[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zamiast tego przechodzę pod nią.- Wyraznieoczekiwała, że docenią jej dowcip.Oczywiście, pomyślała Elena.Jak mogłam być tak głupia? Damonjechał z nami w samochodzie Alarica, gdy przekraczaliśmy rzekę.Przekroczył wtedy wodę i pewnie zrobił to wiele razy.Nie mógł byćinną mocą.Zaskoczyło ją, że może myśleć w miarę jasno mimo strachu.Jakby jedna część jej umysłu obserwowała wszystko z pewnejodległości.- Zabiję was teraz - powiedziała Katherine, jakby nigdy nic.-Potem przejdę pod rzeką, żeby zabić waszych przyjaciół.Psy chybajeszcze tego nie zrobiły.Zajmę się tym sama.- Wypuść Elenę.- Głos Stefano była słaby, ale pełendeterminacji.- Nie zdecydowałam jeszcze, jak to zrobię - ciągnęła Katherine,ignorując go.- Mogłabym was upiec.Za chwilę będzie tu dość światła.A ja mam to.- Sięgnęła do fałdy sukni i wyciągnęła zaciśniętą dłoń.-Raz, dwa, trzy! - zawołała, upuszczając na ziemię dwa srebrnepierścienie i jeden złoty.Ich kamienie były niebieskie jak jej oczy, jakwisior na jej szyi.Elena gwałtownie poruszyła dłońmi.Rzeczywiście, nie miała napalcu pierścienia.Nie spodziewałaby się, że bez niego będzie się czułatak bardzo naga.Był jej niezbędny, konieczny do przetrwania.Bezniego.- Bez nich zginiecie - oznajmiła Katherine, kopiąc pierścienielekceważąco.- Ale nie wiem, czy to wystarczająco powolna śmierć.-Podeszła do przeciwległej ściany krypty.Jej suknia połyskiwała wsłabym świetle.Wtedy w głowic Eleny pojawił się pomysł.Mogła poruszyć dłońmi na tyle, żeby dotknąć jedną drugiej i żebywiedzieć, że nie są już odrętwiałe.Liny musiały się poluzować.150RS Ale Katherine była silna.Niewiarygodnie silna.I szybsza odEleny.Nawet gdyby zdołała się uwolnić, miałaby czas tylko na jedenruch.Obróciła nadgarstek jednej ręki.Poczuła, jak sznur się zsuwa.- Są inne sposoby - kontynuowała Katherine, przechadzając siępo pomieszczeniu.- Mogłabym was zranić i patrzeć, jak sięwykrwawiacie.Lubię patrzeć.Zaciskając zęby, Elena szarpnęła mocniej linę.Jej dłoń byławygięta pod dużym kątem, ale pomimo bólu nie przestawała naciągaćliny.W końcu poczuła, jak zsuwa się z jej dłoni.- A może szczury - mówiła w zamyśleniu Katherine.- Tomogłaby być zabawa.Mogłabym im powiedzieć, kiedy mają zacząć ikiedy przestać.Uwolnienie drugiej ręki było łatwiejsze.Elena starała się ukryćto, co robiła za plecami.Chciałaby powiedzieć Stefano, ale się nieodważyła.Było ryzyko, że Katherine usłyszy jej myśl.Ona tymczasem podeszła do Stefano.- Chyba zacznę od ciebie - powiedziała, przysuwając swoją twarzdo jego.- Znów jestem głodna.A ty jesteś taki słodki, Stefano.Zapomniałam już, jaki jesteś słodki.Zwiatło wpadające z góry tworzyło szary prostokąt na posadzce.Zwitało.Katherine była już na zewnątrz, w tym świetle.Ale.wampirzyca uśmiechnęła się nagle, a w jej oczach zabłysły iskry.- Wiem! Wypiję prawie całą twoją krew, a potem każę ci patrzeć,jak zabijam ją! Zostawię ci tyle siły, żebyś mógł zobaczyć, jak umiera,zanim sam zginiesz.Czy to nie jest dobry plan?Radośnie klasnęła w dłonie i tanecznym krokiem odeszła w głąbkomnaty.Jeszcze jeden krok, pomyślała Elena.Patrzyła, jak Katherinezbliża się do słupa światła.Jeszcze jeden krok.Zrobiła go.- Tak, to jest to! - Zaczęła się obracać.- Zwietny.Teraz!151RS Wyszarpując obolałe ramię z więzów, Elena rzuciła się w jejstronę ze zwinnością polującego kota.Jeden rozpaczliwy atak.Jednaszansa.Całym ciężarem ciała uderzyła w Katherine.Obie upadły naoświetloną część posadzki.Poczuła, jak głowa jej przeciwniczkiuderza o kamień.Poczuła też palący ból, jakby jej ciało zostało zanurzone wtruciznie.To było jak nagły atak głodu, ale silniejsze.Tysiąc razysilniejsze.Nie do zniesienia.- Elena! - krzyknął Stefano, i w myślach, i na głos.Stefano,pomyślała.Czuła wzbierającą moc, gdy Katherine otrząsała się zzaskoczenia.Jej usta wykrzywiła wściekłość, obnażyła kły.Były takdługie, że wbiły się w dolną wargę.Zawyła.Elena położyła dłoń na jej gardle.Palce zacisnęły się na chłodnymmetalu naszyjnika [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl