[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poświeciłem w dół i ujrzałem drabinę.Oparta o krawędz wykopu prawie cała znikaław środku.Na pierwszy rzut oka wykop wyglądał jak kanał samochodowy, tylko z tego, cokojarzę, kanał ma cztery ściany, a ten prowadził gdzieś dalej pod podłogą. Mariusz!  zawołałem ze ściśniętym gardłem. Co?  wsunął łeb do stodoły. Tam jest dół i jakieś przejście pod podłogą.Wejdę sprawdzić.Bądz czujny. Stary, stary, na pewno mnie nie potrzebujesz? Nie, przecież mamy tylko jedną latarkę  odparłem, choć w rzeczywistości niechciałem, by mi towarzyszył. Ale dzięki  dodałem, bo mu się należało za troskę.Dół nie był głęboki, ale zakrył mnie całego plus kilkadziesiąt centymetrów.%7łeby wejśćdo podziemnego korytarza, musiałem się pochylić.Poświeciłem w głąb, szykując się naszok, a przynajmniej na gnijące trupy, ale wyglądał jak zwykłe starannie wykute przejście.Wykop wyposażony był w oświetlenie.Znowu poszukałem włącznika i znów go nieznalazłem.Cóż, i tak przywykłem już do latarki.Korytarz wiódł prosto.Według zaktualizowanych obliczeń mógł prowadzić do domu.Szedłem powoli, spodziewając się szczurów albo stworów z głębin.Wyciągnąłemz plecaka tasak i wyglądałem głupio.Nic nie wypełzło mi na przywitanie, nie zawyło.Przekop był pusty, suchy i ciepły.Nie przypominał tunelu Metra 2033.Stwierdziłem ponamyśle, że nuda.Po pewnym czasie, w którym chętnie rozerwałbym się słuchaniem hard rocka, lecz niezabrałem empetrójki, natknąłem się na wnękę z lewej strony.Od góry do dołu załadowanabyła skrzyniami.Ustawione z żołnierską precyzją, drewniane, ściśle zamknięte pudła leżałygotowe do transportu.Po oznaczeniach na ściankach nie byłem w stanie stwierdzić, co jestw środku.Wszedłem na pół kroku, bo tyle we wnęce pozostało wolnej przestrzenii wymieniłem tasak na brzeszczot.Wsunąłem ostrze pod wieko pierwszego pudła z brzegu,ale równie dobrze mógłbym próbować zastawić drzwi kartką papieru.Metal wygiął się jakplastelina.W mordę jeża!Schowałem pogięte w zygzak ostrze i podniosłem z pudła tasak.Wcisnąłem krawędzmetalu na tyle, na ile się dało między deski ścianki bocznej i poruszyłem ostrzem.Drewnopoluzowało się na gwozdziach, więc naparłem narzędziem jeszcze mocniej.Wyciągnąłemje po chwili, obróciłem w dłoni i tępą krawędzią uderzyłem kilkakrotnie w poluzowanądeskę.Ustąpiła.Wyciągnąłem ją, a z wnętrza skrzyni posypały się poplątane, cienkie paskipapieru, jak gdyby ktoś upchał w niej kartki pochodzące z niszczarki.Służyły jakowyściółka.Wygrzebałem przez szczelinę całą masę sieczki i poświeciłem latarką dośrodka.W pudle znajdowało się kilka rzezb, dokładnie takich, jakie widziałem w szopie.Wypisz, wymaluj niesławne dzieła mojego ojca.To zastanawiające, jakim cudem udało mu się kiedyś wyprodukować tyle tego chłamu?Nawet nie musiałem liczyć, żeby mieć pewność, że liczbowo figury szły w tuziny.Niemiałem okazji przyglądać się jego pracy, jednak jeśli zsumować skrzynie i to, co piętrzyło się pod ścianą szopy, zaczynałem podejrzewać, że wytwarzał figury tak szybko, jakbypracował przy taśmie.Tylko w jakim celu? %7łyłem w przekonaniu, utwierdzonym we mnieprzez dziadka, że absolutnie nikt nie interesował się ich kupnem.Tymczasem kogoś terzezby obeszły, nagle okazały się intratnym interesem.Jakiś przedsiębiorca zadał sobie trudich odnalezienia, zebrania, spakowania do skrzyń i przygotowania do transportu.Dojakiegoś dalekiego miejsca, jak mniemam, wnosząc po chroniącej przed zniszczeniemwyściółce.Z całym szacunkiem dla dawnych przyjaciół, ale nie podejrzewałem pijakóww ich obecnym stanie, żeby na to wpadli.Musieli z kimś współpracować, z człowiekiemobeznanym z regułami handlu.Tylko z kim? Zmarudziłem sporo czasu, który powinienemoszczędzać z uwagi na niepewność, jaka zwykle towarzyszy osobom włamującym się dodomostwa pod nieobecność gospodarzy.Ruszyłem więc dalej, odkładając rozwikłaniezagadki na chwilę, w której zdobędę więcej informacji.Wysunąłem tasak ostrzegawczoprzed siebie.Nie uszedłem pięciu kroków, gdy po prawej stronie zauważyłem odnogę korytarza.W odnodze paliło się światło, ale po kilku metrach zakręcała, więc nie widziałem, dokądprowadzi.Pomyślałem, że gdybym tam wszedł, minąłbym się z dworkiem i wylądowałprawdopodobnie na przeciwnej półkuli Ziemi.Miałem wrażenie, że w oddali mignął mijakiś cień, ale poruszyłem latarką i uzyskałem dokładnie taki sam efekt.Nie teraz stwierdziłem.Przyjdzie czas na odnogi i analizowanie cieni rzucanych przez latarkę.Poszedłem dalej głównym korytarzem.Za jakiś czas dotarłem do dziury, która miała mnie wyprowadzić na powierzchnię.Znów był to otwór z drabiną, którą wykorzystałem zgodnie z przeznaczeniem.Dwukrotnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl