[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Mylisz się, Taylor.Jest na odwrót.Nie chcę jednak wykorzystywać sytuacji, w której się znalazłaś, więc przyjmij moje przeprosiny, milady.Proszę.Oczywiście.Uścisnęła go lekko za rękę i zdziwiła się, jak mocno zareagowała na ten przelotny dotyk.Boże, jaka jestem głupia, pomyślała smętnie.Gdy zbliżyli się do Inverness, Memphis zaczął jej opowiadać o historii tych ziem i krwawych walkach, które się tutaj toczyły.Z szosy widać było niebieskie i czerwone chorągiewki zaznaczające linie, wzdłuż których stały naprzeciw siebie armie brytyjska i szkocka, przedzielone bagnami Drumossie, miejsce wiecznego pochówku tak wielu żołnierzy.Przeszedł ją zimny dreszcz.Była otoczona przez śmierć, przez duchy umarłych.Marzyła o powrocie do zamku, z dala od przejmującego smutku tych bezkresnych terenów.Lecz Memphis nie zamierzał rezygnować, więc po kwadransie zajechali na parking przed gospodą położoną na najbardziej wysuniętym na północ cyplu nad Loch Ness.Widok byłprzecudny.Mgła wstawała znad wody, a po niebie gnały popychane wiatrem ciemnoszare chmury.Na rozłożystym różanym krzewie przed wejściem do Dores Inn wciąż można było ujrzeć pojedyncze kwiaty.W gospodzie było przytulnie i ciepło, ogień w kominku trzaskał wesoło.Obsługaucieszyła się na ich widok, bo o tej porze, czyli poza sezonem, nie było wielu klientów, choć promy wycieczkowe nadal kursowały po jeziorze.Taylor wyobrażała sobie, jak musi tam być zimno, zwłaszcza przy tak silnym wietrze.Potrzebowała czegoś na uspokojenie nerwów, więc zamówiła guinnessa.Zażyła teżtabletkę percocetu w nadziei, że przestanie obserwować ręce Memphisa i wyrzuci z pamięci to, co się zdarzyło przy kamiennym moście.Memphis starał się być pogodny, ale też co chwila popadał w zamyślenie.Posiłek zjedli w krępującym milczeniu.Ryba z frytkami faktycznie okazała się pyszna, a porcja tak duża, że Taylor nie zdołała wymieść talerza do czysta.Po mniej więcej półgodzinie opuścili gościnne progi gospody i ruszyli w dalszą drogę, na co Taylor zupełnie straciła ochotę.Memphis objaśnił jeszcze kilka szczegółów, po czym znowu umilkł, kierując się napołudnie.– Przykro mi – mruknął wreszcie.– Nie powinienem był cię zabierać na most.Sam nie wiem, co mi strzeliło do głowy.Mogłaby powtórzyć te słowa.Co właściwie myślała, gdy uległa urokowi Memphisa?Potarła czoło, czując bliznę pod palcami.Głowa bolała ją coraz mocniej.Wysypała na dłoń jeszcze jeden percocet, a potem fioricet.W torebce miała małą butelkę wody.Połknęła tabletki i wyciągnęła notes.Memphis, jestem zmęczona.Może już wrócimy, dobrze?Uśmiechnął się z ulgą, jakby wyczekiwał na te słowa.– Jasne, więc jedziemy do domu.Byli w pobliżu Fortu Augustusa.Powrót na zamek zajął im ponad godzinę.Poruszali tylko bezpieczne tematy: sprawa, nad którą pracował Memphis, tajemniczy Urq, zaginione dziewczyny.Przestępstwa i zbrodnie – tylko to naprawdę ich łączyło.Dochodziła trzecia po południu, gdy Memphis przejechał przez zamkową bramę.Zapowiadany śnieg wciąż nie padał, na zachodzie przez chmury przeświecały ciemnoróżowe promienie zniżającego się słońca.– Pozwól, że ci to wynagrodzę – powiedział w pewnej chwili Memphis.Marzyła tylko o tym, żeby się położyć i pozbyć bólu głowy.Nie miała ochoty na dalsze przebywanie z uprzejmym gospodarzem, ale ciekawość i dobre maniery nakazywały co innego.Dobrze.Co masz na myśli?– Chodź ze mną.– Wyskoczył z samochodu, okrążył go i otworzył jej drzwi.– Zapnij kurtkę, robi się chłodno.Mało powiedziane.Panował lodowaty ziąb, na domiar złego w powietrzu czuło sięwilgoć.Taylor otuliła się kurtką i nauczona porannym doświadczeniem, ostrożnie włożyła ręce do kieszeni.W zabandażowanym palcu poczuła bolesne pulsowanie.– Pójdziemy tędy – powiedział Memphis, kierując się do wąskiej bocznej ścieżkiwiodącej do drewnianej łukowatej bramy wysokiej na ponad cztery metry.Memphis otworzył ją kluczem, a gdy weszli do środka, zamknął ją.Ścieżka pięła się na szczyt łagodnego wzniesienia.Taylor ujrzała w dali duży posąg.Odwróciła się, by sprawdzić położenie zamku, i uświadomiła sobie, że stoi dokładnie naprzeciw wejścia.Co to jest?– Zaraz zobaczysz – odparł Memphis.Na dziś miała już dość niespodzianek, jednak posłusznie poszła za nim.Po lewejznajdował się dwumetrowy kamienny mur.Nie wiedziała, co się za nim kryje, może cmentarz?Niemiłe uczucie, które ogarnęło ją wcześniej, powróciło ze zdwojoną siłą.Po kilku minutach znaleźli się na szczycie wzniesienia.Mieli przed sobą posąg kobiety, która trzymała łuk i strzałę, a na jej prawym ramieniu przysiadła sowa.Taylor zaczęła się domyślać, kogo przedstawia ta postać.Atena?Dostrzegła plakietkę umocowaną u stóp posągu, która potwierdziła jej przypuszczenia.– Tak, bogini Atena, ulubienica mojego ojca.Zresztą także i moja.Szósty hrabia w szesnastym wieku zamówił ten posąg u florenckiego rzeźbiarza Ramy Nardiego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl