[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przywódcy, kiedy dostrzegli pułapkę, zatrzymali się ipróbowali zawrócić.Ci jednak, którzy byli za nimi, wciąż biegli naprzód.Rezul-tat był tyleż przewidywalny, co przerażający.Syryjczycy, nie przepadając za %7łydami, uderzyli na nich z większą zaciekło-ścią niż chłodni weterani z Legionu Freteńskiego, poganiając swe konie, by tra-towały tych, którzy upadli na bruk.Ci spośród %7łydów, którym udało się powró-cić na plac, napotykali znowu piechotę Piłata i podnosili ręce w geście poddaniasię, ale to nie było możliwe.Piłat witał ich falangą zdyscyplinowanej rzymskiejpiechoty.W dwanaście minut po rozpoczęciu rzezi nie stał na nogach już nikt, kto niesłużyłby Rzymowi.Cztery tysiące żydowskich mężczyzn leżało martwych.Spo-śród około tysiąca tych, którzy przeżyli masakrę, Piłat zgromadził wszystkich ca-łych i bez widocznych ran i wybrał z nich setkę na chybił trafił, każąc ich ukrzy-żować wzdłuż drogi wiodącej do bramy Susim - tak zwanej Bramy Królewskiej.Pozostałych wypuścił - niech znają jego miłosierdzie.Zurych10 pazdziernika 2006 rokuBank Goetz & Ritter zajmował cały czteropiętrowy budynek narożny, o jednąprzecznicę na wschód od Bahnhofstrasse.Zbudowano go z kamiennych płyt napoczątku xx wieku.Zgodnie z ówczesną modą budynek epatował neogotyckąprzesadą.Architekt szczególnie upodobał sobie liście bluszczu, winogrona, anio-ły i gołębice.Były tu maleńkie balkoniki, niespełniające żadnej funkcji, a pozo-stałe gdzieniegdzie puste miejsca pokrywały medaliony.Okna wyższych pięterobramowane były pilastrami we wszystkich klasycznych stylach: doryckim nadrugiej kondygnacji, jońskim na trzeciej i korync-kim na czwartej.Gmach byłcałkiem typowy dla Zurychu, ale Malloy i tak przyglądał mu się przez dłuższąchwilę.Drzwi frontowe wychodziły na niewielki okrągły podjazd.Miejsca par-kingowe przewidziane były tylko dla garstki klientów, ale dawały im dostęp dotrzech różnych dróg wylotowych w ciągu zaledwie kilku sekund.Problem polegał na tym, że po włączeniu się do ruchu miejskiego, pole ma-newru było mocno ograniczone.Jeżeli policja byłaby zainteresowana przechwy-ceniem kogoś, kto opuszczał dzielnicę bankową, mogłaby to zrobić w wielu do-kładnie zaprojektowanych wąskich gardłach".Sprawiało to, że napad na bank wśródmieściu Zurychu nie miałby większych szans powodzenia.Trudności nieograniczały się wyłącznie do tego.Goetz & Ritter był odsłonięty z trzech stron,co pozwalało policji otworzyć ogień z kilku różnych dachów.Co było dostępnedla mundurowych, było też dla innych.Po wyjściu z banku wystawi się na strza-ły.To zagrożenie Malloy wyeliminował, na ile tylko mógł, zatrudniając dwóchpolicyjnych snajperów, którzy akurat nie byli na służbie, i wkładając dyskretniepod luzny sweter i marynarkę, kamizelkę kuloodporną.Bezpieczne i szybkie wydostanie się z miasta, to była całkiem inna sprawa.Malloy przeszedł na czwartą stronę budynku, gdzie spokojnie płynęła rzekaLimmat.Tak się składało, że w małym porcie, ulokowanym w pobliżu bankuGoetz & Ritter, zacumowanych było dwadzieścia lub trzydzieści prywatnych ło-dzi.Jakieś pięćdziesiąt metrów dalej rzeka przepływała pod niskim, bogato zdo-bionym mostem i wpływała do Jeziora Zuryskiego.Stanąwszy znów przed fasadą budynku, Malloy nie znalazł tam uzbrojonychstrażników, jedynie zamknięte drzwi.Nacisnął dzwonek, a zapytany o swoją toż-samość, odpowiedział po angielsku: Pan Thomas".Usłyszał brzęczenie i klik-nięcie zamka, po czym patrzył, jak otwierają się ciężkie drzwi.Po chwili znalazłsię w małej, elegancko umeblowanej recepcji i został uprzejmie przywitany przezmłodą kobietę, która od razu zadzwoniła na górę.Dwie minuty pózniej pojawiłasię pani Berlini i zaprowadziła go do windy.Powiedziała mu po angielsku, że za-równo pan Wheeler, jak i doktor North, przyjechali przed kilkoma minutami.Siedzieli już w biurze dyrektora, kiedy Malloy dołączył do nich w towarzy-stwie swojej przewodniczki.Hans Goetz zajmował strategiczne miejsce za wiel-kim dziewiętnastowiecznym biurkiem, pasującym do stylu budynku [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl przylepto3.keep.pl
