[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miller obej-rzał wszystko dokładnie, w milczeniu i ze zmarszczoną brwią.Nikt zoficerów nie śmiał tego milczenia przerwać.Jakże tu bowiem nieść pociechę staremu jenerałowi, który wskuteknieostrożności własnej został pobity jak nowicjusz? Była to nie tylkoklęska, była i hańba, bo przecie sam jenerał twierdzę ową kurnikiemnazywał i obiecywał ją między palcami rozkruszyć, bo przecie miałdziewięć tysięcy wojska, a tam ostało dwieście załogi, bo na koniec,jenerał ów był żołnierzem z krwi i kości, a miał przeciw sobie mni-chów.Ciężko zaczął się dla Millera ów dzień.Tymczasem nadeszli piechurowie i poczęli ciała wynosić.Czterechz nich, niosąc na płachcie trupa, zatrzymało się przed jenerałem bezrozkazu.Miller spojrzał w płachtę i oczy zakrył. De Fossis. rzekł głucho.Ledwie co odeszli, nadciągnęli drudzy; tym razem Sadowski poru-szył się ku nim i zawołał z daleka, zwracając się do sztabu: Horna niosą!Lecz Horn żył jeszcze i długie miał przed sobą dni mąk okropnych.Chłop, który go ciął, dosięgnął go samym końcem kosy, ale uderzeniebyło tak straszne, że otwarło całą klatkę piersiową.Jednakże ranny za-chował nawet przytomność.Spostrzegłszy Millera i sztab uśmiechnąłsię, chciał coś mówić, lecz zamiast głosu wydobył tylko na usta pianęróżową, po czym jął mrugać silnie oczyma i zemdlał.NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG195 Zanieść go do mego namiotu!  rzekł Miller  i niech mój medykopatrzy go natychmiast!Następnie oficerowie usłyszeli, jak mówił sam do siebie: Horn.Horn.We śnie go widziałem.zaraz z wieczora.Strasz-na, niepojęta rzecz.I utkwiwszy oczy w ziemię, zamyślił się głęboko; nagle z zadumyzbudził go przerażony głos Sadowskiego: Jenerale! jenerale! Patrz wasza dostojność! Tam, tam.klasztor.Miller spojrzał i zdumiał.Dzień już był zupełny i pogodny, jenomgły wisiały nad ziemią, ale niebo było czyste i rumiane od porannejzorzy.Biały tuman przesłaniał sam szczyt Jasnej Góry i wedle zwykłe-go rzeczy porządku powinien był zakrywać kościół; tymczasem szcze-gólniejszym zjawiskiem przyrody kościół wraz z wieżą unosił się nietylko nad skałę, ale i nad mgłę, wysoko, wysoko, zupełnie jakby ode-rwał się od swej podstawy i zawisł w błękitach pod niebem.Krzykiżołnierzy zwiastowały, że spostrzegli także zjawisko. To mgła oczy łudzi!  zakrzyknął Miller. Mgła leży pod kościołem!  odpowiedział Sadowski. Zadziwiająca rzecz, ale ten kościół jest dziesięć razy wyżej, niżbył wczoraj, i wisi w powietrzu  rzekł książę Heski. W górę jeszcze idzie! w górę, w górę!  krzyczeli żołnierze. Zoczu niknie!.Istotnie, tuman wiszący na skale począł się podnosić na kształt nie-zmiernego słupa dymu ku niebu, kościół zaś, osadzony jakby na szczy-cie owego słupa, zdawał się wzbijać coraz wyżej, jednocześnie zaś henjuż pod samymi obłokami przesłaniał się coraz więcej białym oparem,rzekłbyś: roztapiał się, rozpływał, mącił, na koniec zniknął zupełnie zoczu.Miller zwrócił się ku oficerom, a w oczach jego malowało sięzdziwienie wraz z zabobonnym przestrachem. Wyznaję waszmościom  rzekł  żem podobnego fenomenu wżyciu nie widział.Całkiem to jest przeciwne naturze, i chyba to czarypapistów. Słyszałem  rzekł Sadowski  wykrzykujących żołnierzy:  Jak tustrzelać do takiej twierdzy? Zaiste, nie wiem jak! Ale co teraz będzie, mości panowie!  zawołał książę Heski [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl