[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trzymał ją przez długą chwilę,po czym, kierowany czymś, czego nie odważył się zbadać, wrzucił do kubka zherbatą.Niech naciągnie.Usłyszał ostry syk powietrza, które wciągnął w płuca Jet. Daj mi rękę  wychrypiał głosem zdławionym przez skurcz w gardle.Jet zdjął dłoń z jego ramienia. %7łe co?Dante uniósł skalpel. Chodzi o twoją historię, do cholery.Dawaj łapę! Jet wyciągnął powoli prawą rękę.Drżała.Zwietnie! Niech sukinsyn trochę pocierpi.Dante szybko przesunął po niej ostrzem.Cięcie było płytkie.Wzdłuż rany zebrały siękropelki krwi.Przechylił skaleczoną dłoń, i do herbaty wpadły trzy czerwone krople.Odłożył skalpel. Możemy zaczynać  oznajmił.Pierwszy, długi łyk Pendletona, by poznać jego ledwo uchwytne smaki.Dante instynktownie przejął kliniczną osobowość ojca.Wszedł w nią jak w fartuchchirurgiczny.Pasowała na niego idealnie.Choć nigdy jej nie używał, musiała zawszekryć się w jego wnętrzu, czekając cierpliwie, aż zechce z niej skorzystać.A więc: smak Pendletona spływający mu po języku.Sól i gorycz, i bardzo niewielesłodyczy.To sól przyciągnęła do niego ciotkę Sophie, ten jego cierpki posmak.Próbując go ponownie, jakby wargami ciotki, Dante zauważył podobieństwo,mocniejsze dla jej smaku, pomiędzy Pendeltonem a ojcem ciotki Sophie.Ale dziadekDantego (ten, któremu zawdzięczał nastroszone brwi) był żartownisiem, mędrcem,sztukmistrzem, który urodził się za wcześnie, by jego talent mógł w pełni rozkwitnąć.Kochał zdumienie i zachwyt, jakie wzbudzał u swego audytorium.W PendletonieDante wyczuwał rzadszy aromat; triumfu, wodzenia ludzi za nos.Był człowiekiempodejmującym umiarkowane, wykalkulowane ryzyko.Dante usiadł, zaciskając powieki.Na palcu jednej dłoni miał obrączkę Pendletona,drugą dłoń zaś położył na Anatomii Graya, jak gdyby była to księga zczarnoksięskimi zaklęciami.Pociągnął jeszcze jeden łyk gorzkiej wody, któranaciągnęła korą wierzbową i ludzkim kciukiem.Bluznierstwo wsiąkało w niego jakolej w suche drewno.Pewna część jego świadomości, skulona z przerażenia zaniewzruszoną, chirurgiczną maską ojca, czuła się równie przeklęta, jak pierwszy zupadłych aniołów.Jaki to obłęd tak nim zawładnął, że odwrócił się od łaski i pogrążyłw ciemności?Miał jednak mało czasu, natomiast przeogromny przymus.Jego ostra jak stalinteligencja rozbłysła.Wbił to narzędzie we własną rodzinę i zaczął obierać ją zeskóry, nieustannie poszukując sprawy Pendletona, śledząc jej szlak niczymnarastanie raka.Przez całe życie przestrzegał nakazu milczenia na pewne tematy,ignorował rany i blizny na ciele swej rodziny.Teraz musi zbadać te właśnie sprawy,których nauczył się nie dostrzegać.Jego przewodnikiem był własny strach, strachprzed tajemnicami i sprawami, których lepiej nie wyciągać na światło dzienne.Ranyodniesione przez rodzinę zamknął i zabliznił lęk.Gdy tylko na niego natrafił, ciął. 8W najcięższych niemocach najlepiej służą najdzielniejsze środkiHipokratesJet odniósł wrażenie, że upłynęły wieki, odkąd zaczął obserwować Dantego, który zagubiony w swym niezwykłym anielskim świecie  od czasu do czasu szeptał cośniezrozumiałego, jak człowiek mówiący przez sen.Chwilami oczy miał zamknięte,czasem jednak otwierał je szeroko, wpatrując się w płomień świecy bądz gapiąc nacoś ukrytego głęboko wewnątrz lustra.Na jego twarzy malowały się najrozmaitszeuczucia: najczęściej strachu, niekiedy gniewu lub gorzkiego żalu czy niezdrowejciekawości.Od czasu do czasu jego diabelskie brwi unosiły się w wyrazie zdumienia.Raz nawet się roześmiał.Jet poderwał się wtedy niczym zaskoczony kot.Przez ponad godzinę ściskał w dłoniach kubek, teraz jednak  czy dlatego, że wypiłwszystko, czy też kierowany jakimś niepojętym impulsem  odstawił go powoli jakślepiec i zaczął macać rękoma po komodzie, aż wreszcie jego palce dotknęłyprzynęty.Przyjacielska partyjka.Ktoś cicho zastukał do drzwi. Dante?Przyszła Sarah.Jet cicho nacisnął klamkę. Niespodzianka  wyszeptał. To znowu ty! Co jest grane? Anioł komunikuje się ze światem duchów.Oślepiony blaskiem świecy Jet mrugał przez chwilę, dopóki nie udało mu siędostrzec zarysu odzianej w piżamę Sarah, majaczącej w drzwiach niczym białe,flanelowe widmo. Co cię tu sprowadza, o nocna zjawo? Nie mogłam spać  odrzekła krótko. Właściwie to spałam mocno, tylko niemogłam znieść snów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl
  • include("menu4/33.php") ?>