[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Jednak czujesz się tu najswobodniej. Tak, bo moje dochody nabierają przy powszechnej biedzie podwójnej wartości.Mogę sobienawet pozwolić na luksus zachwalania rewolucji, serio myśleć o podniesieniu człowieka, o prawachobywatelskich.Jednak to rozważania czysto teoretyczne.U nas doły stały się napastliwe, naciskają.Proletariusz porósł w pierze i nie daje się byle czym zaspokoić.Wyście mu w głowie przewrócili, rządów mu się zachciewa& Czyli, że chce się odegrać, wyzwolić z kompleksów swojej klasy.Oczywiście i moim kosztem. Ja bym na twoim miejscu Indiom zbytnio nie ufał. No, zmiany są, sam o nich mówiłem, ale w stosunku do potrzeb& Trzymam zakład, że jak sięspotkamy za dziesięć lat, największa różnica będzie w cenach whisky, oczywiście podrożeje. Oparł się łokciem wygodnie i prorokował, patrząc w szklankę, którą kołysał w dłoni. Amerykanie nie są zręczniejsi od Anglików, obraża nawet ich pomoc. Twoi Francuzi też nie postępują zbyt rozsądnie  drażnił go radca przypomnij sobie Dien BienPhu i OAS w Algierze. Nie krępuj się& Poza interesami i sympatią dla prawdziwej kultury, a tę mogę znalezć tylko wkuchni, niewiele mnie z Francją łączy. Mówisz, jakbyś się nie czuł Francuzem. Jestem nim, jestem.Tylko przedtem byłem Austriakiem, a urodziłem się w Sosnowcu& Gdzie to jest? Dawniej Rosja, potem Polska, potem Niemcy i dziś znowu Polska.Miejsce urodzenia teżzmieniało przynależność państwową.Terey przyglądał się ukradkiem w lustrze małej, zniszczonejtwarzyczce dziennikarza, czasem ją przysłaniała biała plama pleców barmana, wydało mu się, żepoznaje cechy najbardziej udręczonego narodu, któremu i Bóg nie daje wytchnienia.Pomyślał zewspółczuciem o wiecznej tułaczce, uciekaniu przed śmiercią& Twoja rodzina żyje? Ojciec? Matka? To było tak dawno i tak zle, że czasem mi się zdaje, jakby moje życie zaczęłosię, odkąd zarabiam na siebie& We wcześniejsze wspomnienia się nie zapuszczam.Czuję się tak,jakbym sam siebie urodził.Myślisz, że tam nie zajrzałem zaraz po wojnie? Nie ma nikogo.Nawetdrewnianego domu, pomalowanego na piernikowy kolor& Belki uszczelnione pluskwami uśmiechnął się, ale oczy miał pełne żalu  nad oknem, dla zaspokojenia wymagań artystycznych,wycinanki z drzewa, jakie spotkasz w całej Rosji, aż po Władywostok.Nie poprawiaj, w carskiej& Dom spalili Niemcy? Za duży zaszczyt, po prostu kazali go %7łydom uprzątnąć, rozebrano, zrobiono tam ulicę. Nikt nie ocalał? Nawet pamięć o nich.Inna dzielnica, inni mieszkańcy. Mówisz jeszcze po polsku? Trochę.My jesteśmy zdolni, to jest konieczne, żeby żyć.Ja bym się raz dwa nauczył nawet powęgiersku.Już niezle sobie daję radę z hindi.Nie lubię się odróżniać, chcę spokoju.Natura nasobdarowała w nadmiarze, jesteśmy wiecznie na dorobku, musimy się więcej uczyć i po nocachpracować.Chcemy obwarować naszą pozycję, a to dają tylko pieniądze.Jeśli już je zdobyłeś, ludzieci tego nie wybaczą& Dlatego wolę Azję, tu mnie nikt nie wytyka palcem, że jestem %7łydem, możenawet nie odróżniają.Jeżeli nienawidzą, to tak jak wszystkich Europejczyków.I to jest ulga.Oddycham. Kiedyś się dostał do Francji? W samą porę.Wyjechałem do Algieru na pół roku przed klęską.Tam doczekałem przyjściaAmerykanów i de Gaulle'a.I wtedy już z nim na jednej fali.U Amerykanów było dosyć naszych,jakbyś zapytał w jidisz, każdy się żachnie, ale po cichu pomogą, ułatwią, dadzą kontakty.Naprowadzą na trop, szepną poufnie.A cóż to jest dziennikarz? Człowiek, który wie, gdzie szukaćinformacji, zna dojścia.I który potem całkiem co innego pisze.Ze mnie żadna gwiazda, zwykłydepeszowiec, ale mnie cenią.Co Nagar przesłał, to święte.A ciebie ja coś lubię& Nachylił się istuknął szklanką z życzliwą troską. Gdyby cię przycisnęło, wal do mnie jak w dym.Nagar ma głowę, nieduża, ale ile onapomieści, ile warta& Oj, niejeden by dobrze zapłacił, żeby z niej wszystko wytrząsnąć jak zeskarbonki.Patrzył mrużąc oczy, zmęczony. Korzystaj, że mam do ciebie feblika.Mój dziadek tak mówił, wsadzając kciuki w kieszeniekamizelki:  No, Moryc, dobra godzina wybiła, mów, to może dostaniesz, proś, tylko mądrze. Iczasem dał mi dwadzieścia kopiejek.To był pieniądz.Nie ma co się śmiać& A czasem brał za pejsy, okręcał na palec i kołysał całą głową, aż bolało:  Ty, miszuge, ty pobełtaniec, czego ci sięzachciewa? , bo go naciągałem na pięć kopiejek, żeby iść do fotoplastikonu, zobaczyć wielki świat.O moje szczęście! Teraz wącham te smrody od Rio de Janeiro po Hongkong i nic mnie nie dziwi.Czego mi się zechce, mogę mieć, a nie czuję frajdy.Nie ma komu zaimponować.W naszej branży,ledwie usta otworzysz, żeby powiedzieć, każdy ci przerywa: był, widział, lepiej zna& Nie dopuścido słowa.Wysączyli whisky, zaczęli wchodzić inni uczestnicy kongresu, przy barze zrobiło sięciasno. Ruszaj  powiedział Nagar  trzeba popracować, przesłuchasz jednych, ja drugich.Siądziemyrazem do lunchu i wymienimy wiadomości.Chwycił gorącą, suchą łapką dłoń Tereya, potrząsnął,jakby dawał mu znak. Dziękuję za rozmowę  szepnął  choć właściwie to tylko mnie się zebrało na zwierzenia.%7łebym był trochę uczciwszy, powiedziałbym: dziękuję za twoje milczenie, za to, żeś zechciałwysłuchać starego gadatliwego człowieka.Terey popatrzył za nim, jak się przeciskał międzystolikami, wszyscy go tu znali, witali przyjaznie.Dlaczego czuje się osamotniony  pomyślał  czywszystkich uważa za silniejszych od siebie? Stara się całe otoczenie pozyskać? Udaje, że jest kimśinnym, gra sybarytę, smakosza, zamożnego Francuza, którego bawi dziennikarka, bo dajezłudzenie, że tkwi w tętniącym młynie zdarzeń, jeśli sam nie wpływa na nie, przynajmniej wie& Tawiedza rzadko się przydaje, ciężar do dzwigania& I łatwo może go zgubić.Lepiej nie wiedzieć.Ajeśli przypadkiem byłeś świadkiem wydarzeń, nie chwal się: znam prawdę, bo to oskarża.Nagar napewno dużo wie, o wiele za dużo.Lepiej, że rozgłasza na lewo i prawo  tak się zżyłem z Indiami,że tu chcę zostać.Obiad straszył angielskimi daniami, z kuchni niosła się mdląca woń miętowegososu, którym obficie polewano czarne plastry baraniny.Dziennikarz jugosłowiański, rosły góral zblizną na czole, przyzwał go uniesioną dłonią.Jeden z bosonogich operetkowych generałów, zajakich przebierano kelnerów, już odsuwał krzesło. Macie indyjskie potrawy?  zapytał Terey z nadzieją. Tak, sab, ale tylko jarskie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl