[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wtedy zaproponował jej pan wspólny wyjazd do An-glii - stwierdziła beznamiętnie.- Ja? - zdziwił się.- Ależ skąd! Nie zamierzałem po razkolejny pakować się w kłopoty.Zbyt dobrze wiedziałem,jak się to skończy.To ona chciała, żebym ją zabrał, ale sięnie zgodziłem.- Podobno wyjechaliście razem w pierwszych dniachgrudnia osiemdziesiątego pierwszego roku.- Nic podobnego.Wyjechałem sam.Spotkałem się z Ewąpod koniec listopada.Pożegnaliśmy się i nigdy więcej jejnie spotkałem.Kto pani nagadał takich bzdur?295Daria potarła z namysłem czoło.Coś się nie zgadzało.- Wszystkie osoby, z którymi rozmawiałam, twierdziły,że Ewa porzuciła męża, rodzinę i uciekła z panem.- Naprawdę? Nie miałem pojęcia.- Był autentyczniezaskoczony.- Ale czegoś tu nie rozumiem.Dlaczego łą-czono ją z moim wyjazdem? Przecież została.A to znaczy,że.- Ewa zniknęła w tym samym czasie.W grudniu osiem-dziesiątego pierwszego.-Jak to: zniknęła?- Po prostu.Wyszła z domu i nie wróciła.Nikt nie wie, co się z nią stało.Stugębna plotka głosi, że wyjechałaz panem.- To nieprawda.Może i wyjechała, ale na pewno nieze mną.Przykro mi, lecz w tej sprawie nie wiem nicwięcej.- A powinien pan! - zawołała Daria.- Był pan ostatniąosobą, z którą utrzymywała bliski kontakt.Jacek Gross spojrzał podejrzliwie.Dziewczyna uparciedrążyła temat, jej oczy płonęły determinacją.- Czego pani właściwie ode mnie chce? - zapytał.- Tylko prawdy.Zniecierpliwił się wreszcie.- Prawdy!? Nie wiem, o co pani chodzi.I kim paniwłaściwie jest? Dziennikarką czy agentką wywiadu?Daria popatrzyła mu w oczy.- Jestem córką Ewy Grygiel.- Ożeż ty.- mruknął i zamilkł, z niedowierzaniemwpatrując się w jasne oczy młodej kobiety.Nie tak miaławyglądać ta rozmowa, zupełnie nie tak.- Boże.- szepnął po chwili.- Więc to pani jest tamtymdzieckiem.Pani twarz zaintrygowała mnie od pierwszej296chwili.Nie zdawałem sobie sprawy dlaczego.Jest panido niej podobna.- Wiem.- Więc nie chodzi o reportaż? - spytał po chwili.- Nie - przyznała, bez cienia zakłopotania.- Potrze-bowałam wiarygodnego pretekstu, żeby pana nakłonićdo rozmowy.- Mogła pani powiedzieć prawdę - odparł z przekąsem.- To by wystarczyło.- Mogłam.-Ale?- Obawiałam się, że wtedy nie będzie pan ze mnąszczery.- A ma pani gwarancję, że teraz byłem?Milczała.Tego nie wzięła pod uwagę.Roześmiał sięnienaturalnie.- Nie wiem, jaki zawód pani wykonuje, lecz nie wie paniwiele o show-biznesie.Tylko laik może sądzić, że artyścisą szczerzy w rozmowach z dziennikarzami.Nigdy paninie słyszała o kreowaniu wizerunku?Milczała.Znów był górą.- No więc, czym się pani zajmuje w życiu zawodowym?- spytał.- Muzyką - przyznała niechętnie.- Zpiewam.- Ach tak.Jest pani równie dobra jak Ewa?- Nie wiem.Spojrzał na nią przenikliwie.- Dlaczego chciała pani ze mną rozmawiać? - Miałam dwa lata, gdy moja matka odeszła.Nigdyjej nie poznałam.Dopiero niedawno dowiedziałam sięw ogóle o jej istnieniu.Więc każda informacja ma dla mnieznaczenie.A pan dobrze ją znał.297- Rozumiem.Powiedziałem pani wszystko, co wiem.Daria przez chwilę patrzyła wyczekująco, a potemwstała.- Dziękuję.Spodziewałam się więcej, ale mimo wszystkonie był to czas stracony.%7łegnam.- Odwróciła się i ruszyław stronę wyjścia.- Pani Dario! - zawołał.- Tak? - wróciła do stolika, lecz nie usiadła.Czekała.Jacek Gross spojrzał na nią i wziął głęboki oddech.- Kochałem pani matkę - powiedział bez emocji.- Gdyspotkaliśmy się po latach w Warszawie, wszystko wróciło.Myślałem, że jestem wyleczony, że o niej zapomniałem.Oszukiwałem sam siebie.Była wtedy taka zagubiona i nie-szczęśliwa.Z całego serca pragnąłem ją zabrać i wywiezćgdzieś daleko, gdzie moglibyśmy zacząć nowe życie.Niechciała - zrobił pauzę.Daria zastanawiała się, czy tymrazem jest szczery, czy opowiada o przeszłości, czy kreujeją według własnego pomysłu.- Nie widzieliśmy się potemprzez ponad rok.Słyszałem, że urodziła drugie dziecko,chłopca.Zmarł po kilku miesiącach.Kiedy po jakimś czasiespotkaliśmy się przypadkowo, prawie jej nie poznałem.Byłacieniem dawnej Ewy.Wtedy już szykowałem się do wyjaz-du.Prosiłem, by pojechała ze mną.Błagałem i zaklinałem.Nie zgodziła się.Wystarczyło wówczas jedno jej słowo,a zostałbym w kraju.Dla niej.Jednak odepchnęła mniebrutalnie.Potrafiła ranić słowami.- Zmarszczył czoło,wspominając scenę, która powracała do niego w snach.- To było nasze ostatnie spotkanie.Wyjechałem.Gdy od-wiedziłem Polskę w latach dziewięćdziesiątych, już jej nieszukałem - dokończył.Wyznanie zabrzmiało szczerze.Daria nie miała pewno-ści, czy to nie gra, lecz mimo wszystko spojrzała na niego298z wdzięcznością i wyciągnęła rękę na pożegnanie.Przy-trzymał jej dłoń.- Mam nadzieję, że będzie pani miała więcej szczęściaw życiu niż Ewa - powiedział.Skinęła głową.Jacek Gross patrzył za nią, dopóki niezniknęła w korytarzu prowadzącym do głównego wyj-ścia.Potem przywołał kelnera i zamówił dużą whiskyz lodem.Duży, masywny budynek, pokryty ciemną dachówkąo barwie grafitu, był ledwie widoczny za wysokim żywo-płotem przysypanym warstwą świeżego śniegu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl