[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaćwierkał leżący na szafce nocnej telefon komórkowy.Skrzywiła sięna ten odgłos.Beau.Nikt inny nie mógł przecież dzwonić. Dobry wieczór, panie. Jesteś w Adirondacks przerwał jej. Przeszukałaś wczoraj domIris Dunning, potem pojechałaś za Susanną w góry.Zaskoczona zadrżała.Nagle zrobiło się jej zimno. Jest pan w Bostonie? Znalazłaś kasetę?Nie mogła odpowiedzieć, że tak, bo jakby wtedy wytłumaczyła swójwyjazd do Adirondacks? Wtedy Beau odnalazłby ją i zaatakował, możenawet uciszył na zawsze? Zwinęła się na łóżku, podciągnęła kolana podbrodę.W dalszym ciągu drżała, chociaż otuliła się szczelnie szlafrokiem.Wdodatku będzie wściekły, jeśli tylko się zorientuje, że wciągnęła w swój planzupełnie obcego człowieka, jakiegoś Destina Wrighta. Nie wykrztusiła. Przypuszczam, że ma ją przy sobie.Dlatego tuprzyjechałam. Kłamstwo, głupie i dość ryzykowne. W San Antonio jej nie ma.198RSAlice na moment stanęło serce, po czym zaczęło bić jak oszalałe.Zmarznięte palce zrobiły się czerwone.Zmarszczyła brwi, usiłując skupićsię na rozmowie. Chryste, co pan wyprawia? Włamał się pan do domu Galwayów?Kompletnie pan zwariował? Mówił pan przecież, że Sam Tempie ma panana oku. Może ma, może nie ma.Już ty się o mnie nie martw zawiesił głos,świadomie budując napięcie.W ogóle bardzo rzadko zmieniał ton głosu.Kolejny chwyt taktyczny.Rozmawiając z nim, Alice nigdy nie wiedziała,czy mówił śmiertelnie poważnie, czy blefował, by ją sprawdzić. Zajmujsię tym, co do ciebie należy. Miał pan nie ruszać się z domu, pielęgnować swoje róże i zostawićmnie brudną robotę.Za to mi pan przecież płaci. Panno Parker, jeśli próbujesz wystrychnąć mnie na dudka. Niech pan nawet tak nie mówi, panie Beau.Cóż, te ostatnie słowa jakoś przeszły jej przez gardło, ale czy towystarczy, by uspokoić Beau? Kaseta leżała spokojnie w jej walizce, wsalonie na dole siedział Destin Wright i pewnie opowiadał terazgospodarzom, że niedługo zainkasuje sto tysięcy na rozkręcenie nowejfirmy.Kapitał inwestycyjny.Te okoliczności chyba jednoznacznie świadczą, że Beau właśnie zostałwystrychnięty na dudka, prawda? Jest pan niezwykle bystry.Zamordował pan żonę i uniknął kary.Nigdy nie odważyłabym się pana oszukać. Skontaktuję się z tobą powiedział i przerwał połączenie.199RSAlice usiadła po turecku na środku łóżka i otuliła się kołdrą.Co teraz?Susanna Galway była osobą absolutnie zdrową na umyśle, z okrągłymi dzie-sięcioma milionami na koncie, ona tymczasem weszła w podejrzane układyz psychopatycznym mordercą, od którego zamierzała wyciągnąć żałosnepięćdziesiąt tysięcy.No, powiedzmy, połowę tej kwoty, albowiem Beau wżyciu nie zapłaci żądanej sumy.Za daleko zabrnęła, żeby się wycofać.Gdyby Beau się dowiedział, żego okłamała, wyrąbałby przerębel w lodowej tafli jeziora Blackwater i bezchwili wahania utopiłby Alice w czarnej głębi.Do Australii! Ja chcę do Australii! tłukło się w biednej głowie Alice.W Australii będzie się zadawała tylko z sympatycznymi i porządnymiludzmi.Susanna zamknęła książkę i zapatrzyła się w roztaczający ciepły blaskogień w kominku.Maggie i Ellen poszły na górę, żeby poczytać sobie nagłos Dumę i uprzedzenie".Z braku lepszego zajęcia, jak oświadczyły, aleSusanna im nie uwierzyła.Tak naprawdę cieszyły się pobytem w górach iswoim towarzystwem, tym, że mogły na chwilę oderwać się od wypełnionejnerwową krzątaniną egzystencji, jaką wiodły w Bostonie czy w SanAntonio.Babcia też znikła już w swoim pokoju.Susanna zapytała ją, cochciałaby zobaczyć, skoro już zdecydowała się odwiedzić stare rodzinnestrony. Zabierz mnie na cmentarz odpowiedziała Iris krótko.Susanna nie próbowała jej odwodzić od tego zamiaru. Dobrze, babciu zgodziła się. Jutro rano pojedziemy na cmentarz.200RSTeraz Iris, sama w swoim pokoju, przywoływała być może wewspomnieniach ludzi, których groby miała odwiedzić następnego dnia.Susanna szczelniej okryła się pledem.Ogień na kominku trzaskałwesoło, a jej do oczu znowu napłynęły łzy.Co się z nią dzieje? Rodzina wkomplecie, wszyscy są razem, blisko, a ona nigdy chyba nie czuła się równiesamotna i opuszczona jak w tej chwili.Do pokoju wszedł Jack, strzepując topniejący śnieg z włosów. Zaczęło porządnie sypać. Kiedy podszedł do ognia, powiało odniego chłodem. Gdzie dziewczynki i Iris? Na górze.Nie chcą przeszkadzać.Jack spojrzał na żonę spod zmrużonych powiek. Bardzo dobrze.Usiadł obok niej na kanapie, przykrył się skrajem jej pledu.Susannaprzesunęła się, żeby zrobić mu więcej miejsca. Przemarzłeś na kość. Wzięła jego dłoń w swoje i zaczęła rozcierać.Obydwoje nadal nosili obrączki.Kiedy je kupowali, byli bez grosza.Wybrali najprostsze, najtańsze, z białego złota, z wygrawerowanymi odwewnątrz inicjałami i datą ślubu. Jeśli mam znowu spać na poddaszu, musisz mi dać jeszcze jedenkoc. Możesz wziąć mój, elektryczny. Masz elektryczny koc?Susanna uśmiechnęła się. Nie powinnam się dziwić, że wczoraj wieczorem tego niezauważyłeś.Teraz z kolei on chwycił ją za rękę.201RS Naprawdę masz elektryczny koc? Rozpusta i szczyt zepsucia.Włączam koc i kładę się dowygrzanego łóżka. Odrzuciła głowę, zmierzyła męża rozbawionymwzrokiem. Nie lubię marznąć.Nikt nie lubi. To, że nie wspomniałaś mi słowem o najściu McGarrity'ego,mógłbym jeszcze jakoś wybaczyć,ale że nie przyznałaś się do posiadaniakoca elektrycznego. Puścił dłoń Susanny, otoczył żonę ramionami iprzygarnął do siebie. Tego ci nie wybaczę.Ostatniej nocy o mało co niezamarzłem na śmierć. Kiedy ode mnie wychodziłeś, nie wyglądałeś na faceta, którymógłby zamarznąć na śmierć.Jack nachylił usta do jej ust i szepnął: Kiedy wychodziłem, nie sprawiałaś wrażenia kobiety, którejpotrzebny będzie elektryczny koc.Zanim zdążyła pomyśleć o ripoście, zamknął jej usta długim, gorącympocałunkiem.Zapomniała, że jeszcze przed chwilą czuła się rozpaczliwiesamotna i opuszczona. Wydaje ci się, że zawsze dam sobie radę, ze wszystkim się uporam zaczął Jack. Tak myślisz, wiem.Otóż nie, nie zawsze i nie ze wszystkim.Nie zniosę życia w pojedynkę, to nie dla mnie. Nigdy nie mówiłam, że już na zawsze zamierzam zostać wBostonie. Byłaś przerażona, skołowana.Ja też powiedział to rzeczowym,niemal obojętnym tonem, jakby mówił na przykład o pogodzie.A przecieżnienawidził przyznawać się do słabości. Gdybyśmy spróbowali poradzićsobie z tym wcześniej.kto wie zakończył enigmatycznie.202RS Może to, co powiem, zabrzmi dziwnie, ale ostatnie miesiące, wyjazdz San Antonio, Boston, kupno tej chaty.mam wrażenie, że było mi pisane,że to moje przeznaczenie, coś, przez co muszę przejść.Może gdzieś w głębiduszy, podświadomie,czułam, że powinnam spędzić kilka miesięcy z babcią [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Zaćwierkał leżący na szafce nocnej telefon komórkowy.Skrzywiła sięna ten odgłos.Beau.Nikt inny nie mógł przecież dzwonić. Dobry wieczór, panie. Jesteś w Adirondacks przerwał jej. Przeszukałaś wczoraj domIris Dunning, potem pojechałaś za Susanną w góry.Zaskoczona zadrżała.Nagle zrobiło się jej zimno. Jest pan w Bostonie? Znalazłaś kasetę?Nie mogła odpowiedzieć, że tak, bo jakby wtedy wytłumaczyła swójwyjazd do Adirondacks? Wtedy Beau odnalazłby ją i zaatakował, możenawet uciszył na zawsze? Zwinęła się na łóżku, podciągnęła kolana podbrodę.W dalszym ciągu drżała, chociaż otuliła się szczelnie szlafrokiem.Wdodatku będzie wściekły, jeśli tylko się zorientuje, że wciągnęła w swój planzupełnie obcego człowieka, jakiegoś Destina Wrighta. Nie wykrztusiła. Przypuszczam, że ma ją przy sobie.Dlatego tuprzyjechałam. Kłamstwo, głupie i dość ryzykowne. W San Antonio jej nie ma.198RSAlice na moment stanęło serce, po czym zaczęło bić jak oszalałe.Zmarznięte palce zrobiły się czerwone.Zmarszczyła brwi, usiłując skupićsię na rozmowie. Chryste, co pan wyprawia? Włamał się pan do domu Galwayów?Kompletnie pan zwariował? Mówił pan przecież, że Sam Tempie ma panana oku. Może ma, może nie ma.Już ty się o mnie nie martw zawiesił głos,świadomie budując napięcie.W ogóle bardzo rzadko zmieniał ton głosu.Kolejny chwyt taktyczny.Rozmawiając z nim, Alice nigdy nie wiedziała,czy mówił śmiertelnie poważnie, czy blefował, by ją sprawdzić. Zajmujsię tym, co do ciebie należy. Miał pan nie ruszać się z domu, pielęgnować swoje róże i zostawićmnie brudną robotę.Za to mi pan przecież płaci. Panno Parker, jeśli próbujesz wystrychnąć mnie na dudka. Niech pan nawet tak nie mówi, panie Beau.Cóż, te ostatnie słowa jakoś przeszły jej przez gardło, ale czy towystarczy, by uspokoić Beau? Kaseta leżała spokojnie w jej walizce, wsalonie na dole siedział Destin Wright i pewnie opowiadał terazgospodarzom, że niedługo zainkasuje sto tysięcy na rozkręcenie nowejfirmy.Kapitał inwestycyjny.Te okoliczności chyba jednoznacznie świadczą, że Beau właśnie zostałwystrychnięty na dudka, prawda? Jest pan niezwykle bystry.Zamordował pan żonę i uniknął kary.Nigdy nie odważyłabym się pana oszukać. Skontaktuję się z tobą powiedział i przerwał połączenie.199RSAlice usiadła po turecku na środku łóżka i otuliła się kołdrą.Co teraz?Susanna Galway była osobą absolutnie zdrową na umyśle, z okrągłymi dzie-sięcioma milionami na koncie, ona tymczasem weszła w podejrzane układyz psychopatycznym mordercą, od którego zamierzała wyciągnąć żałosnepięćdziesiąt tysięcy.No, powiedzmy, połowę tej kwoty, albowiem Beau wżyciu nie zapłaci żądanej sumy.Za daleko zabrnęła, żeby się wycofać.Gdyby Beau się dowiedział, żego okłamała, wyrąbałby przerębel w lodowej tafli jeziora Blackwater i bezchwili wahania utopiłby Alice w czarnej głębi.Do Australii! Ja chcę do Australii! tłukło się w biednej głowie Alice.W Australii będzie się zadawała tylko z sympatycznymi i porządnymiludzmi.Susanna zamknęła książkę i zapatrzyła się w roztaczający ciepły blaskogień w kominku.Maggie i Ellen poszły na górę, żeby poczytać sobie nagłos Dumę i uprzedzenie".Z braku lepszego zajęcia, jak oświadczyły, aleSusanna im nie uwierzyła.Tak naprawdę cieszyły się pobytem w górach iswoim towarzystwem, tym, że mogły na chwilę oderwać się od wypełnionejnerwową krzątaniną egzystencji, jaką wiodły w Bostonie czy w SanAntonio.Babcia też znikła już w swoim pokoju.Susanna zapytała ją, cochciałaby zobaczyć, skoro już zdecydowała się odwiedzić stare rodzinnestrony. Zabierz mnie na cmentarz odpowiedziała Iris krótko.Susanna nie próbowała jej odwodzić od tego zamiaru. Dobrze, babciu zgodziła się. Jutro rano pojedziemy na cmentarz.200RSTeraz Iris, sama w swoim pokoju, przywoływała być może wewspomnieniach ludzi, których groby miała odwiedzić następnego dnia.Susanna szczelniej okryła się pledem.Ogień na kominku trzaskałwesoło, a jej do oczu znowu napłynęły łzy.Co się z nią dzieje? Rodzina wkomplecie, wszyscy są razem, blisko, a ona nigdy chyba nie czuła się równiesamotna i opuszczona jak w tej chwili.Do pokoju wszedł Jack, strzepując topniejący śnieg z włosów. Zaczęło porządnie sypać. Kiedy podszedł do ognia, powiało odniego chłodem. Gdzie dziewczynki i Iris? Na górze.Nie chcą przeszkadzać.Jack spojrzał na żonę spod zmrużonych powiek. Bardzo dobrze.Usiadł obok niej na kanapie, przykrył się skrajem jej pledu.Susannaprzesunęła się, żeby zrobić mu więcej miejsca. Przemarzłeś na kość. Wzięła jego dłoń w swoje i zaczęła rozcierać.Obydwoje nadal nosili obrączki.Kiedy je kupowali, byli bez grosza.Wybrali najprostsze, najtańsze, z białego złota, z wygrawerowanymi odwewnątrz inicjałami i datą ślubu. Jeśli mam znowu spać na poddaszu, musisz mi dać jeszcze jedenkoc. Możesz wziąć mój, elektryczny. Masz elektryczny koc?Susanna uśmiechnęła się. Nie powinnam się dziwić, że wczoraj wieczorem tego niezauważyłeś.Teraz z kolei on chwycił ją za rękę.201RS Naprawdę masz elektryczny koc? Rozpusta i szczyt zepsucia.Włączam koc i kładę się dowygrzanego łóżka. Odrzuciła głowę, zmierzyła męża rozbawionymwzrokiem. Nie lubię marznąć.Nikt nie lubi. To, że nie wspomniałaś mi słowem o najściu McGarrity'ego,mógłbym jeszcze jakoś wybaczyć,ale że nie przyznałaś się do posiadaniakoca elektrycznego. Puścił dłoń Susanny, otoczył żonę ramionami iprzygarnął do siebie. Tego ci nie wybaczę.Ostatniej nocy o mało co niezamarzłem na śmierć. Kiedy ode mnie wychodziłeś, nie wyglądałeś na faceta, którymógłby zamarznąć na śmierć.Jack nachylił usta do jej ust i szepnął: Kiedy wychodziłem, nie sprawiałaś wrażenia kobiety, którejpotrzebny będzie elektryczny koc.Zanim zdążyła pomyśleć o ripoście, zamknął jej usta długim, gorącympocałunkiem.Zapomniała, że jeszcze przed chwilą czuła się rozpaczliwiesamotna i opuszczona. Wydaje ci się, że zawsze dam sobie radę, ze wszystkim się uporam zaczął Jack. Tak myślisz, wiem.Otóż nie, nie zawsze i nie ze wszystkim.Nie zniosę życia w pojedynkę, to nie dla mnie. Nigdy nie mówiłam, że już na zawsze zamierzam zostać wBostonie. Byłaś przerażona, skołowana.Ja też powiedział to rzeczowym,niemal obojętnym tonem, jakby mówił na przykład o pogodzie.A przecieżnienawidził przyznawać się do słabości. Gdybyśmy spróbowali poradzićsobie z tym wcześniej.kto wie zakończył enigmatycznie.202RS Może to, co powiem, zabrzmi dziwnie, ale ostatnie miesiące, wyjazdz San Antonio, Boston, kupno tej chaty.mam wrażenie, że było mi pisane,że to moje przeznaczenie, coś, przez co muszę przejść.Może gdzieś w głębiduszy, podświadomie,czułam, że powinnam spędzić kilka miesięcy z babcią [ Pobierz całość w formacie PDF ]