[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Betsy dość stanowczo utrzymuje, że chodzi o Słotnika.Maciejednak prawo kwestionować jej opinię.Gdy tylko otrzymamy analizę odcisku palca,przekonamy się, czy przez cały czas mamy do czynienia z tym samym gwałcicielem.Przestępcy zmieniają zwyczaje.Ufajmy dowodom, one nie kłamią.- Wszystko jasne, Taylor.Damy ci znać, gdy tylko na coś wpadniemy.- Marcus wstał iprzeciągnął się.- Tak jest, szefowo.Pora brać się do roboty.- Lincoln uśmiechnął się półgębkiem.Obaj wyszli z gabinetu, cicho wymieniając uwagi na temat tego, czym się zająć wpierwszej kolejności.Taylor pomyślała, że pierwszą sprawę ma jużz głowy.Uśmiechnęła się pod nosem.Zamierzała dołączyć do kolegów, tylko musiała jeszcze zadzwonić w pewne miejsce.Podniosła telefon i z pamięci wystukała numer lekarza.Ciągłe badania i kontrole ją nużyły.Niektóre lekarstwa, przyjmowane po wypadku, fatalnie wpływały na jej wątrobę, więclekarze postanowili z nich zrezygnować, a w dodatku zalecili comiesięczne badaniasprawności wątroby.Po chwili w głośniczku zabrzmiał pogodny głos recepcjonistki.- Gabinet doktora Gregory'ego, słucham?- Dzień dobry, Shelby, mówi Taylor Jackson.Chciałabym poznać wyniki swoich badań.Głos recepcjonistki zrobił się jeszcze radośniej-szy.- Och, Taylor! Cześć! Doktor Gregory właśnie miał do ciebie dzwonić.Zaczekaj sekundę,poproszę go, żeby odebrał.Taylor zapatrzyła się na zaciek w rogu sufitu.Musiała w końcu wezwać z obsługitechnicznej kogoś, kto wymieni płytkę.Brudna plama doprowadzała ją do szału.Gdy znudów zaczęła bawić się długopisem, w słuchawce usłyszała głęboki baryton doktoraGregory'ego.- Jak się miewa moja ulubiona policjantka?- Nie najgorzej, doktorze.Proszę mi powiedzieć, że ma pan dobre wieści i że nie będęmusiała dłużej się kłuć.Lekarz przez chwilę milczał, potem odchrząknął.Taylor wstrzymała oddech.Psiakrew,przecieżrobiła wszystko to, co jej kazano, i czuła się doskonale.No, może prawie doskonale, zważywszy na to, przez co przeszła.- Panie doktorze, byłam pewna, że już nic mi nie dolega.- Zorientowała się, że nie mówi, tylko jęczy jak naburmuszona ośmiolatka, i wyprostowała się na krześle.- Nie, Taylor, twoja wątroba już funkcjonuje jak należy.Czy poza tym czujesz się dobrze?- W sumie tak.Może jestem trochę zmęczona, ale to nic nowego.Lekarz zaśmiał się cicho.- Widzisz, moja droga, pod tym względem przez pewien czas raczej nic się nie zmieni.Mówił dalej, a Taylor poczuła, że świat wiruje jej przed oczami.Rozdział siedemnastySłońce wpadało do pokoju, rozświetlając fragment pomieszczenia, na którym WhitneyConnolly zacięcie pracowała przy komputerze.Tego ranka wyjątkowo odstąpiła odustalonych zasad i tylko pobieżnie przejrzała pocztę, nie odpisując na żaden list.Liczył się tylko jeden e-mail, ten, który otworzyła.Pochodził od jej tajemniczego znajomego zniemożliwym do wytropienia adresem na Yahoo.Tekst był krótki:Przebita tym dreszczem, Pod dziką krwią powietrza uległa, bezwładna, Czy razem z jego władzą przyjęła i wiedzę, Zanim zobojętniały dziób puścił ją wreszcie?Brakowało postscriptum, ale już go nie potrzebowała.Z zadowoleniem zrozumiała, że jejkorespondent wie, że poznałajego intencje.Nie miała pojęcia, jak na to wpadł, aleszczególnie jej to nie przejęło.Przeczytała list i dotarło do niej, co się musiało stać.Nie miała czasu do stracenia.Następna dziewczyna straciła życie, więc należało zabrać się do roboty.Każdy przyzwoitydziennikarz by tak postąpił.Skoro otrzymywała e-maile od Dusiciela z Południa, musiałalepiej poznać tło sprawy i skompletować wszelkie dostępne dane na temat dochodzenia.Pod tym względem praca dziennikarza i policjanta niewiele się różniły.Whitney musiałazacząć myśleć o swoim materiale, wiedziała, że jeśli nie zbierze odpowiednich informacji, jej historia nie stanie się przełomowa.Liczyła na to, że zdoła przeprowadzić pierwszywywiad z przestępcą.Chyba mogła mieć nadzieję na wyłączność, skoro wysyłał do niejlisty? Na pewno chciał z nią porozmawiać.Wędrowała po cyberprzestrzeni, jej palce nerwowo stukały w klawisze.Postanowiłazajrzeć na stronę Court TV, poświęconą seryjnym mordercom.Wprowadziła kryteriaposzukiwań i rozparła się w krześle, czekając na zalew wiadomości.Chciała sprawdzić,którzy zabójcy mieli zwyczaj pozostawiać wiersze na miejscu zbrodni.Na moment znieruchomiała.Dotarło do niej, że w wiadomościach ani razu nie padławzmianka o wierszach.Musiała jednak założyć, że policja je znalazła, bo tak utrzymywałjej informator z Luiz-jany.Wiersz znajdował się w torbie gimnastycznej Lernier, lecz zpoczątku nikt się nim nie przejął.Od tego samego informatora Whitney wiedziała, żewiersze przejęło FBI, bo agenci dostrzegli ichznaczenie.Innymi słowy, musiała pracować intensywniej i szybciej.Zwłoki Shauny Davidson znaleziono w Georgii, lecz miejsce zbrodni znajdowało się tutaj,w Nashville.Whitney zadzwoniła do pewnej osoby, aby sprawdzić, czy wśród rzeczyShauny policja znalazła wiersz, ale niczego się nie dowiedziała.Skoro nawet sprawdzonyinformator z miejscowej policji nie chciał nic pisnąć, to znaczyło, że sytuacja stała się naprawdę dramatyczna.Wróciła do komputera.Wyniki poszukiwań okazały się owocne i zróżnicowane.Najwyraźniej mnóstwo seryjnych morderców chętnie sięgało po poezję.Niektórzy samipisali wiersze, inni korzystali z cudzych.Spora grupa mieszała dzieła słynnych autorów z własną twórczością.Whintey zrobiła zakładkę na artykule poświęconym sadystycznemumordercy z Wichita w stanie Kansas.Liczyła na to, że dowie się czegoś więcej o ludziach, którzy wiążą i torturują swoje ofiary, a dopiero potem je zabijają.Zatopiła się w myślach.Musiała sprawdzić, czy wiersze były oryginalnymi dziełamimordercy, czy też zapożyczeniami.Przełączyła się na stronę Google i wystukała fragmentz wiersza, który zabójca wybrał dla Susan Palmer.Kobieta: z rąk jej ludzkich biorę /Pociechę.Whitney wcisnęła enter.Jest.Dusiciel z Południa najwyraźniej nie był jednak tak kreatywny, jak dotąd zakładała.Autorem wiersza okazał się William Wordsworth.Wynik poszukiwań: cztery tysiącedziewięćset pięćdziesiąthaseł.Fragment pochodził z utworu „Była upojnym przywidzeniem".Nic dodać, nic ująć.Whitney uświadomiła sobie, że jest na właściwej drodze.W taki sam sposób sprawdziławiersz znaleziony przy Jeanette Lernier.Słodycz obietnic, o naturze / Człowieczej.Oho, do tego tekstu pasowało aż trzysta cztery tysiące haseł.Wyświetliła wiersz i od razu się zorientowała, że ma do czynienia z fragmentami tego samego dzieła.Wydrukowała je,wyszarpnęła papier z urządzenia, zanim jeszcze zdążył całkiem się wysunąć, i odczytałautwór na głos.Była upojnym przywidzeniem, Gdy oczy pierwszy raz promieniem Wdzięku olśniła; zjawączaru, Dla upiększenia minut paru Zmaterializowaną, z okiem Jak gwiazda, z włosówwokół zmrokiem, Gdy wszystko inne w jej rozkwicie Miało wzór w dniu majowym, wświcie; I kształt ten, choć pogodą łudził, Nawiedzał, nękał, ze snu budził.Z bliska ujrzałem, że to dziwo Jest Duchem, łecz zarazem żywą Dziewczyną - która zeswobodą Niewinną dąży, dokąd wiodą Młodzieńcze kroki; kimś o twarzy, Gdzie słodyczwspomnień równoważy Słodycz obietnic, o naturzeCzłowieczej, z miejscem na nieduże, Codzienne troski, proste chętki, Przełotne łzy i uśmiech prędki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl