[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poza tym nikt nie twierdzi, że uwiniemy sięszybko.Wzdłuż jej kręgosłupa przemknął kolejny dreszczpodniecenia.Przekrzywiła głowę.- Skoro nalegasz.Co po drugie?- Po drugie, przypuszczalnie nie dysponowalibyśmyłóżkiem, a jeśli nawet znaleźlibyśmy sypialnię, nie moglibyśmy skorzystać z niego w tradycyjny sposób.- Istotnie.- Zmarszczyła brwi.- Jak zatem.?Stoczył się z niej, wstał z łóżka, chwycił Heather za rękę i pociągnął za sobą.- Zacznijmy od początku: drzwi.Powiódł ją ku drzwiom, wsparł się o nie plecami i wziąłją w ramiona.Ujął jej twarz w dłonie i wpił się w jej usta.Żarłocznie.Wdarł się w nie bez wahania, nie pytając o pozwolenie.Zawłaszczał.Wyszła mu naprzeciw, chętna, zuchwała, nęcąco lubieżna w swej nieskrępowanej odpowiedzi.Żadna wyfiokowana dama z towarzystwa nie była nigdy tak bezpośrednia.Tak szczera.Brał jej usta, jak tylko zapragnął, ona zaś poddawałasię temu radośnie, a potem starła się z nim w rozpalonym pojedynku języków.Bez trudu rozbudził w nich obojgu stosowny głód, ową roziskrzoną desperację, typową dla takich chwil, podsycaną poczuciem, że robi się coś niedozwolonego.To właśnie ów zakazany owoc fascynował najbardziej.Breckenridge doskonale znał zarówno teorię, jaki praktykę, niemniej z Heather wszystko wydawało się inne, świeże.Jakby ta udeptana ścieżka została wytyczona na nowo, dzięki czemu ekscytowała i oczarowywała tam, gdzie zwykle borykał się z lekkim znudzeniem.Nie czuł się ani trochę znudzony, kiedy rozchyliła musurdut i rozczapierzyła na jego piersi drobne dłonie,a potem zacisnęła w pięściach płótno koszuli, jakbychciała ją z niego zerwać.Zaklął w duchu, nie przerywając pocałunku.Przeanalizował możliwości i natychmiast uzmysłowił sobie, że jest tylko jedna.W tym pokoju dało się zrobić użytek wyłącznie z łóżka, ale jak najlepiej mógł je wykorzystać?W taki sposób, by, zaspokajając ciekawość Heather, popchnąć do przodu własną sprawę?Zdał się w pełni na swój instynkt doświadczonego rozpustnika.Puścił jej twarz, lecz nie przerwał pocałunku.Sięgnąłniżej i poderwał ją z ziemi.Przeszedł do łóżka i usiadł na nim, z Heather na kolanach.Obróciła się twarzą ku niemu, ujęła w dłonie jego policzki i dziko oddała pocałunek.Podtrzymując ją jednym ramieniem, po przyprawiającym o zawrót głowy pojedynku, kiedy to szala zwycięstwa mogła przechylić się w dowolną stronę, odzyskał kontrolę nad pocałunkiem, a wtedy jego wolna dłoń wyruszyła na wędrówkę.W górę, do jej szyi, aby ustawić jej twarz pod idealnymkątem do dalszego, coraz bardziej absorbującego pocałunku.Kiedy ogniste spółkowanie ich ust pochłonęło Heather w pełni, pozwolił dłoni ześlizgnąć się na jej pierś.I złamał jej koncentrację.Zamknął w ręku jędrny wzgórek, lekko ścisnął.Kiedy zatchnęła się w pocałunku, zaczął ugniatać, poznawać, zawłaszczać.Gdyby to zależało od niego, darowałby sobie obiad,obnażył jej piersi i ucztował na nich.Jednak to ona wyznaczyła reguły gry, on zaś chciał i, dzięki większemu niż konieczne doświadczeniu, potrafił spełnić jej życzenie.Ugniatał zatem jej piersi, aż nabrzmiały, pełne, ciężkie i obolałe, napinając materiał stanika sukni, tak że poruszyła się niespokojnie, szukając ulgi.Której na razie jeszcze nie miała zaznać.Puścił jej pierś i powędrował dłonią w dół, ugniatającpalcami twardy wzgórek jej brzucha, a potem jeszcze niżej, by przez spódnice umiejętnie naprzeć między jej uda.Heather wstrzymała oddech.Mogła oddychać tylkopoprzez jego usta, uczepiła się żarliwego pocałunkuw nadziei na to, że zakotwiczy w nim wirujące zmysły.Opuszkami palców nacisnął znowu, mocniej, głębiej, pogładził sugestywnie, a ona uniosła biodra na spotkanie jego ręki, prosząc, bezwstydnie żądając.Choć dotykał jejprzez materiał sukni, nic nie zdołałoby wytłumić doznania, gdy twardymi palcami krążył wokół jej wrażliwego miejsca, badał i poznawał.Ten przeklęty mężczyznawiedział zbyt wiele.Z braku tchu spróbowała przerwać pocałunek, lecznie pozwolił jej na to.Trzymał ją w pułapce gorącej wymiany, sugestywnego plądrowania, do którego sama go zachęciła i które spętało jej zmysły.Musiała.Cofnął palce.Nim zdążyła zareagować - zaprotestować - sięgnął pod jej spódnice.Krążył dłonią po jej łydce, muskał palcami, a Heather westchnęła.Czekała.Spełnił jej życzenie, dał jej ogień, żar, igrał z nią fachowo.Aż czuła się obolała i pusta, chciała mieć go tam.a wtedy długi palec wślizgnął się w nią głębokoi roztrzaskała się.Jej zmysły rozpadły się na milion okruchów oślepiającej, cudownej rozkoszy.Kiedy się przegrupowały, poczuła, jak on pracuje dłonią między jej udami, jak dwa duże palce głaszczą ją głęboko, podtrzymując w niej żar, raptem też zdała sobie sprawę, że w końcu uwolnił jej wargi i uniósł głowę.Rozpaczliwie wsunęła palce w jego ciemne włosy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Poza tym nikt nie twierdzi, że uwiniemy sięszybko.Wzdłuż jej kręgosłupa przemknął kolejny dreszczpodniecenia.Przekrzywiła głowę.- Skoro nalegasz.Co po drugie?- Po drugie, przypuszczalnie nie dysponowalibyśmyłóżkiem, a jeśli nawet znaleźlibyśmy sypialnię, nie moglibyśmy skorzystać z niego w tradycyjny sposób.- Istotnie.- Zmarszczyła brwi.- Jak zatem.?Stoczył się z niej, wstał z łóżka, chwycił Heather za rękę i pociągnął za sobą.- Zacznijmy od początku: drzwi.Powiódł ją ku drzwiom, wsparł się o nie plecami i wziąłją w ramiona.Ujął jej twarz w dłonie i wpił się w jej usta.Żarłocznie.Wdarł się w nie bez wahania, nie pytając o pozwolenie.Zawłaszczał.Wyszła mu naprzeciw, chętna, zuchwała, nęcąco lubieżna w swej nieskrępowanej odpowiedzi.Żadna wyfiokowana dama z towarzystwa nie była nigdy tak bezpośrednia.Tak szczera.Brał jej usta, jak tylko zapragnął, ona zaś poddawałasię temu radośnie, a potem starła się z nim w rozpalonym pojedynku języków.Bez trudu rozbudził w nich obojgu stosowny głód, ową roziskrzoną desperację, typową dla takich chwil, podsycaną poczuciem, że robi się coś niedozwolonego.To właśnie ów zakazany owoc fascynował najbardziej.Breckenridge doskonale znał zarówno teorię, jaki praktykę, niemniej z Heather wszystko wydawało się inne, świeże.Jakby ta udeptana ścieżka została wytyczona na nowo, dzięki czemu ekscytowała i oczarowywała tam, gdzie zwykle borykał się z lekkim znudzeniem.Nie czuł się ani trochę znudzony, kiedy rozchyliła musurdut i rozczapierzyła na jego piersi drobne dłonie,a potem zacisnęła w pięściach płótno koszuli, jakbychciała ją z niego zerwać.Zaklął w duchu, nie przerywając pocałunku.Przeanalizował możliwości i natychmiast uzmysłowił sobie, że jest tylko jedna.W tym pokoju dało się zrobić użytek wyłącznie z łóżka, ale jak najlepiej mógł je wykorzystać?W taki sposób, by, zaspokajając ciekawość Heather, popchnąć do przodu własną sprawę?Zdał się w pełni na swój instynkt doświadczonego rozpustnika.Puścił jej twarz, lecz nie przerwał pocałunku.Sięgnąłniżej i poderwał ją z ziemi.Przeszedł do łóżka i usiadł na nim, z Heather na kolanach.Obróciła się twarzą ku niemu, ujęła w dłonie jego policzki i dziko oddała pocałunek.Podtrzymując ją jednym ramieniem, po przyprawiającym o zawrót głowy pojedynku, kiedy to szala zwycięstwa mogła przechylić się w dowolną stronę, odzyskał kontrolę nad pocałunkiem, a wtedy jego wolna dłoń wyruszyła na wędrówkę.W górę, do jej szyi, aby ustawić jej twarz pod idealnymkątem do dalszego, coraz bardziej absorbującego pocałunku.Kiedy ogniste spółkowanie ich ust pochłonęło Heather w pełni, pozwolił dłoni ześlizgnąć się na jej pierś.I złamał jej koncentrację.Zamknął w ręku jędrny wzgórek, lekko ścisnął.Kiedy zatchnęła się w pocałunku, zaczął ugniatać, poznawać, zawłaszczać.Gdyby to zależało od niego, darowałby sobie obiad,obnażył jej piersi i ucztował na nich.Jednak to ona wyznaczyła reguły gry, on zaś chciał i, dzięki większemu niż konieczne doświadczeniu, potrafił spełnić jej życzenie.Ugniatał zatem jej piersi, aż nabrzmiały, pełne, ciężkie i obolałe, napinając materiał stanika sukni, tak że poruszyła się niespokojnie, szukając ulgi.Której na razie jeszcze nie miała zaznać.Puścił jej pierś i powędrował dłonią w dół, ugniatającpalcami twardy wzgórek jej brzucha, a potem jeszcze niżej, by przez spódnice umiejętnie naprzeć między jej uda.Heather wstrzymała oddech.Mogła oddychać tylkopoprzez jego usta, uczepiła się żarliwego pocałunkuw nadziei na to, że zakotwiczy w nim wirujące zmysły.Opuszkami palców nacisnął znowu, mocniej, głębiej, pogładził sugestywnie, a ona uniosła biodra na spotkanie jego ręki, prosząc, bezwstydnie żądając.Choć dotykał jejprzez materiał sukni, nic nie zdołałoby wytłumić doznania, gdy twardymi palcami krążył wokół jej wrażliwego miejsca, badał i poznawał.Ten przeklęty mężczyznawiedział zbyt wiele.Z braku tchu spróbowała przerwać pocałunek, lecznie pozwolił jej na to.Trzymał ją w pułapce gorącej wymiany, sugestywnego plądrowania, do którego sama go zachęciła i które spętało jej zmysły.Musiała.Cofnął palce.Nim zdążyła zareagować - zaprotestować - sięgnął pod jej spódnice.Krążył dłonią po jej łydce, muskał palcami, a Heather westchnęła.Czekała.Spełnił jej życzenie, dał jej ogień, żar, igrał z nią fachowo.Aż czuła się obolała i pusta, chciała mieć go tam.a wtedy długi palec wślizgnął się w nią głębokoi roztrzaskała się.Jej zmysły rozpadły się na milion okruchów oślepiającej, cudownej rozkoszy.Kiedy się przegrupowały, poczuła, jak on pracuje dłonią między jej udami, jak dwa duże palce głaszczą ją głęboko, podtrzymując w niej żar, raptem też zdała sobie sprawę, że w końcu uwolnił jej wargi i uniósł głowę.Rozpaczliwie wsunęła palce w jego ciemne włosy [ Pobierz całość w formacie PDF ]