[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wolf uniósł w górę łeb.Jego ślepia błyszczały coraz bardziejzłowrogo.Pospiesznie wgramoliła się na blat.Skuliła się ichwytając ze zlewozmywaka drewnianą łyżkę z długim trzonkiem,wyciągnęła ją przed siebie niczym namiastkę oręża. Co się u diabła dzieje?.Tak bardzo uradował ją głos Johnny'ego, że nawet nie wzięłamu za złe wyraznie słyszalnej nuty rozbawienia.Pod wpływem ulgio mało nie spadła na ziemię. Ratuj  poprosiła cicho. Gdzie byłeś?  spytała.298 Wolf na widok swojego pana postawił uszy i zamerdał ogonem.Uradowany ocierał się o jego nogi.Johnny z wesołą miną wszedł dokuchni i otworzył lodówkę. W sklepie, na dole.Potrzebowałem trochę soli iprzypomniałem sobie, że Zeigler przechowuje ją w swoim biurku.Wydobył coś z głębi lodówki i rzucił Wolfowi, który wokamgnieniu pożarł kąsek i machając ogonem dopominał się onastępny. Na miejsce!  polecił mu Johnny i odprawił zwierzęmachnięciem ręki.Ku uldze i zdziwieniu Rachel stworzenie posłusznie sięodwróciło i opuściło kuchnię. Miał ochotę na parówkę  Johnny podszedł do Rachel, zdjął jąze stołu i wyjął jej z ręki drewnianą łyżkę. Parówkę? Jesteś pewien?  Wciąż rozdygotana pochyliłagłowę i oparła się czołem o jego pierś. Oczywiście.A cóż innego mógłby od ciebie chcieć, twoimzdaniem? Chciał mnie pożreć  odparła z przekonaniem.Wybuchnąłśmiechem.Zmiał się dotąd, dopóki oburzona Rachel nie wyminęłago w przejściu, zamierzając wrócić do sypialni.Zastopował ją Wolf, rozciągnięty na brzuchu przed drzwiami dokuchni/Popatrzyła na niego z niechęcią.Była gotowa przysiąc, że wpsim spojrzeniu kryje się drwina. Proszę.Daj mu jedną.Roztropnie powstrzymując wesołość, Johnny usiłował jejwcisnąć do ręki parówkę o nieświeżym wyglądzie. Nie ma mowy! Prędzej zgodziłabym się nakarmić krwiożercze299 ryby mórz południowych!  Założyła ręce na piersi, dając mu jasnodo zrozumienia, że dalsze namowy są bezcelowe. Proszę cię! Bardzo mi zależy na tym, żebyście się ze sobązaprzyjaznili.Przymilne słowa może by i przełamały jej wolę, ale nie były wstanie osłabić strachu.Pokręciła przecząco głową.Johnnywestchnął. Zawrzyjmy umowę.Ty się postarasz zawrzeć przyjazń zWolfem, a ja spróbuję zjednać sobie twoją matkę.Z niedowierzaniem wytrzeszczyła na niego oczy. Czy porównujesz moją matkę do tego kompletnieniewychowanego, dzikiego i olbrzymiego potwora?Wzruszył ramionami. Jej osoba również budzi we mnie śmiertelny lęk.Przyglądałamu się przez chwilę z namysłem. Zgoda  przystała niechętnie na propozycję i wyciągnęła rękępo parówkę.Jeśli nawet nie zdołała pozyskać sobie przyjazni psa, zanimJohnny skończył przyrządzać kolację, to była pewna, żeprzynajmniej doprowadziła do zawieszenia broni.Półtorej paczkiparówek stanowiło cenę rozejmu.Rachel i Johnny niewiele już robili do końca dnia.Zjedli,przespacerowali się z Wolfem po pustym parkingu naprzeciwkosklepu Grantów i odbyli przejażdżkę samochodem w bliżejnieokreślonym kierunku.A po powrocie wyciągnęli się na kanapie.Johnny leżał z głową na kolanach Rachel.Oglądali telewizję irozmawiali o nieistotnych sprawach.Oboje z rozmysłem unikali300 tematu Glendy.O szóstej Rachel zaczęła myśleć z niechęcią o powrocie dodomu.Nim wyszła, przyrządziła szybki posiłek z jajek i bekonu.Nie mogła znieść myśli, że Johnny będzie jadł w samotności.Gdynapomknęła mu o powrocie, zachmurzył się, ale skinął głową. Tak, już się robi pózno.Zostanę u ciebie na noc, jeśli nie chcesz być sam.Wyładowywali w kuchni naczynia ze zmywarki.Aatwość, z jakąwspólnie wykonywali proste domowe czynności, takie jakgotowanie czy sprzątanie, zdumiała Rachel.Nie mogła się oprzećwrażeniu, że znała Johnny'ego przez całe swoje życie.A gdy sięgłębiej nad tym zastanowiła, doszła do wniosku, że istotnie takbyło.Uśmiechnęła się do tej myśli. Nie musisz.Schowała do szafki wymyty rondel i obróciła się do Johnny'ego.Stał opierając się o blat stołu i przyglądał się jej z uwagą.Jegotwarz nie wyrażała żadnych uczuć, lecz Rachel dobrze wiedziała, żeJohnny myśli ze smutkiem o jej odejściu. Oczywiście że nie muszę.Pytam, czy chcesz, żebym została zapytała bez ogródek, próbując się przebić przez mglistą powłokęjego męskiej samowystarczalności.Czekała.Z trudnościąprzychodziło mu wyznanie, że jej potrzebuje.Zbyt długo liczyłtylko na własne siły. Twoja matka prawdopodobnie ścigałaby mnie ze strzelbą powiedział z grymasem na twarzy. A gdyby ktoś obcy siędowiedział, że zostałaś u mnie na noc, okrzyknięto by cię w mieściedziwką.Nie mówiąc już o tym, że rada pedagogiczna, powołując się301 na klauzulę o nieprzestrzeganiu zasad moralnych, wyrzuciłaby cięze szkoły.Nie, nie mam zamiaru narażać cię na to. To nie ma żadnego znaczenia, jeśli naprawdę jestem cipotrzebna. Bardzo chciałbym, żebyś została, Rachel.Ale dam sobie radę.Nie jestem do tego stopnia zdesperowany, żebym miał stawiać cięw tak przykrej sytuacji.Wrócisz grzecznie do domu, wyśpisz się wswoim łóżku, a jutro znowu spędzimy wieczór razem, zgoda? Ugotujesz coś?  spytała z uśmiechem. Widzę, że już cię zepsułem. Rozpromienił się, wyciągnąłramiona i mocno ją do siebie przygarnął, jak gdyby wbrewwszystkim wspaniałym oświadczeniom wcale nie miał zamiaru jejwypuścić.Gdy wychodziła z jego mieszkania, dochodziła ósma.Odprowadził ją do samochodu i stojąc na chodniku, patrzył za nią,gdy odjeżdżała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl