[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Klaus odwrócił się z niemym pytaniem o cel podróży.- Na razie na Via Nomentana - mruknął prezes.Nie chciał podawać, dokąd jadą.Podjazd do ulicy zamykał krótki szlaban.Zazwyczaj strażnik, widząc nadjeżdżający samochódprezesa, podnosił zaporę i stał, salutując.Tym razem mężczyzna w granatowym garniturze zwysoką stójką wokół szyi (Goben-Hollweg lubił, gdy obsługa firmy prezentowała się elegancko ina swój sposób wojskowo) nie otworzył bariery, lecz podszedł do samochodu, aby sprawdzić, ktojest wewnątrz.- Nowy - mruknął z niechęcią Klaus.Uchylił okno na tyle, na ile pozwalały zabezpieczenia, czyliodsunął grubą szybę o kilka centymetrów, i oznajmił: - Prezes.- Przepraszam - odpowiedział ochroniarz -jestem dopiero pierwszy dzień.Nie poznałem wszystkichsamochodów.Oczywiście, pan prezes.Wrócił do bramy, aby nacisnąć przycisk uruchamiający podnoszenie szlabanu.Nowy? - pomyślał Klaus.- Nic o tym nie wiem.Nie był szefem ochrony firmy, ale już dawno wymógł, aby informowano go o każdym wydarzeniudotyczącym zabezpieczenia.Z reguły, gdy przyjmowano nowych pracowników, w jego skrzyncepojawiały się jasnożółte kartki z ich krótką charakterystyką i zdjęciami.Tym razem ktoś niedopełnił tego obowiązku.Postanowił wyjaśnić tę sprawę po powrocie.- Coś nie tak, Klaus? - Goben-Hollweg podniósł głowę, którą oparł o zagłówek tylnego fotela.- Nie, panie prezesie.Drobiazg, który muszę wyjaśnić.Goben-Hollweg już nie dopytywał się, o cochodzi.Jego myślzaprzątał telegram.Został popisany literą N", co oznaczało jednego51z sześciu z Rady.Pozostali podpisywali się kolejnymi literami alfabetu, ale tylko N" mógł siękontaktować z nim, gdyż tylko on znał telegraficzny adres.Napisał w depeszy: drugi krąg bliski rewolty".Co to oznaczało? Wiedział oczywiście, co to jest drugi krąg", gdyż dwadzieścia lat wcześniej uczestniczył w jego tworzeniu, ale zastanowiło go, żepadło ostrzeżenie o rewolcie.Tak właśnie powinien je traktować: ostrzeżenie".Jeżeli N" użyłtelegrafu do przesłania tej wiadomości, nazywanego w Organizacji środkiem V" lub łączem V",to sytuacja musiała być poważna, a w każdym razie on nie powinien jej lekceważyć.Już raz tak sięstało.W 1982 roku sytuacja omalże nie wyrwała się spod kontroli.Był przerażony, gdy siędowiedział, że przygotowania do akcji, której był przeciwny, gdyż uważał ją za przedwczesną,pochłonęły półtora miliarda dolarów! Jednak nie docenili jego ani siły jego głosu.Zablokowałdalsze działania, a Roberto Calvi, który z mediolańskiego Banco Ambrosiano wyprowadził półtoramiliarda dolarów, poczuł, że położył głowę na pieniek.Usiłował zatuszować swój udział w rewolciei szukał pomocy u papieża.Kto doniósł o jego próbach wejścia do papieskich apartamentów? Możejakiś prałacina podsłuchujący pod wysokimi drzwiami.Calvi nie dostał się do papieża, więc uciekłdo Londynu.Zapewne chciał stamtąd lecieć dalej, tak jakby można było umknąć Organizacji.Popełnił błąd.Za dużo opowiedział swojej sekretarce.Biedna kobieta nawet nie usiłowała zwodzićKlausa, gdy przyjechał do siedziby banku w Mediolanie.Od razu powiedziała, że Calvi dzwonił doniej z Londynu.Klaus wyrzucił ją przez okno, co niestety było konieczne.Potem wsiadł dosamolotu i poleciał do Londynu, gdzie bez trudu znalazł uciekiniera w hotelu Savoy".Biednygłupiec zamiast zaszyć się w norze na prowincji paradował po hotelowym holu w centrumLondynu.Klaus wyciągnął go w nocy z łóżka, zwiózł na dół towarową windą i zapakował dobagażnika bent-leya, wypożyczonego specjalnie na tę okazję.Było jedno miejsce, w którym Calvimógł umrzeć.Do tego czasu musiał być żywy, jak karp na wigilijną kolację.O świcie 17 czerwcaKlaus, zgodnie z poleceniem, zawiózł go pod most Blackfriars.Wcześniej sprawdził, żew tym miejscu postawiono rusztowanie.Tam go powiesił.I jeszcze pokazał im, jak lekceważypolicję i cały angielski aparat ścigania.Związał CaMemu ręce na plecach, a do nóg doczepił worekz cegłami i kamieniami.I jeszcze włożył siedem tysięcy funtów do kieszeni.Zgodnie z poleceniemGoben-Hollwega pajace w białych perukach uznali, że to było samobójstwo! Nikt nie miałwątpliwości, dlaczego Cal vi zginął pod mostem Czarnych Mnichów.A historia jemu przyznałarację.Nadzieje, że rok 1982 jest tym, na który czekali, okazały się płonne.Rosyjskie wojskapozostały w garnizonach, komunistyczne władze same stłumiły rewoltę Solidarności, a prezydentReagan okazał się bardziej miękki i bojazliwy, niż się przedstawiał.Biedny cierpiał już naalzheimera.Uśmiechnął się na wspomnienie akcji sprzed dziewiętnastu lat.Most Czarnych Mnichów.Jegonazywano Czarnym Mnichem wiele lat wcześniej w Związku Radzieckim.W dywizji nikt niemówił o nim sturmbannfuhrer Adolf Diekmann, tylko Mnich" albo Czarny Mnich".Obraz śmierci, rejon Tarnopola, styczeń 1944 r.Huk kilkunastu czołgowych silników rozległ się nagle w ciemności zimowego poranka.Narastał,gdyż co chwila załogi uruchamiały inne czołgi.Kochał ten czas.Budząc się, oczekiwał tegomomentu.Leżał w łóżku, nasłuchując, aż zza okien dobiegnie odgłos pierwszego silnika i powietrzewypełni niebieskawy dym.Dopiero wtedy wychodził przed dom i wciągał zapach spalin.To dawało mu poczucie siły.Dopóki nie rozpoczął służby w dywizji pancernej SS, nie miał pojęcia,jaka to potęga.A stało się to 1 maja 1941 roku, gdy przyjechał z pancerniackiej szkoły w Bad Tólzdo austriackiej miejscowości Kirchdorf, gdzie dywizja SS Das Reich" odpoczywała po krótkiej izwycięskiej kampanii na Bałkanach i szykowała się do nowej wojny w Rosji.Postawił stopę na gąsienicy, chwycił klamrę na górze pancerza i wspiął się na kadłub Pantery,odginając maskujące gałęzie.Tylny właz wieżyczki był otwarty, więc wsunął się do wnętrza.Mechanik był już na dole i klnąc pod nosem, mocował się z jakąś mutrą, która nie chciała sięokręcić.Czołg był nowy i wiele w nim zle działało.Usiadł wygodnie na skórzanym siodełku dowódcy, jeszcze świeżym i niewytartym [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Klaus odwrócił się z niemym pytaniem o cel podróży.- Na razie na Via Nomentana - mruknął prezes.Nie chciał podawać, dokąd jadą.Podjazd do ulicy zamykał krótki szlaban.Zazwyczaj strażnik, widząc nadjeżdżający samochódprezesa, podnosił zaporę i stał, salutując.Tym razem mężczyzna w granatowym garniturze zwysoką stójką wokół szyi (Goben-Hollweg lubił, gdy obsługa firmy prezentowała się elegancko ina swój sposób wojskowo) nie otworzył bariery, lecz podszedł do samochodu, aby sprawdzić, ktojest wewnątrz.- Nowy - mruknął z niechęcią Klaus.Uchylił okno na tyle, na ile pozwalały zabezpieczenia, czyliodsunął grubą szybę o kilka centymetrów, i oznajmił: - Prezes.- Przepraszam - odpowiedział ochroniarz -jestem dopiero pierwszy dzień.Nie poznałem wszystkichsamochodów.Oczywiście, pan prezes.Wrócił do bramy, aby nacisnąć przycisk uruchamiający podnoszenie szlabanu.Nowy? - pomyślał Klaus.- Nic o tym nie wiem.Nie był szefem ochrony firmy, ale już dawno wymógł, aby informowano go o każdym wydarzeniudotyczącym zabezpieczenia.Z reguły, gdy przyjmowano nowych pracowników, w jego skrzyncepojawiały się jasnożółte kartki z ich krótką charakterystyką i zdjęciami.Tym razem ktoś niedopełnił tego obowiązku.Postanowił wyjaśnić tę sprawę po powrocie.- Coś nie tak, Klaus? - Goben-Hollweg podniósł głowę, którą oparł o zagłówek tylnego fotela.- Nie, panie prezesie.Drobiazg, który muszę wyjaśnić.Goben-Hollweg już nie dopytywał się, o cochodzi.Jego myślzaprzątał telegram.Został popisany literą N", co oznaczało jednego51z sześciu z Rady.Pozostali podpisywali się kolejnymi literami alfabetu, ale tylko N" mógł siękontaktować z nim, gdyż tylko on znał telegraficzny adres.Napisał w depeszy: drugi krąg bliski rewolty".Co to oznaczało? Wiedział oczywiście, co to jest drugi krąg", gdyż dwadzieścia lat wcześniej uczestniczył w jego tworzeniu, ale zastanowiło go, żepadło ostrzeżenie o rewolcie.Tak właśnie powinien je traktować: ostrzeżenie".Jeżeli N" użyłtelegrafu do przesłania tej wiadomości, nazywanego w Organizacji środkiem V" lub łączem V",to sytuacja musiała być poważna, a w każdym razie on nie powinien jej lekceważyć.Już raz tak sięstało.W 1982 roku sytuacja omalże nie wyrwała się spod kontroli.Był przerażony, gdy siędowiedział, że przygotowania do akcji, której był przeciwny, gdyż uważał ją za przedwczesną,pochłonęły półtora miliarda dolarów! Jednak nie docenili jego ani siły jego głosu.Zablokowałdalsze działania, a Roberto Calvi, który z mediolańskiego Banco Ambrosiano wyprowadził półtoramiliarda dolarów, poczuł, że położył głowę na pieniek.Usiłował zatuszować swój udział w rewolciei szukał pomocy u papieża.Kto doniósł o jego próbach wejścia do papieskich apartamentów? Możejakiś prałacina podsłuchujący pod wysokimi drzwiami.Calvi nie dostał się do papieża, więc uciekłdo Londynu.Zapewne chciał stamtąd lecieć dalej, tak jakby można było umknąć Organizacji.Popełnił błąd.Za dużo opowiedział swojej sekretarce.Biedna kobieta nawet nie usiłowała zwodzićKlausa, gdy przyjechał do siedziby banku w Mediolanie.Od razu powiedziała, że Calvi dzwonił doniej z Londynu.Klaus wyrzucił ją przez okno, co niestety było konieczne.Potem wsiadł dosamolotu i poleciał do Londynu, gdzie bez trudu znalazł uciekiniera w hotelu Savoy".Biednygłupiec zamiast zaszyć się w norze na prowincji paradował po hotelowym holu w centrumLondynu.Klaus wyciągnął go w nocy z łóżka, zwiózł na dół towarową windą i zapakował dobagażnika bent-leya, wypożyczonego specjalnie na tę okazję.Było jedno miejsce, w którym Calvimógł umrzeć.Do tego czasu musiał być żywy, jak karp na wigilijną kolację.O świcie 17 czerwcaKlaus, zgodnie z poleceniem, zawiózł go pod most Blackfriars.Wcześniej sprawdził, żew tym miejscu postawiono rusztowanie.Tam go powiesił.I jeszcze pokazał im, jak lekceważypolicję i cały angielski aparat ścigania.Związał CaMemu ręce na plecach, a do nóg doczepił worekz cegłami i kamieniami.I jeszcze włożył siedem tysięcy funtów do kieszeni.Zgodnie z poleceniemGoben-Hollwega pajace w białych perukach uznali, że to było samobójstwo! Nikt nie miałwątpliwości, dlaczego Cal vi zginął pod mostem Czarnych Mnichów.A historia jemu przyznałarację.Nadzieje, że rok 1982 jest tym, na który czekali, okazały się płonne.Rosyjskie wojskapozostały w garnizonach, komunistyczne władze same stłumiły rewoltę Solidarności, a prezydentReagan okazał się bardziej miękki i bojazliwy, niż się przedstawiał.Biedny cierpiał już naalzheimera.Uśmiechnął się na wspomnienie akcji sprzed dziewiętnastu lat.Most Czarnych Mnichów.Jegonazywano Czarnym Mnichem wiele lat wcześniej w Związku Radzieckim.W dywizji nikt niemówił o nim sturmbannfuhrer Adolf Diekmann, tylko Mnich" albo Czarny Mnich".Obraz śmierci, rejon Tarnopola, styczeń 1944 r.Huk kilkunastu czołgowych silników rozległ się nagle w ciemności zimowego poranka.Narastał,gdyż co chwila załogi uruchamiały inne czołgi.Kochał ten czas.Budząc się, oczekiwał tegomomentu.Leżał w łóżku, nasłuchując, aż zza okien dobiegnie odgłos pierwszego silnika i powietrzewypełni niebieskawy dym.Dopiero wtedy wychodził przed dom i wciągał zapach spalin.To dawało mu poczucie siły.Dopóki nie rozpoczął służby w dywizji pancernej SS, nie miał pojęcia,jaka to potęga.A stało się to 1 maja 1941 roku, gdy przyjechał z pancerniackiej szkoły w Bad Tólzdo austriackiej miejscowości Kirchdorf, gdzie dywizja SS Das Reich" odpoczywała po krótkiej izwycięskiej kampanii na Bałkanach i szykowała się do nowej wojny w Rosji.Postawił stopę na gąsienicy, chwycił klamrę na górze pancerza i wspiął się na kadłub Pantery,odginając maskujące gałęzie.Tylny właz wieżyczki był otwarty, więc wsunął się do wnętrza.Mechanik był już na dole i klnąc pod nosem, mocował się z jakąś mutrą, która nie chciała sięokręcić.Czołg był nowy i wiele w nim zle działało.Usiadł wygodnie na skórzanym siodełku dowódcy, jeszcze świeżym i niewytartym [ Pobierz całość w formacie PDF ]