[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.245 - Czyli że ja jestem rycerzem na białym koniu.To nawet fajne.Jaksię czujesz?- Słaba, chora, zawstydzona.- Wniknęłam w głąb siebie.- Wolna.- Kocham cię, Amelio.Przepraszam, że tak długo zwlekałem, żeby cito wyznać, a teraz już za pózno.Jego słowa mnie zaskoczyły.Za pózno?- Varnie.ja.- Gdybym ci powiedział wcześniej, jak miałaś obsesję na punkcieMike'a, to i tak niczego by nie zmieniło, ale tak strasznie mi żal, żezmarnowałem tyle czasu.- Oparł brodę o moje ramię.- Tak okropnie miprzykro.- Varnie, o czym ty gadasz?Nie odpowiedział, tylko mówił dalej, jakbym w ogóle nie zadałapytania.- Ucieczka zawsze wychodziła mi najlepiej.Ale tym razem niezwiałem, prawda? - Jego głos był smutny.a może zrezygnowany.-Przez te wszystkie lata, kiedy musiałem liczyć tylko na siebie, ciągłagotowość do ucieczki pozwalała mi przeżyć.- Czemu uciekałeś?Odetchnął głęboko i wrócił do rozmowy, a nie do tego, o czym sobiepomyślał.- Czasem to, co widzę w swoich wizjach, też mnie widzi.I wcale sięnie cieszy, że zostało przyuważone.Poza tym jest również cała bandalekarzy wyposażonych w tabletki, strzykawki i zabawne kaftaniki dowiązania rąk z tyłu.Badali mnie wzdłuż i wszerz, szprycowali chemią, amimo to ciągle miałem wizje.Dużo łatwiej uciec rozwścieczonej bestii,jak się nie jest naćpanym prochami, więc nauczyłem się być w ciągłymruchu i trzymać z daleka od białych fartuchów.Nigdy nie opowiadał, jak wyglądało jego życie, zanim nas poznał.Nie potrafiłam sobie wyobrazić, jak to musiało być: mieć takie wizje iżadnego wsparcia.246 - Tym razem nie dałeś nogi - przypomniałam, chcąc dodać muotuchy, najlepiej jak umiem.- Co się zmieniło? Dlaczego zostałeś wSerendipity Falls?Odchrząknął.- Zawsze najbardziej się bałem, że zginę przez swoje zdolnościjasnowidzenia.Ale odkąd po raz pierwszy obdarzyłaś mnie słynnymuściskiem misia, najbardziej bałem się tego, że cię zawiodę.Ze gdybędziesz mnie potrzebować, zostawię cię samą albo nie zdołam cipomóc.Odwróciłam się do niego.Nie zauważyłam wcześniej, że ma krzywynos.Tylko trochę, może po jakimś złamaniu.Chętnie bym gopocałowała.- Nigdy mnie nie zawiodłeś.- Gdy trzymałem cię w ramionach tam, w domku, wydawałaś mi siętaka maleńka.Byłaś nieobecna.pusta.Przysiągłem sobie wtedy, żezrobię wszystko, żeby sprowadzić cię z powrotem.Czas wracać, skarbie.- Wpatrywał się we mnie, jakby zapamiętywał moją twarz.Wziął do rękikosmyk moich włosów i uśmiechnął się.- Różowe.Chciałam zostać na plaży, ale Varnie miał rację.Musieliśmy znalezćnaszych przyjaciół i wydostać się z Podziemi.- Jeśli ty jesteś gotowy, to ja też.W oczach Varniego coś się zmieniło i mimo że ciągle się uśmiechał,dostrzegałam w nim niewyobrażalny smutek.Ręce zrobiły mi się zimnejak lód.Coś było nie tak, bardzo nie tak.Objęłam dłońmi jego twarz,jego szorstkie policzki.Chciałam poczuć bliskość fizyczną, bo coś mię-dzy nami gasło, choć nadal siedzieliśmy razem na piasku.- Co? - spytałam z drżeniem.Złapał mnie ciepłymi palcami za nadgarstki.- Kiedy się obudzisz, musisz być przygotowana na to, co zobaczysz.Do oczu napłynęły mi palące łzy.247 - Nie wiem, co chcesz powiedzieć, i nie chcę wiedzieć.- Gabe i Donny już prawie doszli do twojej celi.Jeszcze tylko chwilębędziesz sama.- Podskoczyła mu grdyka.- Zobaczysz krew.- Na ścianie? Widziałam ją z krzesła.Zamknął oczy.- Nie na ścianie.Amelio, za twoim krzesłem rozegrała się walka.Jakdotarliśmy do Podziemi, nie byłaś przytomna, i tu nie chodzi o stankatatonii.Zjawił się tam potwór.troll, choć może to nieodpowiedniesłowo.Chciał ci zrobić krzywdę.Musiałem z nim walczyć.Usiłowałam nadążyć za tym, co mówi, choć w głębi serca jużprzeczuwałam, co usłyszę.Pragnęłam tylko jeszcze chwilę do siebietego nie dopuszczać.- Zabiłeś go?- Tak - szepnął.- Amelio.- Nie! - Nie.Jeśli tego nie powie, to nie będzie prawda.cokolwiekusiłował powiedzieć.- Nie mogłem pozwolić, żeby cię dopadł.Zamierzał cię skrzywdzić.Nie mogłem do tego dopuścić.ale.miał broń, miecz.Zranił mnie.Amelio, zabiłem go, ale on też mnie zabił.Zaczęłam łkać.- Nie! Nie! Na pewno jesteś tylko ranny.Musimy tam wrócić izatamować krwawienie.Dam radę cię uleczyć.- Nie bolało długo.Byłem tak nabuzowany adrenaliną, że dopiero jakumarł, zauważyłem, że mnie dzgnął, pózniej wszystko zaczęło sięzamazywać.Po drugiej stronie faktycznie jest światło, skarbie.Takiepiękne.Ale nie mogłem cię zostawić, póki się nie obudzisz.Zrobiło mi się przerazliwie zimno.A potem jeszcze bardziej, wmiarę jak uciekałam coraz głębiej w niedowierzanie i zaprzeczenie.- W takim razie zostaniemy tutaj.248 - Amelio.- Nie wrócę, skoro ciebie już tam nie ma.Zostanę z tobą.Błagam cię,Varnie.Zostańmy po prostu na naszej plaży.- Nie, musisz tam iść i przeżyć pełne, wspaniałe życie.Zostałaśuwolniona z zaklęcia, a nasi przyjaciele cię potrzebują.- Ucałował mojedłonie, na rzęsach lśniły mu łzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl