[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bo to ja przedstawiłem Stuarta naczelnemu i zaraz potem Stuartwyprowadził się z domu.Napuścili na mnie policję, byłemprzesłuchiwany, trzeba przyznać, bardzo ostro.- A powiedziałeś policji, czym Stuart ostatnio się zajmował? Boty na pewno wiesz, prawda?- Jasne.Przekazałem im wszystko, co mi opowiadał Stuart.Oninteresuje się gospodarką, rolnictwem, a głównie zagadnieniami środowiska, konkretnie tym, co się dzieje na terenie Everglades.Jakieszkody wyrządza tam wielki biznes.Rozumiesz, kurczenie sięzasobów wodnych, zanieczyszczenia i tak dalej.Ostatnio wpadł najakiś sensacyjny trop.Był bardzo podekscytowany, niestety, niepowiedział nic konkretnego.Mogę tylko przypuszczać, że to jakaśpoważniejsza sprawa.Na przykład narkotyki.Ashley spojrzała na swego rozmówcę nieco uważniej.Był mniejwięcej w jej wieku.Miał brązowe, dość długie włosy i niebieskieoczy, bardzo inteligentne i zdumiewająco uczciwe.- Przekazałem policji nazwiska kilku miejscowych grubych ryb, zktórymi Stuart przeprowadzał wywiady.Policja przesłuchała tychludzi.Naturalnie, nikt o niczym nie wie, każdy jest czysty jak łza.Wrezultacie policja kazała mi się przymknąć, raz na zawsze.- A dlaczego chcesz rozmawiać ze mną?- Z dwóch powodów.Jesteś podobno w Akademii Policyjnej.Poza tym ty nie wierzysz, że Stuart został narkomanem.Ashley wciąż przyglądała mu się uważnie.Wyglądało na to, żenaprawdę chciał pomóc Stuartowi.Na jej twarzy, dotychczas spiętej,pojawił się pierwszy uśmiech.- Rozumiem.Problem tylko w tym, że ja już nie jestem wAkademii.Dziennikarz zasępił się.- Wylali cię? Nie wierzę.Stuart dużo mi o tobie opowiadał.- O mnie? - Tak.Mniej więcej przed rokiem wypuściliśmy się razem dorestauracji twojego wuja.Ciebie akurat nie było, twego wuja zresztąteż.Stuart opowiadał mi, że naprawdę byliście ze sobą skumplowani,on z chęcią odnowiłby starą przyjazń.Barmanka powiedziała nam, żezamierzasz zdawać do Akademii Policyjnej.- Uśmiechnął się.- Janaprawdę chcę pomóc Stuartowi.- Myślisz, że potrafisz zrobić więcej niż policja?- Już zrobiłem.ROZDZIAA TRZYNASTYJake siedział na tarasie.Sam.Marty pożegnał się dobre półgodziny temu.Nie gadali długo.Jake opowiedział partnerowi o swojejwizycie w dawnej posiadłości Bordona, kiedyś siedzibie sekty.Obecny właściciel, farmer, wyraził zgodę, żeby Jake przespacerowałsię po jego ziemi.Pola kończyły się nad kanałem.Jake stał tam długo, wpatrzony w wodę.I rozmyślał.Międzyinnymi o tym, że samochód Nancy wyciągnięto z kanału zaledwiekilka kilometrów stąd.- A czego ty się spodziewałeś po tej wizycie? - spytał Martin.-Ludzie Zasad odeszli stamtąd wiele lat temu.- Sam nie wiem - przyznał Jake.- Czasami niby na coś patrzymy,ale tak naprawdę wcale tego nie dostrzegamy.Marty popatrzył na niego dziwnie, ale powstrzymał się odkomentarza.Jake opowiedział też, co się działo na odprawie grupyoperacyjnej, a także o swej wizycie w kostnicy i rysunkach Ashley. Wkrótce potem Martin poszedł, a Jake dalej siedział przy stoliku,wpatrując się w pustą filiżankę.- Hej, Jake! Podać piwo?Głos Sandy'ego wyrwał Jake'a z zamyślenia.- Ja tu dziś pracuję - oświadczył Sandy z dumą.- Wszyscypojechali do szpitala, odwiedzić tego biedaka.Najpierw pojechaliNick i Sharon, potem Ashley, która miała zabrać po drodze jeszczedwie koleżanki.Jak będzie z tym piwem, Jake?- Dzięki, Sandy, ale zrezygnuję.Mam jeszcze sporo roboty.Samnie wiem, co mnie napadło, że tak tu sobie siedzę.- Ale główka pracuje.- Niestety, na zwolnionych obrotach.Poszedł wolno nabrzeżem w kierunku  Gwendolyn".Najpierwsprawdził wszystkie zamki, jak to miał ostatnio we zwyczaju, dopieropotem włożył klucz.Zalogował się w komputerze i odszukał pewnąlistę.Imiona i nazwiska zaczęły powoli przesuwać się w górę ekranu.Stop.To nazwisko.Ono po prostu bije po oczach.John Mast [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl