[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I nigdy o nim nie zapomniałam.Tak naprawdę, zawsze gdy byłam na szczycie SunTrust -wliczając ten ostatni raz z tobą - patrząc w dół, wcale nie myślałam, że wszystko jest zrobionez papieru.Spoglądałam w dół i myślałam, że to ja jestem zrobiona z papieru.To ja, nie inni,byłam tą cienką, gniotliwą istotą.A prawda jest taka, że ludzie uwielbiają ideę papierowejdziewczyny.Zawsze tak było.I najgorsze jest to, że ja też ją uwielbiałam.Kultywowałam ją,rozumiesz?Ponieważ to naprawdę wspaniałe uczucie, kiedy jest się ideą, którą każdy lubi.Jednakja nigdy nie mogłam być tą ideą dla samej siebie, w każdym razie nie do końca.A Agloe jestmiejscem, w którym czyjaś papierowa kreacja stała się realna.Kropka na mapie stała się realnym miejscem, bardziej realnym, niż mogliby to sobie wyobrazić ludzie, którzy jąstworzyli.Pomyślałam, że może tutaj wycięta z papieru dziewczyna również mogłaby zacząćstawać się realna.Dlatego wydało mi się całkiem sensowne, by tej papierowej dziewczynie,dla której liczyły się popularność i ciuchy, i podobne bzdury, powiedzieć:  Pójdziesz dopapierowych miast i nigdy już nie powrócisz.- Tamto graffiti - wtrącam.- Boże, Margo, obszedłem tyle tych opuszczonych osiedli,szukając twoich zwłok.Naprawdę myślałem.myślałem, że nie żyjesz.Margo wstaje i przez chwilę szuka czegoś w plecaku, a potem sięga po Szklany klosz iodczytuje:- Ale jak przyszło do działania, nie mogłam się zmobilizować.Skóra na przegubiemojej ręki była taka biała i bezbronna.Wydało mi się, że to, co chcę zabić, nie znajduje sięani pod skórą, ani w błękitnej pulsującej żyle, ale głębiej, utajone tam, gdzie bardzo trudnojest dotrzeć10.- Z powrotem siada obok.Siedzi teraz zwrócona do mnie twarzą, tak blisko, żestykają się materiały naszych dżinsów, chociaż nie dotykamy się kolanami.Margo oznajmia:- Wiem, o czym mówi Plath.Znam to głęboko utajone coś.Jest jak pęknięcia w człowieku.Linie uskoku, w których segmenty dobrze się ze sobą nie schodzą.- Podoba mi się ten obraz - przyznaję.- Można o tym też myśleć jak o pęknięciach wkadłubie okrętu.- O tak, właśnie.- Pęknięciach, które w końcu sprowadzą cię na dno.- Właśnie - przytakuje Margo.Mówimy teraz szybko, jedno przez drugie.- Nie mogę uwierzyć, że nie chciałaś, abym cię znalazł.- Wybacz.Jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej, wiedz, że jestem pod wrażeniem.Apoza tym, fajnie, że tu jesteś.Dobry z ciebie kompan do podróży. - Czy to zaproszenie? - pytam.- Może.- Uśmiecha się.Serce trzepocze mi w piersi już tak długo, że niemal wierzę, iż to upojenie da sięzatrzymać na zawsze - ale coś kładzie się na nim cieniem.- Margo, gdybyś tylko wróciła do domu na lato.Moi rodzice powiedzieli, że możeszmieszkać z nami, albo mogłabyś znalezć pracę i jakieś mieszkanie, a na jesieni zacznie sięcollege i już nigdy więcej nie będziesz musiała mieszkać z rodzicami.- Nie chodzi tylko o nich.Natychmiast zostałabym wciągnięta z powrotem - wyjaśnia- i już nigdy bym się nie wydostała.Nie chodzi tylko o plotki i imprezy, i wszystkie te bzdury,ale o cały urok dobrze prowadzonego życia - college, praca, mąż, dzieci i całe to gówno -mówi.Problem w tym, że ja, owszem, wierzę w college i pracę, i może nawet kiedyś dzieci.Wierzę w przyszłość.Może to wada charakteru, ale naprawdę wierzę.- Ale przecież college poszerza twoje perspektywy - odzywam się w końcu.- A nieogranicza.Margo uśmiecha się z wyższością.- Dziękuję, panie psychologu szkolny Jacobsenie - rzuca i zmienia temat.- Stalewyobrażałam sobie ciebie w Osprey.Zastanawiałam się, czy się oswoisz z tym miejscem.Czy przestaniesz zamartwiać się szczurami.- Przestałem - potwierdzam.- Zacząłem lubić to miejsce.Nawiasem mówiąc,spędziłem tam noc balu pożegnalnego.Margo uśmiecha się.- Fantastycznie.Tak myślałam, że w końcu ci się tam spodoba.W Osprey nigdy się nie nudziłam, ale to dlatego, że za każdym razem musiałam wrócić do domu.Za to kiedyprzyjechałam tutaj, czasem ogarniała mnie nuda.Tu nie ma nic do roboty.Odkąd tu jestem,głównie czytam.W dodatku stawałam się coraz bardziej nerwowa, bo nikogo tutaj nieznałam.I czekałam, aż ta samotność i nerwowość sprawią, że będę chciała wrócić.Ale tak sięnie stało.To jedyne, czego nie mogę zrobić, Q.Potakuję.Rozumiem ją.Wyobrażam sobie, że trudno jest wrócić, kiedy już razprzykryło się dłońmi lądy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl
  • ?>