[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.turować.- Właściwie to miała być była twoja, ale namówiłam ich,- Kochanie, jesteś taka ciasna.Nie chcę sprawiać ci bólu.żeby ją zmienili.- Zrób to.- Och, jesteś bardzo troskliwa.- Jesteś pewna?203202JILLIAN HUNTERKLIFY- W tej mgle wyczuwam coś dziwnego - wyszeptała.-Wiatr zaczął się wzmagać, a powietrze wypełniło sięZabierz mnie do domu,wilgocią.Mgła niebawem miała się podnieść, na razie jed- Oczywiście.nak jechali przez krainę cieni, zdani wyłącznie na własne- Mam na myśli dom na farmie.Mój dom.Jest bliżej.instynkty.- Morwenno, teraz twoim domem jest zamek.- Ojciec opowiadał mi, że kiedyś po wyspie wędrował- Nie na długo.Przed końcem lata będziemy musieli sięolbrzym Thunderbore i od czasu do czasu rzucał swoim ogromwyprowadzić.nym młotem.Bez większego wysiłku wsadził ją na siodło, muskając dłonią- Szkoda, że nie rzucił tu kilku znaków drogowych -jej nagą łydkę.mruknął Anthony.- Dziecino, gdzie twoje pończochy? Oj, trzeba cię utem-- Przecież tu są znaki - powiedziała cicho.- Chyba żeperować - Wskoczył na konia.- Trzymaj się.usunęli je twoi ludzie.- Nie muszę.Chrząknął.- To się nie trzymaj.- Te dziwaczne granitowe płyty na wprost nas.tak, AnWierzchowiec ostro ruszył.Anthony zrobił to celowo, pomyśthony, te, w które omal nie wjechałeś.to także dzieła olblała.Zmusił ją, by przytuliła się do jego muskularnych pleców,rzymów.inaczej spadłaby z pędzącego konia.- A więc wiesz, gdzie jesteśmy.- Anthony, czy zmusiłeś konia, by tak szarpnął?- Na Boga, nie mam pojęcia.Olbrzymy zostawiły na wyspie- Morwenno, kochanie, przypisujesz mi zbyt wielką moc.masę podobnych znaków.- Ależ ty masz zbyt wielką moc.- Pracowite pszczółki.Roześmiał się, a echo poniosło jego donośny śmiech po okolicy.Morwenna westchnęła.- Po wczorajszej nocy wierzę, że oboje możemy się dzielić- Rodzi się pytanie, czy Artur odnalazł doskonały świat,mocą.Lady Pentargon, jestem pani oddanym sługą.którego poszukiwał? Czy on w ogóle istnieje? A może wyprawaOparła głowę na jego ramieniu, zdumiona własną reakcjąbyła równocześnie celem i końcem?na jego wyznanie.- Rodzi się pytanie, dokąd, do diabła, prowadzi ta droga?~ To noc świętojańska, milordzie.Wiesz, gdzie jesteśmy?Pal licho doskonały świat- Dojeżdżamy do drogi przy klifie.A gdzie koty spędzająPrzytuliła się do niego.tę noc? - zapytał dla podtrzymania rozmowy.- Jeśli ktoś podczas pełni księżyca trzy razy przejdzie nago- Zamknięte w zamku, żeby Pasco ich nie ukradł.przez dziurawy głaz, wyleczy się z kurzajek.Jego twarz spochmumiała.- I z nieśmiałości.- Jego uczeń ukradł ci dziś całusa.- Morgan właśnie w taką noc przypłynęła tu z Arturem,- 1 sądząc po sile twojego ciosu, zapłacił za to złamanąteraz wyraznie to widzę.szczęką.- A ja nic nie widzę.- Miał szczęście, że nie życiem - odparł bez odrobiny- Kiedyś podczas mgieł ludzie modlili się o wraki statków.współczucia.- Teraz to historia.- Zatrzymał konia.- Morwenno, jeśli204205KLIFYJILLIAN HUNTERPowoli się odwróciła, oddech zamarł jej w gardle.nie przestaniesz tak się o mnie ocierać, znajdziesz się z poPo prawej wśród głazów coś się poruszyło.Coś ją obser-wrotem na ziemi.I nie będę patrzył, czy jest mgła, czy nie.wowało, śledziło ją ukryte w cieniu.- To dziwne.- Anthony? - wyszeptała, niczym modlitwę.- Nie ma w tym nic dziwnego.Po to cię poślubiłem.Wierzchowiec odwrócił się.Morwenna znalazła się tyłemWychyliła się zza niego.to wzgórza, na którym zniknął jej mąż.Pochyliła się do przodu,- Nie, nie o tym mówię.Chodziło mi o to, że.wydaje mia niespokojny koń znów się obrócił.Nagle wydało jej się żesię, że dojeżdżamy do przylądku Skulla.dostrzegła jakiś srebrny błysk.Po chwili usłyszała uderzenie- Niemożliwe.Przecież to pięć mil od plebanii.metalu o skałę.- Tak, ale to jedyna cześć wyspy, jakiej nie znam.Tuwszystko wydaje mi się obce.Mgła podniosła się na chwilę.- Spójrz tam, na górę, Morwenno.Tam jest jakiś człowiek.- Wygląda mi to na skarłowaciały dąb - wyjaśniła.- Wiatrwykręca je w przedziwne kształty.Niektóre przypominajątańczące w kręgu elfy.- To kucający człowiek.- Chyba powinieneś nosić okulary - powiedziała łagodnie.Uniósł brwi.- Mówię ci, to pasterz.Minutę temu zdawało mi się,że słyszę beczenie owiec.Zostań tu, zapytam go, gdziejesteśmy.- Uważaj na siebie, Anthony.Może to Pasco składa ofiaręswojemu panu z piekieł.- Morwenno, a może to po prostu pasterz.Nie przyszło cito do głowy?Ledwo zniknął jej z oczu we mgle, Morwenna od razupoczuła się samotna.Bez niego nagle zrobiło się cicho i pusto.W oddali słychać było szum morza, nieco bliżej rozlegałosię miarowe kapanie wody skraplającej się na granitowychgłazach.Włosy zjezyły jej się na karku.Nie była sama.206KLIFY- Chyba tak - odparła słabym głosem.- Nie, to znów mgła.Mógłbyś jeszcze raz wspiąć się na wzgórze? Może to coś da.- Mógłbym, gdybym tylko potrafił je znalezć - mruknąłpod nosem.Miał wrażenie, że cały czas rozmawia sam zesobą.- Morwenno, mów do mnie.Nie zsiadaj z konia.Cisza.Anthony zaklął.Mgła znów się uniosła, odsłaniając wrzosowisko, którewyglądało dokładnie tak jak zawsze, a jednak jakoś inaczej.Nigdzie nie było śladu Morwenny.Zdawało mu się, że gdzieśz oddali doleciało go rżenie konia, po chwili wszystko znikłow miękkiej poświacie.Z niedowierzaniem odwrócił się, kiedy ciszę przerwał sygnałKiedy Ambony dotarł na wzniesienie, pasterza już nic rogu myśliwskiego.Zanim zdążył się otrząsnąć ze zdumienia,było.Rozczarowany odwrócił się, by zawołać Morwennę, ale usłyszał skrzypienie zardzewiałej bramy i tętent końskichokazało się, ze mgła jest tak gęsta, że nie widać ani jej, ani konia.kopyt.Jacyś niewidzialni jezdzcy przekraczali właśnie most.- Morwenno, gdzie jesteś?- Na miłość boską, a to co.Morwenno, gdzie jesteś? Usuń- Niedaleko, prawie tam, gdzie mnie zostawiłeś [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.turować.- Właściwie to miała być była twoja, ale namówiłam ich,- Kochanie, jesteś taka ciasna.Nie chcę sprawiać ci bólu.żeby ją zmienili.- Zrób to.- Och, jesteś bardzo troskliwa.- Jesteś pewna?203202JILLIAN HUNTERKLIFY- W tej mgle wyczuwam coś dziwnego - wyszeptała.-Wiatr zaczął się wzmagać, a powietrze wypełniło sięZabierz mnie do domu,wilgocią.Mgła niebawem miała się podnieść, na razie jed- Oczywiście.nak jechali przez krainę cieni, zdani wyłącznie na własne- Mam na myśli dom na farmie.Mój dom.Jest bliżej.instynkty.- Morwenno, teraz twoim domem jest zamek.- Ojciec opowiadał mi, że kiedyś po wyspie wędrował- Nie na długo.Przed końcem lata będziemy musieli sięolbrzym Thunderbore i od czasu do czasu rzucał swoim ogromwyprowadzić.nym młotem.Bez większego wysiłku wsadził ją na siodło, muskając dłonią- Szkoda, że nie rzucił tu kilku znaków drogowych -jej nagą łydkę.mruknął Anthony.- Dziecino, gdzie twoje pończochy? Oj, trzeba cię utem-- Przecież tu są znaki - powiedziała cicho.- Chyba żeperować - Wskoczył na konia.- Trzymaj się.usunęli je twoi ludzie.- Nie muszę.Chrząknął.- To się nie trzymaj.- Te dziwaczne granitowe płyty na wprost nas.tak, AnWierzchowiec ostro ruszył.Anthony zrobił to celowo, pomyśthony, te, w które omal nie wjechałeś.to także dzieła olblała.Zmusił ją, by przytuliła się do jego muskularnych pleców,rzymów.inaczej spadłaby z pędzącego konia.- A więc wiesz, gdzie jesteśmy.- Anthony, czy zmusiłeś konia, by tak szarpnął?- Na Boga, nie mam pojęcia.Olbrzymy zostawiły na wyspie- Morwenno, kochanie, przypisujesz mi zbyt wielką moc.masę podobnych znaków.- Ależ ty masz zbyt wielką moc.- Pracowite pszczółki.Roześmiał się, a echo poniosło jego donośny śmiech po okolicy.Morwenna westchnęła.- Po wczorajszej nocy wierzę, że oboje możemy się dzielić- Rodzi się pytanie, czy Artur odnalazł doskonały świat,mocą.Lady Pentargon, jestem pani oddanym sługą.którego poszukiwał? Czy on w ogóle istnieje? A może wyprawaOparła głowę na jego ramieniu, zdumiona własną reakcjąbyła równocześnie celem i końcem?na jego wyznanie.- Rodzi się pytanie, dokąd, do diabła, prowadzi ta droga?~ To noc świętojańska, milordzie.Wiesz, gdzie jesteśmy?Pal licho doskonały świat- Dojeżdżamy do drogi przy klifie.A gdzie koty spędzająPrzytuliła się do niego.tę noc? - zapytał dla podtrzymania rozmowy.- Jeśli ktoś podczas pełni księżyca trzy razy przejdzie nago- Zamknięte w zamku, żeby Pasco ich nie ukradł.przez dziurawy głaz, wyleczy się z kurzajek.Jego twarz spochmumiała.- I z nieśmiałości.- Jego uczeń ukradł ci dziś całusa.- Morgan właśnie w taką noc przypłynęła tu z Arturem,- 1 sądząc po sile twojego ciosu, zapłacił za to złamanąteraz wyraznie to widzę.szczęką.- A ja nic nie widzę.- Miał szczęście, że nie życiem - odparł bez odrobiny- Kiedyś podczas mgieł ludzie modlili się o wraki statków.współczucia.- Teraz to historia.- Zatrzymał konia.- Morwenno, jeśli204205KLIFYJILLIAN HUNTERPowoli się odwróciła, oddech zamarł jej w gardle.nie przestaniesz tak się o mnie ocierać, znajdziesz się z poPo prawej wśród głazów coś się poruszyło.Coś ją obser-wrotem na ziemi.I nie będę patrzył, czy jest mgła, czy nie.wowało, śledziło ją ukryte w cieniu.- To dziwne.- Anthony? - wyszeptała, niczym modlitwę.- Nie ma w tym nic dziwnego.Po to cię poślubiłem.Wierzchowiec odwrócił się.Morwenna znalazła się tyłemWychyliła się zza niego.to wzgórza, na którym zniknął jej mąż.Pochyliła się do przodu,- Nie, nie o tym mówię.Chodziło mi o to, że.wydaje mia niespokojny koń znów się obrócił.Nagle wydało jej się żesię, że dojeżdżamy do przylądku Skulla.dostrzegła jakiś srebrny błysk.Po chwili usłyszała uderzenie- Niemożliwe.Przecież to pięć mil od plebanii.metalu o skałę.- Tak, ale to jedyna cześć wyspy, jakiej nie znam.Tuwszystko wydaje mi się obce.Mgła podniosła się na chwilę.- Spójrz tam, na górę, Morwenno.Tam jest jakiś człowiek.- Wygląda mi to na skarłowaciały dąb - wyjaśniła.- Wiatrwykręca je w przedziwne kształty.Niektóre przypominajątańczące w kręgu elfy.- To kucający człowiek.- Chyba powinieneś nosić okulary - powiedziała łagodnie.Uniósł brwi.- Mówię ci, to pasterz.Minutę temu zdawało mi się,że słyszę beczenie owiec.Zostań tu, zapytam go, gdziejesteśmy.- Uważaj na siebie, Anthony.Może to Pasco składa ofiaręswojemu panu z piekieł.- Morwenno, a może to po prostu pasterz.Nie przyszło cito do głowy?Ledwo zniknął jej z oczu we mgle, Morwenna od razupoczuła się samotna.Bez niego nagle zrobiło się cicho i pusto.W oddali słychać było szum morza, nieco bliżej rozlegałosię miarowe kapanie wody skraplającej się na granitowychgłazach.Włosy zjezyły jej się na karku.Nie była sama.206KLIFY- Chyba tak - odparła słabym głosem.- Nie, to znów mgła.Mógłbyś jeszcze raz wspiąć się na wzgórze? Może to coś da.- Mógłbym, gdybym tylko potrafił je znalezć - mruknąłpod nosem.Miał wrażenie, że cały czas rozmawia sam zesobą.- Morwenno, mów do mnie.Nie zsiadaj z konia.Cisza.Anthony zaklął.Mgła znów się uniosła, odsłaniając wrzosowisko, którewyglądało dokładnie tak jak zawsze, a jednak jakoś inaczej.Nigdzie nie było śladu Morwenny.Zdawało mu się, że gdzieśz oddali doleciało go rżenie konia, po chwili wszystko znikłow miękkiej poświacie.Z niedowierzaniem odwrócił się, kiedy ciszę przerwał sygnałKiedy Ambony dotarł na wzniesienie, pasterza już nic rogu myśliwskiego.Zanim zdążył się otrząsnąć ze zdumienia,było.Rozczarowany odwrócił się, by zawołać Morwennę, ale usłyszał skrzypienie zardzewiałej bramy i tętent końskichokazało się, ze mgła jest tak gęsta, że nie widać ani jej, ani konia.kopyt.Jacyś niewidzialni jezdzcy przekraczali właśnie most.- Morwenno, gdzie jesteś?- Na miłość boską, a to co.Morwenno, gdzie jesteś? Usuń- Niedaleko, prawie tam, gdzie mnie zostawiłeś [ Pobierz całość w formacie PDF ]