[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Możenie zgadzałem się z doktorem Alamem w jego poglądach dotyczących mojego stanu zdrowia,ale na starych zakazanych naukach lekarz znał się doskonale.Legenda nie kłamała.Kasetka ztabletkami pochodziła według niej z pierwszego wieku po Wielkiej Wojnie, zatem miaładwieście, trzysta lat.Prawdopodobnie wyprodukował ją klan czarowników, którzy przeżyliwojnę i poddali się dopiero w czasie powszechnych prześladowań.Legendę spisano w językudotykowym swaglish.Kiedyś służył czarownikom, dziś używają go aptekarze iprzyrodoznawcy.Ja sam jestem zaznajomiony tylko z jego pospolitą formą.Według podaniaszkatułka zawierała bardzo wymyślny narkotyk, który potrafił stymulować ludzkie ciało,wykraczając daleko poza naturalne granice.Substancja miała wpływ na jądra, nadnercza, przysadkę mózgową, trzustkę i mnóstwo innych gruczołów i organów, o których dzisiejszanauka nie ma nawet pojęcia.Tylko że nic nie ma darmo i za wszystko się płaci.DoktorAlamo porównywał to do podpalenia stosu oblanego smołą.Płomień jest o wiele wyższy ijaśniejszy, ale też szybciej gaśnie.Ludzkie ciało ma w zapasie tylko ograniczony zapas siły -fizycznej, psychicznej oraz uzdrawiającej i regenerującej.A kiedy jakikolwiek składnik sięwyczerpie, człowiek umiera.Po tej rozmowie przestałem brać medykamenty Alama.Było w nich zbyt wielenarkotyków i substancji otępiających.W ciągu dwóch dni wszystko, łącznie ze starymi,dawno zapomnianymi ranami, zaczęło mnie nieznośnie boleć, zle mi się oddychało, serceprzyspieszało i zwalniało swój rytm.Lekarz z pewnością miał rację, ale nie popuściłem i niewróciłem do terapii narkotykowej.Kiedy zaczynało mi brakować silnej woli,koncentrowałem się na człowieku, który posłał za nami Duna z jego ludzmi.Nienawiśćpomagała.Pragnąłem krwi tego gościa, chciałem patrzeć, jak umiera.Z dnia na dzień było mi gorzej, desperacko potrzebowałem leków Alama.%7łeby ciągle onich nie myśleć, wyobrażałem sobie, co zrobię swoim wrogom.Obedrę ich ze skóry, każę pićrozżarzony ołów, kawałek po kawałku będę z nich odkrawał płatki mięsa, aż zostaną tylkożywe szkielety.Wymarzyłem sobie tak wyrafinowane męczarnie, że nawet najsławniejszyfachowiec, kat cesarza crambijskiego, zbladłby z zawiści.Najgorzej było, kiedy z rozważańwyrywała mnie pielęgniarka albo służka.W tej chwili w ogóle nie czułem się słaby imusiałem się zmuszać, żeby nie karać kobiet za ich zbytnią śmiałość.Za każdym razemprzechodziłem pózniej kilkugodzinną mękę, zanim się opamiętywałem, zapominałem onaglącej potrzebie narkotyków i znów wracałem do ćwiczeń.Pewnego poranka - nie miałem dokładnej świadomości czasu - odwiedziła mnie LucyLou.Wyglądała na zasępioną.Stłumiłem chęć wyrzucenia Lucy z pokoju, byłem przecież jejgościem.- Mam złe wiadomości - powiedziała poważnie.- Twoja pielęgniarka została ciężkopobita i nie może się tobą opiekować.Wzruszyłem ramionami.Już nie potrzebowałem pielęgniarki.Powiedziałem to głośno.Lucy Lou ze zmęczeniem i jakby ze smutkiem pokręciła głową.- Nie rozumiesz mnie.Dziś rano ty sam parę razy uderzyłeś ją w twarz i wyrzuciłeś przezokno na zewnątrz.Ma rozbity nos, pocięte wargi i złamaną nogę.Zgarbiłem się przygotowany, żeby pomścić takie niedorzeczne obwinienie, ale Lucy tylkoszybko spojrzała w otwarte drzwi i do pokoju weszło dwóch mężczyzn uzbrojonych wnaciągnięte kusze.Celowali we mnie. Nie rozumiałem, co się dzieje, dlaczego mi to robi.Nigdy przecież bym jej nieskrzywdził, byłem jej przyjacielem.- Doktorze, proszę!Alamo, trochę wystraszony, wszedł.- Co pan tu robi, niech pan się stąd wynosi! - zwymyślałem go.- Nie potrzebuję panamarnych leków.- Przepraszam, pani - mówił do Lucy Lou, a na mnie tylko bojazliwie spoglądał.-Informacje o starych substancjach są często bardzo niepełne, a czasem nawet fałszywe.Natychmiast, jak tylko pani mnie poinformowała, zacząłem poszukiwania i stwierdziłem, żenarkotyk, który pan Koniasz przez tak długi czas zażywał, ma niewątpliwie i innewłaściwości.Nie tylko jego ciało było wytężone znacznie poza granice możliwości, alerównież jego mózg.Możliwe, że w przeszłości narkotyku używano właśnie z tego powodu, aefekt wzmagający siłę fizyczną jest jedynie wtórny.Obawiam się, że aby dokładnie objaśnićskutki, musiałbym być o wiele bardziej wykształcony w dziedzinie nauk zakazanych.Poprostu chodzi tu chyba o magię w tej najbardziej wyrafinowanej formie, magię połączoną zchemią i alchemią.- Więc niech pan już w końcu da sobie spokój z tymi niedorzecznościami, niech panmówi, czego chce, i spada - wykrzyknąłem.- Obawiam się, to znaczy jestem prawie pewien, że osobowość pana Koniasza się rozpada- oznajmił.Ocknąłem się na ziemi ze związanymi rękoma i nogami.Alamo siedział na krzesełku zobitą twarzą, jeden ze strażników miał rękę na temblaku.Lucy przyglądała mi się zewspółczuciem.Pamiętałem wszystko.Rzuciłem się na Alama, powaliłem go na ziemię,jednocześnie zdołałem jednemu człowiekowi wyrwać kuszę i złamać rękę.Potem ktoś mnieuderzył z tyłu w głowę.- Wiem, co się stało - powiedziałem, patrząc przy tym na Lucy.- Nie rozumiem, czemu tozrobiłem.Położyła mi rękę na ramieniu i nie mówiła nic.- Ale teraz czuję się zupełnie normalnie i pamiętam wszystko, również to, jak uderzyłempielęgniarkę - zwróciłem się do Alama.Lekarz przyświadczył.- Kiedy był pan nieprzytomny, dałem panu preparat uspokajający i.- zawahał się -użyłem zakazanego środka.Czaru od wieków ukrytego w krysztale.Pana przyjaciółkazapłaciła za niego trzysta złotych. - Więc jestem wyleczony? - odetchnąłem.Lucy Lou pokręciła głową.- Nie, to tylko chwilowe ozdrowienie.Wykorzystałabym cały swój majątek, żeby cięuratować.Doktor jednak twierdzi, że drugim takim cudem już nie dysponuje i nie wie oniczym podobnym.- Ale ja naprawdę czuję się zupełnie normalnie, mam jasne myśli, nie mam żadnychurojeń jak wcześniej - próbowałem protestować.- Niech pan spróbuje coś napisać - zaproponował mi Alamo i kiwnął na strażnika, żebyrozwiązał mi ręce.Dostałem pióro i kawałek papieru.Zamoczyłem końcówkę w atramencie, przybliżyłem jądo kartki i zatrzymałem się.Nie umiałem pisać, nie wiedziałem, jak to się robi, nie znałemliter, po prostu nic.- Pana osobowość jest w rozkładzie, połączenia między poszczególnymi częściami sąnaruszone, prawdopodobnie prędzej czy pózniej zmieni się pan w pół-zwierzęcego potworaprzepełnionego emocjami, które ostatnimi czasy w panu przeważały.Lecz są to tylko mojeprzypuszczenia.Być może zmieni się pan w coś o wiele bardziej przerażającego,inteligentniejszego.W każdym przypadku jednak będzie pan niebezpieczny dla otoczenia.Drugą możliwością jest powrót do kuracji narkotykowej podobnej do tej, którą pan odrzucił.Użyte medykamenty musiałyby być jednak o wiele silniejsze i do końca życia znajdowałbysię pan w odurzeniu narkotycznym.Uwierzyłem mu.Uwierzyłem mu, ponieważ nagle umiałem czytać i pisać.- Nie ma najmniejszej nadziei? Alamo się zawahał.- Doktorze, proszę mnie zrozumieć.Ja nie chcę bić kobiet i mordować na poczekaniu jakszalony.Jeśli nie zdoła mnie pan wyleczyć, zabiję się.Nie mam innej możliwości [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl