[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W odpowiedzi na tego typu zagrożenia zaczęło formować się proewolucjonistyczne lobby, któregojednym z najbardziej godnych szacunku uczestników jest National Center for Science Education (NCSE),prowadzone przez Eugenie Scott, niezmordowaną aktywistkę ruchu w obronie nauki, a przy okazjiautorkę niedawno wydanej książki Euolution vs.Creationism.Jedną z głównych form politycznegodziałania NCSE jest odwoływanie się do „wrażliwszych" wiernych - chodzi o mobilizację opinii tychspośród wierzących, z głównego nurtu duchownych, teologów i członków kościołówniefundamentalistycznych, którzy, świadomi faktu, iż obstawanie przy kreacjonizmie naraża ich religię naśmieszność, akceptują ewolucję jako co najmniej niesprzeczną (a w pewnym ujęciu wręcz zgodną) zreligią.NOMA - czyli ustawiczne podkreślanie faktu, że nauka absolutnie nie zagraża religii, jako że ichdomeny są rozdzielne - to dobry sposób na przymilanie się takim ludziom i pozyskiwanie potencjalnychsojuszników.Kolejnym prominentnym luminarzem czegoś, co można by nazwać chamberlainowską szkołąewolucjonistów, jest filozof Michael Ruse.Ruse wielokrotnie aktywnie angażował się w walkę zkreacjonizmem81, zarówno piórem, jak i na sali sądowej.Utrzymuje, że jest ateistą, ale w artykule opublikowanym w „Playboyu" pisze tak oto:[.] wszyscy, którzy kochamy naukę, musimy uświadamiać sobie, że wróg naszego wroga jest naszymprzyjacielem.Tymczasem ewolucjoniści nierzadko oddają się obrażaniu swoich potencjalnych sojuszników.Zwłaszcza świeccy ewolucjoniści-ateiści więcej czasu poświęcają atakowaniu życzliwie do ewolucji nastawionychchrześcijan, niż przeciwstawianiu się kreacjonistom.Kiedy Jan Paweł II oficjalnie udzielił poparcia darwinizmowi, Richard Dawkins zdobył się jedynie na to, by oświadczyć, że papież jest hipokrytą, że nie może być szczery, jeśli chodzi o naukę, a wreszcie, że on, to jest Dawkins, wolałby mieć już do czynienia z uczciwym fundamentalistą.Z czysto taktycznego punktu widzenia mógłbym uznać, że Ruse operuje tu (powierzchowną, coprawda) analogią do walki z Hitlerem: „Winston Churchill i Franklin Roosevelt nie lubili Stalina anikomunizmu, ale, chcąc pokonać Hitlera, uświadomili sobie, że muszą współdziałać ze ZwiązkiemSowieckim.Ewolucjoniści wszelkiej maści też, na podobnej zasadzie, muszą zjednoczyć siły, byzniszczyć kreacjonizm".Ostatecznie jednak przyjąłem, że lepiej opowiedzieć się po stronie mojegoszacownego kolegi, genetyka Jerry'ego Coyne'a z Chicago, który napisał, że Ruse:[.] nieprawidłowo interpretuje samą naturę konfliktu.Tu nie chodzi tylko o spór ewolucjonizmu zkreacjonizmem.Dla naukowców takich jak Dawkins czy Wilson (E.O.Wilson, słynny biolog zHarvardu) prawdziwa wojna toczy się między racjonalizmem a przesądami.Nauka jest chyba jedyną postaciąracjonalizmu, religia natomiast najpowszechniejszą formą przesądu.Kreacjonizm jest dla nich tylko symptomemszerszego zjawiska (i głównego wroga): religii.I podczas gdy religia może istnieć bez kreacjonizmu, to kreacjonizm bez religii - nie! 82Jedna rzecz łączy mnie z kreacjonistami - ich, podobnie jak mnie, a odmiennie niż „szkołęchamberlainowską", nic nie łączy z NOMĄ i jej „nieobejmującymi się magisteriami".Dla kreacjonistównie istnieje żaden płot oddzielający naukową grządkę.Przeciwnie - deptać ją podkutymi buciorami to ichulubione zajęcie.Lubią też nieczystą walkę.Prawnicy kreacjonistów w różnych sprawach toczących sięzwykle na amerykańskiej głębokiej prowincji bardzo chętnie wyszukują ewolucjonistów, którzy otwarcieprzyznają się do swojego ateizmu (dobrze to znam, bo - ku memu wielkiemu rozgoryczeniu - mojenazwisko często przywoływane jest w tym kontekście).To skuteczna taktyka, bowiem w składzie losowodobranej ławy przysięgłych zwykle znajdzie się co najmniej kilka osób, które już z domu wyniosłyprzekonanie, że ateiści to diabły wcielone, nie lepsi od pedofilów czy „terrorystów" (to dla wieluAmerykanów taki dzisiejszy odpowiednik czarownic z Salem albo „komuchów" McCarthy'ego).Każdykreacjonistyczny prawnik, który wezwie mnie do składania zeznań, ma sprawę wygraną niemalautomatycznie.Wystarczy, że spyta: „Czy pana wiedza o ewolucji miała wpływ na to, iż stał się panateistą?".Musiałbym odpowiedzieć „Tak!", a to w oczach przysięgłych definitywnie by mnieprzekreśliło.Prawidłowa z prawniczego punktu widzenia odpowiedź (osoby o świeckich poglądach) natak postawione pytanie powinna brzmieć: „Moje poglądy religijne (lub ich brak) to wyłącznie mojaosobista sprawa.Nie mogą być one przedmiotem zainteresowania tego sądu, nie powinny być też wjakikolwiek sposób łączone z moimi poglądami naukowymi".Jako człowiek uczciwy nie potrafiłbymjednak odpowiedzieć w ten sposób - w Rozdziale 4.wyjaśnię, z jakich powodów.Madeleine Bunting z „Guardiana" jest autorką artykułu Why the intelligent design lobby thanks Godfor Richard Dawkins [Dlaczego lobby „inteligentnego projektu" dziękuje Bogu za Richarda Dawkinsa]83.(Przy okazji - nie ma żadnych przesłanek pozwalających sądzić, iż przy swoim artykule pani Buntingkonsultowała się z kimkolwiek poza Michaelem Ruse; w zasadzie powinien on wystąpić jako współautor84.) Odpowiedziałjej Dan Dennett, trafnie przywołując opowiastki Wuja Remusa:To bardzo zabawne, że dwoje Brytyjczyków - Madeleine Buntingi Michael Ruse - dało się złapać na chwyt,który zna każdy, komu nie jest obca amerykańska tradycja (Why the intelligent design lobby thanks God for Richard Dawkins, „Guardian", 27.03.2006).W opowieściach Wuja Remusa, gdy Brat Królik złapany zostaje (jak zwykle) przez swego odwiecznego wroga, Brata Lisa, błaga go: „Proszę, proszę! Zrób, co chcesz, tylko nie wrzucaj mnie wte straszne krzaki", Lis oczywiście robi dokładnie to, szczęśliwy Królik zaś bezpiecznie chowa się przed nim w gąszczu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl