wybiegłam na korytarz, gdzie gasły po kolei kinkiety wkształcie pochodni.Gonił mnie.Wpadłam do salonu, biegnąc po dywanie iunikając zderzenia z perłowobiałymi sofami.Wymknęłam się do foyer iprzystanęłam, zastanawiając się nad ciszą panującą w całym domu, niezwykłąciszą, w której nie było słychać nawet zegarów wybijających zazwyczaj godzinygdzieś w głębi dworu.Wszyscy Varnowie zniknęli, przepadła także służba.Jedynylokaj, jaki został, spojrzał na mnie zaskoczony, ukłonił się nisko i rozpłynął się wbocznym korytarzu.Nie mieli pojęcia, co się dzieje w rodowej siedzibie.Odwróciłam się, marmurowa podłoga pisnęła pod moimi stopami.Wdelikatnych, bardzo drogich wazach umieszczone były szklane kwiaty, kryjące sięprzed światłem, mały porcelanowy kupidynek stał na jednej nodze obokśnieżnobiałej amfory, nad którą wisiała srebrzysta plakietka z łacińskim napisem.Znałam wszystkie te przedmioty, ale teraz patrzyłam na nie zupełnie innymwzrokiem.Wszystko było nowe i świeże, od wszystkiego kręciło mi się w głowie.Uspokoiłam się trochę, widząc coś, czego być tu nie powinno: koloroweczasopismo, leżące na marmurowym stoliczku, otwarte na stronie z obrazemGeorgii O Keeffe.Z pomarańczowymi płatkami kwiatu.Ktoś zostawił tu ten obrazprzez zapomnienie.Pokojówka nie zdążyła go sprzątnąć. Nie tej nocy.Nie wpatrywałam się długo w płatki, bo ujrzałam swoje odbicie w lustrze.Rozpalone różowe policzki, piersi unoszące się i opadające w szybkim rytmie.Moje oczy były jaśniejsze niż zwykle, lśniły wilgocią i życiem, choć wokół nichrozmazała mi się nieco linia grubej kredki, co nadało im dosyć niepokojącywygląd.Starłam czarne plamy.Długa luzna bluzka zsunęła mi się z ramion,ukazując wąski rozpięty stanik.Zasłoniłam wstydliwie piersi i usłyszałam surowygłos Kaspara głos, który przywykł do wydawania rozkazów, lecz teraz brzmiałniemal błagalnie: Nie& zostaw&Uniosłam głowę.Stał oparty o drzwi (nie słyszałam, jak je zamknął),mierząc mnie wzrokiem, co sprawiło, że się zaczerwieniłam.Skrzyżował ręce napiersi i wydął nozdrza& jak wtedy, kiedy był zły.Albo podniecony. Jak to zrobiłaś? zapytał rzeczowo.Odwróciłam się, przeszłam obok schodów, podziwiając z roztargnieniemmarmurowe ściany.Stukot moich trzewików odbijał się w ciszy jedyny dzwięk,jeśli nie liczyć mojego oddechu. Co?Nie odpowiedział od razu, ale czułam jego spojrzenie na plecach. Oczarowałaś nas.Oczarowałaś każdego wampira w tym domu.Wszyscycię pragniemy& Ja, Fabian& Ilta dodałam cicho, spoglądając przez ramię, by zobaczyć, jak zareaguje.Kiwnął posępnie głową. Jesteś człowiekiem, co najwyżej dhampirem.To pragnienie nie powinnobyć tak silne.Fabian nie powinien był się w tobie zakochać, a Ilta& Ucichł, niekończąc zdania, za co byłam mu wdzięczna.Po chwili bardzo cicho, tak, żebymprawdopodobnie nie usłyszała, dodał: A ja nie powinienem tego robić [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Chciałam się poruszyć, ale mięśnieodmówiły mi posłuszeństwa, zesztywniały boleśnie i zamarły.Pojmał mnie swoimczarem, byłam ofiarą w jego oczach, ściskałam framugę drzwi, a nogi miałam jak zwaty.Nic się nie zmieniło.Mogłabym przypuszczać, że znam go lepiej, że znamkażdą bliznę pod jego lewym uchem, każdy nastrój, który wyczytywałam w jegooczach, ale wcale go nie znałam.Nie znałam go zupełnie, tak jak tamtej pierwszejnocy.Wiedziałam co prawda, kim jest, ale w ogóle go nie znałam.Tysiąceukradkowych spojrzeń, których nawet nie pamiętałam, powiedziało mi wiele o jegogatunku, ale nie o nim samym.Teraz pragnęłam& pragnęłam go poznać i dlategozostałam.Ten drapieżca schwytał mnie już na początku. Jestem już jego.Pragnę mu się oddać& Zachichotałam pod nosem, zdając sobie sprawę z tego, co właśniepomyślałam. Ciekawe, co miałaby na ten temat do powiedzenia moja pani odwychowania obywatelskiego? Feministka& Pokręcił głową z wyrazem rozbawienia na twarzy. Co jest? Nic& kiedy powiedziałam, że jestem twoja , miałam na myśli, że ulegamswoim pragnieniom.Kiwnął z zamyśleniem głową, jakby rozbierał to zdanie na części składowe. Uleganie własnym pragnieniom jest grzechem, pamiętasz? Nadal uważasz,że dokonałaś właściwego wyboru? , zasyczał mi do ucha mój głos złowieszczym,budzącym we mnie słuszne wątpliwości tonem.Nagle zgasło światło i mój zdradziecki wewnętrzny głos zapadł w ciemność,w której widziałam tylko dwoje lśniących czerwono oczu.Wróciła mi władza wnogach, odwróciłam się i wybiegłam na korytarz, gdzie gasły po kolei kinkiety wkształcie pochodni.Gonił mnie.Wpadłam do salonu, biegnąc po dywanie iunikając zderzenia z perłowobiałymi sofami.Wymknęłam się do foyer iprzystanęłam, zastanawiając się nad ciszą panującą w całym domu, niezwykłąciszą, w której nie było słychać nawet zegarów wybijających zazwyczaj godzinygdzieś w głębi dworu.Wszyscy Varnowie zniknęli, przepadła także służba.Jedynylokaj, jaki został, spojrzał na mnie zaskoczony, ukłonił się nisko i rozpłynął się wbocznym korytarzu.Nie mieli pojęcia, co się dzieje w rodowej siedzibie.Odwróciłam się, marmurowa podłoga pisnęła pod moimi stopami.Wdelikatnych, bardzo drogich wazach umieszczone były szklane kwiaty, kryjące sięprzed światłem, mały porcelanowy kupidynek stał na jednej nodze obokśnieżnobiałej amfory, nad którą wisiała srebrzysta plakietka z łacińskim napisem.Znałam wszystkie te przedmioty, ale teraz patrzyłam na nie zupełnie innymwzrokiem.Wszystko było nowe i świeże, od wszystkiego kręciło mi się w głowie.Uspokoiłam się trochę, widząc coś, czego być tu nie powinno: koloroweczasopismo, leżące na marmurowym stoliczku, otwarte na stronie z obrazemGeorgii O Keeffe.Z pomarańczowymi płatkami kwiatu.Ktoś zostawił tu ten obrazprzez zapomnienie.Pokojówka nie zdążyła go sprzątnąć. Nie tej nocy.Nie wpatrywałam się długo w płatki, bo ujrzałam swoje odbicie w lustrze.Rozpalone różowe policzki, piersi unoszące się i opadające w szybkim rytmie.Moje oczy były jaśniejsze niż zwykle, lśniły wilgocią i życiem, choć wokół nichrozmazała mi się nieco linia grubej kredki, co nadało im dosyć niepokojącywygląd.Starłam czarne plamy.Długa luzna bluzka zsunęła mi się z ramion,ukazując wąski rozpięty stanik.Zasłoniłam wstydliwie piersi i usłyszałam surowygłos Kaspara głos, który przywykł do wydawania rozkazów, lecz teraz brzmiałniemal błagalnie: Nie& zostaw&Uniosłam głowę.Stał oparty o drzwi (nie słyszałam, jak je zamknął),mierząc mnie wzrokiem, co sprawiło, że się zaczerwieniłam.Skrzyżował ręce napiersi i wydął nozdrza& jak wtedy, kiedy był zły.Albo podniecony. Jak to zrobiłaś? zapytał rzeczowo.Odwróciłam się, przeszłam obok schodów, podziwiając z roztargnieniemmarmurowe ściany.Stukot moich trzewików odbijał się w ciszy jedyny dzwięk,jeśli nie liczyć mojego oddechu. Co?Nie odpowiedział od razu, ale czułam jego spojrzenie na plecach. Oczarowałaś nas.Oczarowałaś każdego wampira w tym domu.Wszyscycię pragniemy& Ja, Fabian& Ilta dodałam cicho, spoglądając przez ramię, by zobaczyć, jak zareaguje.Kiwnął posępnie głową. Jesteś człowiekiem, co najwyżej dhampirem.To pragnienie nie powinnobyć tak silne.Fabian nie powinien był się w tobie zakochać, a Ilta& Ucichł, niekończąc zdania, za co byłam mu wdzięczna.Po chwili bardzo cicho, tak, żebymprawdopodobnie nie usłyszała, dodał: A ja nie powinienem tego robić [ Pobierz całość w formacie PDF ]