[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kryjące wielką moc spojrzenie Piscary'ego spłynęło na moją szyję.Wzdrygnęłam się i lekko poruszyłam,zapraszając go.Siła przyciągania rosła, drażniąco natarczywa.Pieścił wzrokiem bliznę, budząc w niejporuszenia rozkoszy.Zamknęłam oczy.Gdyby tylko mnie dotknął.pragnęłam choćby tego.Mimowolnie160 uniosłam powoli dłoń do szyi.Walczyły we mnie odraza i błogie odurzenie, zagłuszane przez pełną bólutęsknotę.Poczułam jego głos, śpiewający we mnie: Pokaż mi, Rachel.W tej jego myśli zawierał się przymus.Piękny,bezmyślny przymus.Moja tęsknota zmieniła się w wyczekiwanie.Dostanę to wszystko i jeszcze więcej.jużwkrótce.Rozgrzana i zadowolona, powiodłam paznokciem od ucha do obojczyka, zamierając na granicydrżenia za każdym razem, kiedy palec natrafiał na bliznę.Szum rozmów ucichł.Byliśmy sami, pogrążeni wotępiającym wirze oczekiwania.Rzucił na mnie urok.Było mi wszystko jedno.Niech Bóg ma mnie w opiece, ale wrażenie było cudowne.- Rachel? - szepnęła Ivy.Zamrugałam.Dotykałam dłonią szyi.Czułam bicie pulsu.Sala i panujący w niej gwar wróciły gwałtownie dorzeczywistości, powodując bolesny przypływ adrenaliny.Piscary klęczał przede mną z dłonią na mojej ręce ipatrzył na mnie.Odetchnął głęboko, smakując mój oddech.- Tak - odezwał się, kiedy ze ściśniętym żołądkiem wysuwałam dłoń spod jego palców. Moja mała Ivyjest bardzo niedbała.Niemal dysząc, wpatrywałam się w moje kolana, walcząc z nagłym strachem, który teraz mieszał się zniknącą tęsknotą za dotykiem wampira.Blizna na szyi zapulsowała ostatni raz.Cicho odetchnęłam.Było toniemal westchnienie zawodu; poczułam do siebie odrazę.Piscary wstał z wdziękiem.Wpatrywałam się w niego z nienawiścią, widząc, że zdaje sobie sprawę z tego, comi zrobił.Jego moc była tak intymna i niezachwiana, że nawet nie przyszło mu do głowy, że mogłabym się jejskutecznie przeciwstawić.Kist przy nim wyglądał jak dziecko, nawet jeśli pożyczał umiejętności od swegopana.Jak mogłam się jeszcze kiedykolwiek obawiać Kistena?Glenn patrzył niepewnie szeroko rozwartymi oczyma.Zastanawiałam się, czy wszyscy wiedzą, co się stało.Ivy ściskała nóżkę swego pustego kieliszka tak mocno, że aż pobielały jej knykcie.Stary wampir pochylił siędo niej.- To nie skutkuje, Ivy, mała.Albo zapanujesz nad swoją pupilką, albo ja to zrobię.Ivy nie odpowiedziała; siedziała z tą samą przestraszoną, rozpaczliwą miną.Wciąż się trzęsłam i nie byłam w stanie przypomnieć im, że nie jestem niczyją własnością.Piscary westchnął; wyglądał jak zmęczony ojciec.Do naszego stolika przyfrunął chwiejnie Jenks.- Po diabła ja się tu znalazłem? - warknął, lądując na solniczce.Zaczął się otrzepywać i na stół poleciałsproszkowany ser.Na skrzydełkach miał plamy z sosu.- Mógłbym być w domu i leżeć w łóżku.Bo pixy wnocy śpią.Ale nieee - powiedział przeciągle. Musiałem się zgłosić na ochotnika do pilnowania dzieci.Rachel, daj mi trochę swojego wina.Wiesz, jak trudno się pozbyć sosu pomidorowego z jedwabiu? %7łona mniezabije.161 Uświadomił sobie, że nikt go nie słucha, i przestał pomstować.Zauważył zrozpaczoną minę Ivy i strach wmoich oczach.- Co, do Zmiany, tu się dzieje? - zapytał wojowniczo, a Piscary cofnął się od stolika.- Jutro - powiedział stary wampir do Ivy.Skinął mi na pożegnanie głową.Jenks przeniósł wzrok ze mnie na Ivy i z powrotem.- Czy coś mnie ominęło?Rzucił na mnie urok.Było mi wszystko jedno.Niech Bóg ma mnie w opiece, ale wrażenie było cudowne. Rachel? - szepnęła Ivy.Zamrugałam.Dotykałam dłonią szyi.Czułam bicie pulsu.Sala i panujący w niej gwar wróciły gwałtownie dorzeczywistości, powodując bolesny przypływ adrenaliny.Piscary klęczał przede mną z dłonią na mojej ręce ipatrzył na mnie.Odetchnął głęboko, smakując mój oddech.-Tak - odezwał się, kiedy ze ściśniętym żołądkiem wysuwałam dłoń spod jego palców.- Moja mała Ivy jestbardzo niedbała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl