[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. - Daj sobie dziś spokój, Nick - nalegała Tessa.- Porozmawiaj z Colinem.Praca może poczekać, na miłośćboską.Chodz - przekonywała.Nick wszedł i przysunął swe krzesło blisko Colina.- Akademicy - szepnęła Tessa do Sophii, która opuściła swójpokazny zad na oparcie sofy, sprawiając wrażenie, że spoczywa tamjedynie chwilowo.Tessę uderzyła atmosfera tymczasowości dostrzegalna wzachowaniu się Sophii.Kobieta ta przysiadała na oparciach krzeseł,przycupywała na brzeżkach siedzeń, stawała w drzwiach jakby woczekiwaniu, że pojawi się coś lepszego.Nie odcisnęła na tymmiejscu swego piętna.Prócz znajomych kryjówek Colina - obszaruwokół krzesła przy kominku i gabinetu - pokoje wydawały sięniezamieszkane.To samo było na górze.Kiedyś, rozwścieczona, gdyżColin lekceważąco wyraził się o jej sukniach, Sophia chwyciła Tessęza ramię i zaciągnęła do obszernej sypialni od frontu.Aóżko i znacznaczęść podłogi usiane były ciuszkami - falbaniastymi, lejącymi się,jedwabnymi strojami, jakie zazwyczaj okrywały obfite ciało Sophii.Dalsze ubiory zwisały z wysuniętych szuflad i wystawały z otwartychna oścież drzwi szafy.Na łóżku leżała walizka, druga była napodłodze, a kolejne znajdowały się w wykuszowym oknie; wypchanetorby stały oparte o nogi toaletki.Pokój wyglądał jak splądrowanyprzez kogoś, kto wynosi się w wielkim pośpiechu. Spójrz - krzyknęłaSophia, zdzierając z siebie suknię i wciskając drżące ciało w inną,bardzo podobną.Powiedział, że wyglądam w niej jak dziwka.Co toznaczy? Powiem ci: jest zbyt seksowna, a on się boi, że innimężczyzni będą na mnie patrzeć.Kiedyś lubił, jak seksowniewyglądałam.(Bez wątpienia, pomyślała Tessa, gdy Sophia byłalżejsza o parę funtów i nie tleniła swych niemal czarnych włosów).Wszystkie mogę oddać na dobroczynność i będzie musiał kupić minowe.Dobrze mu tak, sukinsynowi".Teraz Sophia wyraziła opinię zgodną z wcześniejszymkomentarzem Tessy.- Och, ci akademicy.Na ich widok dostaję gęsiej skórki.Dziśrano przyszedł jakiś John Elliott i chciał, żeby Colin pomógł mu wpracy doktorskiej.- Wstrząsnęła się i głęboko zaciągnęła cygarem.-Wyrzuciłam go - wycedziła, wydmuchując dym.- Z miejsca - potwierdził Colin. Zapadła niezręczna cisza, w czasie której Tessa rzuciła Nickowiostrzegawcze spojrzenie: na miłość boską, dziś ani słowa na tematpapierów.Colin nie zniesie następnej awantury.Nick zaś, z ponurymuśmiechem, dał jej poznać, że zrozumiał.- Kici, kici - szepnął Colin, głaszcząc kota zakrzywionympalcem.- Dobrze jej tu.- Ta cholerna kotka nie zostawia go ani na chwilę, odkąd wrócił -rzekła Sophia.- I bardzo dobrze - odparł Colin.Tessa i Nick zatopili spojrzenia w kotce i, z brakubezpieczniejszego tematu, chwalili jej przywiązanie.Po jakimś czasieTessa doszła do wniosku, że powinna okazać żonie Colina niecosiostrzanych uczuć.- Sophio, moje ty biedactwo.Jak myślisz, co cię tak przygnębia?Niestety pytanie to podziałało rozwścieczająco.- Słyszycie ją? - wybuchnęła Sophia, zwracając się do dwumężczyzn.- Pyta, co mnie tak przygnębia.On (dzgnęła cygarem wstronę Colina, patrząc z pogardą na Tessę) jest jak dziecko -wymiotuje, moczy się, grymasi.Ale ja nie jestem pielęgniarką (cygaroporywczym ruchem wróciło ku jej piersi).Remisja - phi! Nie wiedzą,co mówią.Powinien być w szpitalu, gdzie mogą się nim zająć jaknależy i doprowadzić do poprawy zdrowia.Jak mu się może tupolepszyć? To jest dom, na miłość boską.Mój dom, gdzie mieszkam.W tym całym zamieszaniu i smrodach nie mogę o tej historiizapomnieć ani na chwilę.Oszaleję z rozpaczy.Tessa skoczyła na równe nogi.- Colin, wróć z nami - nalegała, przycupnąwszy u jego stóp.-Będzie ci dobrze w Holly House.W tej chwili nie mam nicspecjalnego do roboty - rzekła, zżymając się w duchu z powoduobietnic, poczynionych swemu wydawcy.- Nick przewiezie ciębardzo wygodnie.I nie martw się - w wiosce mamy bardzo dobregolekarza.Przyjedz - błagała, pamiętając, by dyplomatycznie dorzucić: aSophia tymczasem porządnie sobie wypocznie.Colin z wysiłkiemprzełknął ślinę.- Nie mogę.Nie martwcie się.Za dzień, dwa nabiorę sił.A jeślinie - cóż, Sophia ma rację - będzie mi lepiej w szpitalu.- Uśmiechnąłsię.- A zresztą i tak nie mogę zostawić Mruczki.- Zabierz ją.Nick, powiedz mu, żeby przyjechał. - Słuchajcie - rzekł Colin poważnie - naprawdę wolę zostać.Chcę, żebyście z Nickiem myśleli o mnie jak o kimś, kto.- Uniósłwzrok i utkwił spojrzenie w stojącej na gzymsie kominka fotografii,przedstawiającej go jako znacznie młodszego i zdrowszego.- Był młody i piękny - dodała Sophia z goryczą.Tessa spojrzaław przeciwległy kąt pokoju.- A może przyjadę jutro i posiedzę z Colinem, a ty sobie gdzieśwyjdziesz? Trochę się rozerwiesz.- Nie mam siły.I tak przyjdzie Magda.- Magda jest bardzo dobra - wykrztusił Colin i spuścił głowę.- Męczymy cię.Lepiej już chodzmy.- Nick wstał i podszedł doniego.- Zadzwoń do nas, stary, kiedy będziesz miał ochotę naswidzieć.Tylko nie zwlekaj.- Gdy przycisnął przyjaciela do siebienastąpiła wymiana pośpiesznie wymamrotanych zdań: - PrzepraszamNick.- Nie przejmuj się.Następnym razem pójdzie lepiej.Sophia zaś, wcisnąwszy cygaro między zęby, zmobilizowaładostateczną ilość energii, by podnieść się i odprowadzić ich dowyjścia.Przebywając spokojny odcinek drogi do Wychwood, Nick poomacku szukał dłoni Tessy.Podała mu ją i jechali dalej mocnościskając się za ręce, póki światła uliczne nie zmusiły go doponownego uchwycenia kierownicy. Rozdział 12W poniedziałek rano o wpół do dziewiątej exodus z Wychwoodpraktycznie dobiegł końca - dzieci poszły do szkoły, większośćmężów i wiele żon udało się do pracy.The Glebe było opustoszałe zwyjątkiem domu pod numerem trzecim, gdzie pozostała GloriaHennage, której niemożność stawienia się do pracy przy okienkurejestracyjnym przychodni lekarskiej w Fetherstone spowodowanabyła ciężkim zaziębieniem.Tylko emeryci, bogacze, bezrobotni, matkimałych dzieci i ci, którzy środki do życia czerpali z uprawy roli alboteż pracowali w domu (swoim bądz cudzym) pozostali na miejscu wten poniedziałkowy poranek.Nick Brierley opuścił Holly House tuż po ósmej, zrzędzącstraszliwie, gdyż miał seminarium o dziewiątej trzydzieści.- Pewnie nie wrócisz dziś na obiad - powiedziała Tessa.- Eee, nie.Dziś wieczorem mam spotkanie programowe.Nieczekaj do pózna.Pewnie pójdziemy do pubu.Również Robert Storr wyjechał z Jasmine Cottage, co było rzecząniezwykłą.Opuszczał dom na parę dni, by wziąć udział w naradziedotyczącej prowadzonych przez niego interesów.Farmy Hilltop, Thornton Lodge, Elm Tree, Manor Farm iposiadłość Pecków były ośrodkami krzątaniny już od wpół do szóstejrano.W chałupach i domach komunalnych mężczyzni zwlekali się złóżek do udoju krów, karmienia świń i uruchamiania traktorów.Wwioskowym sklepie, a zarazem urzędzie pocztowym, Brenda Varneypomagała listonoszce sortować listy i paczki, a  Pod CzerwonymLwem" ziewająca Linda Maiden wylewała miskę mydlin na podłogęw męskiej toalecie.Rose Fettle i Dolly Cloomb przybyły do Dworu.Same otworzyłysobie drzwi w pierwszej z dwu dobudówek, wystających pod kątemprostym z krańców oryginalnego elżbietańskiego domostwa [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl
  • de("menu4/29.php") ?>