[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Prezent od firmy  mruknęła, zanim Locke zdą\ył otworzyć usta.Dorzucę po kilka więcej do ka\dej paczuszki.Dobre maniery kazały Locke'owi zaprotestować, ale pani Stroiło na kilkakluczowych chwil ogłuchła i spokojnie zapakowała towar.Locke odliczył jej z sakiewki trzy solony (dopilnował przy tym, abydostrzegła, \e w środku spoczywa znacznie więcej srebrnych monet) i \yczył jejpełnych stu lat zdrowia dla niej i jej dzieci w imieniu Ojca Pominiętych, poczym cofnął się od lady.Poło\ył zawiniątko ze świecami na wózku, podcałunem, tu\ obok szklistych oczu Antrima.Ledwie zdą\ył wrócić na miejsce przy drą\ku, obok Galdo, gdy jakiś inny,wy\szy chłopiec w łachmanach wpadł na niego i go przewrócił. Ojejku!  powiedział intruz, który okazał się Calo Sanzą. Po tysiąckroćprzepraszam.Ale\ ze mnie niezgraba.Daj, pomogę ci wstać.Złapał wyciągniętą rękę Locke'a i szarpnięciem postawił go na nogi. Na Dwunastkę! Nowicjusz.Bardzo proszę o wybaczenie.W ogóle cię niewidziałem. Zacmokał z troską i strzepnął brud z białej szaty Locke'a. Nic cisię nie stało? Nie, nic. Wybacz mi moją niezdarność.Nie chciałem cię urazić.  Nie uraziłeś.Dziękuję, \e pomogłeś mi wstać.Calo pochylił się w udawanym ukłonie, odbiegł i wtopił się w tłum.Po kilkusekundach zniknął im z oczu.Locke teatralnie otrzepał się z kurzu, w duchulicząc powoli do trzydziestu.Na  trzydzieści jeden" usiadł nagle obok wózka,złapał się za głowę i zaczął szlochać.Chwilę pózniej płakał ju\ w głos.Na tensygnał Galdo podszedł i kucnął przy nim.Poło\ył mu dłoń na ramieniu. Chłopcy. zainteresowała się Ambrosine Stroiło. Chłopcy! O cochodzi? Coś ci się stało? Czy ten bałwan zrobił ci krzywdę?Galdo udał, \e szepcze coś Locke'owi do ucha.Locke coś odpowiedział  iGaldo a\ klapnął na tyłek.Skubnął kaptur, perfekcyjnie udając zdenerwowaniei frustrację.Wytrzeszczył oczy. Nie, Madam Stroiło  odpowiedział. Gorzej. Jak to: gorzej? Co się stało?! Srebro. zabełkotał Locke.Uniósł głowę, \eby pani Stroiło zobaczyłałzy płynące mu po policzkach i usta artystycznie wygięte w podkówkę. Ukradłmi sakiewkę.W-wyjął mi z kieszeni. To była zapłata od wdowy po skazańcu  wyjaśnił Galdo. Mieliśmy zanią nie tylko kupić świece, ale jeszcze opłacić pogrzeb i czuwanie.Powinniśmyoddać pieniądze ojcu Aańcuchowi razem z. Z cia-ciałem  wyjąkał Locke. Zawiodłem go! Na Dwunastkę. mruknęła świecarka. A to mały łajdak!  Wychyliłasię przez kontuar. ZAODZIEJ! AAPA ZAODZIEJA!Locke ponownie ukrył twarz w dłoniach, a Madam zadarła głowę izawołała: LUCREZIA! Tale, babciu?  dobiegło z otwartego okna na piętrze. O co chodzi? Jakizłodziej? Zawołaj braci.Ka\ im tu przyjść.Niech wezmą pałki. Pani Stroiłospojrzała na Locke'a i Galdo. Nie płaczcie, chłopcy.Nie ma co płakać.Cośzaradzimy. O co chodzi z tym złodziejem?Przed sklepem pojawił się chudy sier\ant z pałką w ręce.Musztardowo-\ółty płaszcz powiewał za nim, kiedy mę\czyzna biegł.Towarzyszyło mudwóch stra\ników. Piękny z was stra\nik, Vidriku! Pozwalacie, \eby małe rozrabiaki z Kotłaprzemykały tutaj i okradały mi klientów przed sklepem! Gdzie? Tutaj? Tych dwóch?  Sier\ant z roztargnieniem spojrzał nachłopców, na Madam, i na trupa pod całunem.Uniesione brwi omal niezanurkowały mu we włosy. Ach, tak.Ten człowiek nie \yje. Oczywiście, \e nie \yje, ptasi mó\d\ku.Ci chłopcy wiozą go do DomuPerelandra na czuwanie przy zwłokach i pogrzeb! A tamten rzezimieszekwłaśnie ukradł im sakiewkę z pieniędzmi, którymi wdowa ich opłaciła!  Ktoś okradł nowicjuszy Perelandra? Chłopców, którzy opiekują się tymniewidomym kapłanem?!  Czerwony na twarzy mę\czyzna, z wydatnymbrzuszyskiem i całą armią zapasowych podbródków, podtoczył się bli\ej,wsparty na lasce.W drugiej ręce trzymał paskudnie wyglądającą siekierę.Wszawe szczurojeby! Co za zniewaga! I to w Videnzie, w biały dzień! Przepraszam  wyjąkał Locke. Przepraszam, nie zorientowałem się.Tosię stało tak szybko. Nie gadaj głupstw, synku.To nie twoja wina  uspokajała go MadamStroiło.Sier\ant dmuchnął w gwizdek.Grubas z laską bluzgał obelgami.Zza roguwyszło dwóch młodych mę\czyzn, niosąc zakrzywione, okute mosiądzem pałki.Pokrzykiwania się nasilały, dopóki nie ustalili, \e ich babka jest cała i zdrowa, akiedy odkryli przyczynę, dla której po nich posłała, równie\ zaczęli miotaćgrozby, przekleństwa i obietnice zemsty. Macie, chłopcy.Proszę. Madam Stroiło zwróciła się do Locke'a i Galdo. Niech te świece będą moim prezentem dla was.Takie rzeczy nie zdarzają sięzwykle w Videnzie.To nie do pomyślenia. Poło\yła na kontuarze trzy solony,którymi Locke wcześniej jej zapłacił. Ile było w sakiewce? Piętnaście solonów, z czego pani daliśmy trzy  odparł Galdo. Ukradłnam dwanaście.Ojciec Aańcuch wyrzuci nas z zakonu. Nie wygłupiaj się.Madam Stroiło doło\yła jeszcze dwie monety do stosiku.Tłum przedsklepem gęstniał. Do diabła!  zawołał grubas. Nie pozwólmy, \eby mały łajdak tak nashańbił! Madam Stroiło, ile pani dała? Ja dorzucę więcej! Niech cię bogowie przeklną, samolubny wieprzu! Tu nie chodzi o to, \ebysię popisać. Dam wam kosz pomarańczy  obiecała jedna z kobiet. Dla was iBezokiego Kapłana. Ja mogę dać solona  zaproponował inny kupiec, przeciskając się zmonetą w dłoni przez ci\bę. Vidrik!  Swiecarka oderwała się na chwilę od sprzeczki z czerwonym jakpiwonia sąsiadem. Wszystko przez ciebie, Vidriku! Jesteś winien tymnowicjuszom co najmniej miedziaka! Moja wina? Dajcie spokój, Madam. Nie, to ty daj spokój.Pomyśl, co ludzie powiedzą teraz o Videnzie. Czyto nie ta wyspa, na której okradają kapłanów? Podobno napadli bezbronnychnowicjuszy Perelandra".Na Dwunastkę! Przecie\ to istne Pogorzelisko! Jeślinie gorzej! Albo jakoś im to wynagrodzisz, albo poskar\ę się twojemukapitanowi i będziesz wiosłował na łodzi z gównem, a\ całkiem posiwiejesz ipowypadają ci zęby!Sier\ant skrzywił się, zrobił krok do przodu i sięgnął po sakiewkę, ale chłopców otaczał ju\ gęsty tłumek.Ludzie pomogli im wstać.Locke niezliczyłby, ile razy poklepywano go po plecach w geście pocieszenia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl