[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pewnych rzeczy po prostu niewolno robić, niezależnie od tego, co dzieje się z naszą rodziną.Mężczyznaw kominiarce z pewnością kocha swojego syna, ale też jest potworem, któ-ry nie cofa się przed niczym.Zabił już policjanta, próbował zabić Shane'a,ateraz chce odebrać życie mojemu dziecku.Właśnie to planował od samegopoczątku.Jestem pewna, że gdyby Shane był ze mną, już by wiedział, dokąd Cut-ter zabrał syna.Jest naprawdę świetnym detektywem i ludzie go słuchają.Ja natomiast poruszam się po omacku, próbując rozpaczliwie dotrzeć doTommy'ego.Jestem tak przerażona, że zapominam o strachu.To rozpaczpcha mnie do przodu.Słyszę dzwonek swojej komórki.To Connie z wiadomością, że już do-tarły na miejsce.Jest tutaj kilka parkingów i potrzebuję chwili, by je zloka-lizować, ale kiedy w końcu dostrzegam garbusa Connie, jestem wniebo-wzięta.Zaczynam machać rękami, chcąc zwrócić na siebie uwagę.Wiem jedno: niezależnie od tego, co się stanie, będę bardzo potrzebo-wała przyjaciółek.Wraz z Connie jest też, jak zapowiadała, Sherona, a tak-że pekińczyk Yap.- Przepraszam, ale musiałam go wziąć  mówi przy powitaniu.- Niemogłam go zostawić w miejscu, gdzie jest pełno jedzenia.- Nic nie szkodzi, Connie.I dziękuję, że przyjechałyście.- Ale nic jeszcze nie zrobiłyśmy  zauważa Sherona.- Sherona chce, żebyśmy poszły tam razem - mówi Connie.- Ja mamzająć się recepcjonistką, a ona wypyta personel.TLR - Spróbuję pogadać z czarnymi  wyjaśnia Sherona.- Solidarność ra-sowa i te rzeczy.Na pewno dowiemy się, co stało się z tym chłopcem.Na szczęście Connie ma w samochodzie pudełko z chusteczkami, boznowu wybucham płaczem.Siadam na tylnym siedzeniu i zaczynam jedną ręką głaskać psa, a drugąwycierać sobie oczy, one natomiast idą do budynku.Jestem im głębokowdzięczna, że zdecydowały się podjąć ryzyko.Po chwili znowu dzwoni telefon, a na ekraniku wyświetla się numermojej prawniczki.- Niech mi pani nie mówi, gdzie jest.- To jej pierwsze zdanie.- Ina-czej musiałabym poinformować policję.- Jestem na Alasce - mówię.- Chcę sprzedawać lód Eskimosom.- Jeszcze pani żartuje? - dziwi się.- I to po tym, co pani przeszła!- Co mam powiedzieć? Jestem w dziwnym nastroju.Sama nie wiem,czy śmiać się czy płakać.- Więc naprawdę była pani w domu porywacza i rozmawiała z jegożoną? To bardzo niebezpieczne.Co by się stało, gdyby tam był?- Ale go nie było - mówię.- Wiedziałam, że go tam nie zastanę.- Skąd?- Miałam przeczucie.Trudno mi to wyjaśnić.Czy FBI włączyło się do akcji?Maria Savalo wzdycha ciężko.- Trudno mi powiedzieć.Rozmawiałam z szefem miejscowego oddzia-łu z New Haven.Już był w łóżku, ale obiecał, że podejmie odpowiednieTLR działania.Kiedy spytałam, co to znaczy, odmówił odpowiedzi.Możliwewięc, że już się tym zajmują, ale możliwe, że nie.- To wspaniale.Teraz widzę, na co idą moje podatki.- Oczywiście mają agentów na nocnej zmianie, ale nie wiem, czy niebędą czekać do rana na szefa.- Rano będzie już za pózno.A co z policją stanową?- Zobaczymy.Podałam im nazwisko porywacza i mówiłam, że sprawajest bardzo pilna.Wyglądało na to, że bardzo się tym zainteresowali, alejestem pani obrońcą, więc nie chcieli mi udzielać informacji.- Nic więc nie wiadomo - mruczę do siebie.- Na pewno ktoś już zajął się tą sprawą. Robi przerwę.- Zaraz, chwi-leczkę, muszę skręcić.- Gdzie pani jedzie?- Do Randalla.- Proszę go ode mnie pozdrowić.Uratował mi życie.- To jego praca.- Ustalił też nazwisko porywacza.- Po to żyje.Czy ma sens proszenie pani, żeby była pani ostrożna?- Nie - odpowiadam z całą szczerością.- Muszę już jechać.Sherona stuka właśnie w szybę samochodu.Po jej minie widzę, że maważne informacje.Kończę rozmowę i odblokowuję zamek.TLR ROZDZIAA CZTERDZIESTY PIERWSZYDo atakuStephen Cutter stoi w ślepej uliczce, niecały kilometr od autostrady isprawdza sobie puls.Ukrył się pod płaczącą wierzbą, ale niebo jest tak za-chmurzone, że dookoła i tak panują nieprzeniknione ciemności.Widzi tylkopodświetlaną tarczę swojego zegarka i fragment ręki.Tuż obok znajduje siękaretka, która wtapia się w ciemność.Według zegarka jego serce bije z szybkością dziewięćdziesięciu czte-rech uderzeń na minutę.To niemożliwe.Normalnie uderza najwyżej pięć-dziesiąt razy na minutę.Ma dobre serce, wzmocnione bieganiem i ćwicze-niami.Nigdy też się za bardzo nie denerwował i nawet w dzieciństwie po-trafił to wykorzystać.Dziewięćdziesiąt cztery? Być może za dużo ostatnio pił kawy.A możezle zdezynfekował twarz i wdała się tam jakaś infekcja? Z całą pewnościąto nie z powodu strachu, ponieważ jego życie tak się ostatnio skomplikowa-ło, że teraz z przyjemnością myśli o śmierci.Niech w końcu przyjdzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl