[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przejrzała go na wylot, zobaczyła w nimnędznego łowcę posagów.Myliła się jednak: jego sytuacjanie była tak fatalna, by musiał się żenić z kobietą bez ho-noru.Jednakże z biegiem stron zmieniały się uczucia Ber-narda.Wrócił do swoich panien, lecz nie potrafił wybraćżadnej z nich: wydawały mu się podobne do dobrze utu-czonego drobiu.Ich posagi były żałosne w porównaniu ztym, co mogła mu ofiarować Matylda.A kto mógł muzagwarantować, że żadna z nich nie ukrywała tego, cotamta tak otwarcie wyznała? Tak rozumując, przemógłmęską dumę i przyjął oświadczyny Matyldy.Początkowo ich małżeństwo było grą pozorów.Stop-niowo jednak, jak można się było spodziewać, znając- 151 - fabułę innych książek Haliny, stosunki między bohate-rami zaczęły się ocieplać.Matylda swym nienagannymgustem pomagała przy restauracji pałacu i nigdy niekwestionowała wydatków Bernarda.On ciągle był podurokiem jej zalet, które tak go urzekły w pierwszychdniach znajomości (wąskie stopy, białe dłonie).Dziesiąt-ki drobnych przeżyć dnia codziennego zbliżyły ich dosiebie tak skutecznie, iż pewnego dnia Matylda oświad-czyła, że jest w ciąży.Tu muszę wtrącić, że jeśli ja zaskoczyłem swego czy-telnika, to czytelnik oryginalnej powieści Haliny Menti-roso z pewnością nie mógł się czuć zaskoczony, Halinanasyciła bowiem  Siostrę Matyldy opisami wystarczają-cej ilości zbliżeń seksualnych (jak dla mnie, ujętych zbytzdawkowo), by uczynić tę wiadomość prawdopodobną.Bernard, jako ich bohater, również nie był zaskoczony, ajeśli już, to szczęśliwie.Miało się to wkrótce zmienić.Otopewnego dnia kuzyn Matyldy i przyjaciel Bernarda, bę-dący zarazem ich sąsiadem, dał Bernardowi do zrozu-mienia, że również czuje się ojcem in spe tego samegodziecka in spe, a gdy Bernard zażądał wyjaśnień lub sa-tysfakcji, odesłał go po obie te rzeczy do Matyldy, stwier-dzając, że nie rozumie jego gniewu, gdyż układ międzymałżonkami był, jak sądził, zupełnie jasny, o czym Ma-tylda poinformowała go przecież przed ślubem.Matylda przyznała, że to ów kuzyn był praprzyczynąjej przedłużającego się panieństwa, lecz zarazem zapew-niła o swej uczciwości.Człowiek ten (rzekła) mści się zato, iż go odrzuciła, kiedy chciał po latach odnowić ich- 152 - niestosowny związek.Bohater nasz jednak, i wcale go zato nie winimy, nie uwierzył żonie i przestał z nią rozma-wiać, dowodząc tym samym jedynie swego opanowania iwyrozumiałości, ponieważ wyobraznia podpowiadała muzgoła odmienny sposób rozwiązania małżeńskiego kryzy-su.Matylda również przestała z nim rozmawiać, a niemogąc znieść nabrzmiałej podejrzeniami atmosfery, wy-brała towarzystwo swojej upiornej mamusi.W tymżetowarzystwie urodziła bliznięta i zmarła.Jako że było to wystarczająco daleko od miejsca, wktórym żył, mieszkał i cierpiał nasz bohater, postanowiłon, że nie będzie więcej myślał o dzieciach wiarołomnegoprzyjaciela i jeszcze bardziej wiarołomnej żony i zajmiesię swoimi sprawami.Po jakichś czterech latach zapo-mniał o szczęściu i cierpieniu, które zadała mu ta zła ko-bieta, i postanowił się ożenić.Jego wybranką okazała siępewna szlachetnie urodzona panna, posiadająca trzyujmujące zalety, gwarantujące spokój domowego ogni-ska: była brzydka, religijna i małomówna.Bernard był,jak widać, matrymonialnym minimalistą.I oto w dniu, kiedy wydawał zaręczynowe przyjęcie,przybyła siostra Matyldy razem z jej dziećmi.Bernardpolecił służbie, by się nimi zajęła, lecz następnego dniamusiał stawić czoło nieproszonym gościom.Jakież byłojego szczęście, kiedy zobaczył, że dzieci mają charaktery-styczną cechę jego rodu - co to było, już nie pamiętam,rude loki, dołek w brodzie czy znamię w kształcie łasicy,tak samo jak Bernard i jego ojciec, ojciec jego ojca orazjego pradziad, u którego po raz pierwszy objawiło się togenetyczne figo-fago.- 153 - Dziewczyna, której zawdzięczał wychowanie dzieci,bynajmniej nie rozpływała się ze szczęścia.Oświadczyła,że choć życzeniem jej siostry było, aby Bernard poznałdzieci, to ona nigdy nie zostawi ich ojcu, którego nie zna-ją, i macosze, która sprawia wrażenie niedorozwiniętej.Chociaż Bernard uznał, że decyzja ta jest niesprawiedli-wa, nie mógł oprzeć się porównaniu swojej narzeczonejze szwagierką, jakże niekorzystnym dla tej pierwszej.Kiedy stwierdził półżartem, że to raczej siostra Matyldypowinna zostać jego żoną, ta odparła, że o niczym więcejnie marzy, od kiedy ujrzała go po raz pierwszy.W jednej chwili nasz bohater zrozumiał, że to ona, ta,której wcześniej nie zauważał, jest lepszą z dwóch sióstr.Cóż mógł zrobić, jeśli nie spełnić życzenia owej upartej izłośliwej, lojalnej i skłonnej do poświęceń, a zarazempięknej dziewczyny? Aby jednak tego dokonać, musiałnajpierw wyplątać się z wcześniejszych zobowiązań.Roz-puścił więc plotki, niezbyt dalekie od prawdy, jakoby byłmasonem, ateistą i zwolennikiem teorii Darwina.Bo-gobojni rodzice jego narzeczonej sami pozbawili go za-szczytu jej poślubienia, dzięki czemu sieroty znalazłyojca, siostra Matyldy wymarzonego męża, Bernard spo-kój i szczęście, a ja dotarłem do brzasku i do końca książ-ki, a zarazem tego rozdziału.Następnego ranka tuż przed dwunastą obudziło mniebestialskie walenie do drzwi.Owinąłem głowę mokrymręcznikiem i poszedłem otworzyć.- Dlaczego się pan tak tłucze? - warknąłem do Stani-sława Pumskiego.- 154 - - Stukałem normalnie, o, tak - zgiął palec i za-demonstrował.- Niech pan przestanie!- Jest pan chory? - spytał z uprzejmym współ-czuciem.- Trochę za długo czytałem w nocy.- Jeśli lektura jest kiepska, skutki mogą być opłaka-ne - rzekł sentencjonalnie.- Wracam od pańskiego wuja [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl