[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Niebluxnij!-Ja bluxniê?Przecie¿ tylko cytujê £ukasza.Te¿ jestem wykszta³cony.Konrad zamilk³.D³ugosiedzia³, nie mog¹c pozbieraæ mySli.Wreszcie odezwa³ siê:- S³uchaj, Miszka.Dawaj no tê swoj¹ piersiówkê!- Sk¹dwiesz,¿e j¹ mam przy sobie?- zdziwi³ siêdziennikarz.- Jedzie od ciebie, ¿e musia³bym nie mieæ nosa.Wroñski siêgn¹³ do kieszeni.- Zas³oñ mnie iuwa¿aj, czy nikt nie widzi- poprosi³ Konrad.-Tylko tego by brakowa³o, ¿eby mnienakry³astra¿ miejska na piciu wmiejscu publicznym.Nie u¿ywa³ alkoholu czêsto, ulga by³a szybka.Resztê raportuGrubera doczyta³ ju¿ wmniejszym napiêciu.Ksi¹dz Tañski bardzo siê zdenerwowa³ i zacz¹³ krytykowaæksiêdzaNiepo³omickiego, który jego zdaniem jest za bardzo"nowoczesny", ulega modom, lubi tanie efekty i w ten sposób wypaczanaukisoboru watykañskiego II.Obserwacje TW"Ukrytego" wskazuj¹ na silny konfliktmiêdzyTañskim i Niepo³omickim.Proponujêrozeznaæ mo¿liwoSæ wykorzystania figuranta"Wybraniec"dojeszcze mocniejszegosk³Ã³cenia obuksiê¿y, coprzyczyni³oby siê do pog³êbienia sporu miêdzy zwolennikami iprzeciwnikami zmian soborowych wSród kleru.Konrad pomySla³: to a¿ tak?Wiêc byli zdolni nie tylko do pacyfikacjii skrytobójstw?Ci goScie, których wkonspiracji mia³o siêza g³¹bów zdolnych conajwy¿ej do wrzasków i rêkoczynów, prowadzilite¿ takie gry?Trudno uwierzyæ.Chyba siê ich nie docenia³o.242- Powiedz mi, naprawdê tak by³o?- spyta³Wroñski.- Sam jestem zdziwiony.Mniete¿ siêzdawa³o, ¿e esbecy bylibardziej prymitywni, nie s¹dzi³em,¿erozwa¿ali kwestie soborowe.- Ale¿ ja nie o tym!- Dziennikarz machn¹³ rêk¹.-Pytam, czynasi dwaj wielcy ludzie KoScio³a naprawdê rywalizowali otwojewzglêdy?No, no!Jestem pod wra¿eniem.- A wexty siê zamknij choæ na chwilê!- zdenerwowa³ siê Konrad.Nigdy, nigdy!W ci¹gu wszystkich tych lat ani przez chwilêz ich strony nie wyczu³emtego rodzaju zainteresowania.Inniksiê¿a w seminarium, owszem, zdarza³o siê.By³o takich dwóch.Przynajmniej.Jednak i oni zachowywalisiê bardzo ostro¿nie.Wycofalisiê natychmiast, kiedy odpowiedzia³em wrogo nawysy³aneprzez nich sygna³y.O wiele bardziej natarczywi bywali w przesz³oSci znajomi ojca, literaciiinni luminarze kultury.Jako kleryk z tymmia³em najmniejszeproblemy.By³em uwa¿any nie tylko za ³adnego ch³opca, ale tak¿e zabuntownika,któremu nie wiadomoco mo¿e strzeliæ do g³owy.Niektórzy dziwilisiê, co ja w ogóle robiê wseminarium.Parê lat wczeSniej i ja bymnie uwierzy³.Pewnie, ¿e i ksi¹dzTañski mia³ niema³y udzia³ w mojej przemianie,nie wymySli³emtego.Choæ trochêto trwa³o.Na jegopierwsze kazanie zaci¹gnê³a mnie Magda jesieni¹osiemdziesi¹tego roku.Tak siê to wszystko zbieg³o, pierwsze strajkiw hucie,poznanieNiepo³oma, a krótko potem Tañskiego.Magda chwyta³asiê ró¿nych sposobów, ¿eby mnie nawróciæ, i krótko popamiêtnejmszyo wschodzie s³oñca na Granatach zaci¹gnê³a mnie doRwiêtej Anny.Zanimjeszcze pok³Ã³ciliSmysiê o JaSka Gajdê, podejmowa³atepróbyzzaskakuj¹c¹ konsekwencj¹.Mog³a przecie¿ ju¿wtedy daæ sobie zemn¹ spokój, jeSli tak jejprzeszkadza³o, ¿e niechodzi³emdo koScio³a.- Musisz kiedySpos³uchaæjegohomilii.Zobaczysz, to nie jestjakiS zwyk³y ksi¹dz - namawia³a.-To ktoS zupe³niewyj¹tkowy.Jak Niepo³om, ale inaczej.Niebardzo jejdowierza³em.Ksi¹dz wyj¹tkowy?Bez ¿artów.Wszyscy ksiê¿a wydawali mi siê wci¹¿ skrojeni na jedno kopyto.243.JeSli próbowali udawaæ innych, jak Niepo³omicki w swoim ekwipunkuzdobywcy Everestu, to tylko dla zmylenia przeciwnikai omamieniamaluczkich.Najwa¿niejsze by³o, ¿eby nie daæ siê nabraæ naich teatralne sztuczki,czego najwyraxniej niepotrafi³aMagda.Nawet nie próbowa³em wybiæ jej tego z g³owy, nie by³osensu.Liczy³em na to, ¿e za jakiS czas samojej przejdzie, trzebatylkocierpliwie poczekaæ.A na razie,¿ebyjejnieodstraszyæ,gotów by³em nawet wys³uchaæglêdzenia jakiegoS klechy, któregoona uwa¿a³a za wyj¹tkowego.Zw³aszcza, kiedy wyst¹pi³a z propozycj¹ niedo odrzucenia:- W tê niedzielê ju¿ nie mo¿esz mi odmówiæ.Ksi¹dz Tañski bêdzie g³osi³ homiliê jakby specjalnie dla ciebie.- Nie ma homilii dla mnie.-W³aSnie, ¿e s¹.W og³oszeniach parafialnychjest napisanewyraxnie: msza Swiêta dlaniewierz¹cych.Jak na tamte czasy w Polsce posuniêcie wyda³o mi siêrzeczywiScie doSæ Smia³e.Coz tego.I tak wietrzy³em podstêp.Jednak pos³uchaæmog³em, choæby z czystej ciekawoSci.Tym bardziej ¿e gdybymznów siêmiga³, Magda mog³aby siê w koñcuzniecierpliwiæ.U Rwiêtej Anny by³ Scisk nieprawdopodobny, widocznietychateistów czy innych bezbo¿ników by³o w Krakowie wiêcej ni¿KoSció³ mia³by ochotê przyznaæ.Albo mo¿e wierni traktowali to jakosensacjê.W ka¿dym razie ksi¹dz Tañski te¿ by³ nadzwyczajniemodny, zw³aszczawSród tak zwanych elit.Zracji tego, ¿e moimdziadkiem by³ profesor Kroll, a ojcem literatHalicki, zna³em przecie¿ wiêkszoSæ krakowskich luminarzy,przynajmniejz widzenia.Tego popo³udnia w koSciele RwiêtejAnny gdzie spojrza³em,tamzauwa¿y³em a toSwiatowej s³awy fizyka j¹drowego, a towybitnegojêzykoznawcê, ato g³oSnego aktora, znanego ze swobodnychobyczajów.Z samego kazania niewiele szczegó³Ã³w zosta³omi do dziSwg³owie, pamiêtamtylko, ¿e by³em pod wra¿eniem.Spodziewa³em siê conajwy¿ej poczciwego glêdzenia, powo³ywania siêpo raz nie wiadomo któryna przypowieSæ o zagubionej owcy, któr¹dziadek Danielakwbi³ mi kiedyS do g³owy równie skutecznie, jakobrzydzi³.Nie potwierdza³ajej ani praktyka KoScio³a, ani nic innego.W prawdziwym¿yciu zagubione owieczki by³y raczej skazane napo¿arcieprzez wilki.JeSli same sobie poradzi³y,nikt nie biega³ za nimi po lesie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.- Niebluxnij!-Ja bluxniê?Przecie¿ tylko cytujê £ukasza.Te¿ jestem wykszta³cony.Konrad zamilk³.D³ugosiedzia³, nie mog¹c pozbieraæ mySli.Wreszcie odezwa³ siê:- S³uchaj, Miszka.Dawaj no tê swoj¹ piersiówkê!- Sk¹dwiesz,¿e j¹ mam przy sobie?- zdziwi³ siêdziennikarz.- Jedzie od ciebie, ¿e musia³bym nie mieæ nosa.Wroñski siêgn¹³ do kieszeni.- Zas³oñ mnie iuwa¿aj, czy nikt nie widzi- poprosi³ Konrad.-Tylko tego by brakowa³o, ¿eby mnienakry³astra¿ miejska na piciu wmiejscu publicznym.Nie u¿ywa³ alkoholu czêsto, ulga by³a szybka.Resztê raportuGrubera doczyta³ ju¿ wmniejszym napiêciu.Ksi¹dz Tañski bardzo siê zdenerwowa³ i zacz¹³ krytykowaæksiêdzaNiepo³omickiego, który jego zdaniem jest za bardzo"nowoczesny", ulega modom, lubi tanie efekty i w ten sposób wypaczanaukisoboru watykañskiego II.Obserwacje TW"Ukrytego" wskazuj¹ na silny konfliktmiêdzyTañskim i Niepo³omickim.Proponujêrozeznaæ mo¿liwoSæ wykorzystania figuranta"Wybraniec"dojeszcze mocniejszegosk³Ã³cenia obuksiê¿y, coprzyczyni³oby siê do pog³êbienia sporu miêdzy zwolennikami iprzeciwnikami zmian soborowych wSród kleru.Konrad pomySla³: to a¿ tak?Wiêc byli zdolni nie tylko do pacyfikacjii skrytobójstw?Ci goScie, których wkonspiracji mia³o siêza g³¹bów zdolnych conajwy¿ej do wrzasków i rêkoczynów, prowadzilite¿ takie gry?Trudno uwierzyæ.Chyba siê ich nie docenia³o.242- Powiedz mi, naprawdê tak by³o?- spyta³Wroñski.- Sam jestem zdziwiony.Mniete¿ siêzdawa³o, ¿e esbecy bylibardziej prymitywni, nie s¹dzi³em,¿erozwa¿ali kwestie soborowe.- Ale¿ ja nie o tym!- Dziennikarz machn¹³ rêk¹.-Pytam, czynasi dwaj wielcy ludzie KoScio³a naprawdê rywalizowali otwojewzglêdy?No, no!Jestem pod wra¿eniem.- A wexty siê zamknij choæ na chwilê!- zdenerwowa³ siê Konrad.Nigdy, nigdy!W ci¹gu wszystkich tych lat ani przez chwilêz ich strony nie wyczu³emtego rodzaju zainteresowania.Inniksiê¿a w seminarium, owszem, zdarza³o siê.By³o takich dwóch.Przynajmniej.Jednak i oni zachowywalisiê bardzo ostro¿nie.Wycofalisiê natychmiast, kiedy odpowiedzia³em wrogo nawysy³aneprzez nich sygna³y.O wiele bardziej natarczywi bywali w przesz³oSci znajomi ojca, literaciiinni luminarze kultury.Jako kleryk z tymmia³em najmniejszeproblemy.By³em uwa¿any nie tylko za ³adnego ch³opca, ale tak¿e zabuntownika,któremu nie wiadomoco mo¿e strzeliæ do g³owy.Niektórzy dziwilisiê, co ja w ogóle robiê wseminarium.Parê lat wczeSniej i ja bymnie uwierzy³.Pewnie, ¿e i ksi¹dzTañski mia³ niema³y udzia³ w mojej przemianie,nie wymySli³emtego.Choæ trochêto trwa³o.Na jegopierwsze kazanie zaci¹gnê³a mnie Magda jesieni¹osiemdziesi¹tego roku.Tak siê to wszystko zbieg³o, pierwsze strajkiw hucie,poznanieNiepo³oma, a krótko potem Tañskiego.Magda chwyta³asiê ró¿nych sposobów, ¿eby mnie nawróciæ, i krótko popamiêtnejmszyo wschodzie s³oñca na Granatach zaci¹gnê³a mnie doRwiêtej Anny.Zanimjeszcze pok³Ã³ciliSmysiê o JaSka Gajdê, podejmowa³atepróbyzzaskakuj¹c¹ konsekwencj¹.Mog³a przecie¿ ju¿wtedy daæ sobie zemn¹ spokój, jeSli tak jejprzeszkadza³o, ¿e niechodzi³emdo koScio³a.- Musisz kiedySpos³uchaæjegohomilii.Zobaczysz, to nie jestjakiS zwyk³y ksi¹dz - namawia³a.-To ktoS zupe³niewyj¹tkowy.Jak Niepo³om, ale inaczej.Niebardzo jejdowierza³em.Ksi¹dz wyj¹tkowy?Bez ¿artów.Wszyscy ksiê¿a wydawali mi siê wci¹¿ skrojeni na jedno kopyto.243.JeSli próbowali udawaæ innych, jak Niepo³omicki w swoim ekwipunkuzdobywcy Everestu, to tylko dla zmylenia przeciwnikai omamieniamaluczkich.Najwa¿niejsze by³o, ¿eby nie daæ siê nabraæ naich teatralne sztuczki,czego najwyraxniej niepotrafi³aMagda.Nawet nie próbowa³em wybiæ jej tego z g³owy, nie by³osensu.Liczy³em na to, ¿e za jakiS czas samojej przejdzie, trzebatylkocierpliwie poczekaæ.A na razie,¿ebyjejnieodstraszyæ,gotów by³em nawet wys³uchaæglêdzenia jakiegoS klechy, któregoona uwa¿a³a za wyj¹tkowego.Zw³aszcza, kiedy wyst¹pi³a z propozycj¹ niedo odrzucenia:- W tê niedzielê ju¿ nie mo¿esz mi odmówiæ.Ksi¹dz Tañski bêdzie g³osi³ homiliê jakby specjalnie dla ciebie.- Nie ma homilii dla mnie.-W³aSnie, ¿e s¹.W og³oszeniach parafialnychjest napisanewyraxnie: msza Swiêta dlaniewierz¹cych.Jak na tamte czasy w Polsce posuniêcie wyda³o mi siêrzeczywiScie doSæ Smia³e.Coz tego.I tak wietrzy³em podstêp.Jednak pos³uchaæmog³em, choæby z czystej ciekawoSci.Tym bardziej ¿e gdybymznów siêmiga³, Magda mog³aby siê w koñcuzniecierpliwiæ.U Rwiêtej Anny by³ Scisk nieprawdopodobny, widocznietychateistów czy innych bezbo¿ników by³o w Krakowie wiêcej ni¿KoSció³ mia³by ochotê przyznaæ.Albo mo¿e wierni traktowali to jakosensacjê.W ka¿dym razie ksi¹dz Tañski te¿ by³ nadzwyczajniemodny, zw³aszczawSród tak zwanych elit.Zracji tego, ¿e moimdziadkiem by³ profesor Kroll, a ojcem literatHalicki, zna³em przecie¿ wiêkszoSæ krakowskich luminarzy,przynajmniejz widzenia.Tego popo³udnia w koSciele RwiêtejAnny gdzie spojrza³em,tamzauwa¿y³em a toSwiatowej s³awy fizyka j¹drowego, a towybitnegojêzykoznawcê, ato g³oSnego aktora, znanego ze swobodnychobyczajów.Z samego kazania niewiele szczegó³Ã³w zosta³omi do dziSwg³owie, pamiêtamtylko, ¿e by³em pod wra¿eniem.Spodziewa³em siê conajwy¿ej poczciwego glêdzenia, powo³ywania siêpo raz nie wiadomo któryna przypowieSæ o zagubionej owcy, któr¹dziadek Danielakwbi³ mi kiedyS do g³owy równie skutecznie, jakobrzydzi³.Nie potwierdza³ajej ani praktyka KoScio³a, ani nic innego.W prawdziwym¿yciu zagubione owieczki by³y raczej skazane napo¿arcieprzez wilki.JeSli same sobie poradzi³y,nikt nie biega³ za nimi po lesie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]