[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podszedł do niej z tyłu, a ciepło bijące od niego było dla Oliviiaż nadto realne.- Na co czekasz?- No.- odsunęła się od niego pospiesznie.- A gdzie jest Sharon?- Sharon?! - Conora zamurowało.- Czy dałem ci w jakiś sposób dozrozumienia, że ona tu będzie?- No, nie - nerwowym krokiem weszła do salonu.- Ale.gdzie ona jest? Chyba nie wyszła specjalnie z domu, dlategoże ja miałam przyjść?- Mam dziwne wrażenie, że zaszło tu jakieś kolosalnenieporozumienie.- Conor zrobił kwaśną minę.- Wyjaśnijmy to.Czy Sharon powiedziała ci, że tu mieszka?- Nieee.- Olivia zacisnęła kurczowo dłoń na oparciu fotela.- To może ja tak powiedziałem?- Nie - przyznała znacznie ciszej.- W porządku.- Conor ruszył w kierunku tacy z napojami, stojącejna niskiej biblioteczce.- Cieszę się, że sobie to wyjaśniliśmy.Czego sięnapijesz? Mam szkocką i sherry.Zamierzałem kupić w Piracie" butelkędżinu, ale mi chyba nie wyszło.74R S- Sharon tu nie mieszka? - Olivia zagryzła usta, przez cały czas niemogła w to uwierzyć.- Nie - odparł cierpliwie Conor.Podniósł z tacy dwa kieliszki sherry.- Mam nadzieję, że wypijesz aperitif.- Podał jej kieliszek, zaś Oliviabiorąc alkohol starała się, by nie zauważył, jak usilnie próbuje uniknąćkontaktu z jego palcami.- Na zdrowie!- Na zdrowie - powtórzyła cicho.- Mmm, dobre.- Cieszę się.- Conor spochmurniał.- Dlaczego przypuszczałaś, żeSharon tu mieszka? Może tak ci powiedziała pani Drake?- Nie - odpowiedziała niechętnie Olivia.- Najwidoczniej siępomyliłam.- Przyjeżdżając tutaj? - Conor nie dawał za wygraną.Gestemwskazał kanapę.- Może usiądziemy.Mogłabyś mi wszystko wytłumaczyć.Mam takie wrażenie, że wystarczy jedno niewłaściwe słowo z mojejstrony, a zaraz zadzwonisz po taksówkę.- Nie mówisz chyba poważnie.- No więc? - Conor zapalił jeszcze jedną lampę.- Naprawdę nie gryzę.No, może trochę - uśmiechnął się - ale bardzorzadko.Ze szklanką w dłoni Olivia okrążyła fotel i usiadła na sofie.Wolałaby siedzieć na fotelu, ale i tak już wzbudziła jego wesołość.Niechciała z siebie robić zupełnego pośmiewiska.Poza tym na sofie byłocieplej.Wyciągnęła stopy w kierunku ognia.Conor siadł obok, inaczej niżOlivia, nie na samym brzeżku, ale ciężko na poduchach.Jego długie nogiznalazły się zaledwie kilka centymetrów od niej.75R S- Przytulnie, prawda? - zauważył.- Nawet nie wiesz, jak częstomarzyłem o prawdziwej zimie, kiedy mieszkałem na Florydzie.Olivia odprężyła się nieco.- Na Florydzie nie ma prawdziwej zimy?- Owszem - potwierdził sarkastycznie, położywszy głowę na oparciu.- Są tam zimy.Raz na dziesięć, a może dwadzieścia lat temperatura spadaponiżej zera i wszyscy sadownicy wpadają w panikę, że zmarzną imdrzewka owocowe.Chyba kiedyś spadł tam nawet śnieg.Ale ja go niewidziałem.Tam gdzie mieszkaliśmy, od strony zatoki, temperatura rzadkospada poniżej sześćdziesięciu stopni.Oczywiście w skali Fahrenheita.- Powiedziałabym, że znam wielu ludzi, którzy chętnie by sięprzenieśli do takiego ciepłego klimatu.- Pociągnęła łyczek sherry.-Właściwie sama chętnie bym się tam przeniosła.- To dlaczego nie pojechałaś na wypoczynek w jakieś ciepłe miejsce- Conor spojrzał przenikliwie - zamiast przyjeżdżać tutaj?- Bo ja wiem.- Olivia wzruszyła ramionami.- Nie chciałam jechać nigdzie, gdzie będzie mnóstwo ludzi.Chciałam trochę ciszy i spokoju.Musisz przyznać, że tego w Paget niebrakuje.- Ale bez męża - powiedział półgłosem Conor, a Olivia cieszyła się,że winę za jej rumieniec można zrzucić na ciepło bijące od kominka.- Stephen pracuje - odpowiedziała fałszywie i zastanowiła sięnatychmiast, kiedy Conor się dowie, że jej mąż spędził tę noc w hotelu.-Ale opowiedz mi o swojej pracy.Czy ta klinika to coś w rodzaju szpitala?Ci ludzie są chorzy?76R S- Bardzo chorzy.- Conor dał się nabrać na zmianę tematu i kuwielkiej uldze Olivii odwrócił wzrok na płomienie.- Ale to miejsce nieprzypomina szpitala.Chyba raczej więzienie.- Mów dalej.Olivia była zaintrygowana, a Conor łagodnie wyjaśniał zadaniakliniki.- Zajmujemy się dużą liczbą recydywistów.Takimi, jakich pewniebroniłaś w sądzie.Uzależnionymi, którzy z tego czy innego powodu niepotrafią lub nie chcą zerwać z nałogiem.- To młodzi ludzie?- Narkomani są przeważnie młodzi - zauważył oschle.- Rzadkoktóry ma szansę dożyć starości.- Pytam, czy to są nieletni przestępcy.- Nie.Najczęściej mają około dwudziestu lat.Ale ja mówię teraz ozwykłych ludziach.Młodych kobietach i mężczyznach ze wszystkichśrodowisk.- I ty udzielasz im porad?- Powiedzmy, że próbujemy.David Marshall, kierownik tegoośrodka, opracował teorię, że nim się kogoś wyleczy, sam zainteresowanymusi tego chcieć.- Ale, co pcha młodych ludzi do narkotyków? Ciekawość? Złetowarzystwo?- To nie takie proste.Teoria, że dzieciaki ćpają, bo to samo robią ichkumple, nie sprawdza się w praktyce.Gdyby tak było, wszyscy młodziludzie byliby potencjalnymi narkomanami.A nie są - powiedział.- Co wcale nie znaczy, że większość młodzieży w pewnymmomencie nie styka się z narkotykami.Powszechne zażywanie heroiny i77R Skokainy jest bardzo realnym problemem.Nauczyciele znajdują igły naboisku szkolnym, tak jak kiedyś znajdowali prezerwatywy - uśmiechnął sięsmutno.- Niestety, teraz znajdują i jedno, i drugie.- To jaka jest twoja teoria?- Składa się na to wiele powodów.Myślę, że duża częśćodpowiedzialności spada na telewizję.- Dlatego że pokazują przemoc?- Nie w tym przypadku - Conor potrząsnął głową.- A co?- Aspiracje.Telewizja daje ludziom poczucie przegranej.Szczególnie młodym.Oglądają, jak inni mieszkają w luksusowychdomach, jeżdżą luksusowymi samochodami, prowadzą luksusowe życie, aoni, ci przed ekranem, nie są nawet w stanie znalezć pracy.Możesz sobiewyobrazić, jak to na nich działa.- Ale to nie są przecież prawdziwi ludzie! - wykrzyknęła Olivia.- Dla wielu dzieciaków są - zapewnił ją spokojnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Podszedł do niej z tyłu, a ciepło bijące od niego było dla Oliviiaż nadto realne.- Na co czekasz?- No.- odsunęła się od niego pospiesznie.- A gdzie jest Sharon?- Sharon?! - Conora zamurowało.- Czy dałem ci w jakiś sposób dozrozumienia, że ona tu będzie?- No, nie - nerwowym krokiem weszła do salonu.- Ale.gdzie ona jest? Chyba nie wyszła specjalnie z domu, dlategoże ja miałam przyjść?- Mam dziwne wrażenie, że zaszło tu jakieś kolosalnenieporozumienie.- Conor zrobił kwaśną minę.- Wyjaśnijmy to.Czy Sharon powiedziała ci, że tu mieszka?- Nieee.- Olivia zacisnęła kurczowo dłoń na oparciu fotela.- To może ja tak powiedziałem?- Nie - przyznała znacznie ciszej.- W porządku.- Conor ruszył w kierunku tacy z napojami, stojącejna niskiej biblioteczce.- Cieszę się, że sobie to wyjaśniliśmy.Czego sięnapijesz? Mam szkocką i sherry.Zamierzałem kupić w Piracie" butelkędżinu, ale mi chyba nie wyszło.74R S- Sharon tu nie mieszka? - Olivia zagryzła usta, przez cały czas niemogła w to uwierzyć.- Nie - odparł cierpliwie Conor.Podniósł z tacy dwa kieliszki sherry.- Mam nadzieję, że wypijesz aperitif.- Podał jej kieliszek, zaś Oliviabiorąc alkohol starała się, by nie zauważył, jak usilnie próbuje uniknąćkontaktu z jego palcami.- Na zdrowie!- Na zdrowie - powtórzyła cicho.- Mmm, dobre.- Cieszę się.- Conor spochmurniał.- Dlaczego przypuszczałaś, żeSharon tu mieszka? Może tak ci powiedziała pani Drake?- Nie - odpowiedziała niechętnie Olivia.- Najwidoczniej siępomyliłam.- Przyjeżdżając tutaj? - Conor nie dawał za wygraną.Gestemwskazał kanapę.- Może usiądziemy.Mogłabyś mi wszystko wytłumaczyć.Mam takie wrażenie, że wystarczy jedno niewłaściwe słowo z mojejstrony, a zaraz zadzwonisz po taksówkę.- Nie mówisz chyba poważnie.- No więc? - Conor zapalił jeszcze jedną lampę.- Naprawdę nie gryzę.No, może trochę - uśmiechnął się - ale bardzorzadko.Ze szklanką w dłoni Olivia okrążyła fotel i usiadła na sofie.Wolałaby siedzieć na fotelu, ale i tak już wzbudziła jego wesołość.Niechciała z siebie robić zupełnego pośmiewiska.Poza tym na sofie byłocieplej.Wyciągnęła stopy w kierunku ognia.Conor siadł obok, inaczej niżOlivia, nie na samym brzeżku, ale ciężko na poduchach.Jego długie nogiznalazły się zaledwie kilka centymetrów od niej.75R S- Przytulnie, prawda? - zauważył.- Nawet nie wiesz, jak częstomarzyłem o prawdziwej zimie, kiedy mieszkałem na Florydzie.Olivia odprężyła się nieco.- Na Florydzie nie ma prawdziwej zimy?- Owszem - potwierdził sarkastycznie, położywszy głowę na oparciu.- Są tam zimy.Raz na dziesięć, a może dwadzieścia lat temperatura spadaponiżej zera i wszyscy sadownicy wpadają w panikę, że zmarzną imdrzewka owocowe.Chyba kiedyś spadł tam nawet śnieg.Ale ja go niewidziałem.Tam gdzie mieszkaliśmy, od strony zatoki, temperatura rzadkospada poniżej sześćdziesięciu stopni.Oczywiście w skali Fahrenheita.- Powiedziałabym, że znam wielu ludzi, którzy chętnie by sięprzenieśli do takiego ciepłego klimatu.- Pociągnęła łyczek sherry.-Właściwie sama chętnie bym się tam przeniosła.- To dlaczego nie pojechałaś na wypoczynek w jakieś ciepłe miejsce- Conor spojrzał przenikliwie - zamiast przyjeżdżać tutaj?- Bo ja wiem.- Olivia wzruszyła ramionami.- Nie chciałam jechać nigdzie, gdzie będzie mnóstwo ludzi.Chciałam trochę ciszy i spokoju.Musisz przyznać, że tego w Paget niebrakuje.- Ale bez męża - powiedział półgłosem Conor, a Olivia cieszyła się,że winę za jej rumieniec można zrzucić na ciepło bijące od kominka.- Stephen pracuje - odpowiedziała fałszywie i zastanowiła sięnatychmiast, kiedy Conor się dowie, że jej mąż spędził tę noc w hotelu.-Ale opowiedz mi o swojej pracy.Czy ta klinika to coś w rodzaju szpitala?Ci ludzie są chorzy?76R S- Bardzo chorzy.- Conor dał się nabrać na zmianę tematu i kuwielkiej uldze Olivii odwrócił wzrok na płomienie.- Ale to miejsce nieprzypomina szpitala.Chyba raczej więzienie.- Mów dalej.Olivia była zaintrygowana, a Conor łagodnie wyjaśniał zadaniakliniki.- Zajmujemy się dużą liczbą recydywistów.Takimi, jakich pewniebroniłaś w sądzie.Uzależnionymi, którzy z tego czy innego powodu niepotrafią lub nie chcą zerwać z nałogiem.- To młodzi ludzie?- Narkomani są przeważnie młodzi - zauważył oschle.- Rzadkoktóry ma szansę dożyć starości.- Pytam, czy to są nieletni przestępcy.- Nie.Najczęściej mają około dwudziestu lat.Ale ja mówię teraz ozwykłych ludziach.Młodych kobietach i mężczyznach ze wszystkichśrodowisk.- I ty udzielasz im porad?- Powiedzmy, że próbujemy.David Marshall, kierownik tegoośrodka, opracował teorię, że nim się kogoś wyleczy, sam zainteresowanymusi tego chcieć.- Ale, co pcha młodych ludzi do narkotyków? Ciekawość? Złetowarzystwo?- To nie takie proste.Teoria, że dzieciaki ćpają, bo to samo robią ichkumple, nie sprawdza się w praktyce.Gdyby tak było, wszyscy młodziludzie byliby potencjalnymi narkomanami.A nie są - powiedział.- Co wcale nie znaczy, że większość młodzieży w pewnymmomencie nie styka się z narkotykami.Powszechne zażywanie heroiny i77R Skokainy jest bardzo realnym problemem.Nauczyciele znajdują igły naboisku szkolnym, tak jak kiedyś znajdowali prezerwatywy - uśmiechnął sięsmutno.- Niestety, teraz znajdują i jedno, i drugie.- To jaka jest twoja teoria?- Składa się na to wiele powodów.Myślę, że duża częśćodpowiedzialności spada na telewizję.- Dlatego że pokazują przemoc?- Nie w tym przypadku - Conor potrząsnął głową.- A co?- Aspiracje.Telewizja daje ludziom poczucie przegranej.Szczególnie młodym.Oglądają, jak inni mieszkają w luksusowychdomach, jeżdżą luksusowymi samochodami, prowadzą luksusowe życie, aoni, ci przed ekranem, nie są nawet w stanie znalezć pracy.Możesz sobiewyobrazić, jak to na nich działa.- Ale to nie są przecież prawdziwi ludzie! - wykrzyknęła Olivia.- Dla wielu dzieciaków są - zapewnił ją spokojnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]