[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uczali, niegdyś chrześcijanin, co dla dobra własnej skóry i kiesy na mahometanizm byłprzeszedł, stanął następnie na czele sił morskich Turcji i dowodził w roku 1572 w wielkiejbitwie pod Navarino.Ruy Perez de Viedma, wraz z innymi niewolnikami, wiosłował naadmiralskiej galerze i modlił się o klęskę swoich ciemiężycieli: może poszedłby wówczas nadno z ich flotą, a może odzyskał wolność.Nic takiego się jednak nie stało i na wiele jeszczelat miał pozostać przykuty do wioseł.Gdy Uczali zmarł w Konstantynopolu, Ruyaodziedziczył, niczym przedmiot bezwolny, nowy król Algieru, też renegat, Hassan-Aga, wprzeciwieństwie do Uczalego wielki okrutnik.Mało, że niewolnicy jego ciężko pracowali,dzwigali łańcuchy i mieszkali ze szczurami i pająkami w więzieniu zwanym przez Maurówłaznią, Hassan-Aga jeszcze pastwił się nad nimi, sam i rękoma swoich popleczników, codzień któregoś nieszczęśnika na pal wbijał, wieszał, chłostał, obcinał uszy.Cztery byłysposoby wyzwolenia się z tej straszliwej doli jenieckiej: pierwszy  śmierć; marli też biednichrześcijanie jak muchy, z nędzy, chorób i udręczenia, ale także i z własnej woli.Drugi wiary się wyrzec, poturczeńcem zostać; to nie tylko wyzwolenie, ale i często wywyższenie od żelaznego łańcucha u nogi do złotego łańcucha na piersi; nie ma się co dziwić, że wielujeńców prędzej czy pózniej obierało tę drogę; i potępiać ich nie ma prawa, kto nie przeżyłtego, co oni; gorzej, że wielu spośród tak ocalonych całą swoją mściwość przeciw dawnymtowarzyszom niedoli zwracało i gorliwiej niż Maurowie z dziada pradziada zalewało im sadłaza skórę; nie był taki Uczali, ale był, jak wiemy już, Hassan-Aga.Wreszcie trzeci sposób  towykup; zdarzało się, że rodzina niewolnika, dowiedziawszy się o miejscu jego pobytu(zwłaszcza gdy było to stosunkowo blisko Hiszpanii, jak w Algierze, gdzie teraz,przewieziony z Konstantynopola, znajdował się Ruy Perez de Viedma), przysyłała jakąśkwotę za swego brata czy syna, a Maurowie, policzywszy monety, uznawali, że dość, albotargowali się o więcej, i w końcu oddawali wykupionego.Tych szczęśliwców było niewielu,bo opuszczonej nieraz przed wieloma laty rodzinie trudno było i o wiarygodną wiadomość, cosię dzieje z jej bliskim, i o zgromadzenie pieniędzy, i o ich przesłanie przez pewnegoczłowieka.Najdzielniejszym, najzuchwalszym, najbardziej zdesperowanym pozostawał więcsposób czwarty: ucieczka, ale ta dla skutych, dzień i noc pilnowanych, wycieńczonychniewolą była całkiem już beznadziejna.Kiedy Maurowie dowiedzieli się, że Ruy był kapitanem, uznali, że dostaną za niego okup;on sam najlepiej wiedział, że nic z tego  co niegdyś miał, po podziale mizernego jużojcowskiego majątku, wydał na ekwipunek; czy jego najbliższym coś pozostało, wątpił; achoćby i tak, jak miał ich szukać.Szczerze tłumaczył Maurom, że i złamanego grosza zań nie uświadczą, ale nie wierzyli mu i trzymali skutego w więzieniu, nie prowadząc do pracy iczekając na gońca z worem dukatów.Owo algierskie więzienie miało zewnętrzny dziedziniec wspólny z innym gmachemokazałym, pod jednym względem też do więzienia podobnym, pod tym mianowicie, żewszystkie okna jego były zakratowane; ale nie więzienie tam się mieściło, tylko rezydencjapewnego mauretańskiego bogacza i dygnitarza, imieniem Hadżi Murad.Raz, gdy Ruyznajdował się na dziedzińcu w towarzystwie trzech współwięzniów, podobnie jak onuznanych za wartościowy towar wymienny  pozostałych zaś chrześcijan, mniej cenionych,wyprowadzono jak co dzień na roboty  a tej czwórki, dodać trzeba, nie chciało się nikomupilnować, uważano bowiem, nie bez racji, że wlokący się łańcuch jest wystarczającymstrażnikiem  otóż raz, gdy Ruy i jego towarzysze dla zabicia czasu bawili się skakaniem włańcuchach, i Ruyowi udawało się to najlepiej, z jednego z okienek rezydencji Hadżi Muradawysunęła się raptem trzcina z uwiązaną na końcu chustką.Trzcina poruszała się zachęcająco,jak gdyby wzywając, by ktoś sięgnął po chustkę; kiedy jednak któryś z więzniów usiłował touczynić, wymknęła mu się i poderwała do góry, po czym poruszyła się ruchem przeczącym,jakby mówiąc: nie, nie o ciebie chodzi.Z kolei drugi spróbował szczęścia, z tym samymskutkiem; za nim trzeci, również bez powodzenia.Pozostawał tylko Ruy; niepewny, czy ktośzłośliwy nie naigrawa się z nich wszystkich razem, podszedł od niechcenia do okienka ztańczącą trzciną, a ta zatrzymała się i schyliła ku niemu łagodnym ruchem.Odwiązał chustkęi znalazł w niej dziewięć złotych monet mauretańskich.Zachowanie trzciny wyraznieświadczyło, że pieniądze te były przeznaczone dla Ruya i nikogo innego; kiedy je wziął,trzcina cofnęła się szybko; zdążył jeszcze spojrzeć w górę, gdzie biała rączka panieńska, caław bransoletach, pośpiesznie zamykała okienko.Ukłonił się, tutejszym obyczajem pochylającgłowę i krzyżując ręce na piersiach, na co okienko odpowiedziało mu wysuniętym na chwilę icofniętym zaraz małym krzyżykiem z trzciny.Ani Ruy, ani jego towarzysze nie wiedzieli, co by to wszystko miało znaczyć.Parę tygodniminęło bez jakiegokolwiek poruszenia zakratowanego okienka.Aż raz, kiedy przestali jużoczekiwać, z tajemniczego okienka wychynęła znów trzcina z kołyszącym się na jej końcuokazalszym niż poprzednio węzełkiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl