[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lzy naplynely do oczu Eleny i opuscila wzrok, zeby je ukryc.Przyjrzala sie dlugim, smuklymlodyzkom, na czubkach ktorych pozostaly resztki zeschnietych kwiatkow.- Kiedy spie? - spytala z lekiem, ze tym razem jej glos nie zabrzmi juztak spokojnie.- Tak.Moglby na ciebie wplynac, zebys wyszla z domu albo, powiedzmy, wpuscila go do srodka.Ale werbena powinna temu zapobiec.-Stefano byl zmeczony, ale zadowolony z siebie.Och, Stefano, gdybys tylko wiedzial, pomyslala Elena.Ten podarunek pojawil sie o jedna noc zapozno.Mimo ze bardzo sie starala zachowacspokoj, na podluzne zielone listki skapnela lza.- Eleno! - odezwal sie, zdziwiony.- Co sie stalo?Powiedz mi.Probowal spojrzec jej w twarz, ale ona pochylila glowe, wtulajac ja w jego ramie.Objal ja, nieusilujac znow unosic jej twarzy.- Powiedz mi - poprosil cicho.Teraz albo nigdy.Jesli kiedykolwiek ma mu o tym powiedziec, to wlasnie teraz.Bolalo ja scisnietegardlo i bardzo chciala wyrzucic z siebie wszystkie tloczace sie slowa.Ale nie mogla.Niewazne jak, ale nie pozwole im o mnie walczyc, pomyslala. - Ja tylko, no wiesz.Martwilam sie o ciebie - wykrztusila.- Nie wiedzialam, gdzie zniknales anikiedy wrocisz.- Powinienem byl cie uprzedzic.I tylko tyle? Nic innego cie nie martwi?- To wszystko.- Teraz bedzie musiala poprosic Bonnie, zeby nic nie mowila o wronie.Dlaczegojedno klamstwo zawsze prowadzi do nastepnego? - A co mam zrobic z ta werbena? - spytala,siadajac prosto.- Pokaze ci dzis wieczorem.Kiedy juz wycisne olejek z nasion, bedziesz mogla nacierac nim skorealbo dodawac do kapieli.Mozesz tez suche listki wlozyc do saszetki i nosic ja przy sobie albo wnocy chowac pod poduszke.- Lepiej dam je tez Bonnie i Meredith.Przyda im sie ochrona.Pokiwal glowa.- A teraz.- Urwal galazke i wsunal jej w dlon.- Zabierz to ze soba do szkoly.Ja wracam dopensjonatu i zajme sie olejkiem.- Przerwal na chwile, a potem znow sie odezwal.- Eleno.- Tak?- Gdybym wierzyl, ze to ci w czymkolwiek pomoze, wyjechalbym.Nie narazalbym cie na kontakt zDamonem.Ale moim zdaniem on nie pojedzie za mna, jesli wyjade, juz nie.Moim zdaniem bedziechcial zostac.Ze wzgledu na ciebie.- Nawet nie mysl o wyjezdzie - oswiadczyla gwaltownie, podnoszac na niego oczy.- Stefano, to tajedyna rzecz, ktorej bym nie zniosla.Obiecaj mi, ze tego nie zrobisz, obiecaj.- Nie zostawie cie z nim samej - powiedzial Stefano, co niekoniecznie znaczylo dokladnie to samo.Ale przypieranie go do muru nie mialo sensu.Zamiast tego pomogla mu dobudzic Matta, a potemodprowadzila ich obu.Pozniej, z galazka suchej werbeny w reku, poszla na goreprzyszykowac sie do szkoly.Bonnie ziewala podczas calego sniadania i dobudzila sie dopiero, kiedy wyszly z domu.Do szkolyszly spacerem, a rzeski wiatr owiewal im twarze.Zapowiadal sie chlodny dzien.- Mialam wczoraj w nocy naprawde dziwny sen - odezwala sie Bonnie.Elenie serce zamarlo.Juzzdazyla wcisnac galazke werbeny do plecaka Bonnie, na samo dno, gdzie Bonnie jej nie zauwazy.Ale jesli Damon zaatakowal Bonnie w nocy.- A co ci sie snilo? - zapytala, zbierajac sie na odwage.- Ty.Widzialam, ze stoisz pod jakims drzewem, wial wiatr.Nie wiem dlaczego, ale balam sie ciebiei nie chcialam podejsc blizej.Wygladalas.inaczej.Bylas bardzo blada, ale prawie promienialas.Apotem zobaczylam, ze z drzewa sfruwa wrona, a ty wyciagasz reke i lapiesz ja w powietrzu.Bylastaka szybka, ze to az niewiarygodne.A potem spojrzalas na mnie dziwnie.Usmiechalas sie, a ja i takmialam ochote zwiac.A potem skrecilas wronie kark i ona zdechla.- Elena sluchala tego z rosnacym przerazeniem.Teraz powiedziala:- To paskudny sen.- Owszem, prawda? - odparla Bonnie spokojnie.- Ciekawe, co on znaczy? Wrona to we wszystkichlegendach ptak zwiastujacy zle rzeczy.Potrafi przepowiedziec smierc.- Pewnie znaczy, ze wiedzialas, jak sie zdenerwowalam, kiedy ta wrona dostala sie do pokoju.- Tak - powiedziala Bonnie.- Ale jest jeszcze jedno.Mnie sie to snilo, zanim obudzilas naswszystkich swoim krzykiem.Tego dnia w porze lunchu na tablicy ogloszen administracji pojawila siekolejna kartka fioletowego papieru.Ale tym razem bylo na niej napisane tylko: ,,Szukac wogloszeniach drobnych".- Jakich ogloszeniach drobnych? - spytala Bonnie.Meredith, ktora wlasnie podeszla z egzemplarzem ,,Wildcat Weekly", szkolnej gazety, udzielilaodpowiedzi.- Widzialyscie to? - spytala.Ogloszenie znalazlo sie w dziale spraw osobistych, bylo kompletnie anonimowe, bez naglowka anipodpisu.,,Nie moge zniesc mysli, ze go strace.Ale on jest tak bardzo z jakiegos powodunieszczesliwy, ze jesli mi nie powie, co to jest, jesli mi na tyle nie zaufa, to ja nie widze dla naszadnej nadziei".Czytajac to, Elena poczula, ze jej zmeczenie zastepuje energia.O Boze, jak ona nienawidzila tegokogos, kto to robil.Wyobrazala sobie, ze go zabija, ze do niego strzela albo uderza go nozem, zewidzi, jak pada.A potem bardzo plastycznie wyobrazila sobie jeszcze cos.Ze chwyta w rekegarsc wlosow zlodzieja i zatapia zeby w jego szyi.To byla dziwaczna, niepokojaca wizja, ale przezchwile wydawala sie calkiem realna.Zdala sobie sprawe, ze Bonnie i Meredith przygladaja jej sie.- Co? - powiedziala z lekkim zawstydzeniem.- Widzialam, ze nie sluchasz.- Bonnie westchnela.- Wlasnie powiedzialam, ze to mi nie wyglada naDa.Na robote tego zabojcy.Mnie sie wydaje, ze morderca nie bylby taki malostkowy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • przylepto3.keep.pl