.Przywódcy, kiedy dostrzegli pułapkę, zatrzymali się ipróbowali zawrócić.Ci jednak, którzy byli za nimi, wciąż biegli naprzód.Rezul-tat był tyleż przewidywalny, co przerażający.Syryjczycy, nie przepadając za %7łydami, uderzyli na nich z większą zaciekło-ścią niż chłodni weterani z Legionu Freteńskiego, poganiając swe konie, by tra-towały tych, którzy upadli na bruk.Ci spośród %7łydów, którym udało się powró-cić na plac, napotykali znowu piechotę Piłata i podnosili ręce w geście poddaniasię, ale to nie było możliwe.Piłat witał ich falangą zdyscyplinowanej rzymskiejpiechoty.W dwanaście minut po rozpoczęciu rzezi nie stał na nogach już nikt, kto niesłużyłby Rzymowi.Cztery tysiące żydowskich mężczyzn leżało martwych.Spo-śród około tysiąca tych, którzy przeżyli masakrę, Piłat zgromadził wszystkich ca-łych i bez widocznych ran i wybrał z nich setkę na chybił trafił, każąc ich ukrzy-żować wzdłuż drogi wiodącej do bramy Susim - tak zwanej Bramy Królewskiej.Pozostałych wypuścił - niech znają jego miłosierdzie.Zurych10 pazdziernika 2006 rokuBank Goetz & Ritter zajmował cały czteropiętrowy budynek narożny, o jednąprzecznicę na wschód od Bahnhofstrasse.Zbudowano go z kamiennych płyt napoczątku xx wieku.Zgodnie z ówczesną modą budynek epatował neogotyckąprzesadą.Architekt szczególnie upodobał sobie liście bluszczu, winogrona, anio-ły i gołębice.Były tu maleńkie balkoniki, niespełniające żadnej funkcji, a pozo-stałe gdzieniegdzie puste miejsca pokrywały medaliony.Okna wyższych pięterobramowane były pilastrami we wszystkich klasycznych stylach: doryckim nadrugiej kondygnacji, jońskim na trzeciej i korync-kim na czwartej.Gmach byłcałkiem typowy dla Zurychu, ale Malloy i tak przyglądał mu się przez dłuższąchwilę.Drzwi frontowe wychodziły na niewielki okrągły podjazd.Miejsca par-kingowe przewidziane były tylko dla garstki klientów, ale dawały im dostęp dotrzech różnych dróg wylotowych w ciągu zaledwie kilku sekund.Problem polegał na tym, że po włączeniu się do ruchu miejskiego, pole ma-newru było mocno ograniczone.Jeżeli policja byłaby zainteresowana przechwy-ceniem kogoś, kto opuszczał dzielnicę bankową, mogłaby to zrobić w wielu do-kładnie zaprojektowanych wąskich gardłach".Sprawiało to, że napad na bank wśródmieściu Zurychu nie miałby większych szans powodzenia.Trudności nieograniczały się wyłącznie do tego.Goetz & Ritter był odsłonięty z trzech stron,co pozwalało policji otworzyć ogień z kilku różnych dachów.Co było dostępnedla mundurowych, było też dla innych.Po wyjściu z banku wystawi się na strza-ły.To zagrożenie Malloy wyeliminował, na ile tylko mógł, zatrudniając dwóchpolicyjnych snajperów, którzy akurat nie byli na służbie, i wkładając dyskretniepod luzny sweter i marynarkę, kamizelkę kuloodporną.Bezpieczne i szybkie wydostanie się z miasta, to była całkiem inna sprawa.Malloy przeszedł na czwartą stronę budynku, gdzie spokojnie płynęła rzekaLimmat.Tak się składało, że w małym porcie, ulokowanym w pobliżu bankuGoetz & Ritter, zacumowanych było dwadzieścia lub trzydzieści prywatnych ło-dzi.Jakieś pięćdziesiąt metrów dalej rzeka przepływała pod niskim, bogato zdo-bionym mostem i wpływała do Jeziora Zuryskiego.Stanąwszy znów przed fasadą budynku, Malloy nie znalazł tam uzbrojonychstrażników, jedynie zamknięte drzwi.Nacisnął dzwonek, a zapytany o swoją toż-samość, odpowiedział po angielsku: Pan Thomas".Usłyszał brzęczenie i klik-nięcie zamka, po czym patrzył, jak otwierają się ciężkie drzwi.Po chwili znalazłsię w małej, elegancko umeblowanej recepcji i został uprzejmie przywitany przezmłodą kobietę, która od razu zadzwoniła na górę.Dwie minuty pózniej pojawiłasię pani Berlini i zaprowadziła go do windy.Powiedziała mu po angielsku, że za-równo pan Wheeler, jak i doktor North, przyjechali przed kilkoma minutami.Siedzieli już w biurze dyrektora, kiedy Malloy dołączył do nich w towarzy-stwie swojej przewodniczki.Hans Goetz zajmował strategiczne miejsce za wiel-kim dziewiętnastowiecznym biurkiem, pasującym do stylu budynku [ Pobierz całość w formacie PDF ]