[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Woda jest wszędzie wodą.Nazwy na mapie nicnie znaczą.Myślisz, że przepływając łódką z jednego oceanu na drugi, zobaczyłabyś jakąśtabliczkę albo coś? One. Słyszałam, że kolor wody się zmienia.Atlantyk na przykład jest podobno brązowawy,a Ocean Indyjski niebieski. Gdzieś to słyszała? Już nie pamiętam. To nieprawda. A właśnie, że prawda! Zamilkli oboje, tak że słychać było jedynie plusk fal.Ishmael był dojmująco świadomistnienia nóg i ramion dziewczyny.Z kącików jej ust wyparowała woda, pozostawiając białyosad soli.Chłopak obserwował kątem oka paznokcie, kształt palców u nóg i dołeczek na szyiHatsue.Znał ją od sześciu lat, a właściwie jakby nie znał.Coraz częściej nie dawała mu spokojujej pełna chłodu skrytość.W ostatnim czasie wciąż myślał o Hatsue i czuł się nieszczęśliwy; całą wiosnę strawił nazastanawianiu się, jak wyznać to przyjaciółce.Aamał sobie nad tym głowę popołudni ami,siedząc na urwistym cyplu South Beach, gryzł się tym w szkole  i nie dochodził do żadnychwniosków, wciąż nie wiedział, jak wyjawić Hatsue zamęt ducha, jaki przeżywał.Dar wymowy całkiem go opuścił.W obecności dziewczyny nabierał przeświadczenia, żeodkrycie przed nią własnych uczuć byłoby błędem nie do naprawienia.Skrytość Hatsue niezachęcała do szczerych wyznań, choć od paru lat chodzili razem na przystanek szkolnegoautobusu, spotykali się na plaży i w lesie, zbierali truskawki na tych samych farmach wsąsiedztwie.Jako dzieci bawili się razem z młodszymi siostrami Hatsue i ze swoimirówieśnikami  Sheridanem Knowlesem, Arnoldem i Billym Krugerami, Larsem Hansenem,Tiną i Jean Syvertsen.Kiedy mieli po dziewięć lat, lubili spędzać popołudnia w dziupli w pniupewnego cedrowego drzewa; leżąc na brzuchu słuchali szelestu deszczu w bluszczach ipaprociach.W szkole udawali jednak nieznajomych, czego Ishmael nie był w stanie pojąć, choćskądinąd rozumiał, że to nieodzowne, gdyż Hatsue była Japonką, a on białym i nic nie możnabyło na tę zasadniczą odmienność poradzić.Teraz miała czternaście lat i pod jej kostiumem kąpielowym zaczęły się zaokrąglać piersi,małe i twarde jak jabłuszka.Chłopak nie umiałby powiedzieć, jakie jeszcze zaszły w niej zmiany,ale że zaszły, dostrzegał nawet na twarzy przyjaciółki; zmieniła się na przykład karnacja jejskóry.Zauważał te zmiany, przyprawiały go o napięcie i zakłopotanie, szczególnie gdy siedzielitak blisko siebie jak w tej chwili.Serce zaczęło mu okropnie walić, jak zresztą zawsze ostatnimi czasy w obecności Hatsue.Nie znajdował słów, by wyrazić to, co go gnębiło, język mu stanął kołkiem.Czuł, że dłużej niewytrzyma narastającego napięcia, musi otworzyć serce, musi wyznać dziewczynie miłość.Poruszała go nie tylko jej uroda, ale i wspólne przeżycia  tu, na plaży, nad wodą, wśród skał iw lasach za plecami.To była kraina ich lat dziecinnych, na zawsze nią pozostanie, a Hatsue byłajej duszą.Wiedziała, gdzie szukać grzybów, jagód dzikiego bzu, kłączy paproci; od lat je razem zbierali.W jej towarzystwie Ishmael czuł się swobodnie jak w towarzysztwie najbliższegoprzyjaciela  w każdym razie do niedawna, od kilku miesięcy cierpiał bowiem przez Hatsue.Zdawał sobie sprawę, że będzie cierpiał nadal, jeśli czegoś z tym nie zrobi.Decyzja należała doniego.Wymagała odwagi tak wielkiej, że aż zrobiło mu się słabo.Była zbyt trudna.Zamknąłoczy i wymamrotał: Bardzo cię lubię, Hatsue.Wiesz, co mam na myśli, prawda? Zawsze cię lubiłem.Nie odpowiedziała.Nawet na niego nie spojrzała; opuściła wzrok.Przełamawszy lęk,Ishmael nabrał odwagi, przysunął się do dziewczyny i musnął wargami jej usta.Były gorące.Poczuł zapach soli i ciepły oddech Hatsue.Przyciskał się do niej tak mocno, aż musiałapodeprzeć się ręką, żeby nie upaść plecami w płytką wodę.Ishmael poczuł dotyk jej zębów izapach wnętrza ust.Ich zęby lekko o siebie zazgrzytały.Chłopak zamknął oczy, a kiedy jeotworzył, zobaczył, że Hatsue z całej siły zaciska powieki, żeby na niego nie patrzeć.Kiedy przestali się całować, zerwała się, chwyciła wiadro z małżem i puściła się biegiemwzdłuż plaży; biegać potrafiła szybko, o czym świetnie wiedział, wstał więc tylko po to, byodprowadzić ją wzrokiem.Kiedy zniknęła w lesie, położył się z powrotem w płytkiej wodzie iprzez kilkanaście minut przeżywał pocałunek.Postanowił wtedy, że będzie zawsze kochał tędziewczynę, cokolwiek się zdarzy; nie tyle zresztą postanowił, co zaakceptował rzecznieuchronną.Od razu poczuł się lepiej, choć już w następnej chwili ogarnął go niepokój,przestraszył się bowiem, że pocałunkiem mógł coś popsuć.Dla niego, czternastolatka, ich miłośćbyła zdarzeniem nieuniknionym, najnaturalniejszym w świecie.Zaczęła się w dniu, gdypocałowali się po raz pierwszy, wtedy na morzu, trzymając się pudełka ze szklanym dnem, ibędzie trwała wiecznie.Był tego pewien, podobnie jak tego, że Hatsue odwzajemnia jegouczucia.Przez następne dziesięć dni zapamiętale pracował  chwytał się najróżniejszych zajęć:pełł chwasty, mył okna  i zadręczał się myślami o Hatsue.Z rozmysłem unikał plaży  bał siętam pojawić.Coraz bardziej posępniał i chmurniał.Naprawiając druty, które podtrzymywałymaliny pani Verdy Carmichael, sprzątając jej cienistą szopę na narzędzia i przygotowując wiązkicedrowych szczapek na podpałkę, ani na chwilę nie przestawał myśleć o Hatsue Imada.PomógłBobowi Timmonsowi zdrapać starą farbę z szopy i opełł grządki kwiatów pani Herberty Crow,która zajmowała się układaniem bukietów i traktowała matkę Ishmaela z góry.Pani Crow dziabała ziemię gracką o klonowym trzonku, klęcząc obok Ishmaela i przerywając co chwilapracę, żeby obetrzeć pot z czoła i oświadczyć, że Ishmael wygląda jej na przygnębionego.Wkońcu postanowiła, że muszą usiąść na ganku za domem i napić się mrożonej herbaty wwysokich szklankach i zjeść po kawałku cytrynowego ciasta.Wskazując na drzewo figowe,poinformowała młodego Chambersa, że posadziła je przed wieloma laty  przed ilomadokładnie, już nawet nie pamięta.Przyjęło się wbrew wszystkim przeciwnościom i obecnierodziło obfitość słodziuteńkich fig.Pani Crow dodała, że bardzo lubi te owoce [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl