[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To znowu Ada.- Nie można z nim wytrzymać - stwierdziła Dena, bezobaw krytykując swojego pasierba.- Chce, żebyśmyzatrudnili prywatnego detektywa.Chce dopaśćMcKenziego i powiesić go jak psa.Ta rodzina się rozpada.- A jak to znosi Cassidy? - spytała Ada.- Pozbiera się.Zawsze daje sobie radę.Oczywiście,bardzo przeżywa śmierć Angie.A tak między namimówiąc, cieszę się, że McKenzie zniknął z naszego życia.Zaczynał okazywać Cassidy względy, a wiesz jak to jest ztakimi typami.Zawsze starają się znalezć przyzwoitedziewczyny, zamiast zadawać się z plebsem, chociaż tamich miejsce.- Jego brat jest taki sam - zgodziła się Geraldine.- Nie, Chase jest trochę inny - zauważyła Dena.- Znaswoje miejsce i ciężko pracuje.Rex pożyczył mu pieniądzena studia.Chłopak pracuje u niego, żeby spłacić pożyczkę.Nabrał rozumu.Szkoda, że Brig jest jego bratem.Zawszebędzie stał mu na drodze.262 - A Rex się pozbiera? - spytała grzecznie Geraldine.- Nie wiem.Uwielbiał Angie.Prawdę mówiąc, była jegoulubienicą.Mam tylko nadzieję, że teraz uświadomi sobie,jakie to szczęście, że ma Cassidy.Ada przyznała jej rację.- To cudowna dziewczyna.Może powinnam zasugerowaćBobby emu, żeby zaprosił ją na randkę?- Byłaby zachwycona.Cassidy wzdrygnęła się na samą myśl o tym.- Mogliby sobie nawzajem pomóc przez to przejść.Nie ma mowy!- Racja.Tak jak Felicity i Derrick - zauważyła Geraldine.Cassidy oczami wyobrazni widziała uśmiech matki.- Dobrze byłoby przekonać Reksa, żeby zwolnił tegopółgłówka Williego.Wiesz, że on widział ten pożar?Podobno był świadkiem całego zajścia.Ale kto to możewiedzieć? On lubił Briga.Nie zdziwiłoby mnie wcale,gdyby się okazało, że Brig go w to wszystko wciągnął.- Powinniście go oddać do zakładu - stwierdziłaGeraldine.- Gdzie jest miejsce dla upośledzonych umysłowo -dodała Ada.- Rex nie chce o tym słyszeć.Uważa, że jest temuchłopakowi coś winien.Nie chce przyznać, że Willie jestnaprawdę poważnie upośledzony.Powiem wam, żeczasami Reksa nie da się przekonać.Wejdzcie.Napijemysię mrożonej herbaty.Przecież nie będziemy stały w ko-rytarzu.Zdenerwowana Cassidy zamknęła drzwi.Randka zBobbym Alonzo? Zaaranżowana przez jej matkę? Nie mamowy.Zdjęła buty i włączyła radio.Z głośników popłynął263 stary przebój Rolling Stonesów.Zamknęła oczy i słuchała,jak Mick Jagger narzeka, że coś jest pomalowane naczarno.Rozumiała go.Nie usłyszała pukania.Gdy otworzyły się drzwi, zasłonyprzywarły do okien.Odwróciła się i zobaczyła Derricka.- Mogę wejść?Miał posępną minę i wyglądał mizernie, jakby schudł zdziesięć kilogramów.Wzruszyła ramionami i patrzyła, jak brat zamyka za sobądrzwi.- Boże, czuję się potwornie.- W jego zamglonych oczachpojawiły się łzy.- Angie na to nie zasłużyła.Cassidy nie odpowiedziała.Bała się, że głos jej sięzałamie.- Wiesz, kochałem ją.Była jak wrzód na dupie, ale jąkochałem.- Wiem.Derrick zamrugał oczami.- Przepraszam za.za tamtą noc z bronią.Nie zrobiłbymci krzywdy.- Nie bałam się o siebie.Podszedł do regału.Stało na nim zdjęcie Cassidy iRemmingtona.Wziął je do ręki, zmarszczył brwi i spojrzałw lustro, gdzie napotkał wzrok siostry.- Tata nie powinien był zatrudniać McKenziego.- UstaDerricka zacięły się na wspomnienie Briga.- Nic by się niestało.- Skąd wiesz.Nagle zgniótł zdjęcie.- Nie mogę uwierzyć, że jej nie ma.- Spojrzał w sufit,jakby tam szukał odpowiedzi.264 - Ja też nie.Odetchnął płytko i wbił wzrok w Cassidy.- Zabiję go.Przysięgam, że go zabiję gołymi rękami.- Nawet jeżeli jest niewinny?- Nie jest.- Derrick prychnął.- Ten bydlak jest winny iktóregoś dnia za to zapłaci.Cassidy czuła się jak kryminalista, gdy przywiązywałastarą klacz do drzewa w pobliżu tartaku.Czekała w ukryciuna koniec zmiany.Brudni mężczyzni, oblepieni trocinami,zdejmowali kaski, palili papierosy, śmiali się i żartowali.Przez bramki zamykane na łańcuch wychodzili na parking.Po drugiej stronie stał ogromny szyld informujący, że Nieupoważnionym wstęp wzbroniony i że  Bezpiecznemiejsce pracy to szczęśliwe miejsce pracy.Na wyboistymasfalcie stały gruchoty wszelkich rozmiarów i kształtów -jeepy, ciężarówki, wagony mieszkalne i samochodyosobowe.Piły warkotały, a dzwigi przenosiły ciężkiładunek drewna nad hałdami trocin.Cassidy przyglądała się wychodzącym mężczyznom.Młodsi wyjeżdżali z parkingu lśniącymi sportowymisamochodami, a starsi w brudnych, zdezelowanychciężarówkach.Schodzili się pracownicy z drugiej zmiany.Cassidydostrzegła pick-upa, którego wypatrywała.Stary dodge,kiedyś turkusowy, teraz miał na zderzakach i bagażnikuszare łaty.Samochód należał do Chase a McKenziego.Wysiadł i wyjął z bagażnika ciuchy robocze.Gdy gozobaczyła, serce zaczęło jej bić trzy razy szybciej.Byłbardzo podobny do Briga, a jednak inny.Powiedziałasobie, że teraz albo nigdy, poczekała, aż grupa mężczyzn265 przejdzie przez bramę i zawołała go.- Chase!Odwrócił się, mrużąc oczy w zachodzącym słońcu.- Tak?- To ja.Na jego prostokątnej twarzy pojawił się uśmiech.- Cassidy.Co ty tu robisz? Tylko mi nie wmawiaj, że twójojciec chce, żeby wszyscy członkowie rodziny zapoznalisię z pracą przy wyrębie.Potrząsnęła przecząco głową.Musiał dostrzec smutek wjej oczach, bo uśmiech powoli zniknął z jego twarzy.- Chodzi o Angie i Briga, tak?- Myślałam.myślałam, że może miałeś od niego jakieświadomości.Jego oczy pociemniały i nabrały odcienia ciemnegobłękitu.- Ja nie.A jeżeli mama coś wie, trzyma to w tajemnicy.- Och.- Nie umiała ukryć rozczarowania.Kopnęła żwirczubkiem buta.- Ja.ja wiem, że się nim interesowałaś.Podniosła gwałtownie głowę.Myślała, że się z nią drażni,ale był poważny.Zawahał się, spojrzał w dal, a potem, jakby rozważającwszystkie możliwości, dodał:- Jeżeli będę coś wiedział, dam ci znać.- A twoja matka?- Sama musisz ją zapytać.- Potrząsnął głową zesmutkiem.- Ale nie ręczę za to, co ci powie.Ona.ona tociężko przeżywa.- Och.Przykro mi.- Mnie też.266 Chciała się odwrócić, ale Chase chwycił ją za zdrowynadgarstek mocnymi, twardymi od pracy rękami.Miaławrażenie, że opuszkami palców bada jej puls.- Słuchaj, wiem, że to trudne i.i pewnie nie japowinienem to mówić, ale zrobię dla ciebie, co będę mógłi.jeżeli będziesz czegoś potrzebowała.Wiem, że topewnie brzmi głupio, biorąc pod uwagę moją i twojąsytuację, ale jeżeli kiedykolwiek będziesz czegośpotrzebowała, możesz na mnie liczyć.Przełknęła z trudem ślinę i spojrzała w jego zakłopotaneoczy.- Dziękuję.Nie będę cię fatygować.Chcę się tylkodowiedzieć czegoś o Brigu.Na twarzy Chase a pojawił się cień.Lekko zacisnął zęby.- Załatwione.Puścił ją, przeszedł przez parking i wszedł na terentartaku, wciskając kask na głowę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl