[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I daj mu wygrać.- Z tym akurat nie bÄ™dzie problemu.PosÅ‚usznie podreptaÅ‚em do salonu, zostawiajÄ…c jÄ… samÄ….Germán już na mnie czekaÅ‚.ZasiadÅ‚em po drugiej stronie szachowego stolika, pod krysztaÅ‚owym żyrandolem, by spÄ™dzić znim jakiÅ› czas, tak jak sobie życzyÅ‚a jego córka.- Pan zaczyna, panie Oskarze.WykonaÅ‚em ruch.Mój przeciwnik zakasÅ‚aÅ‚ znaczÄ…co.- Przypominam, że piony nie poruszajÄ… siÄ™ w ten sposób.- Przepraszam.- Nie ma o czym mówić.MÅ‚odzieÅ„czy impet.Niech mi pan wierzy, zazdroszczÄ™ go panu.MÅ‚odość to kapryÅ›na kochanka.Zaczynamy jÄ… rozumieć i doceniać dopiero wtedy, gdyodchodzi z innym, by nigdy nie wrócić.Ach, mÅ‚odość& Ale dość już tych dywagacji.SkupmysiÄ™& Pion&O północy jakiÅ› dziwny haÅ‚as wyrwaÅ‚ mnie ze snu.Dom tonÄ…Å‚ w mroku.UsiadÅ‚em na łóżkui znów go usÅ‚yszaÅ‚em.ByÅ‚ to stÅ‚umiony, dobiegajÄ…cy gdzieÅ› z daleka kaszel.ZaniepokojonywstaÅ‚em i wyszedÅ‚em na korytarz.HaÅ‚as dochodziÅ‚ z parteru.PrzeszedÅ‚em obok sypialniMariny.Drzwi byÅ‚y otwarte, a łóżko - puste.PoczuÅ‚em lekkie ukÅ‚ucie strachu.- Marina?Nie doczekaÅ‚em siÄ™ odpowiedzi.Na palcach zszedÅ‚em po zimnych schodach.U podnóżaschodów dostrzegÅ‚em bÅ‚yszczÄ…ce w ciemnoÅ›ci oczy Kafki.Kot zamiauczaÅ‚ cicho i poprowadziÅ‚mnie ciemnym korytarzem.W gÅ‚Ä™bi, spod zamkniÄ™tych drzwi sÄ…czyÅ‚o siÄ™ Å›wiatÅ‚o.To tam ktoÅ›zanosiÅ‚ siÄ™ kaszlem.Bolesnym.GwaÅ‚townym.Kafka podszedÅ‚ do drzwi i zatrzymaÅ‚ siÄ™ przynich, miauczÄ…c.Delikatnie zapukaÅ‚em.- Marina?ZapadÅ‚o dÅ‚ugie milczenie.- Odejdz, Oskarze.Jej gÅ‚os zabrzmiaÅ‚ jak rozpaczliwy jÄ™k.OdczekaÅ‚em kilka sekund i wszedÅ‚em do Å›rodka.StojÄ…ca na podÅ‚odze Å›wieczka rzucaÅ‚a skÄ…pe Å›wiatÅ‚o na wyÅ‚ożonÄ… biaÅ‚ymi kafelkami Å‚azienkÄ™.Marina klÄ™czaÅ‚a, z czoÅ‚em opartym na umywalce.TrzÄ™sÅ‚a siÄ™ i byÅ‚a zlana potem.Koszulanocna, w której wyglÄ…daÅ‚a jak zjawa, przyklejaÅ‚a siÄ™ do jej ciaÅ‚a.OdwróciÅ‚a twarz, ale zdążyÅ‚emzobaczyć lecÄ…cÄ… z jej nosa krew i szkarÅ‚atne plamy na piersi.Nie byÅ‚em zdolny zareagować.CaÅ‚kiem, mnie sparaliżowaÅ‚o.- Co ci jest? - wymamrotaÅ‚em.- Zamknij drzwi - niemal mi rozkazaÅ‚a.- Natychmiast.ZrobiÅ‚em co mi kazaÅ‚a, i wróciÅ‚em do niej.PÅ‚onęła gorÄ…czkÄ….WÅ‚osy oblepiaÅ‚y jej czoÅ‚ozlane lodowatym potem.Przerażony rzuciÅ‚em siÄ™, chcÄ…c zawoÅ‚ać na pomoc Germána, ale jejdÅ‚oÅ„ powstrzymaÅ‚a mnie z siÅ‚Ä…, o którÄ… trudno jÄ… byÅ‚o podejrzewać.- Nie!- Ale&- Nic mi nie jest. - WÅ‚aÅ›nie, że jest!- Nie woÅ‚aj Germána, bÅ‚agam! Nie rób tego! On i tak nic tu nie pomoże.Już mi lepiej.CzujÄ™siÄ™ dobrze.Już mi przeszÅ‚o.Jej opanowanie zamiast mi siÄ™ udzielać, przerażaÅ‚o mnie.CzuÅ‚em, że szuka mojegowzroku.I choć unikaÅ‚em jej oczu, w koÅ„cu poddaÅ‚em siÄ™.Wówczas pogÅ‚askaÅ‚a mnie po twarzy.- Nie bój siÄ™.NaprawdÄ™ czujÄ™ siÄ™ dobrze.- Blada jesteÅ› jak trup& - wyjÄ…kaÅ‚em.Wzięła mnie za rÄ™kÄ™ i przyÅ‚ożyÅ‚a jÄ… do swojej piersi.PoczuÅ‚em serce bijÄ…ce pod żebrami.CofnÄ…Å‚em dÅ‚oÅ„, skonsternowany.- Widzisz, zipiÄ™ i żyjÄ™.Przyrzeknij mi, że nic nie powiesz Germánowi.- A niby dlaczego? - zaprotestowaÅ‚em.- Możesz mi szczerze powiedzieć, co ci jest?SpuÅ›ciÅ‚a wzrok, skrajnie już wymÄ™czona.ZamilkÅ‚em.- Musisz mi przyrzec.- Musisz iść do lekarza.- Oskarze, przyrzeknij mi.- Zgoda, ale pod warunkiem, że ty z kolei mi przyrzekniesz, że pójdziesz do lekarza.- Dobrze.Przyrzekam.ZmoczyÅ‚a rÄ™cznik i zaczęła wycierać sobie nim krew z twarzy.ZÅ‚y byÅ‚em na siebie, że niepotrafiÅ‚em jej pomóc.CzuÅ‚em siÄ™ caÅ‚kowicie bezużyteczny.- Niezbyt gustowny widok, co? Pewnie teraz przestanÄ™ ci siÄ™ podobać.- GÅ‚upstwa gadasz.WycieraÅ‚a siÄ™ w milczeniu, wciąż wpatrujÄ…c siÄ™ we mnie.Jej ciaÅ‚o oblepioneprzezroczystym niemal płótnem sprawiaÅ‚o wrażenie niezwykle sÅ‚abego i kruchego.Ku swemuzdziwieniu nie odczuwaÅ‚em najmniejszego zmieszania, widzÄ…c jÄ… w tym stanie.A i po niej niewidać byÅ‚o żadnych oznak zawstydzenia z powodu mojej obecnoÅ›ci.WytarÅ‚a caÅ‚y pot i krew ztwarzy i ciaÅ‚a.RÄ™ce jej drżaÅ‚y.DostrzegÅ‚em wiszÄ…cy na drzwiach czysty szlafrok kÄ…pielowy iokryÅ‚em nim jej ramiona.Marina wÅ‚ożyÅ‚a go na siebie, przewiÄ…zaÅ‚a siÄ™ i odetchnęła gÅ‚Ä™boko.- Co mogÄ™ zrobić? - zapytaÅ‚em skoÅ‚owany.- ZostaÅ„ przy mnie.UsiadÅ‚a przed lustrem.Wzięła szczotkÄ™ i spróbowaÅ‚a uczesać zmierzwione od wycieraniarÄ™cznikiem wÅ‚osy.Szybko siÄ™ poddaÅ‚a, brakowaÅ‚o jej siÅ‚.- Pozwól, ja ciÄ™ uczeszÄ™ - powiedziaÅ‚em, biorÄ…c szczotkÄ™ z jej rÄ…k.CzesaÅ‚em jÄ… w milczeniu.Od czasu do czasu nasze spojrzenia spotykaÅ‚y siÄ™ w lustrze.Wpewnym momencie Marina chwyciÅ‚a raptownie mojÄ… dÅ‚oÅ„ i przycisnęła jÄ… do twarzy.PoczuÅ‚emspÅ‚ywajÄ…ce po jej policzku Å‚zy, ale zabrakÅ‚o mi odwagi, żeby zapytać, dlaczego pÅ‚acze.OdprowadziÅ‚em MarinÄ™ do sypialni i pomogÅ‚em jej siÄ™ poÅ‚ożyć.Nie dygotaÅ‚a już, a napoliczki wracaÅ‚ rumieniec.- DziÄ™kujÄ™ - wyszeptaÅ‚a.UznaÅ‚em, że najlepiej bÄ™dzie zostawić jÄ… samÄ…, by spokojnie odzyskaÅ‚a siÅ‚y, wróciÅ‚em doswego pokoju.WyciÄ…gnÄ…Å‚em siÄ™ na łóżku i spróbowaÅ‚em zasnąć, ale bezskutecznie [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl