[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dowson przełknął ślinę.- Mimo to wydaje się, \eoperujący nie zadał sobie trudu, aby utrzymać pacjentkę przy \yciu w miarę trwania operacji.- Sugeruję, aby przeprowadził pan badanie próbek krwi i tkanek na obecność środkówuspokajających.- To standardowa procedura.- Doktor pokiwał głową.- Doktorze, na ile, pańskim zdaniem, profesjonalna wydaje się ta sekcja?Dowson nie odpowiedział.Starał się uporządkować myśli.Szykowała się jakaśgrubsza i do tego nieprzyjemna sprawa.Przez jakiś czas, rzecz jasna, będą próbowali jązatuszować, tak by nie dowiedzieli się o niej wścibscy nowojorscy pismacy.Ale ta sprawawyjdzie na jaw - zawsze tak było - a potem pojawią się ludzie usiłujący poznać kolejne etapyjego pracy.Musiał działać powoli, rozwa\nie, krok po kroku.To nie było zwykłe, pospolitezabójstwo, jak mo\na by wnioskować z raportu policyjnego.Bogu dzięki, \e nie zacząłjeszcze autopsji.Musiał podziękować za to temu agentowi FBI.Odwrócił się do pielęgniarki.- Sprowadz tu Jonesa z aparatem fotograficznym i kamerą do stereozoomu.Chcętak\e, aby towarzyszył mi drugi koroner.Kto ma dziś dy\ur? - Doktor Lofton.- Chcę, aby zjawił się tu w ciągu pół godziny.I muszę tak\e skonsultować się znaszym neurochirurgiem, doktorem Feldmanem.Zciągnij go tu tak szybko, jak to tylkomo\liwe.- Robi się, doktorze.Odwrócił się do Pendergasta.- Nie jestem pewien, czy mogę pozwolić panu zostać tutaj bez oficjalnegoupowa\nienia.Jakie było jego zdziwienie, kiedy stwierdził, \e agent wcale nie zamierza oponować.- Rozumiem, doktorze - rzekł Pendergast.- Zmiem twierdzić, \e autopsja zostanieprzeprowadzona z pełną dbałością o procedury.Je\eli o mnie chodzi, zobaczyłem ju\wszystko, co chciałem. Ja równie\ - pomyślał Dowson.Był prawie pewien, \e le\ąca na stole sekcyjnymkobieta padła ofiarą chirurga.Ta myśl sprawiła, \e zaczęło zbierać mu się na mdłości.O Shaughnessy stał w holu.Zastanawiał się przez chwilę, czy kupić kubek kawy zautomatu, ale ostatecznie z tego zrezygnował.Czuł się odrobinę za\enowany.Oto on, twardy,nieugięty, ironiczny nowojorski glina, a wymiękł jak szczawik.Mało brakowało, a puściłbypawia na samym środku sali sekcyjnej.Widok tej biednej, pulchnej, nagiej dziewczynyle\ącej na srebrzystym stole, sinej i brudnej, jej obrzmiałej, młodziutkiej twarzy, otwartychoczu, liści i gałązek wplątanych we włosy.to było ponad jego siły.Wzdrygnął się na samowspomnienie denatki.Ale równocześnie zaczęła wzbierać w nim wściekłość na osobę, która to zrobiła.Niepracował w wydziale zabójstw.Nigdy, nawet na początku swej gliniarskiej kariery nie chciałtam trafić.Nie znosił widoku krwi.Ale jego szwagierka mieszkała w Oklahomie.Była mniejwięcej w wieku tej dziewczyny.W tej sytuacji nabrał przekonania, \e był gotów znieśćwszystko, aby tylko dopaść tego zabójcę.Pendergast jak zjawa wyłonił się zza cię\kich, stalowych drzwi.Prawie nie spojrzał naO Shaughnessy ego.Sier\ant ruszył w ślad za nim.Agent i policjant w milczeniu wyszli zbudynku i wsiedli do czekającego przed budynkiem auta.Najwyrazniej coś wprawiło Pendergasta w posępny nastrój.Facet był co prawdachimeryczny, ale sier\ant nigdy jeszcze nie widział go w równie minorowym nastroju.O Shaughnessy wcią\ nie miał pojęcia, dlaczego Pendergast tak nagle zainteresował się tymnowym zabójstwem, przerywając śledztwo w sprawie morderstw z ubiegłego stulecia.Niemniej jednak uznał, \e to nie jest odpowiednia chwila, aby go o to zapytać. - Wysadzimy sier\anta przy posterunku - rzekł Pendergast do szofera.- A potemmo\esz mnie odwiezć do domu.Pendergast rozsiadł się wygodnie na skórzanym siedzeniu.O Shaughnessy spojrzał naniego.- Co się stało? - wykrztusił.- Co pan tam ujrzał? Pendergast nie spojrzał na niego.Wyglądał przez okno.- Diabła - odparł krótko.I przez resztę drogi nie powiedział ju\ nic więcej.TRZYWilliam Smithback junior, w swoim najlepszym garniturze (tym od Armaniego,świe\o odebranym z pralni), śnie\nobiałej koszuli i z eleganckim krawatem stał na roguAvenue of the American i 55 Ulicy.Wodził wzrokiem ku górze, usiłując ogarnąć olbrzymimonolit ze stali i szkła, będący siedzibą koncernu Moegen-Fairhaven, skrzący się wpromieniach słońca odcieniami błękitu i zieleni niczym toń rozległego jeziora.Gdzieśwewnątrz tej bryły za sto milionów dolarów znajdowała się jego ofiara [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl
  • "menu4/6.php") ?>